poniedziałek, 24 kwietnia 2017

TADEUSZ BOROWSKI - WYBÓR OPOWIADAŃ [RECENZJA]

POD RĘKĘ Z BESTIĄ. Gdyby Tadeusz Borowski wypuścił swoje opowiadania dziś, zostałby, jak to się mówi, zaorany przez internetowych hejterów. O ile oczywiście hejterzy zapoznaliby się z treścią opowiadań. Mam jednak przypuszczenie graniczące z pewnością, że internetowe wpisy dotyczące twórczości Tadeusza Borowskiego zalałyby Internet niepochlebnymi porównaniami do lewaków, Niemców, czy Ruskich, którzy szkodzą Polsce. Dlaczegóż tak sądzę? Ponieważ dość dobrze pamiętam „recenzje” „prawdziwych Polaków” na temat filmu Agnieszki Holland W ciemności, czy dzieła Władysława Pasikowskiego Pokłosie
Polak, który pokazuje złe oblicze Polaka, szkodzi przecież Narodowi. Albo to wytarte do granic możliwości powiedzonko, że się nie sra we własne gniazdo. Tak postrzegają sztukę owi Internetowi „prawdziwi Polacy”. No bo to przecież jak można tak szkalować własny Naród, którzy w czasie II Wojny Światowej był miażdżony przez Niemców? Nawet jeśli jakieś polskie wybryki wojenne gdzieś tam były, to przecież były na tyle marginalne, że nie ma sensu o nich wspominać – taki jest mniej więcej przekaz gromiących „Pokłosie”. I mam wrażenie, że podobnie gromiony byłby dziś Borowski. A dlaczego nie jest? Bo po prostu zbyt dużo wody w Wiśle upłynęło, by można było pamiętać w ogóle pojedyncze opowiadania o Oświęcimiu lat. 40. XX wieku. 

czwartek, 6 kwietnia 2017

nierecenzja: TADEUSZ BOROWSKI w studni stalinizmu

Felieton Studnia stalinizmu jako preludium do omówienia (oj, zagalopowałem się: do opisania wrażeń po lekturze opowiadań) twórczości Tadeusza Borowskiego. Pierwsze, co chcę zrobić, to z góry przeprosić autora (felietonu oczywiście) za to, że poniżej umieszczam pełny tekst. Dlaczego to zrobiłem? Dlaczego nie podałem tylko zajawki wypowiedzi i nie poproszę czytelników, aby się ze Studnią stalinizmu zapoznali posiłkując oryginalnym źródłem?
Otóż Studnia stalinizmu – jak już wspomniałem – jest felietonem. Żywotność felietonu jaka jest, każdy widzi – od jednego numeru magazynu do następnego, i po pół roku o felietonie mało kto już pamięta. Taki to dziwkarski charakter tego rodzaju pisania... niemalże jak z prostytutką: wjeżdżasz z taką do lasu i tylko na chwilę zapamiętujesz twarz, bo przecież najbardziej interesują cię dolne partie ukraińskiej kurtyzany, a i przygoda z nią trwa jakieś 30 minut. Identycznie (przez chwilę) pamiętasz tekst felietonu i tak samo krótko masz do niego dostęp.

Przytoczony tekst Jerzego Pilcha dłużej dostępny był w zbiorze felietonów Pociąg do życia wiecznego