sobota, 29 czerwca 2019

STEFAN ŻEROMSKI - ROZDZIÓBIĄ NAS KRUKI, WRONY / ECHA LEŚNE (OPINIA)

Jak bardzo srogi był był upadek ostatniego narodowego zrywu Polaków, który to zryw miał uwolnić naszych przodków od naprawdę nieludzkiego terroru, który przetaczał się przez byłe polskie ziemie ze strony rosyjskich zaborców, pokazują dobitnie oba te krótkie opowiadania autorstwa Stefana Żeromskiego. A który zaborca nie był wobec nas brutalny? - może ktoś zapyta. Odpowiem: Jak na warunki wcielenia w granice innego państwa, sytuacja Polaków w zaborze austriackim nie była może wymarzona, ale na pewno najbardziej ludzka. Świat przedstawiony przez Żeromskiego zabiera nas w jesienną pluchę 1864 roku. Styczniowa podnieta roku 1863 ustąpiła teraz zrezygnowaniu i przyjęciu z ciężkim sercem wielkich strat ludzkich. Stefan Żeromski rodził się w październiku 1864 roku, a akcja Rozdzióbią... dzieje się w typowo jesiennym wrześniu. Autor pamiętał więc owo powstanie wyłącznie z opowiadań w rodzinnym domu i przypuszczać należy, że należał do tej pierwszej, wychowanej na nostalgicznej pamięci do przeciwstawienia się moskalom grupy. Wszak Żeromski był którymś z kolei pokoleniem Polaków, którzy rodzili się w kajdanach podległości.

wtorek, 25 czerwca 2019

FRANCIS SCOTT FITZGERALD - WIELKI GATSBY [OPINIA]

Klasyka literatury z wielką miłością do przepastnego luksusu na pierwszym planie. Wielka Wojna (IWŚ) skończyła się jakiś czas temu. Jest początek lat. 20. Społeczeństwo amerykańskie znajduje się pod pręgieżem prohibicji. Panuje twardy patriarchat, który w najbogatszych sferach Ameryki objawia się ekstremalnie władczą naturą mężczyzn względem kobiet. Taki Thomas Buchanan po wypiciu kilku głębszych rozprawiał nad tym, „czy należy podrywać żony innych ludzi”.  Jak kobiety mają się odnaleźć w takim społeczeństwie? Dokładnie tak, jak odnalazła się w nim jedna z głównych postaci w  powieści Francisa Scotta Fitzgeralda – miłość głównego bohatera – pani Daisy Buchanan: „Głupiutka. To najlepsze wyjście dla dziewczyny. Być piękną głuptaską”. I wcale nie ma tu mowy o byciu głupią dosłownie. Chodzi raczej o emocjonalną pustotę panien i żon tamtych czasów. 



piątek, 14 czerwca 2019

JAN STANISŁAW KOPCZEWSKI - O NASZYM HYMNIE NARODOWYM [OPINIA]

To nie będzie recenzja. To będzie opinia. Wszystkie dotychczas opisane na tym blogu książki są właśnie opiniami. Do nazwania jakiejkolwiek pisemnej wypowiedzi recenzją, potrzebne są wymogi merytoryczno-formalne stosujące się do zasad informujących o tym, kiedy daną pisemną wypowiedź można nazwać recenzją. "Recenzje" albumów w magazynach muzycznych też nie są recenzjami, mimo, że umieszczane są w dziale z recenzjami. I w przypadku opisów płyt z muzyką, i w przypadku opisów książek w takich periodykach nie może być mowy o recenzjach. Są to wyłącznie opinie, zabarwione dodatkowo masą subiektywizmu, co w recenzji krytycznej jest po prostu nie do przyjęcia z przyczyn merytoryczno-formalnych właśnie. Jedno tej książce na dzień dobry przyznać trzeba: autor znakomicie w prostych przekazach z dziejów Mazurka Dąbrowskiego przedstawił zarys społeczno-historyczny powstawania i trwania w pamięci Polaków słów napisanych przez Wybickiego.

czwartek, 6 czerwca 2019

[teraz czytam]: 201. rocznica śmierci głównego bohatera tekstu hymnu Polski

Początek rozpoznawalności i niejakiej sławy Dąbrowskiego datuje się na lipiec 1794 roku, gdy polskie wojska królewskie broniły Warszawy w powstaniu kościuszkowskim przed Prusami i carską Rosją. Po klęsce powstania, Dąbrowski próbował odtworzyć polską armię przy wojskach francuskich we Włoszech. Jan Henryk otrzymał zgodę na utworzenie armii polskiej na ziemiach włoskich, które spod zaboru Austrii wyzwalał oddelegowany z Francji młody dowódca - Napoleon Bonaparte. Legiony Polskie we Włoszech zostały uformowane pod komendą Napoleona w 1797 roku. 

W lipcu 1797 roku Józef Wybicki pisze słowa pieśni żołnierskiej, która staje się coraz bardziej znana jako "Mazurek Dąbrowskiego". Muzyka zaadoptowana została przez Wybickiego z melodii ludowej.


wtorek, 4 czerwca 2019

FIDEL I RELIGIA. ROZMOWY Z BRATEM BETTO [RECENZJA]

Dyktator obala dyktatora i jest obalony przez dyktatora, a wszystko zaczęło się od skolonizowania ziem kubańskich przez Hiszpanów. Świat polityki i pieniędzy nie raz, nie pięć i nie sto razy przedstawiał pewną zależność zdobycia i sprawowania władzy. Najniższe warstwy społeczne zaczynają cierpieć głód pomimo tego, że pracują do utraty tchu i teoretycznie zapłata za tę pracę powinna (z nadwyżką) wystarczyć na to, co nazywa się "normalnym życiem". Następnie pojawia się rewolucjonista, który w towarzystwie wojskowych przeprowadza zamach stanu i przejmuje władzę. Biedota oczywiście cieszy się zmianą władzy i czeka na polepszenie sytuacji. Nowy wódz o nich przecież zadba. Mijają kolejne lata i dekady, a sytuacja najbiedniejszych niewiele się jednak zmienia. Pojawia się kolejny rewolucjonista mający pod sobą przynajmniej część wojska. I znów dokonuje się zamach stanu. I znów te najbiedniejsze warstwy społeczne dostrzegają promyk nadziei. Jednak jedyne, co się zmienia, to ilość mieszkańców wyspy, którzy regularnie emigrują do innych krajów Ameryki Południowej lub do USA.