czwartek, 31 grudnia 2020

Maciej M. Maleńczuk - TAMIREO - "NIWA" [ODC. 10] (październik 2010)

Pobuuuuudkaaaaa! Darł się Psichuj. Do robotyyyyyy, luuuudzie, mieszańcy, pedały, złodzieje, gwałciciele, przewalacze, szmaciarze, łajzy, brudasy, gnoje! Do roboty, kasto leniuchów, urwipołci, drani! W odpowiedzi Niwa znanym zwyczajem Wykwintnej Mowy odpowiedział mu pięknym za nadobne.
- Zawrzyj wnękę, pasożycie, bo prowadzisz nędzne życie. Któregoś dnia niemianowany książę Niwa wstanie, otrzepie pył z kolan i odejdzie na zawsze, jego noga więcej w bagnie tym nie stanie, ty Psichuju wredny, coś w życiu jest biedny, do śmierci już tutaj zostaniesz. 
Nagle Niwa uświadomił sobie, że przecież jest w swojej celi, w Brockhausie ADAM 545, bezpieczny za murami więzienia. Nikt chyba nigdy jeszcze nie cieszył się tak z tego, że wylądował w pudle na B12. A więc to był tylko zły sen, nie było żadnego wypadku i nie spotkał żadnego mnicha i nie został porwany, leży sobie spokojnie na swojej pryczy w kryminale, odbywa karę, czeka na swój czas i nic a nic się nie stało. Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, jak diabli dobrze, jak cholera.

 

czwartek, 24 grudnia 2020

Maciej M. Maleńczuk - KOFFE - "NIWA" [ODC. 9] (wrzesień 2010)

Nie było nikogo bardziej legendarnego. Bardziej osławionego. Bardziej tajemniczego i przerażającego, nie było także nikogo silniejszego niż Koffe. Dziewczęta, które go znały lub co nieco o nim słyszały, po prostu to wiedziały i z tym nie było dyskusji. Chciały też przeżyć z nim to, o czym opowiadały koleżanki – kiedy pojawił się na B17, szybko spowiła go sława cudownego, niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju kochanka. Był jedynym czarnym w galaktyce B. Nie sposób było pomylić go z innym. Do tego w krótkim czasie zawładnął przemytem porostu i władał podziemiem twardą ręką. Nikt na niego nie śmiał podnieść ręki – większość bandytów jest przesądna, a Koffe obwieszał się, jak świąteczne drzewko, swoim afrykańskim ładunkiem z Ziemi – talizmanami, które uosabiały wszelkie nieszczęścia po kolei, jakie mogą spotkać nieszczęśnika, na którego drodze pojawi się rozeźlony. Znał się na bójkach jak nikt inny, załatwiał mieszańców w sobie tylko znany sposób, kopiąc ich w kolana lub w stopy. Także swój gang wyuczył sztuczek, których nie znały rozleniwione psy z B17.


czwartek, 17 grudnia 2020

Maciej M. Maleńczuk - ODDZIAŁ SPECJALNY - "NIWA" [ODC. 8] (sierpień 2010)

Niwie założono żółty kombinezon i posadzono go w poczekalni, wreszcie zaprowadzono do pomarańczowej celi. Pozwolono mu zatrzymać kopertę, którą wręczył mu Sędzia Śledczy, po czym potraktowano kolacją: dostał jajo bataka w paliczkach na laku.

- Nie do wiary – mruknął Niwa - jajo bataka! I to w paliczkach na laku! 

Po śnieżnobiałej brei na śniadanie i czerwonej zupie na obiad, którą więźniowie zwali pieszczotliwie „periodem”, była to niemała odmiana.


- Cholera, ktoś tu podejrzanie dba o mnie – mruczał – żując może nazbyt łapczywie paliczki. Maczał je w laku, jajo zostawiając na koniec. Rozkoszował się normalnym jedzeniem, na później zostawiając sobie przejrzenie papierów. I dobrze się stało, że spokojnie zjadł kolację. 

czwartek, 10 grudnia 2020

Maciej M. Maleńczuk - SĘDZIA ŚLEDCZY - "NIWA" [ODC. 7] (lipiec 2010)

- Kanniwares Manning proszony jest jak najuprzejmiej, ażeby pozwolił sobie na wstanie z łoża, barłogu swego człowieczego, i udał się we wskazanym kierunku... – kpiąc w żywe oczy z fikfintnej mofy mieszaniec podniósł Niwę z pryczy.

Przekonany, że zawalił coś w robocie, rozchełstany i spocony Niwa spokojnie poszedł za mieszańcem, zwanym Psichujem, w stronę zabudowań administracji. Nie był to najgorszy mieszaniec ze wszystkich, kpił jednak z ludzi i znał świetnie przedział swojej władzy, a nawet nieco więcej. Więźniowie dali mu przezwisko Psichuj z sympatii przemieszanej z czystą nienawiścią. Potrafił być ultrawkurwiający, gdy o czwartej piętnaście rano wisiał przez pięć minut na przeraźliwie dzwoniącym dzwonku, wrzeszcząc wniebogłosy piskliwym głosem: Pooobuuuudkaaaa! Kryminaliści, zbierając się ze swych szmat, kłębowisk, prycz, wyr słali mu najgorsze bluzgi, klęli wymyślnie, mozolnie i długo – i nie były to już wiązanki, ale całe bukiety: Ty zwierzu parszywy, ty szmato białkowa, ty chujakształtny, cwelopodobny łachu plazmowy, ty smarku limfatyczny, leukocycie ciula ty! 

czwartek, 3 grudnia 2020

Maciej M. Maleńczuk - ZACHARIASZ BIEGUN - "NIWA" [ODC. 6] (czerwiec 2010)

Przeszklony ogromny budynek, najwyższy w Centrum, prześwitywał ażurową konstrukcją. Wszyscy wewnątrz biegali wte i wewte, niosąc w rękach, to kawę, to znów jakieś papiery, na dachu bez przerwy lądowały helikoptery, a te, które oczekiwały na możliwość przybicia, krążyły wokół gigantycznej szklanej pułapki niczym szerszenie wokół gniazda. Budynek buczał, gwizdał i ryczał syrenami ostrzegawczymi, błyskał światłami nawigacji i ostrzegał przez megafon, że jeśli ten czy tamten statek nie zrobi miejsca, zostanie natychmiast odholowany przez policyjne służby na magnetyczny parking. Wewnątrz gwizdały łączenia i wszelkiego rodzaju komunikatory. Cały ten rozgardiasz
faktycznie był podobny do roju szerszeni, które nigdy nie śpią i zawsze gotowe są śmiertelnie ukąsić, jeśli tylko przyniesie to korzyść gniazdu, czyli siedzibie NOKTO, najbardziej znienawidzonej i najchętniej oglądanej telewizji w całej konstelacji B. I choć prawdziwe przywileje i bazę mieli, owszem, na B17, ale emisję – wszędzie.
 

czwartek, 26 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 5] (maj 2010)

Niwa siedział, a cóż można rzec o siedzeniu? Że się dłuży. Że się nuży. Że niczemu to nie służy. I że jak się długo siedzi, to już boli. I śmierdzi. Nie da się opisać więziennego fetoru, choć po jakimś czasie przestaje on być odczuwalny. No więc Niwa siedział już na tyle długo, żeby przestać czuć cokolwiek. Po prostu sam śmierdział jak cała reszta. Jako taką rozrywką były cotygodniowe wyprawy do łaźni. Właściwie nie były to wyprawy, lecz wyścigi – zawsze niedomytych było więcej niż kurków z wodą, więc zanim klawisz (miejscowy człekokształtny) wyskrzeczał rozkaz: „w prawo zwrot, do łaźni marsz”, wszyscy jak jeden mąż rzucali się do budynku C4, by dopaść wolny kurek, i przy zachowaniu szczególnej ostrożności przy mydle (schylaniu się i odwracaniu, żeby nikogo niczym nie zahaczyć i samemu nie zostać zahaczonym), dokonać ablucji w tych niekomfortowych warunkach. Poza tym łaźnia służyła jako miejsce porachunków, bez przerwy gdzieś wybuchał kocioł, lała się krew i padały najcięższe bluzgi. 

czwartek, 19 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 4] (kwiecień 2010)

Niekończące się rzędy krzeseł, kilkumetrowa trybuna, na której zasiadał Trybunał Natychmiastowej Kary, kilkanaście obcych osób na Sali Wyroków i Niwa, którego wprowadzono, posadzono i zostawiono w spokoju. Niby dokąd miałby uciec? Dystans do najbliższych drzwi był ogromny, a na samej planecie były tylko więzienia, więc nie zawracano sobie nim głowy. Wygłodzony i zmięty, oczekiwał na swoją kolej. Zielonooką Rudowłosą Płastugę od razu zabrano gdzieś, skąd już nie wyszła, ale Niwa nie martwił się tym zbytnio. Wróci do NIEGO, już ON to załatwi. Sąd rozpatrywał właśnie sprawę jakiegoś przerażonego pilota, który słaniał się na nogach, gdy go wprowadzono, w końcu zemdlał na dobre, wywołując na sali chwilowe zamieszanie. Na niektórych wyrok odsiadki na B12 robił, jak widać, piorunujące wrażenie. Wszystko to odbywało się w szemrzącej ciszy, dźwięki grzęzły gdzieś w otchłaniach pomieszczenia. 

Niwa obserwował kolejne pantomimy rozpraw, aż w końcu doszło i do niego. Zza stołu rozległ się ciężki głos woźnego:

 

czwartek, 12 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 3] - Podróż (marzec 2010)

Pilot był pijany, w dodatku ssał porost. Chwiał się na trapie, gdy technicy, nawaleni jak on, błyskając niebieskimi uśmiechami, podprowadzili rakietę na miejsce startu. Była to nieprawdopodobnie dziwaczna maszyna. Potwornie długi i wąski jednocześnie pojazd był niczym ogromna igła godząca w nieboskłon. Szesnaście luków wejściowych, umieszczonych pionowo, nadawało jej kształt monstrualnego instrumentu. Srebrny, otarty przy ładowniach kadłub dodawał dostojeństwa tej pysznej konstrukcji – dziełu egzotycznego projektanta, który nie znał umiaru, i kolejnego szaleńca, który postanowił ten pojazd zbudować, a tym samym zaprzeczyć szaleństwu tamtego. 

- Nie mogę uwierzyć w to, co widzę – Niwa wytrzeszczył oczy ze zdumienia.

- Latał pan kiedyś czymś takim? – zwrócił się do pilota.

- Pierwszy raz widzę to na oczy – wybełkotał pilot. 

 

 

wtorek, 10 listopada 2020

LEOPOLD TYRMAND - "DZIENNIK 1954. WERSJA ORYGINALNA" [OPINIA]

Dziennik 1954 autorstwa Tyrmanda występuje dziś w dwóch wersjach wydawniczych, tak jak upływ czasu dał czytelnikom dwóch Leopoldów Tyrmandów - tego do połowy lat 70. XX wieku i tego drugiego, po roku 1974. Pierwsze wydanie zapisków pojawiło się w Londynie w 1980 roku. Autor pisał w przedmowie pierwszego wydania: ...niniejsza książka zawiera całość dziennika, nienaruszoną przez względy edytorskie, rozterki moralne, polityczne konieczności, towarzyskie koneksje... No i dupa, Jasiu, karuzela, jak to się kiedyś mówiło. Leopold Tyrmand pierwszą wersję skierowaną do wydania ponad ćwierć wieku po napisaniu cyzelował, obrabiał, wylizywał, zmieniał niektóre sądy, z niektórych się wycofywał, etc. Wydawnictwo Tenten, puszczając na rynek w 1995 roku nienaruszony tekst dziennika, zrobiło kawał wspaniałej roboty. I to właśnie tę wersję (oryginalną) polecam do czytania. Dodatkowo całość została uzupełniona obszernym wstępem Henryka Dasko, który w zgrabny sposób nakreślił koleje losów polskich, europejskich, wreszcie amerykańskich pisarza, redaktora, entuzjasty jazzu, któremu Sejm RP poświęcił 2020 rok.

czwartek, 5 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 2] - Ucieczka (luty 2010)

Zamek puścił. Z trudem otworzyli diabelnie ciężki właz. Znaleźli się w zaroślach parku miejskiego. Zielonooka Rudowłosa Płastuga wzięła Niwę za rękę. Patrzyła na zakochanego po uszy faceta swoimi zielonozłotymi oczyma – igrały w nich iskierki. 

- No co smutasie. Musimy chyba coś zjeść, jestem głodna jak zwierzę. 

- Już chyba całkiem oszalałaś, przecież wszyscy cię znają. Dopadnie nas jak nie NOKTO, to Anton, a jak nie Anton, to ON!

- Sądzisz, że wszyscy się GO tutaj boją? Pamiętaj, ON ma tabun swoich wielbicieli, harem wielbicielek, a w takim przypadku zawsze w końcu ktoś wydymany chodzi po mieście. Ukryją nas – aż do kolejnego skandalu, który NOKTO urządzi komuś innemu. I tak dalej w tym stylu: tylko dziś – potem zobaczymy – nie martw się.

 

sobota, 31 października 2020

Teraz czytam: LEOPOLD TYRMAND - "DZIENNIK 1954. WERSJA ORYGINALNA"

Jak wygląda strajk związany z naruszeniem niemal trzydziestoletniego polskiego kompromisu aborcyjnego, widać z telewizora i Internetu. Główne hasło strajkujących kobiet: "WYPIERDALAĆ". Trzeba przyznać, że jest dosadne, ale przede wszystkim bardzo nośne i łatwe do skandowania. Kilkadziesiąt lat temu pisarz i dziennikarz, któremu polski Sejm poświęcił mijający właśnie rok, także w sposób dosadny wypowiadał się na na kartach swoich zeszytów - w których spisywał szufladowy dziennik - na temat przerywania ciąży. Nadszedł całkiem dobry moment, by przypomnieć poglądy aborcyjne gościa, który swoją moralną postawą doprowadzał środowisko ówczesnych warszawskich intelektualistów do szewskiej pasji. Prawicowych utopijnych moralitetów tutaj nie uświadczymy. Podejście do zagadnienia jest bowiem tak stare jak świat:

czwartek, 29 października 2020

Maciej M. Maleńczuk - "Niwa" [ODC. 1] - styczeń 2010

Notka wstępna zamieszczona w Bluszczu:

Maciej Maleńczuk debiutuje jako prozaik, zachowując styl, rytm i tempo, do którego przyzwyczaił nas jako autor poezji. Udowadnia, że w gatunku science fiction porusza się z równą gracją, co w trzynastogłoskowym, słynnym poemacie Chamstwo w Państwie

M.M. – wokalista, gitarzysta, poeta. Od 1986 do 2005 roku był frontmenem zespołu Pudelsi; w 1993 roku założył zespół Homo Twist*; pierwszą solową płytę nagrał w 1998 roku. W 2003 roku opublikował poemat Chamstwo w Państwie (Wydawnictwo Literackie), za który otrzymał laur Śląskiego Wawrzynu Literackiego.

* Tak brzmi oryginalna notka z magazynu Bluszcz. Jest to przekłamanie, ponieważ początki Homo Twist sięgają 1991 roku. W 1992 roku grupa w składzie: M. Maleńczuk, Rafał „Kwasek” Kwaśniewski, Mariusz Kruc wystąpiła na festiwalu w Jarocinie. Ten skład nie utrzymał się długo. W roku 1993 wydany został debiutancki album zespołu pt: Cały ten seks w składzie: M. Maleńczuk, Leszek „Miarka” Kowal, Grzegorz Schneider.

niedziela, 25 października 2020

Maciej M. Maleńczuk - "Niwa" - wstępu słów kilka...

W 2015 roku skompletowałem w całości powieść autorstwa Macieja Maleńczuka, którą MM pisał w odcinkach dla literackiego magazynu Bluszcz. Minęło kolejne pięć lat i nic się w sferze wydania tej twórczości w formie książkowej nie zmieniło. Postanawiam więc przez najbliższe dwadzieścia tygodni w każdy czwartek (z wyjątkiem dzisiejszego wstępu) udostępniać na tym blogu kolejne odcinki powieści Niwa - bo właśnie tak Pan Maleńczuk zatytułował swą pierwszą powieść z gatunku sci-fi. Ponad dekadę temu (w styczniu 2010 roku) pojawił się numer magazynu Bluszcz, w którym zaprezentowano pierwszy odcinek powieści Niwa.

Wpisy owe dedykuję fanom Macieja, którzy nie mieli przyjemności zapoznać się z Maleńczukiem prozaikiem. W końcu wszystkie odcinki powieści science-fiction „Niwa” dostępne w jednym miejscu . Ocalone od zapomnienia.

 Zapraszam w świat konstelacji B...

 

czwartek, 17 września 2020

LEOPOLD TYRMAND - ZŁY [OPINIA]

Leopold Tyrmand – entuzjasta jazzu; nie tylko (gdy jeszcze mógł) otwierał każdą edycję festiwalu Jazz Jamboree, ale sam tę nazwę wymyślił. Propagował i animował środowiska polskiego jazzu już przed, ale głównie po II Wojnie Światowej. I gdyby nie jeden mały szczegół, że oprócz zainteresowania muzyką czarnych Amerykanów, był także pisarzem, to wspominalibyśmy go dziś co najwyżej z okazji każdego kolejnego jesiennego sezonu, bo nie tylko mimozami, ale i właśnie jazzem pachnie polska jesień. Jednak dzięki literaturze, wspominamy dziś Tyrmanda głównie jako pisarza, a rok 2020, który został ogłoszony przez Sejm RP rokiem Leopolda Tyrmanda, wzmaga tylko chęć zapoznania się z dziełami literackimi autora. Dualizm pisarski Tyrmanda po dziesiątkach lat od jego śmierci, nadal zaskakuje i jest elementem kulturowo-społecznego sporu. Znamienny jest fakt, że po emigracji do Stanów Zjednoczonych autor dość szybko nauczył się języka angielskiego i pisał dla popularnych amerykańskich dzienników. Po latach życia w USA i tam w końcu nie pozwalano Tyrmandowi pisać wszystkiego, co chciał. Z biegiem czasu nawet w „kolebce demokracji” autor nie miał łatwo z wydawaniem własnych sądów.

wtorek, 25 sierpnia 2020

OSTATNIA RODZINA [Kino Świat, Aurum Film]

Film w reż. Jana Pawła Matuszyńskiego zadebiutował dość dawno temu, bo we wrześniu 2016 roku. Dopiero w okresie świąteczno-noworocznym ubiegłego roku postanowiłem po raz pierwszy obejrzeć ten film. Wrażenie, jakie na mnie ten obraz pozostawił w tamtym zimowym momencie było nie do opisania. Oto coś mnie natchnęło, żeby odpalić sobie wieczorem ów film. Otworzyłem więc zmrożoną za oknem barmańską wiśniówkę, odpaliłem plik z filmem i spędziłem niezapomniane dwie godziny w świątecznym nastroju: barmańską dolewałem, świąteczne lampki na oknie mieniły się kolorami, za oknem mroźno, w pokoju przyjemnie ciepło i ja: sam na sam z rodziną Beksińskich. Co za klimat mi się wówczas wytworzył! I w pokoju i w filmie! Rewelacyjny!

sobota, 1 sierpnia 2020

HIMILLS BACH - WOJNA PODJAZDOWA. OBRONA PAŁACYKU MICHLA

Pałacyk Michla, Żytnia, Wola - bronią jej chłopcy spod "Parasola" - ten właśnie fragment znanej powstańczej piosenki wykorzystali muzycy z kapeli Lao Che w utworze pt. Barykada z kultowego dziś krążka "Powstanie Warszawskie". Cytat z książeczki albumu brzmi następująco: BARYKADA - 3-11 sierpnia 1944 - pododdziały Batalionu "Zośka" walczą na Woli. Niemieckie natarcie na barykadę przez bataliony Dirlewangera. Atakujące hordy faszystów i nasze Szare Szeregi (grupy szturmowe), które odpierają ataki. Zbliża się nieunikniona klęska Woli i systematyczne wycofywanie się powstańców na Stare Miasto. Dziś chcę z wiadomych względów przypomnieć drugie słuchowisko muzyczne, które wyszło z umysłów części muzyków Lao Che. Czas na prezentację drugiego krążka z katalogu formacji Himills Bach.

czwartek, 23 lipca 2020

ANDRZEJ KORZYŃSKI - PIOSENKI FRANKA KIMONO [OPINIA]

Charakterystyczna po dziś dzień twórczość oparta o dyskotekową parodię, który to nurt sztuki zaproponował tekściarz Andrzej Korzyński, nawiedza mnie co kilka lat. I co kilka lat sięgam po krążek z czadowymi utworami, w których rapuje Franek Kimono vel. Piotr Fronczewski. Już nie szlagiery, ale jeszcze nie hity, czyli przeboje. Niestety nadal brak na naszym rynku muzycznym reedycji albumu z prawdziwego zdarzenia, który pierwotnie wydano w roku 1984. Nie załapałem się na dwa dziecięce absolutne hity kinowe PRL: ani na animację O dwóch takich, co ukradli księżyc, ani też o dwa filmy z Panem Kleksem. Dużo lepiej kojarzę warstwę muzyczną tych obrazów. W pierwszym przypadku dysko-rockowe patenty od Lady Pank, w drugim zaś rasowe światowe disco brzmienie lat 80. Teraz w zwiększeniu przyjemności obcowania z trzynastoma kawałkami z reedycji Franka Kimono (wznowiono w 2008 roku) pomaga mi owa broszura z tekstami Korzyńskiego, którą dorwałem w internetowym antykwariacie.

wtorek, 23 czerwca 2020

TYMON TYMAŃSKI & RAFAŁ KSIĘŻYK - AD/HD. AUTOBIOGRAFIA [OPINIA]

Przy okazji podwójnego magazynu wydanego na czterdziestolecie Perfectu, ponarzekałem trochę na mały wybór klasycznych biografii ludzi z kręgu polskiej kultury muzycznej. Że jeśli coś się na rynku pojawia, to jest to kolejny wywiad rzeka, gdzie wypowiedzi gwiazdy są autoryzowane i z reguły sporo pomysłów przepytującego nie przechodzi - chociaż zależy to oczywiście od konwencji całej książki. Na kanwie tych moich aktualnych osądów zabrałem się wywiad-rzekę rodzimej osobowości muzycznej naszego podwórka: Rafał Księżyk gada z Ryszardem Tymańskim... Książkę kupiłem w drugim obiegu jakieś dwa lata temu pchany pragnieniem jej posiadania, a przede wszystkim przeczytania. Cóż mnie tak natchnęło na Tymańskiego? Najpierw gotowa wersja filmu Polskie gówno, a zaraz potem Filip Dzierżawski zauroczył mnie swoim dokumentem o Miłości. Tym sposobem postać Tymańskiego znów pojawiła się na orbicie moich rozbudzonych na nowo muzycznych zainteresowań słowno-muzyczną twórczością polskiego offu.

poniedziałek, 25 maja 2020

THE VERY BEST OF NIEPOKONANI 1980-2020

Na początku kwietnia br. zobaczyłem tę okładkę na szybie miejscowego Kolportera. Dość mocno mnie zaintrygowała. Zaintrygowała dlatego, ponieważ wydawnictw o tematyce muzycznej, na kartkach których są przedstawiane koleje losu polskich zespołów, czy wokalistów i wokalistek polskiej muzyki rozrywkowej nie ma. Podkreślę jeszcze raz - nie ma takich propozycji wydawniczych. Fan, który chciałby dziś poczytać o wielkich rodzimego biznesu muzycznego ma tak naprawdę dwa wyjścia - ślęczeć z nosem przed komputerem i wyłapywać niusy ze stron facebookowych, albo czekać na nowy numer Teraz Rocka z nadzieją, że tym razem 12 stron wkładki zostanie poświęcone na jakiś rodzimy band. Zostają więc biografie (niestety bardzo często wyłącznie w formie wywiadu-rzeki). Klasycznych biografii polskiej branży muzycznej jest na prawdę jak na lekarstwo. Dlatego też owe dwa zeszyty na temat Perfectu, to święto dla miłośników  polskiej muzyki.

poniedziałek, 18 maja 2020

POSY EDWARDS - LADY GAGA - ME & YOU [OPINIA]

Parafrazą z Dakanna pojadę, bo fajna: Nie polecam... Nic to nie wnosi. Opisy są nudne, "książka" zrobiona dla dzieci, skoncentrowana na dzieciach.  "W pustyni i w puszczy" wśród "biografii" muzycznych. Szkoda czasu... Ale tak, byłem w pełni świadomy, co to za  literatura jest i dla kogo -  tzn. dla dzieci w wieku 8-13 lat max. Tyle, że naprawdę spodziewałem czegoś troszkę bardziej rozbudowanego w formie pisanej. Niestety tutaj mamy 46 stron zdjęć i grafik ze stocka, do których strzępy tekstu są wyłącznie dodatkiem. Nawet w czasach mojej przygody z Bravo w latach 1997-2000 wydaje mi się, że tekstu tam było więcej. Trzeba przyznać, że zdjęcia są spoko. No i plakat się ostał, choć przeczuwam, że owo wydanie od Hachette przeleżało w Carrefourowym koszu przecenionych książek może nawet jakieś siedem lat. Poszedłem po flaszkę dobrego Martini (tylko tam regularnie mogę dostać półtoralitrową armatę tegoż turyńskiego trunku) na zbliżający się Dzień Matki...

czwartek, 7 maja 2020

JAROSŁAW IWASZKIEWICZ - PANNY Z WILKA [ZBIÓR OPOWIADAŃ] (OPINIA)

Jeśli jesteś, drogi czytelniku, choćby w jakimś minimalnym stopniu np. agnostykiem i wiesz, że po Drodze Mlecznej przemieszcza się jakaś moc, jakaś siła, coś co nawet naukowcy wpletli w teorię Wielkiego Wybuchu oraz okoliczności powstania Ziemi i nazwali to "boską cząstką" - jeśli jesteś taką osobowością, to doskonale wiesz, co się dzieje pod kopułą ludzkiego mózgu, gdy człowiek zaczyna czytać coś w idealnym momencie życia, że ów temat, który go teraz zajarał, trafił mu się jak manna z nieba... W wieku 34 lat sięgnąłem po Panny z Wilka i utonąłem w tej historii. Naprawdę na parę wieczorów byłem 37-letnim Wiktorem Rubenem... Co to jest za uczucie nie do opisania... Perspektywę przemijania i nieuchronności śmierci podjął w późniejszym czasie w swej twórczości choćby  Rafał Wojaczek - ale on zrobił to naprawdę "na grubo". Do tego stopnia na grubo, że i ja od jakichś 13 lat (i moich początków z muzyką Joy Division) zacząłem za każdym razem zaczynać życiorys od słów: Zacząłem umierać w styczniu 1986 roku...

piątek, 1 maja 2020

Filozofia (życia) XXI - "UWOLNIJ SIĘ!" - dr MARCIN FABJAŃSKI o tym, jak nie dać się konformistom

Nie będzie to wpis o osobach (ani dla osób), które mimo zastanego porządku mają w myślach zazwyczaj dwa skrajne sposoby opisu rzeczywistości, w jakiej przyszło im żyć - po pierwsze: Moje życie jest do niczego, po drugie: Ach wspaniale jest! Afirmuję me istnienie, zakładam różowe okulary i huraoptymizmem ruszam w przyszłość. Oczywiście obie postawy życiowe są postawami skrajnymi - albo czarne, albo białe - więc już na początku prób zmierzenia się z rzeczywistością wpada się w kluczowy błąd poznawczy, bo życie, jak wiadomo, mieni się odcieniami szarości. Osobiście mam też nieodparte wrażenie, że ludzie hołdujący powyższym postawom życiowym, zacieśniają clou swojego istnienia wyłącznie do jednego życiowego tematu - kariery zawodowej i rozwijania się, ale wyłącznie pod jej kątem. Ogólnie znane - cztery życiowe przestrzenie - obracają się wokół przestrzeni wspomnień, podróży, miasta i filozofii. O przestrzeni pracy, kariery zawodowej, etc. nie ma nic. Tak wiem - "bez pracy nie ma kołaczy"... Ale co wówczas, gdy "za dużo roboty, a kołaczy brak"? Wtedy jest to tylko przykry obowiązek.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

HIMILLS BACH - TRASA T-U. Rocznica akcji Batalionu "Zośka"

Mariusz Denst ps. Denat - najbardziej znany jako samplowy na albumach Lao Che. O ile klimat kompozycji z debiutanckiego albumu płockiej ekipy jest ciężkawy i piekielnie wymagający, to od czasów "Powstania Warszawskiego" Denat jest profesorem samplingu. To genialny klimat wytworzony w 2005 roku na diamencie polskiej muzyki, zapisanym w historii już po wsze czasy, fenomenalnie uzupełniał podkład muzyczny, stworzony do przedstawienia tejże brutalnej historii. Kto bardziej uważny - dostrzegł ów fenomen Denatowego samplowania już w 1999 roku na albumie trip-hopowego składu Koli - czyli czasów bezpośrednio poprzedzających narodziny Lao Che.

czwartek, 16 kwietnia 2020

(nierecenzja): NIETYKALNI. REPORTAŻE ROKU 1999 - Gazeta Wyborcza

To kolejna z książek odratowanych za złotówkę z przybibliotecznej  półki, na której z reguły lądują pozycje przynoszone przez czytelników. Łup z czasów, gdy biblioteki nie były zamknięte z powodu obstrukcji związanej z Sars-Covid19. Najpierw zupełnym przypadkiem wyhaczyłem tę książkę w parkowym domku dla książek. Usiadłem sobie wśród przyjemnych wrześniowych cieni drzew i przewertowałem pierwsze strony owego zbioru reportaży. Po pierwsze świetny wehikuł czasu, bo reportaże pisane były w 1999 roku. Także można skonfrontować tekst z perspektywy minionych dwóch dekad. Traf chciał, że pierwszym reportażem była opowieść pań - Anny Binkot i Joanny Szczęsnej pt. Stal się leje, moc truchleje - o Salonie Niezależnych - czyli połączonych siłach Jacka Kleyffa - Janusza Weissa i... tego trzeciego. Siedziałem na tej ławeczce i jednym tchem pochłonąłem niemal 40 stron. Wpis o Salonie nadal wisi na blogu. Wreszcie odkopuję się z nadmiaru lektur styczniowo-lutowych, których zacząłem jednocześnie zbyt dużo. Stąd też mojej blogowej aktywności w pierwszym tegorocznym kwartale jak na lekarstwo.

wtorek, 14 kwietnia 2020

BRIAN SLAGEL - DLA DOBRA METALU. HISTORIA METAL BLADE RECORDS [OPINIA]

Od plus minus dwóch dekad jara mnie każdy aspekt związany z działalnością zespołu Metallica. Naprawdę każdy. Jeśli dokopujesz się do drzewa genealogicznego założycieli ukochanej kapeli, którego informacje rozciągnięte są na przestrzeni trzech wieków, to naprawdę nie musisz być pierdolnięty. Jest to raczej pozytywna zajawka w temacie, niż niedojebanie mózgowe (tu się wulgaryzmy kończą). I wiem, co piszę – moją zajawką jest świat Metalliki. Inni jarają się historią II Światowej, jeszcze inni przemianami ustrojowymi na terenach Polski ostatnich dwóch wieków, etc. Tych innych (z reguły doktorów i profesorów) nazywa się historykami. A ja jestem takim quasi-historykiem od Metalliki. 
Z wielką radością przyjąłem ubiegłoroczną informację wydawnictwa IN ROCK o tym, że na wiosnę 2020 szykowana jest na polski rynek książkowy publikacja nr 32 dotycząca Metalliki.


piątek, 10 kwietnia 2020

(nierecenzja): Dywersja na trasie Tłuszcz - Urle w oczach Aleksandra Kamińskiego

Rzecz dzieje się w kwietniu 1944 roku. Dowódcą akcji zaczepnej jest 23-letni Eugeniusz Kecher ps. "Kołczan": Trzeba było chwycić się kontrterroru, aby otrzeźwić hitlerowców. Kierownictwo Walki Podziemnej zdecydowało uderzyć wroga w miejsce specjalnie czułe: w niemieckie pociągi pośpieszne, przebiegające po polskich liniach kolejowych, pociągi niedostępne dla podróżnych polskich, obsługujące głównie niemiecki świat urzędniczy i wojskowy.

Najstraszniejszy w skutkach stał się dla wroga zamach na linii Tłuszcz - Urle. Wykonywał go [23-letni] Maciej Aleksy Dawidowski ps. "Alek". Dowodził Kołczan. Andrzej Morro ps. "Zośka" został niedawno mianowany dowódcą kompanii "Rudy", nie mógł jednak wyruszyć teraz z "Alkiem", aby osobiście czuwać nad odpowiedzialną robotą. Wszystkie prace przygotowawcze szły wzorowo: bez pośpiechu rozstawiono w odpowiednich miejscach ludzi z granatami i bronią palną.


piątek, 27 marca 2020

WOJCIECH POGONOWSKI - PRIMA APRILIS. NEPOMUK (OPINIA)

Trzeba uwypuklić dwie sprawy związane z powieścią Wojciecha Pogonowskiego: po pierwsze nie wszystkie postaci pojawiające się na kartkach książki są wymyślone, mimo tego, że bez dwóch zdań do czynienia mamy z fikcją literacką: Władysław Gomułka i Mieczysław Moczar to rzeczywiste postacie z krwi i kości, mimo tego, że nawet pokoleniu Y kojarzą się głównie z krwią. Z drugiej strony taki Stanisław Ryszard Zgrzebski, czy naczelny tygodnika „Literatura” – towarzysz Kalwe – oni nie istnieją. Ich pisarstwo także jest wytworem całkiem pojemnej wyobraźni Pogonowskiego… Hmmm… Czy wyobraźnia może być pojemna? Albo, czy kostki lodu mogą w drinku zgrzytać? Czy jednak zgrzytają wyłącznie zęby… 

Po drugie: szczucie potencjalnego czytelnika zakończeniem „ciąg dalszy nastąpi…” i reklama kontynuacji, która ukaże się „wkrótce”...


piątek, 28 lutego 2020

(nierecenzja): Aforyzmy Tadeusza Kotarbińskiego w dwóch systemach polityczno-społecznych

Odwiedziłem niedawno pobliską bibliotekę, w której korytarzu przez cały rok wystawiony jest regał z książkami wycofanymi ze zbiorów oraz takimi, które przynoszą czytelnicy z prywatnych biblioteczek. Wszystkie egzemplarze mają cenę, jaką charakteryzują się "książki z duszą" - 1 zł. Wyszperałem dla siebie drobną książeczkę pt. Kotarbiński - aforyzmy i myśli.  Po powierzchownym przekartkowaniu owego egzemplarza dostrzegłem ślady czytania. Lubię, gdy książka nie tylko leży przez lata na półce i zbiera kurz, ale jest czytana. Jeśli dodatkowo wewnątrz pojawiają się zakreślenia, jest to dla mnie znak, że książkę nie tylko ktoś czytał, ale, że wywarła ona na czytającym jakąś głębszą refleksję, skoro pozakreślane zostały fragmenty tekstu. Jeden aforyzm z owego zbioru myśli Tadeusza Kotarbińskiego został nawet zuchwale przez czytelniczkę długopisem poprawiony! Dlaczego czytelniczkę? Takie delikatne, drukowane pismo z zawijasami mogło wyjść tylko spod ręki kobiety. A dlaczego akurat Kotarbiński przykuł moją uwagę?


środa, 12 lutego 2020

ANDRZEJ AJNENKIEL - OD RZĄDÓW LUDOWYCH DO PRZEWROTU MAJOWEGO [OPINIA]

W tejże publikacji mamy do czynienia z zarysem dziejów politycznych Polski w latach 1918-1926. Jest to pierwsza fala rządów II Rzeczpospolitej - ludowa właśnie, a w najwcześniejszej swojej historii niemalże chłopska. Sejm Ustawodawczy, który zaczął obradować 19 lutego 1919 roku, nazywany był właśnie "chłopskim sejmem". Drugą falą rządów były te, sprawowane przez piłsudczykowską sanację w latach 1926 - 1939. W książce Andrzeja Ajnenkiela czytelnik przenosi się w czasy pierwszych ośmiu lat niepodległości. Jedna statystyka pokazuje, z czym będzie musiał się zmierzyć czytelnik, który sięgnie po tę książkę: 8 lat - 15 rządów - 11 różnych osób na stanowisku Prezesa Rady Ministrów (w tym czterokrotny rekordzista - Wincenty Witos). Kolokwialnie można opisać owe czasy jako groch z kapustą. I na ulicach w gąszczu protestów i w sali Sejmu. I do dziś można (i trzeba) się spierać o wykreowany mit II RP, który, jak to w przypadku nas ma dwie strony medalu: 

poniedziałek, 3 lutego 2020

BRONISŁAW PIŁSUDSKI - "Zesłaniec, etnograf, bohater"

3 lutego postanowiłem wybrać się do lokalnej biblioteki na darmową projekcję filmu dokumentalnego w reż. Waldemara Czechowskiego pt. Bronisław Piłsudski - zesłaniec, etnograf, bohater. Nie było mi do tej pory dane trafić na ów w miarę dokładny, choć (już po projekcji) nie do końca zaspakajający moją ciekawość postaci, film o pierwszym z rodzeństwa, starszym bracie naczelnika Józefa Piłsudskiego. Oczywiście już po obejrzeniu całości zdałem sobie sprawę z konwencji filmu, która już w tytule informuje zainteresowanych, z jakim okresem życia B. Piłsudskiego będziemy mieli do czynienia. Badania etnograficzne w czasie zsyłki na Sybir działy się w latach 1887 - 1906 - i to owe 19 lat stanowi gros historii przedstawionej w dokumencie Czechowskiego. Mnie aktualnie bardziej zainteresowały lata życia głównego bohatera do roku 1887, czyli momentu rozbicia spisku i udaremnienia zamachu na cara Aleksandra III, a te wydarzenia podano w filmie w formie niemal wyłącznie notki encyklopedycznej.