piątek, 30 kwietnia 2021

ANNA KRYSZKIEWICZ - AUTOSTOPEM Z MALOWANĄ LALĄ [OPINIA]

Karin Stanek jest aktualnie dla mnie najbardziej "dziwaczną" (z tych najlepiej kojarzonych) polską artystką, która nie doczekała się w Polsce wydania dużej płyty. W latach 1962-63 taki sukces i tylko dziesiątki tysięcy pocztówek dźwiękowych w kioskach i na straganach się ostało. Były oczywiście EPki (czy jak to u nas się mówiło - czwórki)... Dokładnie cztery EPki po cztery kompozycje z towarzyszeniem Czerwono-Czarnych. Pierwszy LP wydany w... Stanach; później wyjazd z Polski i sporo nagrań niemiecko i anglojęzycznych, a u nas po dekadach ledwie jakąś "Złotą kolekcję" ktoś wyda od wielkiego dzwonu. Dobrze, że swego czasu wytwórnia MTJ się zreflektowała i wraz ze wznowieniem pierwszej książkowej biografii Karin (2015) w ślad za książką (a właściwie przed - 2011) poszło trzypłytowe, naprawdę fajowe wydawnictwo o takim samym tytule - Autostopem z malowaną lalą, które na krążku nr 3 zebrało kilkanaście nagrań w języku angielskim i niemieckim. Nad wydaniem zarówno kompilacji nagrań, jak i uaktualnionej biografii Dynamitu z Bytomia - jak określano Karin w prasie -  czuwała autorka książki - Anna Kryszkiewicz.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

FENOMEN STALINA (1988) [OPINIA]

Ależ mnie ta książka wymęczyła! To cholerstwo ma ledwie 200 stron, a czytałem przez jakieś dziesięć miesięcy... Z przerwami. I to długimi. Miałem przejściowe chwilowe z przetrawianiem bieżącej treści czytanego zbioru. Fenomen Stalina ma bowiem wielu ojców. Jest to zestawienie tekstów czternastu intelektualistów środowiska sowieckiej nauki społeczno-polityczno-ekonomicznej, którzy w obliczu rozpędzonej wówczas pierestrojki próbowali odnieść się z niechęcią do rządów i zbrodni czasów stalinizmu, bo w 1985/1988 roku już wypadało napisać coś wyraźnie niepochlebnego na temat Wissarionowicza, który z Kremla nie spoglądał przecież od bez mała 35 lat. O ile lubuję się w literaturze czasów PRL (bo jest to dla mnie zawsze fajna próba wyłapywania wtrąceń z komuszej nowomowy), to w tym przypadku nagromadzenie propagandy niekiedy mnie przytłaczało, co odbijało się tym, że robiłem sobie długie przerwy od (w gruncie rzeczy nawet ciekawej) lektury.

 

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

ANARUK. CHŁOPIEC Z GRENLANDII - "Sraj to", czyli lektur szkolnych reinterpretacja...

Na dzień dobry mała chronologia wydarzeń, które doprowadziły mnie do lektury tego opowiadania: najpierw Karolina Czarnecka zaśpiewała na swojej pierwszej płycie utwór pt. Anaruk ze wspaniałym tekstem Michała Walczaka; później głośno zrobiło się w mediach internetowych o artykule, który popełnili na blogu poznaj grenlandię Państwo dociekliwi badacze - Agata Lubowicka i Adam Jarniewski; po czasie w ręce wpadła mi natomiast książka autorstwa Czesława Centkiewicza... chociaż  w sumie to książka powinna być na początku, ale się strasznie z tą szkolną lekturą w owym czasie rozminąłem. A może i była omawiana, a ja tylko nic z niej nie pamiętam? W każdym razie w pamięci nie zostało mi zupełnie nic z historii o inuickim chłopcu. Uruchomiła mnie za to próba dintojry na licentia poetica Czesława Centkiewicza, że niby zmyślił historię, że nigdy nie spotkał żadnego Anaruka, że nawet na Grenlandii nie był, i że opowiadnie pana autora to żaden tam reportaż, a rzecz kompletnie wymyślona, sfingowana i w ogóle zrobił pan autor wszystkich literaturoznawców w bambuko... I zostaje mi zapytać tylko:
 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

HELEN FIELDING - DZIENNIK BRIDGET JONES [OPINIA]

W 1813 roku w Wielkiej Brytanii wychodzi drukiem dzieło Jane Austen - Duma i uprzedzenie. 183 lata później kolejna Brytyjka - Helen Fielding - serwuje czytelnikom Dziennik Bridget Jones, czyli Dumę i uprzedzenie XX wieku. Gdy piszę te słowa, Bridget Jones dobiega sześćdziesiątki (:o), czyli jest niemal tak samo stara, jak jej matka, Pamela, w roku 1996 (:o) (Tak, film z widoczną obok okładką nakręcono 5 lat po pisanej premierze). Ciekawe, czy Bridge przeżywa już kryzys wieku starczego...

Czytam tę książkę drugi raz. Jest to moja lektura na czasy ostrego gubienia wagi (aktualnie -32 kg) i czternasty miesiąc zmagań. O ile w temacie wagowym lektura sprawdza się w moim przypadku całkiem całkiem, to książka sama w sobie jest mocno przeciętna, nawet, jak na całkowicie lekkie i niezobowiązujące czytadło nurtu cosmopolitan. Postać Marka Darcy'ego (bohater i jego sposób bycia żywcem wyciągnięty z powieści Jane Austen i przeniesiony do końcówi XX wieku).