czwartek, 26 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 5] (maj 2010)

Niwa siedział, a cóż można rzec o siedzeniu? Że się dłuży. Że się nuży. Że niczemu to nie służy. I że jak się długo siedzi, to już boli. I śmierdzi. Nie da się opisać więziennego fetoru, choć po jakimś czasie przestaje on być odczuwalny. No więc Niwa siedział już na tyle długo, żeby przestać czuć cokolwiek. Po prostu sam śmierdział jak cała reszta. Jako taką rozrywką były cotygodniowe wyprawy do łaźni. Właściwie nie były to wyprawy, lecz wyścigi – zawsze niedomytych było więcej niż kurków z wodą, więc zanim klawisz (miejscowy człekokształtny) wyskrzeczał rozkaz: „w prawo zwrot, do łaźni marsz”, wszyscy jak jeden mąż rzucali się do budynku C4, by dopaść wolny kurek, i przy zachowaniu szczególnej ostrożności przy mydle (schylaniu się i odwracaniu, żeby nikogo niczym nie zahaczyć i samemu nie zostać zahaczonym), dokonać ablucji w tych niekomfortowych warunkach. Poza tym łaźnia służyła jako miejsce porachunków, bez przerwy gdzieś wybuchał kocioł, lała się krew i padały najcięższe bluzgi. 

czwartek, 19 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 4] (kwiecień 2010)

Niekończące się rzędy krzeseł, kilkumetrowa trybuna, na której zasiadał Trybunał Natychmiastowej Kary, kilkanaście obcych osób na Sali Wyroków i Niwa, którego wprowadzono, posadzono i zostawiono w spokoju. Niby dokąd miałby uciec? Dystans do najbliższych drzwi był ogromny, a na samej planecie były tylko więzienia, więc nie zawracano sobie nim głowy. Wygłodzony i zmięty, oczekiwał na swoją kolej. Zielonooką Rudowłosą Płastugę od razu zabrano gdzieś, skąd już nie wyszła, ale Niwa nie martwił się tym zbytnio. Wróci do NIEGO, już ON to załatwi. Sąd rozpatrywał właśnie sprawę jakiegoś przerażonego pilota, który słaniał się na nogach, gdy go wprowadzono, w końcu zemdlał na dobre, wywołując na sali chwilowe zamieszanie. Na niektórych wyrok odsiadki na B12 robił, jak widać, piorunujące wrażenie. Wszystko to odbywało się w szemrzącej ciszy, dźwięki grzęzły gdzieś w otchłaniach pomieszczenia. 

Niwa obserwował kolejne pantomimy rozpraw, aż w końcu doszło i do niego. Zza stołu rozległ się ciężki głos woźnego:

 

czwartek, 12 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 3] - Podróż (marzec 2010)

Pilot był pijany, w dodatku ssał porost. Chwiał się na trapie, gdy technicy, nawaleni jak on, błyskając niebieskimi uśmiechami, podprowadzili rakietę na miejsce startu. Była to nieprawdopodobnie dziwaczna maszyna. Potwornie długi i wąski jednocześnie pojazd był niczym ogromna igła godząca w nieboskłon. Szesnaście luków wejściowych, umieszczonych pionowo, nadawało jej kształt monstrualnego instrumentu. Srebrny, otarty przy ładowniach kadłub dodawał dostojeństwa tej pysznej konstrukcji – dziełu egzotycznego projektanta, który nie znał umiaru, i kolejnego szaleńca, który postanowił ten pojazd zbudować, a tym samym zaprzeczyć szaleństwu tamtego. 

- Nie mogę uwierzyć w to, co widzę – Niwa wytrzeszczył oczy ze zdumienia.

- Latał pan kiedyś czymś takim? – zwrócił się do pilota.

- Pierwszy raz widzę to na oczy – wybełkotał pilot. 

 

 

wtorek, 10 listopada 2020

LEOPOLD TYRMAND - "DZIENNIK 1954. WERSJA ORYGINALNA" [OPINIA]

Dziennik 1954 autorstwa Tyrmanda występuje dziś w dwóch wersjach wydawniczych, tak jak upływ czasu dał czytelnikom dwóch Leopoldów Tyrmandów - tego do połowy lat 70. XX wieku i tego drugiego, po roku 1974. Pierwsze wydanie zapisków pojawiło się w Londynie w 1980 roku. Autor pisał w przedmowie pierwszego wydania: ...niniejsza książka zawiera całość dziennika, nienaruszoną przez względy edytorskie, rozterki moralne, polityczne konieczności, towarzyskie koneksje... No i dupa, Jasiu, karuzela, jak to się kiedyś mówiło. Leopold Tyrmand pierwszą wersję skierowaną do wydania ponad ćwierć wieku po napisaniu cyzelował, obrabiał, wylizywał, zmieniał niektóre sądy, z niektórych się wycofywał, etc. Wydawnictwo Tenten, puszczając na rynek w 1995 roku nienaruszony tekst dziennika, zrobiło kawał wspaniałej roboty. I to właśnie tę wersję (oryginalną) polecam do czytania. Dodatkowo całość została uzupełniona obszernym wstępem Henryka Dasko, który w zgrabny sposób nakreślił koleje losów polskich, europejskich, wreszcie amerykańskich pisarza, redaktora, entuzjasty jazzu, któremu Sejm RP poświęcił 2020 rok.

czwartek, 5 listopada 2020

Maciej M. Maleńczuk - "NIWA" [ODC. 2] - Ucieczka (luty 2010)

Zamek puścił. Z trudem otworzyli diabelnie ciężki właz. Znaleźli się w zaroślach parku miejskiego. Zielonooka Rudowłosa Płastuga wzięła Niwę za rękę. Patrzyła na zakochanego po uszy faceta swoimi zielonozłotymi oczyma – igrały w nich iskierki. 

- No co smutasie. Musimy chyba coś zjeść, jestem głodna jak zwierzę. 

- Już chyba całkiem oszalałaś, przecież wszyscy cię znają. Dopadnie nas jak nie NOKTO, to Anton, a jak nie Anton, to ON!

- Sądzisz, że wszyscy się GO tutaj boją? Pamiętaj, ON ma tabun swoich wielbicieli, harem wielbicielek, a w takim przypadku zawsze w końcu ktoś wydymany chodzi po mieście. Ukryją nas – aż do kolejnego skandalu, który NOKTO urządzi komuś innemu. I tak dalej w tym stylu: tylko dziś – potem zobaczymy – nie martw się.