poniedziałek, 19 kwietnia 2021

FENOMEN STALINA (1988) [OPINIA]

Ależ mnie ta książka wymęczyła! To cholerstwo ma ledwie 200 stron, a czytałem przez jakieś dziesięć miesięcy... Z przerwami. I to długimi. Miałem przejściowe chwilowe z przetrawianiem bieżącej treści czytanego zbioru. Fenomen Stalina ma bowiem wielu ojców. Jest to zestawienie tekstów czternastu intelektualistów środowiska sowieckiej nauki społeczno-polityczno-ekonomicznej, którzy w obliczu rozpędzonej wówczas pierestrojki próbowali odnieść się z niechęcią do rządów i zbrodni czasów stalinizmu, bo w 1985/1988 roku już wypadało napisać coś wyraźnie niepochlebnego na temat Wissarionowicza, który z Kremla nie spoglądał przecież od bez mała 35 lat. O ile lubuję się w literaturze czasów PRL (bo jest to dla mnie zawsze fajna próba wyłapywania wtrąceń z komuszej nowomowy), to w tym przypadku nagromadzenie propagandy niekiedy mnie przytłaczało, co odbijało się tym, że robiłem sobie długie przerwy od (w gruncie rzeczy nawet ciekawej) lektury.

 

I teksty te są niby krytyką wielkiego wodza, który poprowadził przecież ZSRS do "zwycięstwa nad faszyzmem w czasie II Wojny Światowej'' (rosyjski Dzień Zwycięstwa już tuż, tuż), ale pisarstwo w takim tonie w drugiej połowie lat 80 ubiegłego wieku na nikim już wrażenia nie robiło. Krytyką mającą szansę zrobić większy medialny szum wykazał się za to ponad pół wieku wcześniej poeta, który pisał:

Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi,
Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy,
A w półsłówkach, półrozmówkach naszych
Cień górala kremlowskiego straszy.
 
Palce tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa,
Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada.
Śmieją się karalusze wąsiska
I cholewa jak słońce rozbłyska.
 
Nie może być wątpliwości co do tego, że Fenomen Stalina jest lekturą czasów "słusznie minionych". Zdarzają się jednak w tychże esejach od czasu do czasu takie wrzutki, że trudno czytać, nie mając przed oczami tej jednej, fundamentalnej "różnicy" między komunizmem a kapitalizmem: komunizm to wyzysk człowieka przez człowieka, a w kapitalizmie jest odwrotnie. No bo bierzemy sobie taką choćby anegdotkę: "Stalin do zebranych - Zaraz was nauczę jak postępować z narodem; i kazał przynieść sobie kurę. Oskubał tę kurę na żywo, na oczach wszystkich, wyrwał wszystkie pióra, co do jednego, jak to się mówi - do żywego ciała. Ostał się tylko grzebyk na głowie byłej czubatki. A teraz patrzcie - powiedział i puścił golutką kurę na wolność. Powinna uciekać dokąd oczy poniosą, ale nie ucieka - chowa się w cieniu. Przytula się, biedaczka, do cholewy stalinowskiego buta. Rzucił jej wtedy wódz kilka ziarenek - ona za nim; gdzie on, tam i ona, w przeciwnym razie, wiadomo, zginęłaby kurka z głodu. Ot, tak właśnie trzeba rządzić narodem". To taka tam moja aluzja do przedsiębiorców naszych, co to dużo krzyczą, że gwałt, że nie wolno, a robią niewiele. Popiszą se jak ja w Internecie, powrzucają jakieś tam memy o tym, że gwałt, że nie wolno... Alegoria do komuszej kolektywizacji rolnictwa, aż oczy od tej jaskrawości bolą. A jeszcze z 80 lat temu przychodził do pradziadków i dziadków bolszewik i ad hoc: Przyszli te kołchozy robić i , rozumiesz, wszystko zabierali. Wszystko. Jeszcze pod strachem trzeba było im dawać, żeby na Sybir nie wywozili... I stodoła nie twoja, i koń nie twój i krowy nie twoje i ziemia nie twoja... No jakże... Wszystko nie twoje. A u ojca było 11 ha ziemi... To już kandydat był na wysyłkę... Aktualnie przychodzi policja, sanepid i urząd skarbowy i mówi, że siłownia już nie twoja, sklepik nie twój bo zadłużenie w zusie za duże i musi pan/i ogłosić upadłość i oddać...
 
Roy Miedwiediew pisał: Stalin zawsze przejawiał tendencję do stosowania metod administracyjnych, przymusowych, do siłowego sposobu rozwiązywania problemów. Administracyjna biurokracja kapitalizmu również niszczy ludzkie życia legislacyjnym buldożerem. Ba, nawet sama nasza Konstytucja, która winna przecież być gwarancją praw obywateli, które to prawa ów dokument będzie chronił przed „tyranią większości”, wygląda raczej tak, że zamiast być zabezpieczeniem jednostki przeciw ewentualnej ingerencji państwa i „dziwnym” wyborom większości, to w Europie do dziś konstytucje pojmowane są z reguły jako zasady postępowania władz państwa wobec obywateli, a nie zagwarantowania wolności jednostce i mniejszościom względem ew. "tyranii większości". 
 

Rosja wkroczyła na drogę stalinowską w latach 1930-1933. Terror względem obywateli zapoczątkowany został w roku 1934. Naiwnie twierdzi się jeszcze, że za wszelkie światowe dyktatury odpowiada system jednopartyjny. Kryje się za tym bardzo już dziś naiwny pogląd, że im więcej partii, tym większa demokracja. Pięknie przeczy temu obecna sytuacja społeczo-gospodarczo-polityczna naszego kraju - partii jak mrówków, a dyktat coraz bardziej odczuwalny; o dintojrze na sytuacji ekonomicznej kraju już nie wspominając. 
 
Myślę, że wśród obecnego cyrku politycznego, który odbywa się na naszym podwórku, zachowała się jeszcze pewna grupa polityków III RP, którzy będą bronić swoich przywilejów do końca... swojego lub Ojczyzny... I nie chodzi tu wcale o względy materialne. Jednym z ważniejszych przywilejów władzy III RP jest prawo rozkazywania innym, wyższość biurokratycznego widzimisię urzędnika budżetówki, literalne podchodzenie do przepisów prawa, jakby miały być one jakąś stałą kosmiczną, a są przecież tylko prawem, prawem, które się przecież reformuje do potrzeb obywateli. Ale nie... Urzędnik jest biurokratą, rozkoszuje się niemal tym, że nie liczy się z nikim, wymaga wykonywania poleceń bez względu na cenę i konsekwencje własnych decyzji. Odnoszę wrażenie, podobnie jak Michaił Hefter w swoim eseju, że to wszystko wygląda tak, jakby Stalin umarł wczoraj. A minął naprawdę szmat czasu. Jesteśmy świadkami gnicia kapitalizmu w obecnej formie. Ale tak to już w historii jest - triumf jednego człowieka często oznacza tragedię drugiego. Ci, którzy mężnie stoją dziś na cokołach pomników w Polsce, będąc narodowymi bohaterami, dla ludzi innych krajów są zbrodniarzami i ciemiężcami; i vice versa - bohaterowie z krajów nam sąsiednich często są katami narodu polskiego. Jak śpiewał poeta: Na pomniki wynosicie i czcicie psychopatów i zwykłych morderców...

Na koniec jeden akapit dla wszystkich tych, którzy uważają, a wręcz są pewni, że "po co wracać do czegoś, co było 100, 80, 50 lat temu?". Dla historii właśnie i jej utrzymania. Posłużę się cytatem z Andrzeja "Jędrka" Ciosańskiego - kasztelana zamku Chojnik: Jeżeli nie znamy własnej historii, to jesteśmy tylko zbiorowiskiem ludzi. Historia to właściwie my jesteśmy; my tworzymy historię. 
 
A Michaił Hefter w eseju pt. Stalin umarł wczoraj napisał: Po co ten nawrót do przeszłości? Odpowiadam: w imię zachowania uczłowieczonej Ziemi i siebie samego jako Człowieka. Zachowania dzięki zmianom, rozwojowi, dla którego głównym azymutem jest nie jedność zbudowana na jedynej, choćby nawet najidealniejszej podstawie, lecz jedność zrodzona z różnorodności, z dialogu różnych poglądów, z wzajemnego ich kwestionowania, a także ze wzajemnego zainteresowania tym, aby istniały, istniały "wiecznie" i żyły własnym życiem.

.

OCENA: 6/10 (dobra)


AUTOR: [zbiorowy]
TYTUŁ: Fenomen Stalina
TŁUMACZENIE: Maria Kotowska
WYDAWNICTWO: Młodzieżowa Agencja Wydawnicza
ILOŚĆ STRON:  200 + 24 strony wkładki ze zdjęciami
 ROK: 1988
 CENA: 1 zł.
 
Egzemplarz uratowany przed biblioteczną utylizacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz