Jakaś mania, przyjacielu, ogarnęła ten szalony i nieobliczalny świat, mania rozwoju. Wszyscy chcą się rozwijać! Każdy myśli, jak tu rozwinąć się, i to nie tak zwyczajnie, zgodnie z prawem bożym, że człowiek rodzi się, rozwija i umiera, ale rozwinąć się niebywale, dynamicznie i potężnie, rozwinąć się tak, żeby wszyscy podziwiali, zazdrościli, wymieniali, głowami kiwali. Skąd się to wzięło - nie wiadomo. Ludźmi owładnął jakiś owczy pęd, jakieś pazerne zaślepienie, bo dość, żeby na drugim końcu świata ktoś się rozwinął, a zaraz wszyscy chcą się rozwijać, zaraz napierają, szturmują, żądają, żeby ich też rozwinąć, żeby podnieść i zrównać, a wystarczy, przyjacielu, żebyś zaniedbał te głosy, a natychmiast masz bunty, krzyki, przewroty, negacje, frustracje...
Sięgając po ten tytuł z bibliotecznej półki zupełnie w ciemno, otworzyłem dokładnie na stronie z powyższym fragmentem - przeczytałem i pomyślałem: jak to możliwe, żeby Kapuściński umieścił w swojej książce moje słowa?