Helmut Nadolski - wielki, łysy, brodaty, awangardowy kontrabasista. Na instrumencie gra głównie smyczkiem. W mediach do dziś nazywany jest artystą kontrowersyjnym. W roku 1972 Nadolski pojawił się na radarze Czesława Niemena, zaciągając do jego nowego zespołu trzech chłopaków ze śląska, którzy bawili się w bluesa pod nazwą SBB. Rok później na polskim rynku muzycznym pojawia się album niezwykły - podwójne wydawnictwo zatytułowane Niemen. Całość otwiera kompozycja Helmuta Nadolskiego pt. Requiem dla Van Gogha. Ryszard Jaźmiński - redaktor pracujący w Trójce - swego czasu określił twórczość Czesława Niemena następująco: W trudnych czasach PRL-u potrafił podnieść muzykę rozrywkową do rangi prawdziwej sztuki. Krążek, którego tytuł po czasie został zmieniony przez samego Niemena na Marionetki wydaje się być pierwszym, bardzo poważnym krokiem w kierunku owej sztuki. Drugim krążkiem supergrupy Niemen był pierwszy album nagrany i wydany przez Czesława w Niemczech - Strange Is This World.
Płytowego Nadolskiego z Niemenem słyszymy także w koncertowym utworze Kattorna, który został zaprezentowany na festiwalu Jazz Jamboree w 1972 roku.
Znakomicie scharakteryzował Helmuta Nadolskiego redaktor naczelny czasopisma Jazz Forum - Paweł Brodowski. Charakterystyka opisuje twórczy okres na linii Niemen - Nadolski - SBB:
To był niezwykły artysta o ogromnej wyobraźni, artysta awangardowy, który nie mieścił się w żadnych schematach i on zaraził Czesława tymi ideami. Zresztą planowali już wcześniej. Ja pamiętam, poznałem Helmuta w Non Stopie w 1967 roku, [Czesław] przedstawił mi tego wielkiego gościa, atletę takiego z długą brodą i mówi: "To jest basista i kiedyś będziemy razem grali". I rzeczywiście to się spełniło, oni razem grali i ten Helmut rozwalał wszystko. Miał taką niszczycielską trochę osobowość, do tego stopnia, że nawet nie mieścił się razem z tymi muzykami z SBB. On ich przytłaczał. Skrzek, Anthimos i Piotrowski - oni się bali i czekali aż Helmut sobie gdzieś pójdzie i wtedy zaczynali grać swoje bluesy. Potem on wracał, słyszał, że oni grają, otwierał drzwi i groził palcem. Wtedy oni milknęli. Zamykał drzwi i oni znowu grali swoje.
Tomasz Jaśkiewicz: Piekielnie dominujący. W tamtym czasie podejście do wykonywania koncertów, czy do tworzenia muzyki było takie, że rzeczywiście można było mieć bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony zaczęły już być te melotrony i takie już bardzo zaawansowane kibordy, a z drugiej strony Helmut używał do tej awangardy bardzo prostych środków. Grał smykiem na tym swoim kontrabasie wzmocnionym przez prosty mikrofon, ale do bardzo wielkiego poziomu, także to było potwornie głośno. Potem odkładał ten kontrabas i atakował pierwsze rzędy jakiegoś tam domu kultury dwoma czynelami, które trzymał w rękach. Także ludzie naprawdę mieli takie momenty grozy. I to tak szło, że dozwolone było naprawdę wszystko jeżeli chodzi o muzykę.
Tomasz Jaśkiewicz: Piekielnie dominujący. W tamtym czasie podejście do wykonywania koncertów, czy do tworzenia muzyki było takie, że rzeczywiście można było mieć bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony zaczęły już być te melotrony i takie już bardzo zaawansowane kibordy, a z drugiej strony Helmut używał do tej awangardy bardzo prostych środków. Grał smykiem na tym swoim kontrabasie wzmocnionym przez prosty mikrofon, ale do bardzo wielkiego poziomu, także to było potwornie głośno. Potem odkładał ten kontrabas i atakował pierwsze rzędy jakiegoś tam domu kultury dwoma czynelami, które trzymał w rękach. Także ludzie naprawdę mieli takie momenty grozy. I to tak szło, że dozwolone było naprawdę wszystko jeżeli chodzi o muzykę.
Józef Skrzek na basie oraz Helmut Nadolski atakujący czynelami
Mamy rok 1974:
Kościół św. Jerzego to neogotycka budowla, dość duża - znajduje się obok sopockiego "Monciaka". Niegdyś świątynia protestancka, od 1945 roku służy jako kościół garnizonowy. Każdy może tam pójść i posłuchać ciszy, w której pulsuje życie Sopotu. Być może nadal słychać tam pogłos niemenowego mooga oraz niknące dźwięki kontrabasu...
Meditation - jest to rejestracja koncertu, jaki odbył się w Sopocie, w Kościele p/w
św. Jerzego. Artyście towarzyszyli: Andrzej Nowak na organach i Czesław
Niemen na moogu. Improwizacje uzupełniono o fragmenty rozważań
Nadolskiego, recytowane przez Olgierda Łukaszewicza. Płyta nie została
wznowiona na CD.
tekst: Helmut Nadolski
recytacja: Olgierd Łukaszewicz
CZĘŚĆ 1 (STRONA A)
Nie mówić
Wyciągając ręce-gałęzie
To bez sensu
Mówić?
Wyciągając
ręce-gałęzie
To co?
W połowie
drogi z ciałem się niosę
Teraz co
uczynię,
to już się
nie wzniosę
Tylko z
górki, z górki
do Ciebie –
Ty wszystko
Nie chcę
uwierzyć w życie,
w którym
jestem skazany
na zabijanie,
zjadanie,
budowanie i
przeżywanie…
I tymi
wszystkimi różnorodnymi czynnościami
karmi się
moja śmierć
Wystarczy
cofnąć się o niewiele lat:
Po prostu
nie istniałem,
Nie uczestniczyłem
w istnieniu
Wszystko w
świecie toczyło się beze mnie
Miłości –
nieskończoności:
Muzyką
będziesz do końca
Od Wieczności
posiadasz twą naturę
Zawsze pełną
chwały i tajemniczości
I w tych
oceanach czasu
Ty we mnie –
żywa…
Muzyko… śpiewaj…
śpiewaj... śpiewaj
------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------
CZĘŚĆ 2 (STRONA B)
Pełno mi
Ciebie
gdy tylko opuszcza mnie strach
Pełno mi Ciebie
gdy duszę i ciało nasycę programem ambicji
Wtedy właśnie Ty
przedłużasz moje sny
Wtedy właśnie Ty
karmisz mnie sobą
Wszystko o Tobie i dla Ciebie
Nie, nie! Nie przerywaj mi!
To mój sen…
Stworzyłem już?
Wiem, to nie Ty
To ja
Nie znajdziesz, Przyjacielu, nut koncertu duszy Twej
wśród stosów nut
Utopisz w nich swój lęk
znajdując szczęścia zwód
Koncert Twój, muzyku mój,
Odnajdziesz w duszy Twej
Nie smuć się… muzyku mój
Samotność to nie zwód – to koncert
Ty! Ty… Ty!!
Ty… Ty! Ty, ty!!
Ty… usiłujesz odzyskać to,
co w Tobie nie ma już prawa się powtórzyć
gdy tylko opuszcza mnie strach
Pełno mi Ciebie
gdy duszę i ciało nasycę programem ambicji
Wtedy właśnie Ty
przedłużasz moje sny
Wtedy właśnie Ty
karmisz mnie sobą
Wszystko o Tobie i dla Ciebie
Nie, nie! Nie przerywaj mi!
To mój sen…
Stworzyłem już?
Wiem, to nie Ty
To ja
Nie znajdziesz, Przyjacielu, nut koncertu duszy Twej
wśród stosów nut
Utopisz w nich swój lęk
znajdując szczęścia zwód
Koncert Twój, muzyku mój,
Odnajdziesz w duszy Twej
Nie smuć się… muzyku mój
Samotność to nie zwód – to koncert
Ty! Ty… Ty!!
Ty… Ty! Ty, ty!!
Ty… usiłujesz odzyskać to,
co w Tobie nie ma już prawa się powtórzyć
Jesteś tchórzem
swojej wyobraźni!
Lepiej nie
próbuj się bronić
Spróbuj
popracować
Będziesz miał
szansę przebywać tam,
gdzie się
otwiera Świadomość - bez przerwy
Boże: uchroń
nas od myśli i czynów,
które zadają
ból i cierpienie
Daj siłę i
odwagę tworzyć,
chronić,
i poznać to,
co zwie się Sprawiedliwością,
Miłością i Pięknem
Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz