Reportaż (u)znanego dziennikarza związanego z telewizją n i programem Uwaga jest książką, którą w bieżącym roku czytałem najdłużej. I to wcale nie dlatego, że się opowieść jakoś dłużyła - wręcz przeciwnie. Po pierwsze nie chciałem (jak w przypadku Lodu Jacka Dukaja), by strony tekstu przelatywały zbyt szybko, chciałem pobyć trochę dłużej w tym świecie; po drugie dawkowałem sobie tę historię, niby przez strzykawkę - tak, jak pacjentowi podaje się lek - powoli, bez zbędnego pośpiechu , ponieważ podanie zbyt dużej dawki lub prawidłowej ale za szybko - zabija. Trafiłem na swego rodzaju krzyżowy ogień tematyczny: lekturę reportażu przeplatałem co jakiś czas (wracając do niego regularnie) serialem dokumentalnym Łowcy skór (HBO Max). Obraz łódzkiego pogotowia z centrali przy ul. Sienkiewicza po-ra-ża. Opisana historia przypomina coś na kształt eksperymentu dra Zimbardo, tyle, że w Łodzi nie było eksperymentu, a realne warunki normalnego, codziennego funkcjonowania placówki ratującej życie.
Identycznie jak w przypadku książki dot. morderstwa ks. Popiełuszko, reportaż Patory to wybitny pitaval. Kumpelska przysługa poinformowania znajomego z zakładu pogrzebowego o zgonie pacjenta zamieniła się z czasem w degrengoladę, a rozbisurmanieni pracownicy pogotowia każdego szczebla przeobrazili karetkę pogotowia w maszynę śmierci, gotując pacjentowi niewyobrażalny horror bodaj najbardziej okrutnej śmierci, jaką tylko można sobie wyobrazić. Zamordowanie człowieka lekiem zwiotczającym mięśnie może przypominać egzekucję na więźniu skazanym na kartę śmierci - z tym, że skazany na śmierć więzień dostaje śmiertelny zastrzyk pod narkozą, całkowicie uśpiony i nieświadomy. Pacjenci z łódzkich karetek byli całkowicie świadomi tego, co dzieje się z nimi po zaaplikowaniu dawki leku zwiotczającego mięśnie - najpierw "ratowany" próbuje zerwać maskę tlenową, ponieważ odczuwa duszności nie mogąc zaczerpnąć oddechu. Zaczynają drżeć mu ręce - wręcz telepać. Traci zdolność poruszania nimi. Następnie opadają mu powieki. Pacjent przez chwilę krzyczy, ale momentalnie krzyk zamienia się w wycie i niknie. "Ratowany" dusi się żywcem. Wygląda na nieprzytomnego, ale jest w pełni świadomy. Ostatnim zmysłem, który ulega wyłączeniu jest słuch. Ofiara już nie oddycha, nie daje żadnych oznak życia, ale słyszy, jak będący w karetce sanitariusz, ratownik medyczny, lekarz, czy nawet "trzeci garnitur" w osobie kierowcy, wykonuje telefon do zakładu pogrzebowego w celu "przewozu zwłok" - zwłok, którymi słyszący wszystko pacjent za chwilę się stanie. Za moment będzie towarem, śpiochem, skórą, którą będzie trzeba oporządzić i przygotować do pogrzebu. Gehenna tak "ratowanego" pacjenta, gdy organizm jest silny i zdrowy, trwa nawet 10 minut.
Pitaval autorstwa Tomasza Patory to "opowieści z dna piekła", że zacytuję Kazimierza Olejnika - ówczesnego szefa prokuratury apelacyjnej w Łodzi. Olejnik, po zapoznaniu się (jeszcze przed wypuszczeniem w Gazecie Wyborczej) z artykułem Łowcy skór, zdecydował się wszcząć dochodzenie. Artykuł kodeksu karnego? Zabójstwo z pobudek zasługujących na szczególne potępienie.
Podobnie jak w sprawie morderstwa ks. Popiełuszko, tak i w aferze "łowców skór" odpowiedzialność poniósł ledwie ułamek ludzi z frontu - dwóch lekarzy, jeden ratownik medyczny i jeden sanitariusz. Cztery osoby na kilkadziesiąt takich, które pobierały z magazynu niebezpieczne leki. Żaden z dyspozytorów celowo opóźniających wyjazdy karetek, żaden z właścicieli firm pogrzebowych płacących ogromne pieniądze za informacje o trupie, nie dostał wyroku pozbawienia wolności. Aresztowany szef dyspozytorów a także rzecznik łódzkiej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego - Tomasz Selder - został zwolniony z pracy i przesiedział w areszcie 21 dni. Po wszystkim otrzymał od Skarbu Państwa odszkodowanie - 21000 zł (po 1000 zł za każdy dzień) za areszt i 10 000 za bezpodstawne zwolnienie z pracy. Chore? Oczywiście, że chore. To gangrena tocząca cały organizm polskiej ochrony zdrowia początku XXI wieku. O skazanych i ich ofiarach rozpisywał się nie będę. Zrobił to już Tomasz Patora w swojej książce. Zrobił to naprawdę zawodowo, układając historię w taki sposób, jakby był to trzymający w napięciu znakomity dreszczowiec. Na zajawce z tyłu książki trafnie dobrano zachętę autorstwa innego znanego dziennikarza śledczego - Szymona Jadczaka:
Czyta się ją z wypiekami na twarzy, jak doskonały thriller sądowo-kryminalno-lekarski. Tylko że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
Dbając o domowy budżet, autor zdecydował się w książce zmienić personalia wszystkich negatywnych bohaterów reportażu, coby nie narazić się z ich strony na proces sądowy o zniesławienie. W serialu Łowcy skór padają jednak prawdziwe nazwiska morderców, którzy jeszcze odbywają karę. Dlaczego w książce tożsamość tych ludzi jest utajona a w czteroodcinkowym filmie dokumentalnym nazwiska zarówno Andrzeja N. jak i Karola B. padają bez skrupułów? Tomasz Patora, pracując nad serialem, był chroniony przez swojego pracodawcę armią dobrze opłacanych prawników, natomiast książę pisał samodzielnie. Koszty procesów musiałby ponosić z własnej kieszeni. Coś w temacie takich ewentualnych procesów może powiedzieć Maciej Maleńczuk, bo spotkały go takie niespodzianki po premierze czerwonego wywiadu. Lwia część zaliczki poszła niestety na gaszenie pozwów urażonych byłych kolegów-ćpunów.
W artykule Wikipedii nazwiska wszystkich skazanych widać idealnie czarno na białym. Za Wikipedią więc: 1) sanitariusz Andrzej Nowocień (pseudonim „doktor Ebrantil”, „Koń”), skazany na dożywotnie pozbawienie wolności za zabójstwo czterech pacjentów i pomoc Karolowi Banasiowi w piątym; - ofiary Nowocienia to m. in. znany krakowski krawiec Wiesław Szwalbe i pacjentki Barasińska oraz Grabowska; 2) ratownik medyczny Karol Banaś skazany na 25 lat pozbawienia wolności za „szczególnie okrutne”
zabójstwo pavulonem Ludmiły Świąder i pomoc Andrzejowi Nowocieniowi w
dokonanych przez niego zabójstwach. To właśnie Karol Banaś "puknął pacjentkę z wysypką"; 3) lekarz (ginekolog) Janusz Kuliński, skazany na 6 lat pozbawienia wolności i 10-letni
zakaz wykonywania zawodu lekarza za umyślne narażenie na śmierć
dziesięciu pacjentów; 4) lekarz Paweł Wasilewski, skazany na 5 lat pozbawienia wolności i 10-letni
zakaz wykonywania zawodu lekarza za umyślne narażenie życia czterech
chorych (m. in. Mariana Cieślaka). Znany ze słynnego cytatu: "Kochanie, dorzuć do budżetu 1400".
Poniższe zdjęcia są kadrami z filmu dokumentalnego szwedzkiej produkcji pt. Necrobusiness (wyd. 2008)
Warto pamiętać o tym, że skazani nie zabijali za "jakieś tam grosze". Gdy ktoś dziś zadaje sobie pytanie: "Jak można za trzysta złotych zabić człowieka?", to naprawdę warto pamiętać o ówczesnych płacowych realiach pracowników ochrony zdrowia. Oficjalna pensja sanitariusza w 1998 roku - 800 zł miesięcznie. "Oficjalny dodatek za skóry" - 3000 - 4000 zł. miesięcznie - i tak przez lata. Dla pracowników tak słabo opłacanych był to kolosalny miesięczny dochód. Mało tego - pogotowiany układ działał tak sprawnie, bo nawet jeśli dany pracownik nie pełnił dyżuru - dostawał miesięcznie ok. 3000 zł wyłącznie za trzymanie języka za zębami. W tak zaaranżowanym systemie bardzo szybko można się przyzwyczaić do procederu, a jeśli dodatkowo słyszy się w środowisku latami, że sprzedaż informacji o zgonie nie jest przestępstwem, to hulaj dusza, piekła nie ma. To dzięki owemu systemowi ówczesny dyrektor łódzkiego pogotowia - Ryszard Lewandowski - "nie musiał dawać realnych podwyżek pracownikom stacji przez wiele lat".
Łowcy skór nie byli też niestety idiotami i doskonale wiedzieli, czym zabijać pacjentów. Naprawdę nie ma sensu przywiązywać wagi do osławionej w tej aferze nazwy pavulon. Nieważne, czy będą to zwiotczające mięśnie pavulon i skolina, czy też silnie obniżające ciśnienie ebrantil, albo eufilina... Zabójcy z łódzkich erek wykorzystywali np. chlorek potasu, by przedawkować go w organizmie pacjenta... Lekarze i ratownicy medyczni dysponują w karetce masą ekstremalnie silnie działających leków; z tego nazbierałoby się pewnie z dziesięć, które nie zostawiają w organizmie po sobie żadnego śladu. W takich przypadkach sekcja zwłok wykaże zawsze "zawał mięśnia sercowego spowodowany zatrzymaniem krążenia".
Dziś, na szczęście, jest o wiele, wiele łatwiej ostrzegać przed podobną patologią: wystarczy wpis w mediach społecznościowych, reels, short, czy inne tik-tokowe rolki. Nagranie smartfonem rozmowy albo wideo-rejestracja "spod płaszcza" na gorącym uczynku są sprawą banalną, ale wymagającą w sytuacji zagrożenia chłodnej głowy. Nie trzeba - jak były kierowca łódzkiej karetki - ps. Helmut - rozwieszać na przystankach autobusowych plakatów ostrzegających o procederze, które może i dostrzeże sporo osób, ale nikt "na grubo" nie zainteresuje się sprawą.
.
.
OCENA: 9/10 (wybitna)
TYTUŁ: Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu
AUTOR: Tomasz Patora
WYDAWNICTWO: Otwarte
MIASTO: Kraków
ILOŚĆ STRON: 368
ROK WYDANIA: 2023 (dodruk 2025)
CENA: 35 zł.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz