Swego czasu wygrałem ową książkę w konkursie zorganizowanym przez portal Głos Kultury. Dotychczas nie przemogłem się i nie sięgnąłem po tę pozycję. Stoi na półce i czeka na dobry moment. Przeczytałem kilka ciekawych recenzji "Życia wypuszczonego z rąk" i już wiem, że nie mogę tej książki przeczytać zimą. Nie mogę, a nawet nie chcę jej czytać także wiosną, czy latem. W moim czytelniczym świecie równie ważna jak treść książki, jest także atmosfera w której czytam. Publikacja autorstwa Ronalda Regna jest w moim odczuciu idealna do czytania jesienią. Jesienią, gdy przyroda chyli się ku śmierci, gdy flora dzień za dniem powoli gaśnie, tak jak powoli gasła chęć walki w bramkarzu reprezentacji Niemiec. Dlatego postanowiłem, że połowa października 2017 roku będzie dobrym momentem, by z książką się zapoznać. W tym wpisie chcę zaprezentować moją odpowiedź na pytanie konkursowe z portalu Głos Kultury. Moja odpowiedź spodobała się na tyle, że zostałem jednym z pięciu laureatów owego konkursu. Pytanie konkursowe i odpowiedź na nie w dalszej części wpisu. Zapraszam.
Pytanie konkursowe: ... dziś pytamy Was o to, czy podobnie jak my, uważacie, że
sportowcy poddawani są zbyt dużej presji? Jaki wpływ może mieć na ich
kariery oraz na życie osobiste? Czy depresja w świetle jupiterów i
oklasków jest – według Was – w ogóle możliwa?
Moja odpowiedź:
Dla
mnie nie ulega wątpliwości, że presja w zawodzie sportowca jest
potrzebna. Śmiem twierdzić, że jest niezbędna. Presja otoczenia pomaga
zdobywać kolejne szczebelki drabiny prowadzącej do... No właśnie czego?
Po co sportowiec dąży do doskonałości? Oczywiście by osiągnąć sukces.
Tylko do osiągnięcia jakiego sukcesu dąży sportowiec? Do zdobywania
punktów i dopisywania ich do tabeli? Do zgromadzenia pieniężnej fortuny?
Do bycia uwielbianym przez tłumy? Bycia idolem? Do zapisania swojego
nazwiska w kronikach sportowych? A może podporządkowuje całe życie po
to, aby zdobyć choć jeden złoty medal olimpijski, by po zakończeniu
profesjonalnej kariery otrzymywać comiesięczne wynagrodzenie z tytułu
zdobycia mistrzostwa olimpijskiego? Aby osiągnąć choćby jeden z tych
celów, osoba próbująca dogonić marzenie, musi czuć na sobie presję
oczekiwań, by nie osiąść na laurach.
Nie wiem kiedy zaczyna się przytoczona w pytaniu „zbyt duża presja”. Wiem jedno. Zarówno na karierę, jak i życie osobiste sportowca bardzo mocno wpływa ów zbyt duża presja, ale także brak presji. Gianluigi Buffon – wybitny bramkarz Juventusu i reprezentacji Włoch - swoją autobiografię rozpoczyna od przytoczenia zdarzeń, które miały miejsce w jego życiu między grudniem 2003 a czerwcem 2004. Wydarzenia te nazwał depresją. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego akurat wtedy przestał czuć zadowolenie ze swojego życia i z pracy, którą była dla niego piłka nożna: „Przez miesiąc czułem się, jakbym postradał zmysły. Nie zrobiłem, co prawda, nic strasznego czy nierozważnego, ale czułem, jakby moja głowa nie należała już do mnie, ale do kogoś innego, tak jakbym cały czas był gdzie indziej”. Gigi przyznał, że pomogli mu inni. Pomogli, ponieważ on sam nie wstydził się przed nimi otworzyć. „Rozmawiałem o tym ze wszystkimi. Przede wszystkim z moją rodziną, władzami Juve i lekarzem klubowym. Pomogli mi. Przez miesiąc byłem pod opieką psychologa, co również bardzo mi się przydało”. Aby pełniej zrozumieć przytoczony przeze mnie przykład Buffona, należy pamiętać o tym, jakim klubem był Juventus dekadę temu. Zdobywający mistrzostwa kraju finalista Ligi Mistrzów, mający bramkarza, na którego włodarze klubu wyłożyli 50 milionów dolarów. Gigi z miejsca stał się pewniakiem do bronienia w każdym meczu. Brak presji w postaci naciskającego zmiennika jest równie groźny co presja zbyt wysoka.
Patryk Wolski, recenzując „wielogłosem” książkę Renga, fantastycznie zauważył, że „Życie wypuszczone z rąkw niesamowicie brutalny sposób ukazuje, jak ważne jest, aby sportowiec dokonywał przemyślanych wyborów zawodowych”.
Enke trafił do Barcelony. Trzeba być świadomym tego, jaka była
Barcelona a.d. 2002. Próbująca za wszelką cenę odzyskać mistrzostwo
Hiszpanii. Aspirująca do powrotu na szczyt. Czy transfer Roberta Enke
miał być gwarantem odzyskania mistrzostwa, czy Niemiec został kupiony
jako uzupełnienie składu i miał wywalczyć sobie grę na boisku? Tego nie
wiem. Robert Enke był na ostatniej prostej w drodze na szczyt.
Trywialnie to zabrzmi, ale bramkarza spotkał pech w postaci nieudanego
debiutu i odesłaniu na ławkę rezerwowych po jednym meczu. Myślę, że
sposób radzenia sobie z depresją zależy od pozycji danej osoby.
Depresja w świetle jupiterów jest możliwa. Jednak tylko wtedy, gdy sportowiec, aktor, muzyk etc. ma siłę podzielić się swoim cierpieniem z widzami, fanami itd. Oczywiście nie na podstawie domysłów czy spekulacji, ale osobiście. Są sportowcy, którzy już ten swój sportowy szczyt osiągnęli i rozmawiają o swoim problemie nie tylko z psychologiem i rodziną. W walce o powrót do normalności posiłkują się prasą i telewizją. Przykładem takiej walki z depresją jest Justyna Kowalczyk. Są też osoby, które przebywają na szczycie od kilkunastu lat, i dzięki temu, że są idolami, niosą jakiś procent odpowiedzialności za fanów. Alessandro Del Piero w swojej książce „Gramy Dalej” stwierdza, że w jego wspaniałej karierze zabrakło jednego: nie było mu dane grać do końca kariery w ukochanym Juventusie. Odsunięcie od składu w swoim ostatnim sezonie w biało-czarnych barwach wspomina jako nowe niemiłe uczucie. Alex nie nazywa tego czasu depresją, jednak jest wyraźnie rozgoryczony. Jednak zaraz dodaje: „Sportowiec z klasą nie należy jedynie do swojej publiczności, staje się dobrem wspólnym i nosi na barkach ogromną odpowiedzialność”.
Marylin Monroe powiedziała kiedyś: „Lepiej jest płakać w rolls-roysie niż w zatłoczonym tramwaju”. Gigi Buffon w swojej autobiografii kompletnie odwrócił sytuację: „Ten kto płacze w zatłoczonym tramwaju, zdaje sobie sprawę, że może wyjść, stać się lepszy i zmienić swoje położenie. Włoży w to więcej siły i determinacji i prędzej poradzi sobie z kryzysem. Kto zaś płacze w wygodnych siedzeniach rolls-royce’a, jest przekonany, że osiągnął już wszystko, dlatego dużo trudniej będzie mu wyjść z kryzysu. Nie umie sobie nawet wyznaczyć konkretnego celu, by zmienić swoją sytuację”.
Kluczem do walki z depresją jest rozmowa – nie tylko chęć rozmowy ze
strony nękanego depresją, ale też gotowość do rozmowy tej drugiej
strony. Nie bagatelizowanie prób wołań o pomoc przez drugą stronę, czy
to prywatną – bagatelizowanie problemu ze strony rodziny, czy zawodową.
Bo najgorzej, gdy człowiek przychodzi z poważnym problemem, który ma
źródło w psychice a słyszy tylko coś w stylu „Weź się w garść”. Aby
chory mógł podjąć walkę w rękach psychologa, najpierw musi pójść jasny
komunikat o wsparciu ze strony bliskich. I nie ważne czy jesteś
rozpoznawalną, szanowaną gwiazdą kina, sportu, muzyki, czy tzw. „zwykłym
szarym człowiekiem”.
Książkę otrzymałem w konkursie portalu
wygranie jej nie byłoby możliwe bez wydawnictwa, które przekazało kilka egzemplarzy na potrzeby konkursu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz