sobota, 20 kwietnia 2019

(we fragmentach): Bogusław Wołoszański - Ten okrutny wiek

Pożyczyłem na jakiś czas tę książkę. Zwykle gdy widzę temat związany z uzbrojeniem, zawiłościami taktycznymi, które są prowadzone przez coraz to wyższych szefów sztabów, czy dowódców, zwykle omijam taką książkę. Kompletnie nie interesuje mnie historia uzbrojenia. O II Wojnie Światowej mogę czytać wyłącznie w kontekście codziennego cywilnego życia. Kolejne rozkazy brzuchatych oficerów wydawane zza biurka i posyłanie setek tysięcy mężczyzn na front nie interesują mnie wcale. Co innego codzienne zmaganie się z realiami wojny rodzin owych żołnierzy. Ale Ten okrutny wiek to coś więcej, niż działania wojenne XX wieku. Ów zbiór sensacji XX wieku to szybki opis 24 wydarzeń, które stworzyły brutalną historię XX-wiecznej Europy i świata. Zaciekawiło mnie 11 tematów podjętych w tej publikacji. Lwia część to sowieckie działania lat 1905 - 1968 i wcześniej. Ale nie tylko. Znalazł się też rozdział o Pearl Harbor: o Japończykach, którzy mieli plan uszkodzenia USA. W rezultacie owi Azjaci skończyli podobnie, jak upierdliwa mucha, latająca po salonie domu gospodarza...

Opowieść nr 1: Zamach w Sarajewie - Jak zginął arcyksiążę Ferdynand? - szkicowe nakreślenie przyczyny wybuchu I Wojny Światowej. Jugole w roli głównej. Gdy jest się mieszkańcem Jugosławii w pierwszej dekadzie XX wieku, gdy jest się obywatelem państwa, które wchłonięto do zaboru austro-węgierskiego, gdy usilnie czeka się na śmierć cesarza Franciszka Józefa II, by po odwaleniu przez cesarza kity jeszcze raz spróbować połączyć zwaśnione od pokoleń ludy bałkańskie, wówczas fajnie jest pomarzyć o ponownym zjednoczeniu braci, którzy od setek lat byli szczuci przeciw sobie. Bałkany były napadane dziesiątki razy w czasie setek lat. Tygiel kulturowy był tam jeszcze większy, niż na początku polskiej odzyskanej państwowości na naszych kresach wschodnich. Jugosławia to konglomerat katolików (Chorwaci), prawosławnych (Serbowie) i wyznawców Islamu (Bośniacy). Gdy wreszcie po setkach lat otwiera się szansa zjednoczenia, wówczas następca tronu austro-węgierskiego - arcyksiążę Franciszek Ferdynand - snuje plan dokonania daleko idącej reformy administracyjnej na ziemiach bałkańskich. Te plany wprost rozsierdziły Jugoli. Postanowili zorganizować zamach na życie Franciszka Ferdynanda w 1914 roku. Skuteczny. To była ta kropla, która przelała czarę goryczy w napiętej Europie. Rozpoczęła się I wojna światowa. A wszystko na zaproszenie gen. Oskara Potiorka, który miał nierówno pod sufitem i zaręczył własną osobą, że Franciszkowi włos z głowy w Serbii nie spadnie.

Opowieść nr 2: Zamach na Lenina - czy wódz rewolucji był niemieckim agentem? - zamach przy wykorzystaniu rewolweru przez Fanny Kapłan. Postrzelony Włodzimierz Lenin, krótko dochodził do siebie. Jednak następstwa zamachu okazały się bardzo daleko idące. Seria wylewów krwi do mózgu w dość krótkim czasie zrobiła z Lenina roślinę. Wiosna 1923 roku to widok wodza rewolucji bolszewickiej otulonego w koc, siedzącego na wózku inwalidzkim...

Kolejne 5 historii to krwawe plany snute przez Józefa Stalina. Przy tym jegomościu niczego nie można było być pewnym. Pełnisz funkcję zastępcy wodza, gdy ten jest na wakacjach? Wydajesz rozkazy z jego nadania? To nic. Jesteś następnym na liście do likwidacji. Wielki Józef prędzej czy później, obawiając się o utratę pełni władzy, podpisze na ciebie wyrok i skończysz albo na szubienicy, albo pod ścianą, potraktowany serią z kałasznikowa... Albo po tajniacku - jak Lew Trocki - ręka dyktatora dosięgnie cię nawet w Meksyku. Lenin wymyślił sobie, że jego miejsce zajmie właśnie Lew Trocki. Stalin miał inny plan - pozbawił Trockiego obywatelstwa ZSRR i deportował go z kraju.

Śmierć Lenina w 1923 roku to absolutne nasilenie wszelkiej maści nieustannych spisków i prób przewrotów. Gdy Stalin umierał, jego najbliżsi współpracownicy nie kwapili się by wezwać lekarza. Ostatecznie pomoc pojawiła się zbyt późno i jedyne, co doktor mógł wówczas zrobić, to stwierdzić zgon Stalina. W tym samym, 1953 roku pozbyto się Ławrienija Berii, który opłakiwał Stalina: Trudno wyrazić zwykłymi słowami wielki smutek, który odczuwają w te dni - nasza partia i narody naszego państwa... W prywatnej rozmowie Beria przyznał, co tak naprawdę myśli o wodzu: Zapomnij o tym skurwysynie. Stalin był łajdakiem, szubrawcem, tyranem. Wszystkich nas krwiopijca trzymał w strachu. Cały naród strachem dusił. Tylko na tym polegała jego siła. Na szczęście pozbyliśmy się go. Niech piekło pochłonie tego gada. Ławrienij Beria przetrwał na stanowisku 100 dni i w grudniu 1953 roku podzielił los Stalina.


Kolejne trzy szkice to czasy władzy Nikity Chruszczowa, który (również z przebojami) rządził do roku 1964. Chruszczow "wsławił" się tym, że to za jego czasów miały miejsce dwa narodowe zrywy 1956 roku. Na Węgrzech i w Polsce. Sam Nikita podciął delikatnie gałąź, na której siedział. Po jakimś czasie, gdy już zadomowił się na stanowisku I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, stwierdził, że potrzebne jest ujawnienie i osądzenie zbrodniarzy czasów Józefa Stalina. Przemówienie w tej sprawie wygłosił bez ceregieli na zjeździe partii. Gdy Węgrzy i Polacy dowiedzieli się o ogromnej ilości zbrodni zleconych przez Stalina, "żądanie chleba" było tylko jednym z całej listy postulatów skierowanych w stronę Bolesława Bieruta. A że Bierut był stalinowskim betonem, należało się go pozbyć, co towarzysze radzieccy prędko uczynili. Marionetkowy premier pojechał do Moskwy i już nie wrócił. 

Nikita Chruszczow rozprawił się z węgierskim powstaniem tak, jak można się było tego spodziewać. Sowieckie czołgi nawiedziły węgierskich kamratów i zamieszki zostały brutalnie spacyfikowane. Następnie na urząd wstąpił łasy na odznaczenia Leonid Breżniew. To właśnie Breżniew wydał rozkaz ataku na Czechosłowację w roku 1968. Znów w ruch poszły czołgi, a także zaprzyjaźnione wojsko Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Gdy dziś jakikolwiek historyk próbuje udowodnić, że stan wojenny w Polsce był niepotrzebny, to osobiście uważam, że uprawianie ahistoryzmu z perspektywy oglądu pewnych spraw po czasie, jest wyłącznie poglądem na dany temat, a nie rzeczywistą wiedzą, która pomogłaby w jakikolwiek sposób przewidywać przyszłość. Interpretację faktów historycznych bez włączenia do wywodu sytuacji tamtych czasów uważam za serię głodnych kawałków.


Na deser jest trochę zdań na temat japońskiego ataku na bazę Pearl Harbor. Dlaczego Japończycy wyzwali do boju i próbowali rozgromić mocarstwo zza oceanu? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy cofnąć się do końca I Wojny Światowej. Gospodarka Japonii w czasie I Wojny Światowej nabrała wówczas niesamowitego rozmachu. Eksport i import uległy potrojeniu, produkcja stali i cementu wzrosła dwukrotnie, w stoczniach wodowano statki i okręty o łącznym tonażu 650 tysięcy ton, co stanowiło siedem razy więcej, niż w roku 1914. Jednak czas pokoju nie służył nowemu mocarstwu. Gospodarczy rozkwit wytracał tempo. Koszty produkcji były w Japonii większe, niż u zachodnich konkurentów, a gospodarkę nękał brak podstawowych surowców: rudy żelaza, miedzi, węgla, ropy naftowej. Te bogactwa miały w nadmiarze sąsiednie państwa. Wystarczyło tylko sięgnąć ręką. W 1931 roku Japończycy zajęli tereny chińskiej Mandżurii. Chińczycy dotkliwie odparli atak i Japonia musiała zrezygnować. Nasi Azjaci także dotkliwie rozbili się o syberyjskie wojska Armii Czerwonej. Postanowili poszukać szczęścia w dalszych azjatyckich zakątkach, gdzie opór byłby mniejszy. Każdemu zbrojnemu krokowi Japonii przyglądały się Stany Zjednoczone. Jak zaatakować mocarstwo, które dochód narodowy miało 17 razy większy niż Japonia? Do tego potencjał przemysłowy 7-9 razy większy; produkcja stali pięciokrotnie wyższa; węgla - siedmiokrotnie, a produkcja samochodów ośmiokrotnie przewyższała tę japońską. Zdobycie przewagi na wodzie okazało się być kluczowe. Japoński admirał mówił: Jeśli dojdzie do wojny z USA, nie będzie nadziei na zwycięstwo, dopóki nie zostanie zniszczona amerykańska flota na wodach hawajskich.


Po przechwyceniu przez wywiad amerykański zdeszyfrowanych japońskich planów, prezydent Franklin Roosevelt, czytając przetłumaczoną notę powiedział: To oznacza wojnę! Roosevelt za nic w świecie nie chciał rozpoczynać tej wojny pierwszy. Dlaczego Stany nie uprzedziły japońskiego ataku znając plany Azjatów? Rządzące w USA ugrupowania nie paliły się wysyłać swoich żołnierzy na fronty wojny w Europie. Takie były nastroje obywatelskie w USA. Naród był bierny w temacie misji wojennych w innych krajach. Dopiero wstrząs spowodowany japońskim atakiem odwrócił tę tendencję o 180 stopni. Wówczas Franklin Roosevelt mógł z czystą głową podpisać akt wypowiedzenia wojny Japonii. 

7 grudnia 1941 roku o godzinie 13.00 dało się słyszeć japoński sygnał radiowy: Tora! Tora! Tora! (Tygrys! Tygrys! Tygrys!) - sygnał, który oznaczał, że osiągnięto pierwszy cel ataku: zaskoczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz