czwartek, 23 lipca 2020

ANDRZEJ KORZYŃSKI - PIOSENKI FRANKA KIMONO [OPINIA]

Charakterystyczna po dziś dzień twórczość oparta o dyskotekową parodię, który to nurt sztuki zaproponował tekściarz Andrzej Korzyński, nawiedza mnie co kilka lat. I co kilka lat sięgam po krążek z czadowymi utworami, w których rapuje Franek Kimono vel. Piotr Fronczewski. Już nie szlagiery, ale jeszcze nie hity, czyli przeboje. Niestety nadal brak na naszym rynku muzycznym reedycji albumu z prawdziwego zdarzenia, który pierwotnie wydano w roku 1984. Nie załapałem się na dwa dziecięce absolutne hity kinowe PRL: ani na animację O dwóch takich, co ukradli księżyc, ani też o dwa filmy z Panem Kleksem. Dużo lepiej kojarzę warstwę muzyczną tych obrazów. W pierwszym przypadku dysko-rockowe patenty od Lady Pank, w drugim zaś rasowe światowe disco brzmienie lat 80. Teraz w zwiększeniu przyjemności obcowania z trzynastoma kawałkami z reedycji Franka Kimono (wznowiono w 2008 roku) pomaga mi owa broszura z tekstami Korzyńskiego, którą dorwałem w internetowym antykwariacie.


Głosu Frankowi Kimono użyczył 38-letni Piotr Fronczewski, który stał się właśnie mega rozpoznawalną gwiazdą polskiego kina, a to za sprawą roli Ambrożego Kleksa w pierwszym filmie serii pt. Akademia Pana Kleksa, który powstał przy współpracy naszych wspaniałych sojuszników z ZSRR.  Reżyser, Krzysztof Gradowski, w tytułowej roli obsadził właśnie Fronczewskiego. Projekt Franka Kimono powstał przy okazji Pana Kleksa. Korzyński przyniósł na sesję nagrywania piosenek do Akademii dwa teksty: King Bruce Lee karate mistrz oraz Disc-Dżokej. Piotr wyraził zainteresowanie zabawnymi tekstami i dwa dni później Andrzej Korzyński przyniósł w pełni gotowy materiał muzyczny, który został nagrany w czasie nagrywek do Kleksa.

Kiedy album wydano jakoś rok później, do autorów dotarło, że muzyka z tego na szybko przygotowanego materiału podbija listy przebojów. Panowie niewiele na tej popularności zarobili, a to ze względu na coraz śmielszą zmianę nośnika, z którego słuchało się muzyki. Płyty winylowe zaczęły być stanowczo wypierane przez kasety magnetofonowe, które z nagraniami Franka Kimono podbiły okoliczne targi i giełdy... Łup z tego procederu przypadł oczywiście straganowym piratom. Zyski ze sprzedaży to tylko jedna strona biznesu. Rozpoznawalności Fronczewskiemu piraci nie zabrali. Wraz z wydaniem drugiego zestawu piosenek tandemu Korzyński/Fronczewski, wydawnictwo Iskry wypuściło na rynek książkowy ową książeczkę z tekstami... z pierwszej płyty tylko... i to nie wszystkimi. Ten drugi album jest dziś niemal kompletnie zapomniany. Wersji CD nie ma i nie było w sprzedaży w ogóle. Po 34 latach albumu Na progu raju można posłuchać jedynie z marnej kopii z winyla na YouTube.


48-stronicowa książka pt. Piosenki Franka Kimono to zbiór szesnastu tekstów Andrzeja Korzyńskiego. Nie wszystkie utwory ukazały się na pierwszym albumie w 1984 roku. Break-dance; Daj dziobu, deska; Piosenka Zwierzaka Artysty oraz Jestem goły, moja mała, to cztery kompozycje, których dziś próżno szukać na kolejnych reedycjach albumu Franka. Zabrakło też tekstu do Jednorękiego bandyty, ale że w tym przypadku autorem tekstu jest reżyser Krzysztof Gradowski, więc to akurat wybaczyć można. Fajnie prezentuje się warstwa graficzna całości. Dziesiątki rysunków i nowoczesna jak na ówczesne czasy obróbka zdjęć prezentują się naprawdę znakomicie. A i autorzy rysunków to dziś znani, doceniani artyści: choćby po jednej pracy od Jacka Gawłowskiego - szanowanego grafika, ilustratora i karykaturzysty urodzonego w 1957 roku. Jest też próbka twórczości artysty-malarza Tomasza Kazikowskiego.


Od 2008 roku z mniejszą lub większą regularnością wracam do 13-utworowej reedycji krążka Franek Kimono. Ma to wydanie oprócz plusów w postaci jakości nagrań całą masę niewybaczalnych minusów. Po pierwsze jest tu tylko 13 kompozycji, a już z tej książki wiemy, że piosenek Franka było ponad szesnaście (bo w książce wszystkich nie ma). Kilka utworów rozsianych zostało po przeróżnych singlach Tonpressu i Arstonu. Dlaczego na wersji 2008 nie ma utworu pierwotnie zamykającego album? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Dlaczego zabrakło Jestem goły, moja mała i albumowej wersji Break-Dance? W 2017 roku ukazał się identyczny zestaw, tyle, że z pierwotną okładką. Co z tego, skoro nadal brakuje porządnego, dwupłytowego wydawnictwa, które zawierałoby wszystkie klasyczne kompozycje sygnowane postacią Kimono. Postacią, która została powołana do polskiej pop-kultury, by ponabijać się trochę z muzyki disco, a wyszedł z tego całkiem zgrabny i ponadczasowy synth-pop w sosie z elektroniki. I kompletnie nie chodzi o wydawanie tego w postaci płyt CD. Wystarczyłby uporządkowany zestaw plików mp3 do kupienia w plus music, czy też możliwość odsłuchu w serwisach streamingowych. Tekstów w XXI-wiecznych reedycjach i tak nie było i śmiało można zastąpić to sobie opisaną właśnie książką Korzyńskiego - nadal dość łatwo dostępną.


 .

OCENA: 7/10 (bardzo dobra)
 

TYTUŁ: Piosenki Franka Kimono
AUTOR: Andrzej Korzyński
WYDAWNICTWO: Iskry
ILOŚĆ STRON: 48
 ROK: 1986
CENA: 3 zł.
Egzemplarz kupiony w antykwariacie bibliofilwawa





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz