wtorek, 8 sierpnia 2017

DAVE MUSTAINE & JOE LAYDEN - MUSTAINE. HEAVYMETALOWE WSPOMNIENIA [RECENZJA]

Czytając tę książkę, cierpiałem... Nie ze względu na postać Davida Mustaine’a, który, co by o nim nie pisać, zapamiętany zostanie dość dobrze przez miłośników muzyki. Cierpiałem przez pana Michała Kapuściarza, tłumacza tej książki. A może to bardziej przez brak osoby odpowiedzialnej za korektę? Ktoś, kto ma za sobą chociażby 100 przeczytanych książek, bardzo dobrze wie, że używając zaimka tą, odmieniamy słowo w narzędniku liczby pojedynczej, a nie usilnie i irytująco wrednie w bierniku. „Dave poszedł na tą terapię” – no nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy czytam coś takiego w profesjonalnej publikacji. Żeby było zabawniej, ten sam Michał Kapuściarz ze dwa, trzy razy poprawnie odmienił ten cholerny zaimek. Nie wiem... Może pisał, jak mu się bardziej podobało. Po to właśnie na posterunku trwa korektor, którego przy tej książce zabrakło.


 
Zanim przejdziemy do delikatnego zarysowania treści, muszę także wspomnieć o tym, że mimo tego, iż autobiografia Mustaine’a została wydana siedem lat temu i nakład dawno się wyczerpał, do dnia dzisiejszego wydawnictwo Kagra nie wznowiło tej pozycji. Troszkę szkoda, bo naprawdę się umordowałem, by zdobyć ten tytuł na rynku wtórnym w zadawalającej kondycji. To jest jakieś fatum! [tutaj należy się małe sprostowanie: gdy wrzucam ten post 8 sierpnia 2017 roku, książka o dziwo dostępna jest nawet w Empiku! I jest to wersja z roku 2010! Więc się jednak znalazły egzemplarze!]. Na ok. dziesięć aukcji na które udało mi się trafić, dziewięć sprzedawanych książek miało kompletnie zniszczone okładki. Po którymś razie zacząłem się zastanawiać, na jakim papierze wydawca wykonał tę okładkę, skoro wnętrze książek było zazwyczaj w stanie bdb, a okładka w opłakanym... Po dwóch latach polowań, udało mi się wreszcie kupić Mustaine. Heavymetalowe wspomnienia w stanie idealnym. Czyli to nie jakość papieru, a po prostu brak poszanowania książki.

Kupiłem tę książkę dlatego, ponieważ interesowało mnie szersze spojrzenie Davida na czas spędzony w Metallice. Szykowałem się na jakieś 10, maksymalnie 20 stron o tym najbardziej znienawidzonym przez Mustaine’a okresie kariery, a ku mojej radości, prawie półtora roku, jakie Dave spędził w Metallice, zostało opisane na stu stronach (z wyjątkiem samego początku, gdzie David opowiada o trudnym dzieciństwie). Około 25% całej publikacji poświęcone jest Metallice. Dla mnie, fanatyka Metalliki, to brzmi jak zbawienie :)

 

Na blisko 320 stronach Dave Mustaine opowiada o swoim życiu, a wszystko jest ubrane w bardzo ciekawie zaprezentowany reporterski styl. Nawet wydrukowane to zostało na reporterski charakter. A treść? Jeśli ktoś chce pogłębić wiedzę na temat Megadeth, to za wiele tutaj nie znajdzie. Tu jest Dave. Megadeth to Dave. O szesnastu muzykach, którzy byli członkami zespołu (do 2010 roku) i próbowali odcisnąć w nim swój charakter, Dave opowiada prawie wyłącznie wówczas, gdy są przyjmowani albo usuwani z zespołu. Tacy goście do wynajęcia. I dla Mustaine’a było to oczywiste, że kompromisów w Megadeth nie będzie. Chociaż w momencie, gdy Lars kazał mu się wynosić z Metalliki, ten nie bardzo rozumiał, jak mogą się tak zachowywać kumple z zespołu. Jedno trzeba Rudemu przyznać: wie za co wyleciał z Metalliki i to podkreśla: Ujmijmy to tak: nie pakowałem się w kłopoty za każdym razem gdy piłem, ale zawsze, gdy narobiłem sobie problemów, to właśnie pod wpływem alkoholu.

 
Znakomicie też jest przedstawiona „własna działalność gospodarcza”: miał tylko dwie możliwości by mieć co jeść: albo sprzedaż narkotyków, albo męska dziwka. Wybrał to pierwsze. Po lekturze tej książki cieszy mnie rzecz jedna: że Lars Ulrich, przewodząc od początku Metallice, nie przyjął do zespołu gitarzysty tylko po to, by mieć dostęp do darmowych dragów i gdy pan gitarzysta stwarzał problemy, które mogły znacząco odbić się na karierze Metalliki, Lars wybrał dalsze dążenie do sukcesu zamiast darmowej marihuany, kokainy i heroiny (wstrzykiwanej także dożylnie). Aż boję się myśleć, co mogłoby się stać, gdyby Ulrich skoncentrował się tylko na rock and rollu. Brrr... 

 
Na koniec bardzo ciekawy fragment dla fanów Metalliki, o pierwszym solowym projekcie Mustaine’a – MD 45: 

To wszystko było wtedy bardzo mgliste – miałem w głowie jedynie jakąś myśl przewodnią, która odciągnęłaby mnie od rutyny Megadeth. Myślałem o tym, by ściągnąć Flea z Red Hot Chili Peppers, by zagrał na basie, ale był wtedy zajęty. Zgłosiłem się do Roba Trujillo, który grał w Suicidal Tendencies. Robert był świetny, ale siedział raczej w klimatach funk, i do tego też chwilowo zajęty.

Metallica nie miała żadnych obiekcji na temat funkowych zainteresowań Trujillo, i od ponad czternastu lat Robert sprawdza się w Metallice idealnie. Dziękujemy Dave, że nie zabrałeś nam basity!

OCENA: 7/10 (bardzo dobra)


TYTUŁ:   Mustaine. Heavymetalowe wspomnienia
AUTORDave Mustaine, Joe Layden
TŁUMACZENIE: Michał Kapuściarz
WYDAWNICTWO:   Kagra
ILOŚĆ STRON:   320
 ROK:   2010
Książka kupiona na aukcji
CENA: 20 zł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

APOCALYPTICA - "Ekscytacja kreatora połączeń" [METAL HAMMER 9/2024]

Apocalyptica zaskoczyła mnie w tym roku swoją płytą po trzykroć - wypuścili drugą część z materiałem Metalliki, który znów postanowili zagra...