Czytając tę książkę, cierpiałem... Nie ze względu
na postać Davida Mustaine’a, który, co by o nim nie pisać, zapamiętany zostanie
dość dobrze przez miłośników muzyki. Cierpiałem przez pana Michała Kapuściarza,
tłumacza tej książki. A może to bardziej przez brak osoby odpowiedzialnej za
korektę? Ktoś, kto ma za sobą chociażby 100 przeczytanych książek, bardzo
dobrze wie, że używając zaimka tą, odmieniamy słowo w narzędniku liczby
pojedynczej, a nie usilnie i irytująco wrednie w bierniku. „Dave
poszedł na tą terapię” – no nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy czytam coś
takiego w profesjonalnej publikacji. Żeby było zabawniej, ten sam Michał Kapuściarz ze
dwa, trzy razy poprawnie odmienił ten cholerny zaimek. Nie wiem... Może pisał,
jak mu się bardziej podobało. Po to właśnie na posterunku trwa korektor,
którego przy tej książce zabrakło.
Zanim przejdziemy do delikatnego
zarysowania treści, muszę także wspomnieć o tym, że mimo tego, iż autobiografia
Mustaine’a została wydana siedem lat temu i nakład dawno się wyczerpał, do dnia
dzisiejszego wydawnictwo Kagra nie wznowiło tej pozycji. Troszkę szkoda, bo
naprawdę się umordowałem, by zdobyć ten tytuł na rynku wtórnym w zadawalającej
kondycji. To jest jakieś fatum! [tutaj należy się małe sprostowanie: gdy wrzucam ten post 8 sierpnia 2017 roku, książka o dziwo dostępna jest nawet w Empiku! I jest to wersja z roku 2010! Więc się jednak znalazły egzemplarze!]. Na ok. dziesięć aukcji na które udało mi się
trafić, dziewięć sprzedawanych książek miało kompletnie zniszczone okładki. Po
którymś razie zacząłem się zastanawiać, na jakim papierze wydawca wykonał tę
okładkę, skoro wnętrze książek było zazwyczaj w stanie bdb, a okładka w
opłakanym... Po dwóch latach polowań, udało mi się wreszcie kupić Mustaine. Heavymetalowe wspomnienia w
stanie idealnym. Czyli to nie jakość papieru, a po prostu brak poszanowania
książki.
Kupiłem tę książkę dlatego, ponieważ interesowało
mnie szersze spojrzenie Davida na czas spędzony w Metallice. Szykowałem się na
jakieś 10, maksymalnie 20 stron o tym najbardziej znienawidzonym przez
Mustaine’a okresie kariery, a ku mojej radości, prawie półtora roku, jakie Dave
spędził w Metallice, zostało opisane na stu stronach (z wyjątkiem samego
początku, gdzie David opowiada o trudnym dzieciństwie). Około 25% całej
publikacji poświęcone jest Metallice. Dla mnie, fanatyka Metalliki, to brzmi
jak zbawienie :)
Na blisko 320 stronach Dave
Mustaine opowiada o swoim życiu, a wszystko jest ubrane w bardzo ciekawie
zaprezentowany reporterski styl. Nawet wydrukowane to zostało na reporterski
charakter. A treść? Jeśli ktoś chce pogłębić wiedzę na temat Megadeth, to za
wiele tutaj nie znajdzie. Tu jest Dave. Megadeth to Dave. O szesnastu muzykach, którzy byli członkami
zespołu (do 2010 roku) i próbowali odcisnąć w nim swój charakter, Dave opowiada prawie
wyłącznie wówczas, gdy są przyjmowani albo usuwani z zespołu. Tacy goście do
wynajęcia. I dla Mustaine’a było to oczywiste, że kompromisów w Megadeth nie
będzie. Chociaż w momencie, gdy Lars kazał mu się wynosić z Metalliki, ten nie
bardzo rozumiał, jak mogą się tak zachowywać kumple z zespołu. Jedno trzeba
Rudemu przyznać: wie za co wyleciał z Metalliki i to podkreśla: Ujmijmy to
tak: nie pakowałem się w kłopoty za każdym razem gdy piłem, ale zawsze, gdy
narobiłem sobie problemów, to właśnie pod wpływem alkoholu.
Znakomicie też jest przedstawiona
„własna działalność gospodarcza”: miał tylko dwie możliwości by mieć co jeść:
albo sprzedaż narkotyków, albo męska dziwka. Wybrał to pierwsze. Po lekturze tej książki cieszy
mnie rzecz jedna: że Lars Ulrich, przewodząc od początku Metallice, nie przyjął
do zespołu gitarzysty tylko po to, by mieć dostęp do darmowych dragów i gdy pan
gitarzysta stwarzał problemy, które mogły znacząco odbić się na karierze
Metalliki, Lars wybrał dalsze dążenie do sukcesu zamiast darmowej marihuany,
kokainy i heroiny (wstrzykiwanej także dożylnie). Aż boję się myśleć, co
mogłoby się stać, gdyby Ulrich skoncentrował się tylko na rock and rollu.
Brrr...
Na koniec bardzo ciekawy fragment
dla fanów Metalliki, o pierwszym solowym projekcie Mustaine’a – MD 45:
To wszystko było wtedy bardzo
mgliste – miałem w głowie jedynie jakąś myśl przewodnią, która odciągnęłaby
mnie od rutyny Megadeth. Myślałem o tym, by ściągnąć Flea z Red Hot Chili
Peppers, by zagrał na basie, ale był wtedy zajęty. Zgłosiłem się do Roba
Trujillo, który grał w Suicidal Tendencies. Robert był świetny, ale siedział
raczej w klimatach funk, i do tego też chwilowo zajęty.
Metallica nie miała żadnych obiekcji
na temat funkowych zainteresowań Trujillo, i od ponad czternastu lat Robert
sprawdza się w Metallice idealnie. Dziękujemy Dave, że nie zabrałeś nam basity!
OCENA: 7/10 (bardzo dobra)
TYTUŁ: Mustaine. Heavymetalowe wspomnienia
AUTOR: Dave Mustaine, Joe Layden
TŁUMACZENIE: Michał Kapuściarz
WYDAWNICTWO: Kagra
ILOŚĆ STRON: 320
ROK: 2010
Książka kupiona na aukcji
CENA: 20 zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz