czwartek, 19 kwietnia 2018

nierecenzja: Ćpał, chlał i przetrwał. Nadal robi totalny dym

Kolega Mietek o wdzięcznej ksywie KANAR.  


Mietek zyskał ten przydomek, bo miał zwyczaj chodzić w żółtej sukience swojej siostry i w niebieskich jeansach i do tego był gadatliwy.



Zapierdolił siostrze żółtą sukienkę na ramiączkach, ale naprawdę bardzo zabawnie się w tym prezentował (śmiech). Weźmy pod uwagę, że to był hipizm. Społeczeństwo było w tamtym czasie dużo bardziej tolerancyjne. Jednocześnie dużo bardziej szare.




Jak pojawiłem się na Rynku w Krakowie i zacząłem poznawać się z hipisami, to poznałem Mietka. Mietek poza tym, że był ćpaczem i kombinował cały czas jakieś tajemnicze tabletki, co mi się podobało, to wkurwiał mnie tym, że wszystko to zalewał wódką.
 
Cały czas się przyjaźnimy, ale nie spotykamy się non stop, bo chcąc spotkać się z Mietkiem, muszę liczyć się z tym, że przyjmujemy na tę chwilę jego styl (śmiech)... Dlatego widuję się z Mietkiem raz na jakiś czas. Biorę go wtedy do siebie na wieś, łykamy sobie jakąś fajną tabletkę, palimy ganję i bajerzymy. Pijemy również trochę alkoholu, bo Mietek lubi się napić. Jest to dobry, porządny człowiek. Napisałem o nim piosenkę Totalny dym, ponieważ jego skłonność do podjudzania zadymy była znana. Mietek ma mnóstwo powiedzonek, które osobiście ukuł. Przytoczę kilka, bo są naprawdę niezłe: 

- Dupa każdej kobiety w pewnym wieku jest genialna;
- W tym kraju każdy chociaż raz miał w ręku łopatę;
- Dobry rastaman to skóra przed kominkiem;
- Nikt ci tak nie da jak stara dupa;

Często też rzuca do mnie hasłem: Maciek, pamiętaj! Rembrandt to światło! (śmiech).




Wyobraź sobie, że on to mówi w jakimś towarzystwie, gdzie siedzą kobiety i rozmawiają o proszkach do prania i płynach do mycia naczyń, a tu nagle Mietek wyjeżdża z takim tekstem! (śmiech). Jak się upije - jest nieobliczalny! Krzyczy, robi zadymę, hałasuje. Potrafi pijany zasnąć na torach tramwajowych. Jak któregoś razu skaleczył się, będąc na jakimś wojskowym osiedlu, to zachlastał krwią drzwi wszystkich lokatorów, wykrzykując: Chcieliście krwi, to macie! (śmiech)... Jest to absolutnie niespokojny typ. Wydaje mi się, że tak naprawdę największą krzywdę robi mu alkohol. Gdyby spokojnie ćpał sobie tylko te tableteczki, gdyby nie zalewał tego wódką, to byłby niegłupim, opanowanym gościem, ale jest uzależniony od alkoholu i to się już raczej nie zmieni. Tak już po prostu jest. Nadal pozostaje moim przyjacielem. Uważam, że fajnie jest mieć takiego kumpla. Mimo, że jest to człowiek z problemami, to jest dla mnie najfajniejszym gościem, jakiego znam.



 
Powyższy fragment pochodzi z pierwszego wywiadu-rzeki z Panem Maleńczukiem. Z Maciejem rozmawiała Barbara Burdzy. Książka pt: Ćpałem, chlałem i przetrwałem ukazała się w 2015 roku nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne.

 
Jest to pierwsza z aktualnie dwóch książek Macieja Maleńczuka, które się dotychczas ukazały. Część pierwsza to rozmowa stricte biograficzna. Dzieciństwo, młodość, więzienie, twórczość i nałogi. Książka nr 2 pt: Chamstwo w Państwie to już rozmowa o poglądach na życie, którą uzupełnia zbiór tekstów bohatera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz