Jak stary jest zespół Joy Division? Tak stary, że nagrywali w czasach, gdy singlowe hity nie lądowały na albumach długogrających. Chcesz w staromodnym stylu posłuchać sobie Transmission z CD? Nie ma tego utworu na debiutanckim albumie. Szukaj singla. A może spodobał ci się numer Love Will Tear Us Apart? Nie ma go na Closer. Poszukaj gdzieś singla... albo odpal po prostu YouTube. Opowieść Petera Woodheada czekała na mojej półce jakieś dwa lata, zanim poczułem, że to właśnie ten moment, iż naprawdę chcę teraz przeczytać wspomnienia basisty. Zanim jednak ta pozycja znalazła się w salonie, musiałem ją gdzieś znaleźć. Wyszperałem ją jakoś w 2016 roku z kosza książkowego w Carrefour - tak, uwielbiam dyskonty, w których można wyhaczyć książki w bardzo niskich cenach i ta cena jest liczona za pełnowartościowy egzemplarz, a nie jakieś obszarpane coś. Żeby nie było, lubię też obszarpane książki, ale tylko wtedy, gdy mają na grzbiecie jakieś 40 lat.
Wkładając Nieznane przyjemności do dyskontowego koszyka, w ogóle nie miałem pojęcia, że taka książka została na polskim rynku wydana. Popatrzyłem na cenę i w ciemno wrzuciłem ją obok coli, piwa i chipsów. No, może nie tak całkiem w ciemno, bo na półce z płytami od dobrych kilku lat stał album Closer. Gdy usłyszałem ten krążek po raz pierwszy, nie zrobiły na mnie wrażenia kompozycje, ale aura, klimat tej płyty: duszny, cichy, lekko upiorny - jak nagrobek z okładkowego cmentarza. Gdy masz 21 lat i zdajesz sobie sprawę z tego, że śpiewający wokalista nie doczekał wydania albumu, bo się powiesił mając 23 lata - wówczas aura przemijania i kruchości życia zapada także w twoim pokoju. To uczucie bezsilności naprawdę mnie wkurwia - masz 21, 28, 32 lata, i doskonale wiesz, że ziemskie życie musi zakończyć się śmiercią. Jak mi jest, kurwa, wstyd, że nic z tym cholernym uczuciem zrobić nie mogę...
Moja przygoda z dźwiękami od Joy Division rozpoczęła się w 2007 roku od zobaczenia fenomenalnego filmu Control - filmu, w którym reżyser Anton Corbijn znakomicie i klimatycznie (czarno-biały filtr) sportretował dwa lata historii kapeli z Macclesfield. Obejrzałem tę historię jakieś 5 razy w trzy dni i popędziłem do MediaMarkt poszukać jakiegoś krążka Joy Division (tak, w 2007 roku MediaMarkt mieli w stacjonarnych sklepach furę płyt CD na stanie). Znalazłem wówczas cztery płyty: dwie reedycje dwóch studyjnych albumów po jakieś 66 zł każda, kompilację Still za 30 zł oraz Closer w standardowym, starym wydaniu za 23 zł. Pomyślałem wtedy: Dzięki ci przemyśle muzyczny za wymyślenie reedycji! Dzięki temu mogłem zaopatrzyć się w normalną wersję w sporo obniżonej cenie.
Tak więc w 2016 roku kupując po dyskontowej cenie książkę z wydawnictwa Bukowy Las, nie byłem całkiem zielony w temacie. A jak książka? Spodobał mi się wspominkowy styl w opowieści Petera Hooka. Więcej w niej ciekawostek z przed i pokoncertowego życia, niż bardzo szczegółowej opowieści biograficznej. Gość, który jako kilkulatek znalazł się z rodziną na Jamajce i po jakimś czasie za postanowieniem despotycznej matki wrócił na przedmieścia Manchesteru miał niemałe przejścia z matką w roli głównej. Najbardziej w pamięci zostały mi historie z głodowaniem Petera w trasie. I to nie przez brak gotówki, a przez matkę właśnie.
Mijały dni, a ja nadal nic nie jadłem. Gdy dojechaliśmy do Rotterdamu, byłem tak głodny, że zjadłbym konia z kopytami, a organizator zabrał nas do chińskiej restauracji. Znów siedziałem sam i użalałem się nad sobą, ale w pewnym momencie podeszła do mnie kelnerka i zapytała, dlaczego nie jem. - Nie dam rady tego zjeść, nie mogę. Mama mówi, że w tym są bakterie - powiedziałem grzecznie.. Kelnerce wreszcie zrobiło się mnie żal i zapytała, co mogę jeść. - Angielskie jedzenie. - Szkoda - westchnęła - mamy tylko holenderskie specjały: steki i frytki, jajka i frytki, kiełbaski i frytki. Poczułem się jak w niebie. Od tamtego wieczoru uwielbiam Holendrów. Najadłem się za wszystkie czasy - dwa steki, dwa pełne obiady. Raj na ziemi. A wszystko przez moją mamę - tak skuteczne było jej pranie mózgu. (...) Zazwyczaj organizatorzy przynosili nam po koncertach chińszczyznę, a ja nigdy nie miałem w ustach ryżu. Byłem dwudziestoletnim kolesiem, który nigdy nie spróbował ryżu. (...) Chłopaki zajadały się w najlepsze chińskim żarciem i czuły się wyśmienicie, ja głodowałem, a mimo to nie potrafiłem zapomnieć o przestrogach z dzieciństwa. Kiedy w końcu spróbowałem smażonego ryżu i innych dań kuchni chińskiej - musiałem już naprawdę przymierać głodem, że się na to zdecydowałem - pokochałem te smaki. Stałem się wielkim fanem kuchni azjatyckiej. Pomyślałem wtedy: Mamo, jak mogłaś...
Jeśli chodzi natomiast o użytkowe (że tak to określę) aspekty wydania, trochę brakowało mi przypisów przy wybitnie technicznych fragmentach z osprzętowaniem sceniczno-gitarowym. Hook sporo razy opisuje przeróżne efekty, wzmacniacze, dodatki sprzętowe, które jedynie z nazwy niewiele mi mówiły. Z pomocą przychodził wujek Google, ale czytanie ze ślęczeniem przed ekranem komputera, czy smartfona to nie jest dla mnie wygodne rozwiązanie. Przypisy byłyby w tym przypadku mega pomocne.
Kalendarium podzielone na części też jest w tej książce ciekawym zabiegiem, aczkolwiek informowanie o każdym jednym koncercie w pewnym momencie stawało się monotonne. Tam, gdzie Hook dodawał jakąś ciekawostkę z danego występu, było spoko. Zwykłe suche informowanie o dacie i miejscu koncertu na dłuższą metę robiło się nużące. Dobrze, że Joy Division nie zagrali jakichś dwóch tysięcy koncertów - pomyślałem. Przemyślanym zabiegiem za to okazały się dwa rozdziały "Utwór po utworze": jeden o "Unknown Pleasures" a drugi o "Closer". Doskonale słuchało mi się tych płyt, jednocześnie czytając spostrzeżenia autora na temat każdego utworu. Chyba będę częściej wracał do takiego właśnie słuchania Joy Division - z książką Hooka przed nosem.
Oprócz Unknown Pleasures i Closer, warto moim zdaniem zaopatrzyć się w jeszcze jedno wydawnictwo Joy Division - wydany osiem lat po rozwiązaniu zespołu krążek Substance. Jest to nic innego jak brakujący zestaw singli JD, a także najlepiej nagranych utworów z czasów, gdy Warsaw jeszcze nie zmienił nazwy na Oddział Zabawy i na dobre w świecie dziennikarstwa wsiąkł w nazistowską retorykę i ciągłe pytania o Rudolfa Hessa i wyznawaną przez niego ideologię.
13 maja 1980 - ostatnie zdjęcie Iana Curtisa. Autor: żona Deborah Curtis
.
OCENA: 7/10 (bardzo dobra)
.
.
TYTUŁ: Joy Division od środka. Nieznane przyjemności
AUTOR: Peter Hook
TŁUMACZENIE: Agata Wyszogrodzka
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
ILOŚĆ STRON: 392 + 16 stron wkładek ze zdjęciami
ROK: 2014
cena: 15 zł.
Egzemplarz kupiony w Carrefour
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz