wtorek, 26 lutego 2019

Pudel vs. Maleńczuk [historyjka z Krakowa]

Jest rok 1986. Rynek w Krakowie. Rzecz dzieje się w cieniu Sukiennic. Maciej Maleńczuk gra jeden ze swoich ulicznych setów. Syn Edwarda gra, tłum gęstnieje. A jak tłum gęstnieje, zanaczy, że ciepło musi być. Lato '86 chyba jakoś. M. gra i się wydziera. To jedyny sposób, żeby słowa dotarły do uszu setek zebranych, wszak nagłośnienia, choćby mikro skali, ni ma. MM daje czadu, mimo tego, że bez papierka od władzy grać na streecie nie wolno. (A że tego papierka chyba nikomu w Krakowie nie wystawili, było granie całkowicie zakazane).
Wtedy z tego tłumu pół tysiaka ludu wychodzi gość ubrany jak absolutna gwiazda rocka. To Andrzej Bieniasz zwany Pudlem. Daje się słyszeć dialog mniej więcej w te słowa:

Pudel: Sie masz. Jestem Pudel. Gram w Pudelsach.
MM: Wiem. Znam. Chujowo gracie...
Pudel: No chujowo gramy, bo nie mamy dobrego wokalisty, kurwa. Wpadniesz na próbę?
MM: Wpaść mogę.



 czoło Sukiennic - 1985/1986

Chujowym wokalistą był wówczas Amerykanin studiujący w Polsce o idealnie scenicznym peuso -  Dick Fuckface. Przychodzi Maleńczuk na próbę, wokalisty już nie ma. Pierwsze, co rzuca się w oczy (i uszy), to niebywała kłótnia trzydziestoparoletnich tetryków, którzy wydzierają sobie z gardła każdą nutę. Jatka o współautorstwo w każdym razie. Z miejsca Maciej dostaje do ręki zeszyt z tekstami Piotra Marka. 

Pudel: Dasz radę z tymi tekstami?
MM: Dam. Mocne są.
Pudel: No.

Jakiś rok mniej więcej minął od zakończenia kręcenia filmu warszawskich artystów, którzy zjechali do Krakowa nakręcić Śmierć Johna L. Maleńczuk grając w Pudelsach koncerty (do dziś po Internecie fruwa bootleg z warszawskiego Klubu Hybrydy nagrany w 1987 roku) i szlifując poezję Piotra Marka na żywca, daje sygnał kapeli, że jest gotowy do nagrania debiutanckiej płyty zespołu. Z tekstami Marka oczywiście. Wszystko niby O.K., ale gdy dochodzi do prób i ostatecznego nagrywania albumu, za mikrofonem na lwiej części krążka pojawia się Olga Jackowska, Korą zwana.
Co się stało? W 1994 roku, sześć lat po ukazaniu się albumu Bela Pupa, przy okazji rozmowy na potrzeby pisma Brum, zapytał o tę dziwną sytuację Rafał Księżyk. Odpowiedź MM:

Czułem się nie na miejscu śpiewając teksty Marka. A teksty te są wspaniałe. Pisał je dojrzały człowiek, na wysokim poziomie intelektualnym, a w dodatku świetny malarz. Byłem do nich za młody. Dlatego nie chciałem zgodzić się na nagrywanie płyty "Bela Pupa", na której Pudelsi prezentowali dawne piosenki Piotra. Skończyło się na tym, że zaśpiewałem dwa typowo męskie teksty, a resztę wykonała Kora.


deszczowe czoło Sukiennic - 1988

Kto czytał pierwszą książkę z Maleńczukiem w roli głównej ten wie, że czasy '86-'90 to permanentne wjazdy i zjazdy heroinowo-alkoholowe w życiu Pana Maleńczuka z epilogiem na Śląsku, gdzie brązowej zupki, czy jak kto woli - hermana -  za kołnierz się nie wylewało. Był nawet taki Sierpień w Krakowie, kiedy w krakowskich spelunkach przyjmowano zakłady na to, kiedy Maleńczuk przestanie oddychać. Tekst utworu datowany na rok '88.

Sukiennice, Kraków 1985/1986

Czy rzeczywiście MM był za młody, by zaśpiewać w studiu teksty, które interpretował na koncertach?

Czy problem heroiniczno-alkoholowy był w drugiej połowie lat '80 na tyle poważny u Maleńczuka, że ten zaprzestał przychodzenia na próby do Teatru Stu?

Na te pytania mam zamiar uzyskać odpowiedź już w piątek 1 marca '19. Maleńczuk przyjeżdża, bilet czeka od grudnia '18, płyty do podpisu też są. Będzie fajnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz