Rozczarował mnie finał tej opowieści. Okazało się, że najbliższa rodzina w postaci żony Teresy nie była w stanie pomóc niemieckiemu bramkarzowi. Robert Enke odmówił pomocy od osoby, która poznała jego chorobę tak, jak nikt inny nie byłby w stanie tego zrobić. W żadnym momencie nie padły z ust Teresy słowa "weź się w garść" - słowa, które są podróżą w jedną stronę i zdecydowanie tylko pogorszą sytuację... prof. Janusz Heitzman: Gdy ktoś ma depresję, nie ma siły na nic, nie ma siły wstać z łóżka, nie ma siły wyjść, by załatwiać swoje sprawy. To jest właśnie ten problem. Co robi osoba niechorująca na depresję, gdy traci pracę, a potrzebuje podreperować zdrowie fizyczne? Zapisuje się do urzędu pracy lub ośrodka pomocy społecznej i z powrotem zyskuje ubezpieczenie zdrowotne i ewentualną rentę lub zasiłek. Co robi osoba chora na depresję? Nic. Taki ktoś potrzebuje pomocy w załatwianiu najprostszych urzędowych spraw. Teresa Enke dała się wciągnąć w grę.
Przy drugim ataku choroby męża, stworzyła u jego boku teatr dramatyczny,
którego zadaniem było wytworzenie na zewnątrz sytuacji, że wszystko
jest w porządku. Żona nabrała niepokojących cech osoby współchorej na
depresję. Nie ulega wątpliwości, że żona Roberta Enke miała w swym życiu jeden cel
- permanentna pomoc mężowi w zwalczaniu depresji. Mimo tak jasno
postawionego celu, dała się wciągnąć w udawanie. Przez lata nabrała cech
typowych dla DDA (Dorosłych Dzieci Alkoholików). W finale tej smutnej
historii odegrała rolę, którą wymusił na niej Robert Enke.
Robert Enke - w wieku 29 lat trafił do reprezentacji Niemiec, mimo tego, że cztery lata wcześniej przez depresję stał się bezrobotnym, po czym wylądował w drużynie drugoligowej. On i jego żona nauczyli się żyć po stracie córki w 2006 roku. Trzy lata później, w chwili, gdy w postrzeganiu osób postronnych znów odnalazł szczęście, gdy miał rodzinę, nowe dziecko oraz perspektywę gry na mistrzostwach świata w RPA, jego depresja była silniejsza niż kiedykolwiek.
We wtorek 10 listopada 2009 roku przez osiem godzin krążył po mieście, by znaleźć dogodne miejsce na koniec cierpień. Pojechał na stację, z której często jeździł pociągiem na treningi w Hanowerze. Rzucił się pod rozpędzony pociąg. Zginął na miejscu.
Pewnego sierpniowego dnia, gdy wraz z reprezentacją spędzał czas w Kolonii, a zasypiając, odczuwał strach przed kolejnym dniem, bał się, że ktoś znów będzie czegoś od niego wymagał, że coś nie pozwoli mu wstać z łóżka.
Nie przeszkadzało mu to, że w drużynie juniorów przez większość czasu nic nie robił. Zespół w którym grał był tak silny, że bramkarz praktycznie nic nie musiał robić. Robertowi to pasowało. Przez długi czas w seniorskiej piłce pasowała mu też rola rezerwowego bramkarza, który, owszem, trenuje codziennie, ale robi to z przyzwyczajenia, a w czasie meczu się nie zamartwia, bo i tak siedzi na ławce rezerwowych.
Rodzice Roberta: Gisela i Dirk Enke. Matka - nauczycielka rosyjskiego i wychowania fizycznego; ojciec - psychoterapeuta w miejskiej klinice.
Gdy Robert poznał swoją przyszłą żonę, początkowo wcale nie opowiadał jej o swoich meczach w pierwszej drużynie. Był wierny taktyce "nie wychylaj się". Robił to dopiero później, gdy Teresa sama o nie pytała. Enke uważał, że sam nie powinien o tym wspominać, bo byłoby to wówczas szpanowanie.
Błędy bez znaczenia = niewybaczalne błędy
Nie mogłem sobie wybaczyć błędów. Koledzy z drużyny mówili, że nic się nie stało, trener powtarzał, że takie sytuacje zdarzają się każdemu. Ja jednak miałem ten błąd przez cały następny tydzień przed oczami. Nie mogłem go wymazać z pamięci. Przez cały tydzień potrafił nie chodzić do szkoły, mówiąc, że jest chory. Tortura profesjonalisty: wymagać od siebie bycia bezbłędnym i wciąż myśleć o swoich pomyłkach. Po tygodniu Robert Enke stopniowo zaczął odżywać. Z uśmiechem na twarzy udał się na dworzec zachodni. Podczas pozostałych sześciu miesięcy sezonu, gdy nikt od niego, jako bramkarza rezerwowego, niczego nie oczekiwał, znów był spokojny i radosny.
Robert: Nie imprezuję chętnie, więc nie chodzę na przyjęcia czy dyskoteki, nawet jeśli inni mnie naciskają. Gdy Robert został zawodnikiem Bundesligi, na jego żonę spadł błogi spokój. Teresy nie dręczyły już wyrzuty sumienia z powodu przerwania studiów: Szczerze mówiąc, świadomość, że nie muszę pracować, ani się uczyć, sprawiała mi radość.
Trener Barcelony, Louis Van Gaal o zatrudnieniu Roberta Enke
- Tak, to bardzo dobrze, panie Enke, że pan do mnie dzwoni. Bardzo mądrze. Tylko ja sam decyduję, kto będzie grał w Barsie. To nie ja jestem tym, kto chce pana zatrudnić! Pana chce zatrudnić dyrektor sportowy. Ja nawet pana nie znam. Jednak u mnie każdy z trzech bramkarzy podczas przygotowań otrzymuje tę samą szansę. Tak samo będzie z panem, jeśli podpisze pan z nami kontrakt. W Barelonie zatrudniono trzech bramkarzy: Roberto Bonano, Robert Enke i Victor Valdes.
.
.
11 września 2002 roku: wstępny mecz Pucharu Hiszpanii - Novelda CF - FC Barcelona 3:2... Pierwszy atak choroby. Enke był zawodnikiem Barcelony tylko przez rok: lipiec 2002 - lipiec 2003. Rozegrał w barwach katalońskiego klubu trzy i pół meczu - pucharowy w Noveldzie, dwa mecze w Lidze Mistrzów (piąty i szósty grupowy mecz bez znaczenia) oraz 20 minut spotkania z Osasuną, gdy kontuzji doznał Bonano. W sierpniu 2003 roku Robert powiedział, że kończy karierę i udaje się na terapię. Nigdy nie padło słowo "depresja", zawsze mówiono o strachu.
Miesiąc w Fenerbahce
Sierpień 2003: Jeśli w nowym otoczeniu coś ci nie pasuje i nie czujesz się dobrze, niemożliwością staje się ukazanie 100-procentowej jakości gry. Zanim dojdzie do sytuacji, w której człowiek staje się jeszcze bardziej nieszczęśliwy, lepiej jest, aby to wszystko zakończyć - Robert nie odważył się komunikować takich stwierdzeń w pierwszej osobie. Wielu mówiło, że Enke ma nierówno pod sufitem. Jasne, patrząc na to z boku, można odnieść takie wrażenie - twierdził Robert.
Być akceptowanym za to, że się jest, a nie za to, że ma się etat
Przed oczami stają rozmaite obrazy: ojca, który opuścił rodzinę i stara się być na każdym meczu syna, aby nie utracić więzi. Syna, który ze strachem pyta tatę, czy dalej będzie go lubił, gdy przestanie grać w piłkę. Dirk Enke: Robert, przecież musiałeś zauważyć, że kochamy cię za to, że jesteś, a nie za to, że byłeś dobrym bramkarzem. Gdy osoba cierpiąca na depresję popełnia samobójstwo, to winy za to nie ponosi nikt inny.
W tej chorobie nieważny jest wiek chorego. Bardzo często dochodzi do sytuacji, gdy np. samobójcza śmierć nastolatka przypisywana jest buntowi, a nie depresji. Bo jakie problemy może mieć dzieciak? Przecież dziecko z podstawówki nie może mieć żadnych zmartwień. Nie musi robić nic, oprócz tego, żeby się uczyć... Zwykły nastolatek, nazwijmy go Tomek. To był dzień jego 18-tych urodzin. Jak zwykle siedział przed komputerem w zamkniętym pokoju. Odwiedziła go babcia, która przyniosła solenizantowi piękny tort. Babcia puka, otwiera drzwi pokoju wnuka i doświadcza następującego widoku: Wnuczek wisi na żyrandolu, monitor komputera cały czas jest włączony, a na monitorze napis: Przepraszam, to nie wasza wina...
Wróćmy do głównego bohatera: Wieczorami było lepiej. Paraliżujący strach z rana przed wszystkim, co go czeka w trakcie dnia, obawa przed tym, że nie będzie mógł spać tyle, ile che, ustępowały: dzień praktycznie już minął. Nikt już niczego od niego nie chciał. Nikomu z bliskich nie przyszło do głowy, że śmierć córki (w 2006 roku) spowoduje u Roberta Enke nawrót depresji. Podczas żałoby nie było miejsca na takie myśli. Poza tym Robert sprawiał wrażenie opanowanego. Enke wcielił się w swoją rolę tak dobrze, że został kapitanem Hannoveru 96, a następnie (w 2007 roku) trafił do podstawowego składu reprezentacji Niemiec.
Teresa Enke: Półtora roku po śmierci Lary zaczął go dręczyć dawny niepokój. Wszystko wracało. Złość po straconej bramce, wściekłość, że nie ma dżinsów w rozmiarze 36, zdenerwowanie drobiazgami. Nie irytował się jednak tak bardzo, jak kiedyś.
Listopad 2008: Robert jak co dzień, siedział w hanowerskim gabinecie fizjoterapeuty Markusa Witkopa. Powiedział, że musi mu się do czegoś przyznać, a następnie rozpłakał się. Kiedyś cierpiał już na depresję i obawiał się, że właśnie wraca. Przez pięć lat nie odczuwał znaczących problemów psychicznych, nawet po śmierci Lary. Witkopowi nie łatwo było znieść widok płaczącego kapitana drużyny. Oto siedział przed nim Robert Enke, którego znał od czterech lat, i który teraz wyglądał jak bezbronne dziecko. Fakt, że fizjoterapeuta został wtajemniczony, ciążył na nim okropnie. To najtrudniejszy element pracy trenera: musi zachować dla siebie wszelkie sekrety, jakie przekazują mu piłkarze.
2 sierpnia 2009: Początek sezonu, mecz Pucharu Niemiec z Eintrachtem Trier - klubem ligi regionalnej. Eintracht - Hannover - 3:1... Początek końca. Nie czuję już niczego - stwierdził bez emocji. Nie czuję nerwowości, radości, niczego. Stałem na boisku i wszystko było mi jedno.
Przez ostatni rok Teresa Enke grała z mężem w tę samą grę, którą wybierają dzieci alkoholików. Zakładają jedną z masek do zastanej rzeczywistości. Robert wciągnął żonę w odgrywanie roli "bohatera domu". Co by się nie działo, nie możemy dać poznać, że prywatnie mamy ogromny problem. Na zewnątrz musi być wszystko cukierkowo. Nie możemy pozwolić, żeby postąpili z tobą tak, jak w Barcelonie. Żeby cię zwolnili.
Po kilkunastu miesiącach depresja osiągnęła apogeum: Już nie czuł strachu przed ujawnieniem, strachu przed byciem zbyt kiepskim bramkarzem, strachu przed koniecznością normalnych rozmów z kolegami z drużyny. Znajomi siedzieli w salonie i z trudem ukrywali, jak bardzo jego zachowanie ich niepokoi. Była to normalna reakcja w stosunku do osób z depresją. Przyjaciele myśleli, że dla jego dobra powinni się zachowywać, jakby nic się nie stało. Nie chcieli mu przypominać o jego cierpieniu. W ten sposób człowiek chory na depresję nie tylko samemu staje się aktorem, ale równocześnie zamienia wszystkich wokół w statystów.
9 listopada 2009 roku Robert Enke wybrał się z żoną do muzeum, a wypad zakończyli w towarzystwie córki w kawiarni. Osoby cierpiące na depresję, często dzień przed samobójstwem mają lepszy humor. Czują ulgę, że w końcu decydują się na wybór ostatniego, w ich zniekształconym postrzeganiu, wyjścia. Równocześnie dobry humor staje się fasadą, za którą ukrywają przed najbliższymi chęć odebrania sobie życia.
Pobiegła do sypialni. Na szafce nocnej w dalszym ciągu leżał album nadgryziony przez psa i jakiś kryminał. To było pierwsze miejsce, w którym zaczęła szukać. Ściągnęła z szafki kolejne gazety, a z jednej wypadła kartka:
Droga Terri, bardzo mi przykro, że...
.
OCENA: 7/10 (Bardzo dobra)
OCENA: 7/10 (Bardzo dobra)
AUTOR: Ronald Reng
TYTUŁ: Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk
TŁUMACZENIE: Michał Jeziorny
WYDAWNICTWO: SQN
ILOŚĆ STRON: 400
ROK: 2015
Nagroda w konkursie zorganizowanym przez fanpage Głos Kultury
Bardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń