Przyszedł moment na przedostatnią część opowieści o rodach Hetfieldów i Hammettów. Wracamy na chwilę do końcówki wieku XVIII. Czas na organizowanie sprawnych organów nowego państwa. Po pierwsze: konstytucje stanowe, które staną się gwarancją praw obywateli. Prawa te chronione będą przed „tyranią większości”. No właśnie – w Ameryce prawa obywatelskie ustanowione zostały jako gwarancje dla jednostek przeciwko ewentualnej ingerencji państwa i „dziwnym” wyborom większości. W Europie do dziś konstytucje pojmowane są z reguły jako zasady postępowania władz państwa wobec obywateli, a nie zagwarantowania wolności jednostce i mniejszościom względem ew. "tyranii większości". Jest rok 1796 – Jerzy Waszyngton – bohater narodowy, kończy swoje dwie kadencje prezydenta Stanów Zjednoczonych i rozgoryczony walkami frakcyjnymi, intrygami zagranicznymi (czyżby groźby kolejnych wojen? A jakże!) i krytyką, udał się do swojej ulubionej rezydencji Mount Vernon w Wirginii.
Wybory roku 1800 rozstrzygnęły się za pomocą głosowania w Izbie Reprezentantów, ponieważ Thomas Jefferson i Aaron Burr uzyskali tyle samo głosów elektorskich. Prezydentem został republikanin Jefferson. Partia ta zdobyła także większość w obu izbach Kongresu i po raz pierwszy (jak się okazało na długo) kontrolowała wykonawcze i ustawodawcze organa władzy. Jefferson był jedną z najbardziej oryginalnych i wszechstronnych postaci epoki. Ostatnie lata życia spędził w zaprojektowanej i zbudowanej przez siebie rezydencji Monticello w Wirginii, gdzie pozostawał niezwykle aktywny, organizując uniwersytet Wirginii w Charlottesville i prowadząc opasłą korespondencję, m. in. z długoletnim przyjacielem Tadeuszem Kościuszko. W ostatnim liście do polskiego wybitnego męża stanu pisał w temacie Rewolucji Amerykańskiej: Ta forma, którą myśmy ustanowili, przywróciła wolne prawa nieskrępowanego używania rozumu i wolności opinii. Oczy całego świata zwrócone są, lub zwracają się teraz ku prawom człowieka. Powszechny postęp świata i wiedzy uświadomił każdemu namacalną prawdę, że masy ludzkie nie urodziły się z siodłami na grzbietach, nieliczni zaś uprzywilejowani nie otrzymali z łaski Boga butów i ostróg do ich ujeżdżania. Oto fundament nadziei dla innych. Jefferson zmarł 4 lipca 1826 roku, dokładnie w pięćdziesiątą rocznicę uchwalenia Deklaracji Niepodległości.
Mamy rok 1820. Coraz więcej nowo zasiedlonych terenów zachodnich słało wnioski o przyjęcie do unii. To wówczas wystosowano w Kongresie propozycję, by wraz z przyjmowaniem wprowadzić klauzulę zakazującą sprowadzania tam nowych niewolników i stopniowego uwalniania obecnych. Nie było w tych działaniach kwestii ideowego protestu wobec instytucji niewolnictwa. Była to raczej obawa przed dominacją Południa w Kongresie. W oczach polityków z Północy przelicznik podstawy obliczania reprezentacji (jeden niewolnik równy trzem piątym osoby wolnej) dawał stanom południowym nadmierne korzyści. W 1819 do unii przyjęto niewolniczy stan Alabama. Obecnie więc panowała równowaga – jedenaście stanów Północy i jedenaście Południa. Pamiętać należy, że liczba senatorów z każdego stanu była równa i przechylenie korzyści na Północ mogło prowadzić do ewentualnych ustaw ograniczających niewolnictwo.
Osadnictwo i rozwój ekonomiczny na nowych terytoriach między Missisipi a Appalachami, były nieodłącznymi składnikami przyspieszenia gospodarczego po wojnie roku 1812. Tempo zagospodarowywania nowych ziem było zawrotne. O ile w roku 1800 sprzedaż ziemi przez państwo wyniosła ponad 67 000 akrów, to w 1813 liczba ta wyniosła już 500 000 akrów; 1815 – 1 300 000 akrów; 1818 – 3 500 000 akrów. Ludność nowych terenów powiększała się nieporównywalnie szybciej niż na wschodzie. Lata 1810-1820 to podwojenie; kolejna dekada i kolejne podwojenie. Nowe stany powstawały niemal co roku (Indiana – 1816; Missisipi – 1817; Illinois – 1818; Alabama – 1819; Missouri – 1821). W 1830 roku jedna czwarta ludności Ameryki zamieszkiwała tereny za Appalachami; w 1850 była to już połowa populacji USA. Przy całym rozwoju trzeba jednak wspomnieć, że gwałtowny rozwój produkcji bawełny miał poważne społeczne i polityczne konsekwencje – na Południu rozszerzył się bowiem zakres i znaczenie gospodarcze plantacyjnego systemu opartego na pracy niewolniczej, przyczyniając się do zaostrzenia różnic między Północą a Południem, których kulminacją stanie się secesja.
przodkowie Jamesa ze strony matki:
John Gleed, jr – zm. 14 marca 1841 roku w Swindon, Anglia
William Gleed, jr – ur. 12 października 1815 roku w Londynie, Anglia;
pradziadkowie ze strony matki:
James Alexander Gleed – ur. w styczniu 1867 roku w Londynie, Anglia; zm. 19 maja 1939 roku w Los Angeles, Kalifornia, USA;
Alice Gleed (z d. Hill) – ur. w piątek 03.01.1868; zm. w niedzielę 20.02.1955 w Los Angeles, Kalifornia.
Przyspieszenie gospodarcze wywołane nowymi stanami doprowadziło również do rewolucji transportowej, która także zmieniła radykalnie styl życia. Dotąd większość Amerykanów żyła w osadach, na farmach lub plantacjach, gdzie informacja i kontakt ze światem zewnętrznym był niewielki, rzadki, a łączność powolna. Gdy 14 grudnia 1799 roku w swojej posiadłości Mount Vernon w Wirginii zmarł Jerzy Waszyngton, Boston dowiedział się o tym dopiero 11 dni później, a stany za Appalachami kilka tygodni później. Poza kilkoma wielkimi miastami, kontakty międzyludzkie miały charakter lokalny, osobisty i bezpośredni. Nowe środki transportu i łączności pociągnęły za sobą zarówno nieporównywalnie większą mobilność ludzi, jak i szybszy przepływ informacji, zmieniając trwale charakter dotychczasowej kultury.
Do tej pory, jeśli chodzi o system polityczny USA, w tekście pojawiały się prawie wyłącznie informacje dotyczące rządów republikańskich, a to z tego względu, że od czasów prezydentury Thomasa Jeffersona republikanie na długi, długi czas zdominowali obie izby Kongresu. W roku 1829 prezydentem USA został wybrany demokrata Andrew Jackson. Do pierwszych kroków nowej głowy państwa należała reforma polityki personalnej rządu, której celem było usunięcie starej, często skorumpowanej kadry urzędniczej. Wprowadzony przez niego system rotacji przeszedł do historii pod nazwą systemu „łupów”; każda nowa, a więc zwycięska administracja miała odtąd prawo do obsadzenia „swoimi ludźmi” stanowisk w urzędach państwowych. Nie była to koncepcja nowa; praktykowana była wcześniej we władzach stanowych. Jackson wierzył w zdecydowaną i silną rolę prezydenta, jednak podejmując decyzje odwoływał się z reguły (i to bardzo zręcznie) do szerokiej opinii publicznej, przedstawiając te zmiany, jako kroki czynione w imieniu narodu, a szczególnie prostego człowieka. Demokratyzacja ustroju poprzez rotację urzędników była, mimo wzniosłych słów, pojmowana przede wszystkim jako forma usunięcia politycznych wrogów. Po objęciu władzy Jackson usunął zaledwie kilka procent urzędników - właśnie tych, których lojalności nie mógł oczekiwać. Czy taki system sprawowania władzy czegoś czytelnikom nie przypomina? W polskim parlamentaryzmie czasów obecnych widać nawet nie echa demokracji Jacksona, co przekalkowanie tegoż systemu jeden do jednego. U nas nazwa „systemu łupów” się nie przyjęła. Jacksonowski sposób sprawowania władzy w Polsce przyjął się pod hasłem TKM – „teraz, kurwa, my”. Aktualnie co osiem lat mamy do czynienia ze zmianą partii przy władzy, a w zasadzie zmieniają się tylko litery alfabetu w nazwach ugrupowań, bo sposób przejmowania i sprawowania władzy w gruncie rzeczy nie zmienił się od czasów siódmego prezydenta USA.
Przodkowie Jamesa ze strony ojca:
Hardy Hatfield – ur. w 1799 roku; zm. W 1840.
Sarah Hatfield
Pra-pradziadkowie ze strony ojca:
Tandy „Finley” Hatfield – ur. ok. 1830 roku w Tennessee; zm. 25.12.1864 roku w Illinois.
Mary Hatfield
Pradziadkowie ze strony ojca:
John Olivier Hatfield – ur. we wtorek 20.01.1857 w Arkansas; zm. w sobotę 25.12.1928 w Stone County, Arkansas;
Mary C. Hatfield (z d. Hollandsworth) – ur. w czwartek 25.11.1858 w Arkansas; zm. w środę 28.01.1931 w Stone County, Arkansas.
Animozji społeczno-politycznych między Północą a Południem ciąg dalszy – tym razem niesnaski dotyczyły ceł ochronnych. Uprzemysłowione regiony Nowej Anglii oraz kolonii środkowych głosiły konieczność takich ceł dla ochrony swojej produkcji, natomiast stany południowe ostro protestowały przeciwko cłom, ponieważ zmuszały je one do kupowania towarów z Północy lub zagranicą po wyższych cenach. Powstała więc koncepcja obrony interesów Południa. Przywódcy stanów południowych głosili, powołując się na Jeffersona i Madisona, że źródłem legitymizacji władzy federalnej są stany, a zatem kraj jest tylko konfederacją niezależnych stanów, które mają prawo bronić się przed posunięciami rządu federalnego poprzez unieważnienie szkodliwych dla nich ustaw federalnych jako niekonstytucyjnych. W 1832 roku Zgromadzenie Karoliny Południowej uchwaliło akt o unieważnieniu na terenie stanu ceł nałożonych przez Kongres w latach 1828-1832. Prezydent Jackson zareagował energicznie: stwierdził, że decyzja o unieważnieniu jest absurdem, i że wyłamywanie się z unii będzie traktowane jako zdrada. Poparł go Kongres uchwalając prawo upoważniające do interwencji wojskowej w celu egzekwowania prawa federalnego. Wprawdzie Karolina Południowa, nie znajdując poparcia w innych stanach, unieważniła kontrowersyjny akt, ale konflikt ten stanowił przedsmak antagonizmów regionalnych oraz towarzyszącym temu sporów konstytucyjnych, które miały w przyszłości doprowadzić do wojny domowej zwanej przez Amerykanów Civil War.
Lata 30. XIX wieku. Rola kobiety stała się bardziej zorientowana na dom;
w pierwszych dekadach wieku utrwalały się wartości mieszczańskie, a
wśród nich przekonanie, że sfera prywatna – dom i dzieci, ale także
opieka nad mężem, są właściwym światem kobiety, natomiast mężczyźni są
bardziej predysponowani do pracy produkcyjnej. Kobiety z warstw
robotniczych pracowały dość licznie np. w fabrykach tekstyliów, ale nowe
wartości mieszczańskie także na nie oddziaływały. Od kobiet oczekiwano
czuwania nad zdrowiem moralnym. Pogląd ten przyczynił się do
zwiększonego ich udziału w życiu publicznym, poprzez różnorodne
stowarzyszenia dobroczynne i religijne. Właśnie ta działalność stała się
punktem wyjścia dla szerszego ruchu o prawa kobiet.
W 1848 roku w stanie Nowy Jork odbyła się konwencja praw kobiet.
Zapoczątkowała ona ruch feministyczny. W osiemnastu punktach
sformułowano żądania równych praw dla kobiet i mężczyzn, powołując się
na Konstytucję. Domagano się równego prawa do edukacji, do wykonywania
zawodów, a także prawa wyborczego. Ten ostatni wniosek był iście
rewolucyjny – ruch kobiecy czekał aż 72 lata, aby postulat się
urzeczywistnił. XIX Poprawka do Konstytucji, dopuszczająca kobiety do
wyborów weszła wżycie dopiero 26 sierpnia 1920 roku - (Obywatele
Stanów Zjednoczonych nie mogą być pozbawieni prawa wyborczego ani też
prawo to nie może być ograniczone przez Stany Zjednoczone, ani przez
żaden stan z powodu płci. Kongres będzie miał prawo wprowadzenia tego
artykułu w życie drogą właściwego ustawodawstwa). Mimo, że wiele
kobiet było przez te lata społecznie aktywnych, nie otrzymały one praw
wyborczych nawet wtedy, gdy w 1870 roku w XV Poprawce, przyznano te
prawa formalnie wyzwolonym niewolnikom – (Ani
Stany Zjednoczone, ani żaden stan nie może pozbawić ani ograniczać praw
wyborczych obywateli Stanów Zjednoczonych ze względu na rasę, kolor
skóry lub poprzednie niewolnictwo. Kongres ma prawo zabezpieczyć
wykonanie niniejszego artykułu przez odpowiednie ustawodawstwo).
Mówiąc o „niewolniczym Południu” pamiętać należy, iż nie był to region
jednorodny społecznie ani gospodarczo. Można oczywiście dostrzec pewne
cechy wspólne jak subtropikalny klimat, niewielka liczba skupisk
miejskich, a więc rozproszona dystrybucja ludności, dość jednolite,
anglosaskie pochodzenie większości białej ludności, dominujące w
gospodarce rolnictwo, a w jego ramach kilka specyficznych upraw, jak
tytoń, czy bawełna, produkowanych na rynek głównie zagraniczny,
wreszcie, może najbardziej charakterystyczne, istnienie niewolnictwa,
jako podstawowej siły roboczej, oraz towarzysząca temu wspólnota
przekonań wśród białych na temat słuszności i potrzeby tej instytucji.
Właścicielami niewolników był jednak tylko pewien procent białej
ludności; w roku 1860, 24 procent białej ludności posiadało niewolników,
z tego 17 procent to posiadacze maksymalnie do dziewięciu niewolników,
6,6 procenta do setki zniewolonych, a tylko 0,1 procenta białych miało
ponad stu niewolników. Rok 1860 to w sumie 8 milionów mieszkańców
Południa, z czego 4 miliony to niewolnicy.
Na terenach górskich żyło wielu białych farmerów, którzy nie posiadali
żadnych niewolników i nie produkowali na rynki zbytu, a dla siebie.
Istniała też znaczna grupa (ok. pół miliona) białej biedoty, często
robotników najemnych, wegetujących na minimalnym poziomie egzystencji i
zajmujących najgorsze ziemie. Bogactwo, wspaniałe rezydencje, liczna
służba i elegancki tryb życia to cechy tej najmniej licznej, a zarazem
najbardziej wpływowej grupy, chociaż często z nią właśnie utożsamia się
całą kulturę Południa. Głównym źródłem dochodów Południa był eksport,
przede wszystkim bawełny, której uprawa obejmowała w pierwszej połowie
wieku coraz szersze tereny zachodnie: Alabama, Teksas, Missisipi,
Arkansas, Luizjana. W roku 1860 eksport bawełny przyniósł 191 milionów
dolarów dochodu – prawie sto razy więc niż eksport cukru. W latach
1815-1860 bawełna stanowiła połowę wartości całego amerykańskiego
eksportu.
Ta ekspansja systemu plantacyjnego pociągała za sobą ogromny przyrost
liczby niewolników, oraz rosnące uzależnienie gospodarki od niewolniczej
siły roboczej. Ponieważ handel nimi został zabroniony przez Kongres
jeszcze w 1808 roku, głównym ich źródłem stały się stare stany Południa,
szczególnie Wirginia. Aż do wojny secesyjnej trwał jednak dość duży
nielegalny import niewolników. Główną jednak przyczyną zwiększenia się
ich liczby był szybki przyrost naturalny. O ile w roku 1820 było ich w
sumie ok. półtora miliona, to w roku 1860 wspomniane 4 miliony, czyli
połowa mieszkańców Południa. Status niewolnika nie zmienił się
zasadniczo od tego, jaki istniał w wieku XVIII. Większość aspektów
niewolniczego życia była ściśle określona w kodeksach prawnych, które
ograniczały maksymalnie swobody czarnego niewolnika. Nie wolno mu było
opuszczać plantacji, zbierać się w większych grupach, występować jako
świadek w sądzie, posiadać broni, ani uczyć się pisać i czytać. Ścisły
reżim uważany był powszechnie za niezbędny warunek stabilności systemu.
Stąd potrzeba dokładnego nadzoru.
Praca niewolnika na plantacji była katorgą. Kontrolował ją nadzorca, na
bieżąco określając czas i ilość pracy. Oczywiście o jej tempo dbał przy
pomocy bata. Pracowano średnio po 14 godzin latem i 10 zimą, a w czasie
żniw jeszcze dłużej. Warunki te w połączeniu z subtropikalnym klimatem,
niezdrową wodą i ukąszeniami komarów, a często także osłabieniem
spowodowanym ciężką pracą lub chłostą, powodowały wśród niewolników
epidemie malarii, cholery i innych chorób. Można mówić o szczególnej
eksploatacji kobiet, które pracowały w polu na równi z mężczyznami, ale
musiały także wykonywać liczne obowiązki, jak opieka nad dziećmi,
gotowanie, szycie i inne zajęcia domowe. Różnicą wobec XVIII wieku było
polepszenie się sytuacji niewolnika w tym sensie, że właściciele, którzy
obecnie płacili za niego dużą sumę, częściej zainteresowani byli w
utrzymaniu go przy zdrowiu. Sądy częściej karały okrucieństwo wobec
niewolników; w ostatnich dekadach przed wojną secesyjną było ono także
politycznie źle widziane, gdyż dostarczano argumentów dla północnych
przeciwników niewolnictwa.
Cierniem w oku dla właścicieli niewolników byli wolni czarnoskórzy;
grupa ta w wyniku przyrostu naturalnego, ucieczek z Południa oraz mniej
licznych uwolnień lub wykupienia się, w połowie XIX wieku liczyła ok.
400 000 osób, z czego połowa mieszkała na terenach Północy. Stanowili
oni 11 procent wszystkich czarnoskórych w kraju (jednak przyrost
naturalny liczby niewolników był szybszy niż przyrost wolnych czarnych).
Niemal 40 procent tej grupy stanowili Mulaci, którzy częściej podlegali
uwolnieniom. Istnienie wolnych czarnoskórych było samo w sobie
zagrożeniem dla systemu niewolnictwa. Na Południu, gdzie zamieszkiwali
oni najczęściej w miastach jak Baltimore, Charleston, czy Nowy Orlean,
wykonywali najprostsze, najniżej płatne prace niezastrzeżone dla
białych. Ponieważ mieszali się oni z niewolnikami i mogli wywierać na
nich zgubny wpływ, wywierano na nich presję, szczególnie w połowie
stulecia, aby zamieszkiwali w określonych dzielnicach, a najlepiej
opuścili tereny Południa. Wiele stanów wprowadziło prawa pozwalające na
uwalnianie niewolników jedynie pod warunkiem ich deportacji z danego
stanu.
Popierający polityczną ideologię abolicjonizmu (całkowitego zniesienia
niewolnictwa) żądali natychmiastowych kroków w tym kierunku,
przedstawiając problem w absolutnych kategoriach zła moralnego. Ruch ten
związany był po części z wrażeniami, jakie wywołało opublikowanie w
latach 1851-52 Chaty wuja Toma - powieści autorstwa Harriet Beecher Stowe.
Zawartość oddziaływała na emocje poprzez plastyczne opisy dramatycznej
sytuacji niewolników i brutalności białych; uświadomiła setkom tysięcy
czytelników antyhumanitaryzm instytucji niewolnictwa, przedstawiając
kwestię w skrajnych, czarno-białych (nomen omen) barwach, jako zderzenie
dobra i zła. Powieść ta przyczyniła się do powstania działań
skierowanych przeciwko Południu. Południe stało się ziemią przeklętą, na
której panował moralny chaos. Sam ruch abolicjonistyczny był może i
słuszny, ale ubrany w polityczną ideologię nie polepszał sytuacji
niewolników. Przeciwnie, spotkał się ze znaczną niechęcią i jawnym
sprzeciwem, gdyż większość białych na Północy nie negowała instytucji
niewolnictwa, odnosząc się do czarnych z niechęcią. Ponadto obawiała się
rozpadu unii, gdyby doszło do tak radykalnych kroków, jak emancypacja
byłych niewolników.
W latach 40 i 50 XIX wieku opublikowano liczne traktaty i prace broniące
niewolnictwa. Najczęstszym argumentem było twierdzenie, że czarny jako
przedstawiciel rasy niższej wymaga opieki i kontroli, co wychodzi mu na
dobre, gdyż zapewnia mu bardziej dostatni byt. Niewolnictwo – twierdzono
– umożliwia pokojową koegzystencję między białymi i czarnymi, co w
warunkach wolności obu grup nie byłoby możliwe. Podkreślano, że we
wszystkich znanych z historii społeczeństwach jedna grupa żyła z pracy
drugiej, oraz że sytuacja niewolników na Południu jest nieporównywalnie
lepsza niż robotników najemnych na Północy.
To co? Może mała wojenka? Z próbami przyłączenia Kanady w roku 1812 się
nie udało, coraz mocniej więc władze federacyjne spoglądały w kierunku
Teksasu. Terytorium Teksasu należało do Hiszpanii do czasu uzyskania
niepodległości przez Meksyk, gdy przekształcone zostało w jeden ze
stanów meksykańskich. Stany Zjednoczone przez krótki okres utrzymywały,
że Teksas mieści się w obrębie terytoriów nabytych w ramach zakupu
Luizjany, ale w 1819 roku zaakceptowały granicę wykluczającą Teksas.
Dwukrotnie jednak potem występowały z propozycjami zakupu Teksasu,
budząc tymi ambicjami wiele niepokoju wśród władz młodego państwa
meksykańskiego. Jednocześnie sam rząd meksykański zachęcał białych
Amerykanów do kolonizowania niezwykle słabo zaludnionego Teksasu,
przyznając im na korzystnych warunkach ziemię. W końcówce lat 20.
zamieszkiwało ten teren ponad 15 000 Amerykanów wraz z tysiącem
niewolników, podczas gdy samych Meksykanów było tam wówczas ledwie 5000.
W roku 1835 białych Teksańczyków było już ok. 35000. Zaniepokojony
Meksyk poczynił pewne kroki dla wzmocnienia swojej pozycji – zniósł
niewolnictwo w Teksasie i zwiększył kontrolę celną na granicy z
Luizjaną. Napięcie między obu stronami wzrastało, aż do momentu, gdy w
roku 1836 Amerykanie zamieszkujący Teksas ogłosili niepodległość. Armia
meksykańska (było w niej wielu Indian z plemienia Majów) ruszyła przeciw
buntownikom. Krwawe rozprawianie się z amerykańskim buntem (nie brano
niewolników; wszystkich zabijano) odegrało znaczącą rolę mobilizującą
opinię publiczną w Ameryce, co pomogło Teksańczykom odnieść przekonujące
zwycięstwo. Władzom Meksyku nie pozostało nic innego jak podpisać
traktat przyznający niepodległość Teksasowi.
Granicę zachodnią wyznaczono na rzece Rio Grande. Władze nowej republiki
zwróciły się natychmiast do Waszyngtonu o przyjęcie do unii. Prezydent
Andrew Jackson, popierający aneksję Teksasu, w Kongresie spotkał się z
opozycją, gdzie wielu niechętnie patrzyło na przyłączenie jeszcze
jednego niewolniczego stanu i zwiększenie tym samym wpływów
federacyjnych Południa. Utrzymano kruchą równowagę – 13 stanów
niewolniczych i 13 wolnych. Sprawa Teksasu została na jakiś czas
wyciszona. Wróciła pod obrady w połowie 1846 roku. Właściwym celem
amerykańskiej strategii było nie tylko utrwalenie kontroli nad Teksasem,
ale też zdobycie dwóch dalszych prowincji meksykańskich – Nowego
Meksyku i Kalifornii; Kalifornii, gdzie zaangażowany został bunt
kolonistów przeciw Meksykowi wsparty przez amerykańską Marynarkę Wojenną
(marines). 8 stycznia 1847 roku zwycięstwo Amerykanów położyło kres
władzy meksykańskiej w Kalifornii, która podobnie jak Nowy Meksyk,
dostała się w ręce amerykańskie. Tym samym Meksyk stracił niemal połowę
swojego terytorium, a Ameryka zdobyła ponad półtora miliona kilometrów
kwadratowych nowego terenu. Powstaną z nich takie stany jak: Kalifornia, Nowy Meksyk, Arizona, Nevada, Utah, Colorado i Wyoming.
Władze nowych terytoriów oferowały korzystne warunki, aby zachęcić do
osadnictwa; np. Oregon przydzielał za darmo 640 aktów żonatemu, a 320
nieżonatemu mężczyźnie pod warunkiem zagospodarowania go i
zamieszkiwania na nim przez cztery lata. Długie karawany osadników
wyruszały co roku wiosną z Iowa i Missouri, aby przeciąć Góry Skaliste w drodze do Oregonu i Kalifornii.
Był to często szlak znaczony chorobami, głodem, zmęczeniem i atakami
Indian, co nie powstrzymywało jednak tysięcy przed podejmowaniem ryzyka.
Wielkim bodźcem dla poszukiwaczy lepszej fortuny na Zachodzie było
odkrycie w 1848 roku złota w dolinie rzeki Sacramento w Kalifornii. W
ciągu następnego roku ludność Kalifornii zwiększyła się z 14000 do
niemal 100 000, by w trzy lata potem się jeszcze podwoić (Kalifornia
została stanem USA w 1850 roku). Przybysze ci stworzyli specyficzne
społeczeństwo; większość stanowili młodzi mężczyźni, którzy zjawili się w
Kalifornii nie po to, by się osiedlić, leczy by znaleźć złoto. Obok
kwitnących miast, jak San Francisco,
wyrosły też duże, ale tymczasowe miasta namiotów i szałasów. Te nowe
skupiska przyciągały zarówno handlarzy, sklepikarzy i szynkarzy, jak i
element przestępczy, hazardzistów i – szczególnie poszukiwane z uwagi na
przytłaczającą liczbę mężczyzn – prostytutki. Ponieważ rywalizujący ze
sobą poszukiwacze złota byli nie tylko Anglosasami, ale i Meksykanami,
Chińczykami, czy Francuzami, wybuchały co rusz konflikty na tle
etnicznym.
Utrzymanie porządku było sprawą nastręczającą problemów. Ogromne
odległości od siedzib władzy federalnej nie pomagały w zapewnieniu
spokoju. Powszechny dostęp do broni utrzymano m.in. właśnie dlatego, by o
bezpieczeństwo na miejscu mogli dbać mieszkańcy (głównie szeryf z
przyboczną ekipą miejscowych). Słaby nadzór władzy federalnej nad
lokalnymi milicjami bardzo często prowadził do nadużyć ze strony tych,
którzy tego porządku mieli chronić. Społeczności zachodnie działały na
zasadach – nomen omen – wolnej amerykanki. W czasach obecnych Kalifornię
połowy XIX wieku nadal nazywa się Dzikim Zachodem.
Włączenie do unii Stanów Zjednoczonych nowych terenów odnowiło
polityczne napięcia na tle zakresu niewolnictwa. Najnowsza wówczas
klauzula w prawach sankcjonujących niewolnictwo informowała, że na
terytoriach uzyskanych od Meksyku niewolnictwo będzie zakazane (pokłosie
polityki próbującej utrzymać równowagę między Północą, gdzie
niewolników było zdecydowanie mniej, a Południem. Pamiętajmy – niewolnik
liczony w wyborach jako trzy piąte osoby wolnej). Kongres podzielił się
i to nie według partyjnych lojalności, ale według interesów
regionalnych – Północy i Południa. Delegaci Południa twierdzili, że
Kongres nie ma prawa zakazywać niewolnictwa, a osadnicy na nowych
ziemiach winni sami decydować w tej sprawie. W ten sposób kwestie
interesów zasadniczo ekonomicznych ubierano w szaty moralne i
konstytucyjne. Republikanie niemal w ogóle pominęli w kampanii wyborczej
palącą kwestię niewolnictwa i na kandydata na prezydenta wysunęli
bohatera wojny z Meksykiem i właściciela niewolników z Luizjany – Zacha
Taylora. Taylor wygrał niewielką ilością głosów; najbardziej pomogła mu
założona przez niezadowolonych z programów i republikanów i demokratów
nowa, trzecia partia Free Soil (Wolna ziemia), która wzięła udział w
wyborach pod hasłami całkowitego zniesienia niewolnictwa, wolności słowa
i wolności pracy. Stronnictwo to przyciągnęło do siebie część głosów
demokratów, co pośrednio wzmocniło republikanów.
Dziki Zachód w całej okazałości
Kalifornia dzięki gorączce złota szybko osiągnęła wymagane 80 000
ludności i złożyła wniosek o przyjęcie do unii wywołując znów w
Kongresie kwestię równowagi Północy i Południa. W 1850 roku Kalifornia
została przyjęta jako wolny stan, natomiast Nowy Meksyk i Utah same
miały zdecydować o dopuszczeniu bądź nie niewolnictwa. W Waszyngtonie na
dobre zakazano niewolnictwa, wreszcie wprowadzono prawo umożliwiające
czarnoskórym uciekinierom z Południa sądową obronę przed ławą
przysięgłych na Północy i otwierające drogę do ich przymusowego
zwracania właścicielom. Kompromis roku 1850 odwlekł tylko szerszy
konflikt o kilka lat; nie powstrzymał też ostrych debat na temat
niewolnictwa, praw stanów oraz granic uprawnień Kongresu. Postępowała
polaryzacja obu wielkich partii na linii interesów regionalnych: Południe (demokraci) – zwiększanie niewolnictwa w celu utrzymania ogromnej produkcji bawełny, walka o zniesienie ceł; Północ (republikanie) – sprzeciw wobec ekspansji (nie całkowity zakaz) niewolnictwa, ochrona przemysłu przez cła, federalne programy gospodarcze.
Kocioł, którego tłem byli niewolnicy, rozpętał się na dobre. Oliwy do
ognia dolało w 1857 roku orzeczenie Sądu Najwyższego, którego
przewodniczącym był właściciel niewolników z Maryland, Roger B. Taney.
Sprawa dotyczyła uwolnienia Dreda Scotta
– niewolnika zamieszkującego wolne terytorium Minnesoty. Jego obecni
właściciele pragnęli wykorzystać ten temat dla nadania rozgłosu
problemowi utrzymania dotychczasowego kompromisu w kwestii niewolnictwa.
Zwrócili się więc do sądu w Missouri o orzeczenie w temacie obecnego
statusu ich niewolnika. Sprawa znalazła swój finał w Sądzie Najwyższym,
gdzie większość mieli zwolennicy Południa. Sąd orzekł głosami 7:2, że
Scott pozostaje niewolnikiem. Orzeczenie podkreślało, iż czarni, jako
rasa niższa nie mają praw obywatelskich, a zatem nie mogą wnosić
powództwa sądowego. Co więcej, Taney stwierdził, że ponieważ nie można
nikomu odebrać własności (w tym wypadku niewolnika) tylko dlatego, że
przeniósł się do wolnego stanu, zasada kompromisu z Missouri jest
niekonstytucyjna. W Kansas proniewolnicze Zgromadzenie uchwaliło w roku
1857 konstytucję ustanawiającą niewolnictwo. Gdy jednak potem nastąpiły
nowe wybory do Zgromadzenia, wygrali je przeciwnicy niewolnictwa;
poddali oni konstytucję pod głosowanie i obalili ją znaczną większością
głosów. Kansas wystąpił z wnioskiem o przyjęcie do unii.
Przodkowie Kirka ze strony ojca:
Isaac Miller Hammett – ur. w 1802 roku w Kentucky; zm. 24.11.1877 roku w Travis County, Texas;
Martha „Patsy” Hammett – ur. w 1803 roku w Warren County, Kentucky; zm. W 1879 roku w Travis County, Texas.
Andrew Jackson Hammett – ur. w czerwcu 1828 roku w Howard County, Missouri; zm. 17.02.1907 roku w Hays County, Texas,
Marjorie Mitchell Hammett (z d. Shoemaker) – ur. w 1838 roku w Missouri; zm. 19.02.1915 roku w Buda, Hays County, Texas
Pra-pradziadkowie Kirka ze strony ojca:
Isaac Hammett – ur. 5.11.1861 w Travis County, Texas,
Annie Hammett
Coraz szersze kręgi zataczał w Kongresie społeczny program przyznający
(starym) stanom prawo do decydowania o utrzymaniu lub zniesieniu
niewolnictwa. Nie akceptowano wprowadzania niewolnictwa na nowe
terytoria. Abraham Lincoln był
republikańskim politykiem, który zdawał się gwarantować taki umiarkowany
program. Taktyka ta, poparta intensywną kampanią propagandową,
przyniosła owoce. Lincoln wygrał wybory, głównie głosami
północno-wschodnimi i środkowo-zachodnimi. Nie zdążył jednak nawet
formalnie objąć urzędu i wprowadzić się do Białego Domu, gdy 20 grudnia 1860 roku Karolina Południowa ogłosiła secesję. Po kilku tygodniach przyłączyły się do niej Missisipi, Floryda, Alabama, Georgia, Luizjana i Teksas, tworząc nowe państwo – Skonfederowane Stany Ameryki. Uchwalili własną konstytucję i wybrali prezydenta – Jeffersona Davisa.
Amerykę czekały cztery tragiczne lata wojny secesyjnej, w Stanach
zwanej domową. Reszta świata nie uznała Skonfederowanych Stanów za
samodzielne państwo.
Południe widziało tyranię w zagrożeniu dla ustroju plantacyjno-niewolniczego; Północ natomiast zagrożenie widziała w dominacji ustroju plantacyjno-niewolniczego nad własnymi interesami przemysłowymi. Głównym wątkiem i świadomą taktyką propagandową republikanów w latach 1856-1860 było hasło, że właściciele niewolników (których w tym momencie można utożsamiać z demokratami) opanowują władze federalne, a nie hasło zniesienia niewolnictwa. Podobnie północni wyborcy Lincolna w roku 1860 nie tyle głosowali za zniesieniem niewolnictwa, co za powstrzymaniem Południa przed politycznym zniewoleniem Północy.
Niezależnie jednak od sensu scricto politycznych przesłanek wybuchu Wojny Secesyjnej nie możemy tracić z pola widzenia faktu, że ujawniła ona znacznie głębsze podziały: gospodarcze, społeczne, kulturowe. To one, a nie sama gra polityczna legły u postaw wojny i w ostatecznym rachunku sprawiły, że kompromis stał się niemożliwy. Wojna Secesyjna stała się punktem zwrotnym w dziejach kraju, kryzysem który odcisnął silne piętno na narodzie amerykańskim. Obie strony walczyły pod sztandarami wolności: Północ w imię wolności jako samostanowienia; Południe w imię Unii i praw federalnych, które miały być gwarantem wolności ustanowionej przez rewolucyjnych Ojców Założycieli. Patrząc teraz z dłuższej perspektywy historycznej widać, że zwycięstwo Północy i narzucenie całemu społeczeństwu północnej koncepcji państwa, umożliwiło trwałe zintegrowanie kraju. W tym właśnie sensie Wojnę Secesyjną nazywa się czasami drugą Rewolucją Amerykańską i ponownymi narodzinami narodu. Abraham Lincoln nazwał tę wojnę „nowymi narodzinami wolności”.
Obie strony konfliktu walczyły pod sztandarami wolnościowymi; obie strony zupełnie inaczej definiowały pojęcie owej wolności. Składało się na to tak wiele czynników polityczno- społecznych, że zarówno do Północy, jak i Południa przyłączali się wojacy z państw europejskich. Nie zabrakło w tej wojnie również Polaków chcących walczyć po jednej lub po drugiej stronie. Było nawet kilku takich naszych rodaków, którzy po Wojnie Secesyjnej zdążyli jeszcze wrócić do Polski, w Polsce umrzeć, zostać pochowanymi i mieć na nagrobku napis w języku polskim: weteran Wojny Secesyjnej. Zdecydowanie więcej Polaków opowiedziało się po stronie Północy, ale kilkuset znajdziemy również odzianych w szare mundury po stronie Południa. Jeden z takich właśnie wojaków zdążył do Polski wrócić, umarł w Polsce i ma na cmentarzu w Krakowie grób. Wiele takich osób udało się wygrzebać z mroków historii, temat jest więc o wiele, wiele szerszy; tutaj tylko zasygnalizowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz