środa, 22 czerwca 2022

Na wyraj, leśni ludzie! Stachuriady nadchodzi czas!

Wraca ten niepowtarzalny w roku moment kontemplacji poezji Edwarda Stachury; na żywo, przy scenie, przy lesie, na powietrzu, w czerwcowym ciepełku...
Powiedziesz ty, powiedziesz nas
Na ten słoneczny szlak ,
Gdzie kwitnąć sercom i pieśniom czas,
Gdzie szumu czeka uśpiony las,
Gdzie czeka lotu ptak!
 
Tak co roku śpiewa trio Rosomak, Żuraw i Pantera, gdy w kwietniu pełni radości i niedoczekania mkną na tych kilka ciepłych miesięcy w leśną głuszę. Tak śpiewają miłośnicy Stachurowej twórczości i fani muzyki granej na żywo, którzy nareszcie doczekali upragnionego czerwcowego weekendu i owych dwóch dni, w których na Stachuriadzie a.d. 2022 królować będzie słowo wędrownego poety - przez moment grochowickiego robotnika sezonowego, który zostawił potomnym całą jaskrawość swych myśli, jaką zamknął w poezji i prozie.

W ekranizacji Siekierezady jest pewna scena z autobusem robiącym za objazdową bibliotekę publiczną. Jest niedziela, autobus podjeżdża pod kościół, z którego za chwilę wyjdą wierni - potencjalni czytelnicy. Janek Pradera do kościoła nie poszedł, więc jest tego dnia pierwszym klientem. Postanawia zapisać się w owej bibliotece i wypożyczyć pierwszą książkę. Na początku odrzuca propozycje Kraszewskiego, Sienkiewicza, Lema i książki wojenne, by bez większego zastanowienia sięgnąć po Lato leśnych ludzi.

Przygotowując się do obcowania z literackim dziełem Stachury, można sięgnąć właśnie po powieść Rodziewiczówny, albo film w reż. Witolda Leszczyńskiego, ale to oczywiście nie jedyne źródła przedstawiające pryzmat twórczości Steda. Jakiś czas temu wpadła mi w oko pewna płyta winylowa: teksty recytowała i śpiewała aktorka Anna Chodakowska, a tytuł tego albumu to Msza wędrującego, która jest aktualnie jednym z moich elementów wejścia w świat psyche Edwarda Stachury, a że ten był dla szarego zjadacza chleba nie bardzo zrozumiały, to umarł Sted z łatką afektywnej-dwubiegunowej, czy czegoś w ten deseń, bo dało się to jakoś opisać, zaszufladkować, ometkować, oznaczyć... Egzystencjalnej melancholii, trwania na marginesie, czy świadomego wyboru najzwyklejszej kontemplacji życia i tylko życia, niewielu dopuszcza do istnienia... Nawet dziś...
 
prof. Jan Błoński: Po roku 1956 pojawiło się w Polsce kilku młodych pisarzy, którzy swoją twórczością jak gdyby dawali do zrozumienia, że nie mogą się zmieścić w tym społeczeństwie jakie powstało; że chcą jak gdyby żyć, pracować, pisać poza tym społeczeństwem, nie mogą się dostosować do reszty, do innych ludzi. I czasem miało to taki aspekt polityczny, jak np. u Hłaski... Tym czasem nie! U Stachury raczej nie miało, ale Stachura, jak Hłasko - chciał być wolny, pozbawiony zobowiązań... Chciał oddać się po prostu życiu, oddać się istnieniu. Był piewcą podróży, nieustannej podróży. Rzeczywiście stale podróżował po Polsce, a nawet i po Europie. Ta podróż miała go uwolnić od cierpienia. To bardzo dziwne, prawda? Podróż, która uwalnia od cierpienia... Skąd się to cierpienie brało? Brało się z żądań ja - mówił - to ja jest wymagające, narzuca mi cierpienie. Chciał być człowiekiem nikt. Ten człowiek nikt stale podróżuje, szuka, rozpuszcza się jak gdyby w przyrodzie, żyje chwilą... Taka była myśl Stachury, takie marzenie Stachury; zachwyt nad światem...



Podobnie jest dziś z nawiązywaniem relacji z drugim człowiekiem; pewnie znacie ten stan, kiedy to kilkanaście osób próbuje zainteresować was sobą i swoimi oczekiwaniami, a żadna z nich nie jest zainteresowana wami, bo szuka relacji tylko przez pryzmat przydatności poznawanej osoby, a nie po prostu z chęci poznania drugiego człowieka. Poznawaniu ludzi do konkretnego celu znajomości miłośnicy Stachuriady mówią stanowcze nie! Na szczęście!


Grochowice 1992
 
Władysław Majdański (leśniczy w Grochowicach): Był u nas taki nauczyciel, nazywał się pan Czopik; przyszedł do mnie z kolegą, mówi, czy ja potrzebuję robotnika do pracy... Bo ja wtedy pracowałem jako leśniczy. No, pracy w lesie zawsze nie brakowało, było moc, dużo i pracowników zawsze nam potrzeba, bardzo chętnie. Bo, mówi, mam takiego kolegę, który chce pracować w lesie: młody, zdrowy, silny, no, mówię, takich nam potrzeba do pracy... No i przedstawił mi tego pana Stachurę. (...) Obiecywał, że przyjedzie jeszcze do Grochowic, był swego czasu, ale krótko był... Później odjechał i więcej już nie przyjechał. Obiecywał, że przyjedzie. Nie przyjechał.
 
Edward Żentara: W "Siekierezadzie" tą postacią do życia na tak jest Olbrychski, ja jestem tą postacią melancholijną, tą do życia na nie. Ja sam rzeczywiście mam dużo z tego, tzn. mam nadzieję, że nie dojdzie do tego (śmiech)... do autodestrukcji, jak w przypadku Stachury, ale rzeczywiście jest wiele rzeczy takich, które by kwalifikowały się do tego, żeby jego cechy charakteru porównać z moimi, czy moje cechy charakteru z jego cechami.
 
Daniel Olbrychski: Może gdyby on w momencie takiego rozjaśnienia prawdziwego zrozumiał naprawdę, zrozumiał oczami bohatera, którego ja grałem w "Siekierezadzie", że nie należy iść na tory, to on tą lewą ręką, bo prawej już nie miał, w każdym razie prawą nie mógł pisać... Tą lewą ręką napisałby najprostsze i najbardziej oczywiste rzeczy. Tak jak Iwaszkiewicz pod koniec swojego życia... Byłby prostym; wtedy mógłby być tłumaczony na wszystkie języki świata, a tak ta jego proza i poezja, która pozostała, jest zbyt odkrywczo Leśmianowska, żeby być dobrze tłumaczona na inne języki. Ale to jest wielka proza i wielka poezja.
 
 

W lewo, w prawo, jak okiem sięgnąć, pod koronami drzew, przez dróżkę igłami pachnącą wchodzimy w rejon, na którym góruje dach z płacht zrobiony; wokół roztacza się szeroka polana ścianą boru odcięta a w jej głębi grochowicka scena Stachuriady czeka na przyjęcie muzyków i słuchaczy, artystów i ich fanów, miłośników spotkań z muzyką na żywo i recytowaną poezją - tą dawniejszą - spuścizną Edwarda Stachury -  i tą najnowszą - w której świat zabierze mnie w ten weekend najpierw Natalia Grosiak i jej Mikromusic, a w sobotę duet Lenda/Kozub, czyli małżeństwo Paulina Lenda i Piotr Kazub (tym razem w rozszerzonym składzie) z ostatnim koncertem akustycznej trasy intymnie
 
 

 
Także do plecaka butelka wody, pół chleba, jakieś piwo i w drogę! Ruszaj się, Bruno! Niechybnie brakuje tam nas. Wezmę jeszcze w kieszeń "dżinsowe" wydanie Taki wieczór, choć rano i do autobusu marsz! Będzie fajnie...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz