Listopad będzie kolejną rocznicą powrotu głogowskiego teatru na lokalną mapę inicjatyw kulturalnych. To właśnie 22 listopada 2019 Teatr im. Andreasa Gryphiusa został ponownie otwarty po wielu, wielu dekadach bycia tylko ruiną stojącą obok miejskiego Ratusza. I wówczas na pierwszych odwiedzających czekał do odbioru biuletyn - a właściwie pełnoprawna książka przedstawiająca historię teatru od momentu budowy po dokumentację odbudowy, która zaczęła się w roku 2017 - podpisany przez Prezydenta Miasta, Rafaela Rokaszewicza. Pandemia C19 była jedną z głównych przyczyn faktu, że nie miałem jeszcze przyjemności zasiąść na widowni. To się zmieni w czwartek (29 września), gdy na scenie zaprezentuje się bard, piosenkopisarz - Robert Kasprzycki.
Przeglądając po raz pierwszy ów zbiór tekstów zaproponowanych przez Antoniego Boka i Dariusza Czaję, zaciekawiła mnie postać Franciszka Liszta, a w zasadzie jego seria koncertów w głogowskim teatrze na otwarcie sezonu 1843. Niestety nie wspomniano o utworach, które wykonał w programie owych trzech koncertów muzyczny gigant Romantyzmu.
Teatr im. Andreasa Gryphiusa pojawił się na kulturalnej mapie Śląska u schyłku Oświecenia (1799 rok):
Minionego lata '99 zbudowano tu nowy teatr. A raczej na budynku, w którym znajduje się sala redutowa, dobudowano trzecią kondygnację i przeznaczoną ją na świątynię Talii. Chyba w całych Niemczech muza ta nie ma tak dziwnego przybytku jak tutaj. Ponieważ na pierwszym piętrze, czyli na parterze, rzeźnicy mają swoje ławy, w których wg. dawnego przywileju wystawiają własny towar na sprzedaż, na drugim jest kawiarnia, a w zimie w określonym czasie reduta, a wreszcie na trzecim mieszkają Talia i Melpomena. Tak, że idzie się stopniowo w górę od potrzeby zupełnie cielesnej ku czysto duchowej. Kto jednak zna tutejsze warunki, niesłusznie skarciłby takie rozwiązanie. Dlaczego Talia nie miałaby mieszkać o dwa piętra wyżej? Weszłoby się i na trzecie, aby zobaczyć dobre przedstawienie.
I przetrwała ta placówka pod zarządzaniem niemieckim blisko półtora wieku. Po udanej ekspansji czerwonoarmistów w marcu 1945 roku, Głogów, a z nim oczywiście zrujnowany działaniami wojennymi budynek teatru wszedł w skład terytorium odrodzonej po raz wtóry Polski. Nowi gospodarze mimo wielkich planów, konferencji, map, wirtualnych pokazów, zapewnień o zagospodarowaniu zrujnowanej przestrzeni, w latach 1959-2014 nie zrobili z Teatrem zupełnie nic. Jednym z najbardziej niefortunnych pomysłów władz miasta na zagospodarowanie budynku miał być bank - szyderczo wówczas nazywany przez lokalną społeczność bankiem im. Andreasa Gryphiusa... Po latach postanowiono skorzystać z funduszy Unii Europejskiej i zawnioskowano o dotację w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020; Priorytet VIII Ochrona dziedzictwa kulturowego i rozwój zasobów kultury. Władze miasta otrzymały na ten cel ponad 14 000 000 złotych. Teatr odbudowano (na tyle, na ile pozwalała kondycja zrujnowanych murów) w stylu oświeceniowym (tak, jak powstał w roku 1799) - z typowym dla tego okresu powrotem do ideałów klasycyzmu, czyli architektonicznych odwołań do kultury starożytnych Greków i Rzymian.
Andreas Gryphius żył 48 lat.
(2 listopada 1616 - 16 lipca 1664) Urodzony w Głogowie niemiecki poeta i dramaturg ery Baroku; polihistor i prawnik; najwybitniejszy reprezentant tzw. śląskiej szkoły barokowej. W 1650 roku powrócił do rodzinnego miasta i mieszkał w Głogowie aż do śmierci. Ciężkie przeżycia osobiste związane z działaniami wojennymi (Wojna trzydziestoletnia) przyczyniły się w głównym stopniu do wytworzenia się u Gryphiusa, oprócz głębokiej religijności, pesymistycznego poglądu na świat i kondycję człowieka. Dał temu wyraz w swej poezji, gdzie pięknymi i mocnymi strofami opisał marność ludzkiego świata i malował grozę wojny. Pesymizm ów mocno zniechęcał do tej twórczości następne pokolenia...
Moje pusto dalekie po kres,
po horyzont, po każdy sens.
Rozciągnięte na wody omszałe,
na to wszystko czym nie zostałem.
Jak woda rwąca,
co jej żadna moc nie sprosta.
Jak kłąb dymu, co go wiatr przegania
- znikną nasze imiona.
To tylko jedna chwila zanim rozproszy Cię świat.
Ten moment wciśnięty między kilka kart,
na których ktoś próbował zmienić czas.
To tylko jedna chwila,
zanim rozproszy nas świat.
Ten moment, wciśnięty między kilka kart historii,
historyjek nieistotnych. Niczyich cisz i dat.
Na szczęście postać i dzieła Gryphiusa trwają w publicznym obiegu już ponad cztery wieki. Bo czymże jest nieśmiertelność? Nie korpusu trwaniem, lecz przez ludzi dzieła twego miłowaniem (1). Dzieła człowieka żyją jeszcze - wprawdzie jest to życie bardzo ustronne: w bibliotekach, na półkach zbieraczy, w biurkach uczonych. Niemniej żyją (2). A 29 września 2022 roku i ja spotkam się oko w oko z aurą postaci Gryphiusa. Odwiedzę budynek teatru po raz pierwszy od czasów ponownego otwarcia. Pretekstem będzie "bard w teatrze", czyli solo występ Roberta Kasprzyckiego.
Na koncert idę z oczekiwaniem nieoczekiwanego, bo po prawdzie w ogóle nie zagłębiałem się w twórczość pana Roberta. Idę tam z czystą głową, ot, posłuchać gościa z gitarą, co to poezję wyśpiewuje. Oczywiście największy hit hitów Kasprzyckiego i mnie się ze dwadzieścia lat temu o uszy obił - Wiadro do połknię..., ten, znaczy, Niebo do wynajęcia. Pięć albumów po Spotifaju śmiga, także jeśli utwory zachwycą mnie w aranżu na akustyczną gitarę, tzn, że warto będzie posłuchać oryginalnych nagrań. Ponoć występ ma trwać bite półtorej godziny, więc uważam, że warto dorwać bezpłatne wejściówki. Do odbioru w Biurze Obsługi Klienta w MOK-u.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz