sobota, 22 kwietnia 2023

(teraz czytam): Niebezpieczny poeta, czyli wszystkie twarze K. I. Gałczyńskiego

Magda Umer w 2013 roku w zajawce na tylnej okładce książki Anny Arno napisała: Minęło 60 lat od śmierci Poety, a my wciąż znajdujemy w wymyślonych przez niego światach coś dla siebie, wolimy nonsensy od sensów. I jak On drwimy z niepotrzebnego patosu. Po kolejnej dekadzie wystarczy tylko zamienić wstęp tego zdania na "Minęło 70 lat od śmierci Poety" i w sumie niewiele się zmieniło w postrzeganiu twórczości K.I. Gałczyńskiego. By "ocalić od zapomnienia" twórczość ojca, ogromna w tym zasługa po pierwsze córki - Kiry Gałczyńskiej - niestrudzonej orędowniczki, kustoszki i propagatorki tatowej poezji, a po wtóre środowiska artystycznego polskiej piosenki, które czerpało ze studni tekstów Gałczyńskiego, mając na wyciągnięcie ręki praktycznie stworzone do śpiewania niespotykane historie z nutą ironii, czy krzywego zwierciadła, ale także klasyczne pełne liryzmu strofy o umiłowaniu otaczającej poetę przyrody - czy swych muz - z Nataszą Awałow na czele.

 

Kira Gałczyńska odeszła w grudniu ubiegłego roku w wieku 86 lat. Życie poświęciła pielęgnowaniu pamięci o ojcu. By wspomnieć córkę Gałczyńskiego, do Programu Pierwszego Polskiego Radia redaktor prowadzący audycję zaprosił Jana Rodzenia, dyrektora Klubu Księgarza w Warszawie. Społeczność pozawarszawska poznała pana dyrektora dzięki serwisowi YouTube i jednej z najsłynniejszych sond ulicznych polskiego Internetu: Czy często się pan uśmiecha? Nie - odpowiada zapytany przechodzień, przedstawiający się jako Doktor Nauk - Zwłaszcza jak widzę durnego idiotę Jana Rodzenia, dyrektora Klubu Księgarza w Warszawie. Możecie mu przekazać, że jest idiotą, że mam go w dupie i chętnie bym go pobił. Możecie to nawet puścić. - A proszę powiedzieć, z czego się pan śmieje najczęściej? - Jakby Jan Rodzeń upadł i sobie głupi ryj rozwalił. Dyrektor warszawskiego Klubu Księgarza opowiedział na falach eteru o swojej ponad trzydziestoletniej znajomości z córką K.I.


 OJCIEC KARMIŁ JĄ POEZJĄ,

NA OBIAD KUPOWAŁ KWIATY - "Retro" pożegnanie z Kirą
 
 
Od dziecka miała życie niezwykłe. Nic w tym dziwnego, była wszak córką swojego ojca. Ale choć z Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim łączyła ją miłość wielka, poznawali się na raty. Gdy wybuchła wojna, na osiem lat zniknął z jej życia. Dostali od losu zbyt mało czasu, poeta zmarł, gdy miała niespełna 17 lat. Jej łącznikiem z brakującą przeszłością stała się matka Natalia. Może dlatego Kira całe życie poświęciła na ocalenie pamięci po ojcu? Ale najpierw dużo czasu zajęło jej odszukanie całej prawdy. I czasami niełatwo było przyjąć ją do wiadomości.

Trudny i romantyczny: Jej rodzice poznali się w majowy poranek 1929 roku w słynnej restauracji Ziemiańska w Warszawie. Ona przyszła z koleżanką, on w towarzystwie przyjaciela. Zdziwiła się, gdy Gałczyński nagle zjawił się koło jej stolika i zapytał: Co słychać na Kaukazie? (Natalia, Natasza Awałow była z pochodzenia Gruzinką), a potem wyrecytował wiersz Jesienina. Po tygodniu pojawił się w jej domu. Przyszedł, bo nie doczekał się jej w Ziemiańskiej, choć bywał tam codziennie. Poszli na spacer, do domu wróciła nad ranem. Przedstawił ją matce, w czerwcu napisał dla niej pierwszy wiersz. Pobrali się 1 czerwca 1930 roku w cerkwi Marii Magdaleny na Pradze. Pojechali tam tramwajem. Na ślubie nie było nikogo ani z jej, ani jego rodziny. Codzienne życie nie było już takie romantyczne, wciąż brakowało pieniędzy. Poeta miewał okresy melancholii, nerwowych lęków i bezgranicznego znudzenia. Nie tworzył wtedy, nie czytał, nie słuchał muzyki. Po kilku takich dniach zaczynał pić wódkę. Krążył od knajpy do knajpy. Nie wracał do domu przez parę dni. Nachodził nocą znajomych, telefonował, rozrabiał. Trwało to tygodniami. 
 

 Srebrna Natalia / Zielony Konstanty

 
Aż znowu stawał się kochanym Kotem, jak zwała go żona. Po latach dowiedziałam się od lekarzy, że to choroba psychiczna zwana cyklotymią. Ale czy to prawda? - pisała Natalia. w 1936 roku doczekali się córki Kiry. Gałczyński szalał z radości, odkrywał wraz z dzieckiem świat. Ale nawet obecność ukochanej córeczki nie powstrzymała nawrotów depresji i picia. 25 sierpnia 1939 roku przyszło wezwanie do wojska. Natalia spakowała mężowi walizkę, dołożyła łacińską Ewangelię i ikonę, którą podarował jej kiedyś ojciec. Gałczyński pożegnał się z żoną przed furtką zarośniętą winem. Powiedział: Gwiazdko, do prędkiego zobaczenia. Wróci za siedem lat.

Cud przebaczenia: Dla Kiry i jej mamy rozpoczęła się wojenna tułaczka. Dziewczynka zapamięta z niej potworny strach, kiedy samoloty zrzucały bomby i niebiański smak podarowanego jej przez kogoś gotowanego jajka. W roku 1940 Natalia dostała pracę kelnerki. Kira uczy się czytać i pisać, jej mama jest łączniczką AK. Kilka lat względnego spokoju przerywa powstanie i koszmar pobytu w obozie przejściowym w Pruszkowie. Miały szczęście, udało im się z niego wydostać. Na chwilę schroniły się w gościnnym domu Jarosława Iwaszkiewicza w Stawisku, potem trzeba było uciekać dalej, licząc na ludzką życzliwość i hojność. Osiadły w Krakowie, wypatrując powrotu męża i ojca. Ale zamiast niego docierały do nich kolejne wiadomości: że zmarł w obozie w Dachau, albo że umarł zwyczajnie, na gruźlicę. Konstanty Ildefons jednak żył i miał się dobrze.
 
Wrócił w marcu 1946. Nie sam. Towarzyszyła mu Maria Stobiecka, którą poznał w stalagu Altengrabow. Ale to nie koniec niespodzianek. W obozie Hoexter spotkał Lucynę Wolanowską. Ta zaszła w ciążę, w styczniu 1946 roku rodzi się syn - Konstanty Ildefons jr. Nim zdąży przyjść na świat, jego ojciec poznaje Anielę Micińską, siostrę Bolesława Micińskiego, i natychmiast się jej oświadcza. Przez jakiś czas pomieszkuje z Anielą, w końcu jednak wyrusza do Polski. Zdąży jeszcze po drodze zakochać się w pewnej Wenecjance... Jakim cudem Natalia wybaczyła mu to? Kira Gałczyńska mówiła, że rodzice przeprowadzili szczerą rozmowę i wszystko sobie wyjaśnili. I nigdy już nie wracali do przeszłości. Zamieszkali w domu literatów przy Krupniczej w Krakowie, potem w Warszawie w Alei Róż. 
 
⬅ ⬅ Kira Gałczyńska w 1942 roku.
 
 
 
Finansowo powodziło im się nieźle, choć i teraz nie zawsze: Wiadomo było, że jutro nie ma z czego zrobić obiadu. A tu nagle przychodził pan listonosz i przynosił jakieś honorarium. Mój ojciec wtedy w zachwycie leciał do najbliższej kwiaciarni i za wszystko kupował mamie kwiaty
 
Równie chętnie serwował swoim paniom poezję: Wychowałam się w domu, w którym poezja była czymś zawsze niezmiernie żywym i z czym stale się obcowało - wspominała Kira. Ze stolicy uciekali chętnie na Mazury, do ukochanej leśniczówki poety - Pranie. To właśnie tu, wiele lat po śmierci ojca, Kira po raz pierwszy spotkała swego przyrodniego brata. Mieszkał w Australii, a Gałczyńskiego podobno bawiła myśl, że na antypodach jest drugi Konstanty Ildefons "do góry nogami"... Przyrodnie rodzeństwo będzie utrzymywać przyjazne relacje aż do śmierci.
 
Dziś wiem już wszystko: Jak Kira Gałczyńska ułożyła swoje dorosłe życie? Jej pierwszym mężem był aktor Janusz Bylczyński, z którym miała syna Mikołaja. Drugie małżeństwo ze spikerem radiowym Januszem Kilańskim, który dla niej zostawił Danutę Szaflarską, przyniosło jej więcej szczęścia. Wspólnie prowadzili muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w leśniczówce Pranie. Przez wiele lat łączyła pracę dziennikarską z pisaniem książek. Napisała ich ponad 20, a wśród nich te dwie, najmocniej dziś kojarzone: Zielony Konstanty i Srebrna Natalia. Dbała o pamięć o ojcu, złościły ją opinie, że nie umiał pisać bez wódki. Irytowała się też, gdy w małżeństwie jej rodziców na siłę szukano sensacji. W Srebrnej Natalii pisała o matce: Nigdy z nią na ten temat nie rozmawiałam, bo nie istniała potrzeba takich rozmów. Podobne sprawy zdarzają się w niemal każdej rodzinie. Dla Natalii te epizody w życiu jej męża znaczyły tyle, co nic. Całym swoim powojennym życiem dała temu dowód. A przecież jej wiedza była wówczas tak pełna, jak moja dopiero dziś. Kira Gałczyńska zmarła 20 grudnia 2022 roku.

(AP)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz