czwartek, 15 czerwca 2023

SIERGIEJ BARUZDIN - TRZY OPOWIADANIA [wrażenia]

W lutym 1945 roku pochód Armii Czerwonej na zachód parł do przodu bez większych zakłóceń. Zatrzymają się dopiero w maju w Berlinie i sankcjami trio Józef Stalin - Franklin Roosvelt - Winston Churchill, czyli koalicji antyfaszystowskiej - zagospodarują pod siebie tereny odnowionej granicami Polski i wschodnich Niemiec. Na początku lutego defilada  krasnoarmiejców przemaszerowała przez Oleśnicę. Wśród sowieckich żołnierzy był też autor niniejszego zbioru opowiadań - Siergiej Baruzdin - znany radziecki pisarz i poeta średniego pokolenia, w prezentowanych w niniejszym tomie opowiadaniach przedstawia losy kobiet, uczestniczek walk drugiej wojny światowej. W tych trudnych latach także i miłość zostaje poddana moralnym doświadczeniom. Ten odwieczny temat zajmuje wiele miejsca w utworach Baruzdina - jak napisano na tylnej zajawce książki. Dzisiejszy polski Internet niemal milczy w temacie tego pisarza; angielski zresztą też - informacji tyle, co kot napłakał. Nawet ten wpis z książki jest biedny: krótki, szkicowy, ledwie zarysowujący temat opowiadań, a o samym autorze w gruncie rzeczy nic nie mówi... 


Dlaczego wspomniałem o Oleśnicy? Otóż jest to bodaj jedyny wpis rodzimego Internetu, w którym pojawia się nie tylko suche nazwisko radzieckiego autora Trzech opowiadań, ale także fragment jego prozy, mianowicie dziennika, który Baruzdin prowadził w czasie działań wojennych. Wówczas autor służył w 113 Samodzielnym Dywizjonie Zwiadu Artyleryjskiego i  fragment opisujący lutowy pobyt dywizjonu w Oleśnicy pojawił się na oleśnickim portalu: 

3 lutego 1945 roku. Przyjeżdżamy do Oleśnicy. Dobre miasto. Niewiele jest zniszczeń, ale wszystko jest wywrócone do góry nogami. Ulice są zaśmiecone, okna wybite. Znajdujemy się w pięknym domu. Obok stacjonuje drużyna zdobyczy wojennych. Przy wejściu „Studebaker” z alkoholem. Rozpoczyna się picie.

5 lutego 1945 roku. Oleśnica na zawsze zostanie zapamiętana, jako jedno z najlepszych miejsc w naszym życiu. „Trofea”- wódka, wino i inne alkohole – to wszystko jest do naszej dyspozycji. Młodszy porucznik Diewiatkin zmarł od alkoholu. Pogrzeb wyglądał dziwnie. Wieczorem cały pluton został zamknięty w piwnicy, ale tam wszyscy jeszcze bardziej się popili i nas wypuścili. Z każdym dniem w mieście jest coraz więcej pożarów. Każdy mści się na swój sposób. Płonie niemiecka ziemia.

Siergiej Aleksiejewicz Baruzdin (1926-1991)

-------

A radzieckie opowiadania są trzy: 1) Jodełka (inne tłumaczenie Na imię jej Choinka, 2) Rzeczka Woria, 3) Tasia. Oryginalnie wydany w 1967 roku zbiór przedstawia wizerunek kobiety na wojnie. Mamy więc opowiadania z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - niby wojenne, a bardziej obyczajowe; niby psychologiczne - o łączniczkach/sanitariuszkach -  a ów zarys trzech bohaterek i towarzyszących im  bohaterów jest tak szkicowy, że w sumie nijaki i przeczytałem, ale żebym nie wiadomo ile zapamiętał, to nie. Książkę pożyczyłem parę tygodni temu z parkowej budki. Na okładce widzimy fragment świerkowego zagajnika, jakich to pełno w podmoskiewskich i  wsiach obwodu smoleńskiego. W centrum okładki świerkowa szyszka, bo też takie szyszki są zauważalnym elementem przyrody w tychże opowiadaniach Baruzdina. Wziąłem, bo radziecka. Z marszu przypomniała mi się twórczość (też radziecka) wokalno-instrumentalna pana Lecha Dyblika - znanego aktora, ale też od grubo ponad dekady sprawnego radzieckiego piosenkarza. Sergiusza Jesienina co prawda pan Lech nie śpiewa, Włodzimierza Majakowskiego też nie; tekstów Bagrickiego, czy Mikołaja Asiejewa na jego płytach również nie ma, ale radzieckości tam w bród: Moje dzieciństwo upłynęło w taki sposób, znaczy w tej rzeczywistości. Do Lenina mam szczególny sentyment, ponieważ na pierwszą komunię zegarka nie dostałem, a wygrałem sobie pierwszy swój zegarek na konkursie wiedzy o Leninie w szóstej klasie - wspominał pan Lech Pawłowi Sztompke w nocnej audycji Pierwszego Programu Polskiego Radia w 2013 roku

 

Jest na kartach tego zbioru fragmencik dotyczący Taganki (dzielnicy w centrum Moskwy), która to (obok Mołdawanki - żydowskiej dzielnicy Odessy) jest jedną z dwóch właśnie miejscówek, o których przypomina w swoich interpretacjach pan Dyblik: W Tasi dwóch kolegów z frontu - Nikolaj Samochin (w przyszłości od ran wojennych utną mu nogi i zapije się na śmierć w domu dla inwalidów w Moskwie) i  Aleksy Archipowicz Dementiew [ur. 1923] (po wojnie chirurg) to dwóch chłopców, którymi zainteresowana jest tytułowa Tasia. Obaj w 1941 roku trafiają w to samo miejsce: dwudziestego drugiego czerwca trafiają razem do Komendy Wojskowej... Przyszli też razem nazajutrz, dwudziestego trzeciego. I dwudziestego czwartego, skoro tak wyszło - razem. Trzeciego lipca, kiedy Stalin wygłaszał przez radio przemówienie, wreszcie ich wzięli. Dostali się do jednej jednostki, a nawet do jednego plutonu. Na razie nie na front, lecz na Tagankę, do popularnych wtedy zakładów garmażeryjnych. Dopiero w sierpniu przeżyli piekło - najpierw nad Desną, potem pod Dorogobużem i pod Jelnią, potem pod Spas-Demiańskiem i Nowo-Duginem.

W opowiadaniu Jodełka z egzemplarza wyjętego z budki na książki, strony były wszystkie, nikt nic nie wyrwał, nie rozpadła się ze starości, nie porozklejała, mankament jednak miała: w sumie osiem kompletnie pustych, już pożółkłych ale niezadrukowanych stron. A czy mogło być na nich coś wartościowego? Jako, że same opowiadania dupy nie urwały, a akcja rwała się akurat w momencie zadań związanych z łącznością i przekazywaniem raportów przez główną bohaterkę (zruszczoną Estonkę imieniem Enda) między sztabami, to mam prawo mniemać, że w sumie nic ciekawego się tam nie działo; no może oprócz porucznika, czy innego lejtnanta, który zginął od niemieckich kul. Ale i tak pojawił się tam na moment i zupełnie nic do akcji nie wnosił...

....

Lech Dyblik wraz z Aleksiejem Siemieniszczewem nagrali płytę zatytułowaną Dwa brzegi. Piosenki rosyjskie lat 40-tych. Tak aktor opowiadał o niej Pawłowi Sztompke: Pytałem Aleksieja, dlaczego jest popularna ta tematyka wojenna, że piosenki wojenne są takie żywe ciągle i popularne, a on mówi, po prostu, tak wygląda nasze życie, że nie wiadomo, co będzie jutro, że to nie ma nic wspólnego z wojną, że Rosjanie jak śpiewają te rzeczy, to oni się na chwilę zatrzymują... Zatrzymują, tak myśleć zaczynają... Się zadumają... To jest to, czego w naszym życiu brakuje, bo to wszystko biegnie bardzo szybko... To są piosenki wojenne ale specjalnie nazwaliśmy tę płytę "Piosenki z lat czterdziestych", bo nie o wojnę nam chodziło.

 

 A wojna? A jak może być na wojnie?

Rosjanie! Słuchajcie! Będzie do was przemawiał generał Blumentritt: Z upoważnienia niemieckiego dowództwa zwracam się do was, żołnierze i oficerowie rosyjscy, z propozycją przerwania oporu. Wysoko cenimy wasze męstwo i wytrwałość. Ale teraz, gdy bohaterska armia niemiecka podeszła pos samą Moskwę, wasz opór stracił sens.

Odpowiedź szczekaczek radzieckich: Żołnierze i dowódcy! Przyjaciele!Przekazujemy odezwę Rady Wojennej Frontu Zachodniego: Towarzysze! W godzinie groźnego niebezpieczeństwa dla naszego państwa życie każdego żołnierza należy do Ojczyzny. Ojczyzna oczekuje od was największego wytężenia sił, męstwa, bohaterstwa i wytrwałości. Ojczyzna wzywa was, byście stanęli niezłomnie i zagrodzili faszystowskim hordom drogę do naszej jedynej i ukochanej Moskwy.

No i rezultat:

1) Jodełka - Potem już Jodełka nie może więcej ani biec, ani myśleć. Niemcy wystrzelili z haubicy. Pocisk upadł tuż obok piaszczystej kępy, na której rosły wspólnie świerk i brzoza... Upadł tuż obok Jodełki. (...) Często przyjeżdżam do Sieriożek. Nie znam w Rosji miejsc bliższych i droższych memu sercu niż okolice pod Moskwą. Tych okolic podmoskiewskich nie można nawet porównać z innymi. Mają w sobie i piękno i jakąś serdeczność... Są dla mnie uosobieniem Rosji. Gdy przyjeżdżam do Sieriożek, idę na most Jodełki. Zaglądam do jej szkoły. No i zachodzę, rzecz jasna, na miejscowy cmentarz. Są tam znajome groby: Richarda Tenisowicza - ojca Jodełki, Jeleny Siergiejewny - jej matki i Aleksandry Fiodorowny - babci Leonida... Brakuje tylko jednego grobu - samej Jodełki. Nie ma go nie tylko tu. Nie może go być. Jodełka nie miała pogrzebu... Jodełka, Jodełeczka. Choinka... Albo też Anka, Ania, Enda. Swoja... Śmieszne, prawda? Pewnie...

Lońka nie mógł przyjechać po wojnie do Sieriożek. W dalekich Węgrzech jest jezioro Balaton. O wiele większe niż Narskie Stawy, nad które Lońka wybierał się kiedyś z Jodełką. Tam więc, nad jeziorem Balaton, w zbiorowym żołnierskim grobie spoczywa czołgista Leonid Iwanowicz Puszkariow...

2) Rzeczka Woria - ...Lejtnant Sołncew Wiaszesław Iwanowicz, rok urodzenia 1919, poległ przy szturmie Juchnowa 5 marca 1942 roku. Z doniesienia o niepowetowanych stratach bojowych dowódcy trzeciego batalionu: "W dniu 5 marca wojska radzieckie toczyły walki zaczepne z wojskami niemieckich faszystów. Przeciwnik usiłował na poszczególnych odcinkach zatrzymać kontratakami ofensywę radziecką, ale doznawszy znacznych strat w ludziach i sprzęcie, wycofał się na zachód. Wojska radzieckie zajęły kilka miejscowości, w tym miasto Juchnow (obwód smoleński). W dniu 4 marca zestrzelono w walkach powietrznych lub zlikwidowano na lotniskach 43 niemieckie samoloty. Straty radzieckie - 13 samolotów. 5 marca pod Moskwą zestrzelono 4 niemieckie samoloty..." (z wieczornego komunikatu Radzieckiego Biura Informacyjnego na dzień 5 marca 1942 roku).

3) Tasia - Tasię niosły na noszach do samochodu dwie dziewczyny, sanitatiuszki-instruktorki, a ona, kurcząc się z bólu, zaciskając zęby, szeptała: -A on gdzie? Na Boga, powiedzcie, gdzie? Dziewczyny nie zwracały uwagi, niosły ją dalej. -Gdzie on jest, zrozumcie, on? On... Za nic nie mogła przypomnieć sobie w tym momencie odpowiedniego słowa. Wiedziała o co, o kogo prosi, ale słowo zagubiło się jej w pamięci. Jak je odnaleźć? Przecież muszą zrozumieć, o kogo jej chodzi! I nagle, gdy dziewczyny wnosiły ją już do karetki, przypomniała sobie: -Syn! Natychmiast dajcie mi tutaj syna! Natychmiast! No, przecież mówię do was, syna! - żądała Tasia, niemal ucieszona tym, że przypomniała sobie odpowiednie słowo. -Bez niego nigdzie nie pojadę, słyszycie? -Ale on przecież... Zrozum... - powiedziała jedna z sanitariuszek, kiedy już położyły nosze z Tasią na śniegu. -Dobrze, że choć ty miałaś szczęście! Żyjesz!

-Nie możesz się denerwować! Jesteś ranna Nie wolno ci! - surowo powiedziała druga, z trudem chwytając powietrze. -Widziałaś przecież - nalot... Twoje dzieciątko... Ciebie wyprawimy na tyły!... -A jednak dajcie! W jakimkolwiek jest stanie! - zażądała Tasia. -Nigdzie nie pojadę, jeśli nie dacie... Sanitariuszki spojrzały na siebie. -I co tu robić? - zapytała jedna z nich. -Wrócę po niego - powiedziała druga. Po kilku minutach wróciła z jakimś pakunkiem owiniętym w prześcieradło, położyła to martwe zawiniątko na noszach, obok rannej. -Teraz możecie mnie dać do samochodu - powiedziała Tasia, tuląc maleńkie, jeszcze trochę ciepłe zawiniątko. -Możecie wieźć na tyły albo gdziekolwiek!


....

Aż mi się koncertowa płyta Elżbiety Wojnowskiej przypomniała, a na niej Legenda o martwym żołnierzu pióra Bertolta Brechta (w tłumaczeniu Roberta Stillera):



.
.
OCENA: 5/10 (przeciętna)

TYTUŁTrzy opowiadania
AUTORSiergiej Baruzdin
WYDAWNICTWO:   Wydawnictwo Literackie
MIASTO: Kraków
TŁUMACZENIE: Barbara Lipowska - Krupska
ILOŚĆ STRON:  260
 ROK WYDANIA:  1986


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz