piątek, 3 listopada 2023

(nierecenzja) PENTTI SAARIKOSKI - KOŃ SZALONEGO CZŁOWIEKA

 tak w ogóle był to najzwyklejszy koń,
ale oczy miał w chrapach.
Kupiłem konia od szaleńca,
Umieścił je tam celowo: by ludzie widzieli,
jak jest szalony ten koń,
i żeby lepiej szedł.
Kupiłem
Myślałem o tym koniu: stał między sosnami
wieczorem, gdy z uszu słońca ciekła krew
------ 
Zanim w ogóle Pan Maleńczuk pomyślał o drugiej reaktywacji (czy reanimacji - jak określił tę sytuację Kuba Wojewódzki w Halloweenowej rozmowie z MM w swoim Show) Homo Twist (która to reaktywacja dokonała się fizycznie latem '23), toczyłem boje o jakikolwiek kontakt z tomikiem poezji fińskiego komunisty. Księgarnia/Antykwariat Tezeusz miał na stanie ten zbiorek ze trzy razy (przynajmniej tyle razy rzucił mi się w oczy na allegro). A o co w ogóle ten bój? 

 

O jeden wiersz zatytułowany Poeta. Maciej Maleńczuk w 2005 roku zaprosił na bas Titusa z Acid Drinkers, by wskrzesić Homo Twist po raz pierwszy. Na rynku pojawił się wówczas krążek pt. Demonologic - czwarte studyjne dzieło Homo Twist. Jak opowiadał MM Maćkowi Żmidzińskiemu z głogowskiego MOK-u: Nie tłumacz Demonologic - Demonologia, bo demonologia to jest katolicka nauka o diable, takie coś jest. A Demonologic to jest pewna, nieuchronna logika diabła.

No i na Demonologic Maleńczuk obok dwóch tekstów w oryginale Emily Dickinson (Me! oraz I Took My Powet in a Hand)  sięgnął po poezję fińską: Pies wojny - autor - Arvo Turtianen a także ten, o którego całe to moje zamieszanie - Pentti Saarikoski z wierszem pt. Poeta. Gdy pierwszy raz zapoznawałem się z treścią książeczki dołączonej do krążka Homo Twist, oczywiście na już chciałem mieć pod ręką jakąś polską antologię poezji fińskiej / w najgorszym razie skandynawskiej. No i oba nazwiska wyskakiwały w wynikach Google w kontekście tej samej książki - Podaj mi obie dłonie. Antologia poezji fińskiej. Jeszcze mocniej moją uwagę przykuł inny tytuł - Koń szalonego człowieka / Wydawnictwo Literackie / 1986. Od momentu kiedy zobaczyłem tę okładkę z łacińską sentencją humanum est (pol. to jest ludzkie), chciałem się przekonać na własne oczy, jak mocno Maleńczuk zainspirował się tłumaczeniem innego poety - Bohdana Drozdowskiego - a może po prostu wykorzystał w stu procentach polski tekst Drozdowskiego? Polski tomik poezji Saarikoskiego udało mi się wyrwać kilka miesięcy temu z Tezeusza w ludzkiej cenie. Bo na allegro ze dwa lata wisi (jedyna) oferta za 150 zł... W Tezeuszu kosztowało to pięć razy mniej i też komplet (z obwolutą) w stanie idealnym jak na książkę wydaną w 1986 roku. Drobniutka, mieszcząca się na dłoni książeczka, blisko 150 stron, twarda oprawa... Naprawdę fajny zbiorek, jak na schyłek komuny.

Do tamtego momentu jedynym kontaktem z jakimkolwiek wierszem Saarikoskiego (prócz maleńczukowskiego Poety rzecz jasna) był blog Krzysztofa Jaworskiego - do dziś wisi tam ten jeden jedyny skan strony 33. owego zbioru...


A wracając do Poety to widać, że MM ewentualnie zainspirował się tłumaczeniem Drozdowskiego, albo... w ogóle nie wiedział, że taki tomik w Polsce wydano, choć owo przypuszczanie wg mnie jest mało prawdopodobne, bo Koń szalonego człowieka wydany został przez Wydawnictwo Literackie - jedno z największych polskich wydawnictw założone w 1953 roku ... w Krakowie. Raczej niemożliwe, żeby w połowie lat 80. Krakusowi Maleńczukowi bardowi, poecie ów zbiorek w łapy nie wpadł. Nawet spoglądając na powyższy wiersz - jego układ, akapitowane do prawej końcówek wersów... Jako żywo przypomina mi to Fragmenty koncertu, czyli pierwszy zestaw tekstów Maleńczuka wypuszczony przez wydawnictwo Platan w 1991 roku.

 

przykłady ze zbioru Fragmenty koncertu

-------------------------

Creme de la creme, czyli Maleńczuk (2005) vs. Drozdowski (1986)

(Demonologic vs. Koń szalonego człowieka)



Widać jak na dłoni, że Maciej Maleńczuk co najwyżej zainspirował się tłumaczeniem Bohdana Drozdowskiego i  wiersz ów okroił do tekstu piosenki. Dorwałem wybór dokonany przez Drozdowskiego w trzecim podejściu do poszukiwań tegoż jedynego polskiego wydania poezji Saarikoskiego. A jedyne polskie wydanie Wydawnictwa Literackiego to tylko 2180 egzemplarzy. W bibliotekach w ogóle tego nie ma, bo po pierwsze mały nakład, a po drugie stare, jeszcze z komuny, a wiemy, że publiczne biblioteki czyszczone są z książek starych, a z komunistycznych to w pierwszej kolejności... I nic to, że częstokroć są to jedyne polskie wydania... Wystarczy, że stare, to od razu do wyjebania... znaczy... do utylizacji... ekhm... ubytkowania... W każdym razie nie ma! Tzn jest na allegro za półtorej stówy bez wysyłki. Ja też coś po Saarikoskim chciałem w polskim Internecie zostawić. Krzysztof Jaworski zostawił na swoim blogu skan wiersza; ja chciałem przytoczyć w całości Słowo o Pentti Saarikoskim, które Bohdan Drozdowski umieścił w epilogu tomiku Koń szalonego człowieka:

 

Pentti Saarikoski (1937-1983), najwszechstronniejszy twórca swojego pokolenia, powiada: "Żyjemy w czasach szybkich przemian. Teraźniejszość jest to rozbita w drzazgi przeszłość. Z tych szczątków buduje się nowa przyszłość, której nie potrafimy jeszcze doświadczyć". To trochę więcej niż Norwidowe "przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej" albo Eliotowe "wszelki czas jest wiecznie teraźniejszy".
        O każdym poecie nietuzinkowym powiada się, że jest "kontrowersyjny". Saarikoski już u startu zantagonizował przeciw sobie zwłaszcza "starsze pokolenia", jego debiut uznano za szokujący, a zachowanie za "cygańskie". Odniósł się bowiem z całkowitym brakiem szacunku do "tradycyjnych wartości", używa brzydkich słów, pisze o intymnościach własnego życia i zwyrodnieniu świata; alkohole nie były mu wcale wstrętne i pisał o tym nierzadko, choć rząd fiński zwalcza alkoholizm na wszelkie nieskuteczne sposoby. Vaino Kirstina, widząc, jak middle class przyjmuje poetę, ironizował: "Jeśli przez dziesięć minut będziesz czytać Saarikoskiego, twój oddech zacznie pachnieć alkoholem". Kai Laitinen, krytyk towarzyszący temu pokoleniu powiada, że Saarikoski jest "czerwoną płachtą" (na byka burżuazji". Innych krytyków Saarikoski zwyczajnie "irytował" od początku. Ci inni, których poznałem, przypominają mi dobrze wychowanych chłopców z poczciwych mieszczańskich prowincjonalnych domów, którzy, znalazłszy się w "wielkim świecie", pijąc kawę odstawiają mały palec, żeby było nienagannie. Jeden z nich, Pekka Virtanen, zarzuca poecie brak... ognia, a jego wierszom brak... życia ("prawdziwego życia"!). Ci ludzie pragną porządku, Saarikoski zaś jest nieporządny, "Chaotyczny", rozwichrzony, widzi wszystko naraz i zapisuje wszystko naraz. Wędruje przez szkoły i style: od baroku przez futuryzm, dadaizm, lettryzm do poezji konkretnej; jego wiersze są więc "nieczyste". Ten "śmieszny fiński komunista", jak go przezywano dla złagodzenia wpływu, jaki wywiera na młodszych, po swoim hucznym debiucie w 1958 roku (tomem Runoja - Wiesze), po narażeniu się wszystkim naokoło - w roku 1975 wyniósł się z Finlandii do Szwecji, zamieszkał pod Geteborgiem, gdzie do śmierci oddawał się, jak notowała stale towarzysząca mu plotka, piciu alkoholu, robieniu nieprzystojnych burd i tłumaczeniu rozmaitych "greków".
        W ciągu dwudziestu lat opublikował czternaście zbiorów wierszy, pięć tomów prozy i ponad czterdzieści tomów tłumaczeń z literatur antycznych i współczesnych, w tym - Odyseję! Tłumaczył Homera, Heraklita, Safonę, Teofrasta, Hipponaksa, Joyce'a, Pounda, Ginsberga... Był to więc najpłodniejszy pisarz nie tylko swego pokolenia, mimo otaczającej go legendy hałaburdy, o którym każdy krytyk musi mieć własne zdanie, zaś cała krytyka zdołała go otoczyć dosyć szczelnym milczeniem, pewno dlatego, że nie była zdolna ani go ogarnąć, ani za nim nadążyć, ani go - sprawdzić, z braku kwalifikacji... Kto tam może powiedzieć, czy jego Hipponaks brzmi jak należy? Ten notoryczny ikonoklasta, jak pisze pani Simonsuuri, doskonale czuł kontekst europejski, miał silne poczucie tradycji poetyckiej, a przy tym pozostawał na wskroś oryginalny. No i tego właśnie było dla krytyki za wiele, ona bowiem wszędzie lubi autorów "sprawdzalnych", łatwych do zaszeregowania. Saarikoski natomiast jest antydogmatyczny z zasady, choć, jak słusznie powiada pani Simonsuuri, jego metody poetyckie są zarówno intelektualne, jak i intuicyjnie zdeterminowane. Żaden z licznym epigonów Saarikoskiego z lat sześćdziesiątych nie odniósł sukcesu przejmując jego ideologiczną i formalną swobodę. Saarikoski jest "prosty", często tematem jego wierszy są wydarzenia płaskie i trywialne, jego konstatacje są "oczywiste". Jego prostota musiała być tedy pomyślana jako protest przeciw układnej sztuczności "klas wyższych", ale nie jest to prostota z fińskiej tradycji poezji ludowej, Saarikoski jest bowiem poetą miasta, "urbanistą", choć pochodzi ze wsie karelskiej. Był wysoce wykształcony, a to zbliża go do petów Grecji i Rzymu i to takich z naszych czasów, jak Ezra Pound czy Georgios Seferis, Zdarza się jednak, że klasyczna prostota jego wypowiedzi prowadzi go często ku - uświadomionemu na pewno! - prostactwu, ale jeszcze częściej do ujmującej czystości. Z powodzeniem sięga po metodę Zen, choć mało o tym gada, w przeciwieństwie do innych, którzy się z tym obnoszą, ale rezultaty ich fascynacji pozostają żałosne. Nikt nie ma w dorobku takich "haiku" jak on... Saarikoski, który pisuje w wierszach, co robi jego żona, kiedy on tłumaczy Joice'a, i jak się zachowuje jego pies, czuje się chyba najświetniej mogąc napisać:
 
Gdy stulają się kwiaty
on dalej cytuje Rilkego
 albo:
Wino zdążyło wyparować ze szkła
nim zrozumiałem
że bezsensowna była z nim rozmowa
 
Zen to coś takiego, powtórzę za Dauenhauerem, amerykańskim znawcą literatury fińskiej, który cytuje Suzukiego: "Kiedy zacząłem studiować Zen  - góry były górami, kiedy doszedłem do wniosku, że zrozumiałem Zen - góry nie były górami; ale kiedy posiadłem pełnię wiedzy o Zen - góry znowu są górami". Z tego można wysnuć i taki wniosek, że wolno pominąć studiowanie Zen,żeby trwać w przekonaniu, iż góry są górami... Poetom potrzeba naiwności, prawda, ale ufundowanej na solidnej wiedzy. Naiwność bez wiedzy pozostaje naiwnością i ględzi komunały; wiedza najczęściej zamyka poetom usta i każe łamać pióro. Dlatego tylko nieliczni myślący długo pozostają poetami.
        Saarikoski "przełamał hermetyzm poprzedników", piszą, ale tylko jako człowiek-legenda. Jego poezja nie wydaje się wcale taka otwarta dla każdego. Saarikoski jest nazbyt "gęsty", nie można go "czytać pędem", bo umknie. Sam zdawał sobie z tego sprawę postulując istnienie dwu poezji: poezji skomplikowanej, która by analizował rozpad języka, oraz poezji prostej (bardzo prostej), która by język zbudowała od nowa (nowy język, nie nowomowę, jaką u nas posługują się nawet wykształceni prostacy). Ta odnowiona poezja rozwinęłaby sięw dwu kierunkach: destrukcji i konstrukcji. "Saarikoski - pisze Igmar Svedberg (Snow in May, Ass. Univ. Press, Inc. 1978) - utrzymuje, że cechą charakterystyczną poezji dialektycznej jest to, iż stwarza społeczeństwo bezklasowe właśnie w języku". Tomem, który w swoim czasie wywołał największy rozgłos, był jego Mita tapahtuu todella? (Co się naprawdę dzieje?) uznany za "prawdopodobnie najbardziej wpływowy zbiór dekady lat sześćdziesiątych". "Naszpikował swoje wiersze komentarzami do codzienności, do wydarzeń bieżących, od kryzysu berlińskiego po wewnątrzfińskie, po sprawy najbardziej intymne, osobiste. Stał się potem bardziej introspektywny pisząc wypolerowane miniatury o życiu i śmierci". Ponieważ sprawiono mu także lanie, że się odważył obrażać.
        Pekka Virtanen powiada, że najprostszym w Finlandii sposobem 'przechowania" (czytaj: neutralizacji) nowatora jest uznanie go za klasyka, sam zaś poeta, kiedy wydarzenia bieżące bierze za historię - pomniejsza własny pomnik o połowę. Nawiasem: Virtanen pisze jak nasz polski krytyk, koszmarnym stylem (widać uniwersalnym w tej branży): "Saarikoski intensywnie przeżywa nieunikniony proces bycia człowiekiem, który zadaje pytania", "jego życie ześlizguje się ku sukcesowi", "Saarikoski przesuwał swą energię w stronę działalności poszukującej znaczeń, skierowanej wprost przed siebie", "jego metody polegają na uogólnianiu szczegółów", "do jego żartobliwego nastroju wdziera się przerażająca powaga" (tłum. Katarzyna Włodecka); mimo to widać, że jest poetą zafascynowany. Przerażająca powaga tego rodzaju wypracowań świadczy tylko o tym, że krytyka fińska nie umie znajdować, ponieważ nie widzi tego, co jest. W końcu jednak Saarikoski w literaturze fińskiej pozostanie nie tylko jako enfant terrible swego czasu.
        Mam do niego stosunek osobisty nie dlatego, że wiele z "jego metod" zastosowałem wcześniej, że brutalna niekiedy "poezja prosta" z tomu Jest takie drzewo (WL, 1956) odbiła się echem także w Finlandii, gdzie tłumaczył ją nestor ówczesnej poezji fińskiej, Arvo Turtianen, że mam podobny stosunek do świata i ludzi, ale dlatego, że swoje wiersze wyrywał z własnych "bebechów", nie zaś z "zapotrzebowania swego czasu", czy, jak to się nazywa, "zamówienia społecznego". Spędziłem wiele tygodni nad jego książkami w Finlandii, analizowałem każdy wiersz z paniami Bożeną Maciejewską i Riittą Koivisto (Finka, znająca doskonale język polski), opublikowałem obszerny wybór jego wierszy w "fińskim" zeszycie "Poezji" (1/1982) i zamiar wydania mu w Polsce osobnej książki powziąłem jeszcze za jego życia. Wiedział o tym i był rad. Umarł nagle u schyłku roku 1983, o czym dowiedziałem się od jego ostatniej żony, Szwedki, która też dała mi prawo dysponowania jego wierszami w Polsce.

Bohdan Drozdowski
Zakopane, styczeń 1985
 
 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz