Drugie wydanie rozmowy-rzeki ze Stanisławą Celińską treścią nie różni się absolutnie niczym od pierwotnej wersji wypuszczonej w 2012 roku. Wydawca - Prószyński i S-ka - wespół z autorką dokonali wyłącznie liftingu okładki. Na froncie widzimy główną bohaterkę opowieści z czasów Atramentowej - zdjęcie to kilka dobrych lat zapraszało na plakatach na koncerty Stanisławy Celińskiej - od Atramentowej jakoś po Jesienną. Jak to w ogóle możliwe, by po ośmiu latach nie dopisać dwóch potężnych rozdziałów o etapie kariery wokalnej pani Celińskiej? Nie jest to Artystka przecież typowa - nie jest emerytowaną aktorką, która zeszła ze scen teatru i kontempluje jesień życia na działce... No dobra, może jest; tyle, że pani Celińska nie zeszła z desek sceny - zmieniły się być może tylko proporcje, w których teatr w dużej mierze zamieniony został na domy kultury. Po dekadach aktorstwa warszawska Demarczyk znalazła wreszcie swojego Koniecznego i od 2015 roku regularnie Celińska pod czujnym okiem Macieja Muraszko serwuje miłośnikom muzycznej melancholii coraz to nowe wokalne odsłony.
W czasach, kiedy pierwszy raz próbowałem upolować na prezent tę książkę, jeszcze jakoś pod koniec roku 2019, w Empiku było dostępne pierwsze jej wydanie - niewiele myśląc, zamówiłem. Następnego dnia dostałem zwrotnego maila z informacją, że jednak książka nie jest już dostępna - cenę usunięto i książkę wycofano z internetowego empikowego sklepu. No cóż - nic, poszukałem innego prezentu. Nie dłużej jak pół roku później zobaczyłem w Empiku opisywane właśnie wznowienie tej pozycji. Znów zamówiłem - tym razem doszła bez przeszkód. Tylna zajawka utwierdziła mnie w przekonaniu, że to w sumie fajnie, że starego wydania zabrakło, bo przynajmniej będzie dopisek o tych wszystkich albumach muzycznych, które Stanisława Celińska od 2012 roku regularnie nagrywa (Nowa Warszawa, Atramentowa, Malinowa, Jesienna)... Niestety - jak informuje wpis z tyłu. Wyjątkowo paskudny chwyt marketingowy... Czytelnicy zostali zarówno przez wydawcę, jak i panią Prewęcką zrobieni w trąbę. Z tylnej okładki wznowionego wydania wylecieli Kutz z Antczakiem - dołożono natomiast dłuższą notkę o przepytywanej i to w niej właśnie zawarto w sposób jedynie encyklopedyczny wszystkie twórcze sprawy, które wydarzyły się w życiu Stanisławy Celińskiej w latach 2012-2020. Nikt nie ruszył tekstu z roku 2012. Poza tyłem okładki:
W wydaniu pierwszym prezentował się on następująco:
Kazimierz Kutz: Stanisława Celińska jest jedna i nigdzie nie ma osoby podobnej do niej - i w talencie i w człowieczeństwie. W życiu jest heroiczna, w uzdolnieniach nie do ogarnięcia. Ma energię silnika odrzutowego, głos niebotyczny, muzykalność kompletną i odwagę zawodową jak mało kto. Po prostu - Stasia jest wspaniałą aktorką i niezwykłą osobą. To dla niej Bertold Brecht napisał "Mutter Courage"...
Z jakimś dziwacznym uczuciem czytałem niektóre wpisy, jakie poczynili do tej książki znajomi Artystki. I owszem - w 2012 roku opisywały one zastaną rzeczywistość - ale po tymże czasie owa rzeczywistość się zmieniła. Bardzo mocno zmieniła! Spostrzeżenia Krystyny Tkacz - innej rozpoznawalnej aktorki - były w 2020 roku nieaktualne: Staramy się dokumentować nasze piosenki. Stasia ma dotychczas jedną płytę, ja - dwie (...) brakuje mi jej nagrań płytowych. Wpis Joanny Orzeszkowskiej-Kotarbińskiej również nadawał się na uwspółcześnienie do drugiego wydania: Życzę jej także, by znaleźli się ludzie, którzy sięgną po jej nadzwyczajne zdolności piosenkarskie. (...) Nie znalazł się nikt, kto zaproponowałby jej nagrania. Szlag mnie trafia z tego powodu! Co prawda Jerzy Satanowski specjalnie dla niej przygotował recital "Domofon", ale to wciąż za mało. Za wykonawcą musi stać sztab ludzi, jaki miała Ewa Demarczyk. Musi być opieka i repertuar. Zwyczajnie słabo to wygląda w momencie, kiedy wracasz z księgarni ze wznowieniem książki autorstwa Karoliny Prewęckiej i spoglądasz w domową płytotekę, licząc krążki Celińskiej.
a to i tak nie wszystkie płyty...
O realizacji filmu w reż. Bartka Konopki też nie ma niestety pół zdania... A to przecież od jego wrzutki na NINATEKĘ ruszyła z kopyta właściwa wokalna kariera Artystki...
Abstrahując od wiadomych braków związanych z absolutnie żadną edycją tekstu, z absolutnie zerowym potraktowaniem kariery muzycznej Stanisławy Celińskiej, po lekturze wznowionego wydania książki zostałem z nieodpartym wrażeniem, że pani Prewęcka przejechała się na znanym nazwisku, dopisała na okładce swoje i w sumie ma być spoko. Nie jest. Wiecie, drodzy czytelnicy, ile razy we wkładkach zdjęciowych pojawia się (były) mąż Stanisławy? 2! słownie: dwa razy! W samej rozmowie również jego postać potraktowana jest po macoszemu. A to przecież on jest tym, który dał sobie spokój z żoną alkoholiczką i zażądał rozwodu... Albo nie, czekajcie... Z tej książki ni jak nie wynika co i jak! Napisać, że trudne tematy alkoholizmu, rozstania, samotnego wychowywania dzieci, etc. zostały ledwie muśnięte, to jakby nic nie napisać. One się po prostu pojawiają na chwilkę i w obrębie ich rozmowa zatacza coraz szersze kręgi, rozmywa się, ucieka... Z perspektywy odpytywanego pewnie też bym jakoś uciekał, mylił tropy, zaczynał inny temat, ale od tego, do jasnej cholery, jest przypytująca, żeby jakoś podkręcić, podrążyć, nakierować, podpowiedzieć, zagaić, zrobić cokolwiek, a tutaj im dalej, tym bardziej rozmowa skręca w rejony słodkiego pierdzenia przy kawie i makowcu. Początek jest świetny. Celińska o początkach - i życia i kariery - opowiada ze swadą, bardzo ciekawie. Do tego stopnia ciekawie, że jeszcze w trakcie czytania, pierwszy raz w życiu obejrzałem w całości Krajobraz po bitwie, a przed emisją przypomniałem sobie Bitwę pod Grunwaldem ze zbioru opowiadań Borowskiego. Nie będę ukrywał, że jestem miłośnikiem Celińskiej u Warlikowskiego, bo za aż takiego hipstera się nie uważam. Kim jest Stanisława Celińska dla rocznika '86? Panią Alą i jej sytuacyjnym zaskoczeniem i niedowierzanie zarazem:
No i wokalistką, Artystką także na polu muzyki - bo i skala głosu taka, że da radę z każdym repertuarem i sama sobie tekst napisze... Ale ma też swojego aranżera - Macieja Muraszko, który w 2009 roku wystąpił z nią w Opolu z Atramentową rumbą. To jest ten rok, kiedy Maleńczuk zgarnął pierwsze miejsce na opolskich premierach i dopiero w trakcie czytania połączyłem kropki, że towarzyszący wówczas Celińskiej zespół Los Locos składał się m.in. z Macieja Muraszko, Grzegorza Stasiuka, Andrzeja Laskowskiego, Kuby Frydrycha... Cały maleńczukowy Psychodancing! I panowie najpierw wychodzą jako Los Locos i na tych samych premierach ładują się na scenę drugi raz - już jako Psychodancing - i z Panem Maleńczukiem na wokalu zgarniają nagrodę im. Karola Musioła!
Jest w tej książce rozdział zatytułowany Świadectwo - o pokonaniu nałogu alkoholowego. Rozdział... Cztery strony na krzyż to są. Bo i tak nie wynika z niego, ile czasu aktorka upajała się sukcesem w oparach procentów - kilka lat? Kilkanaście? No właśnie taka to jest rozmowa - muśnięte, niesprecyzowane, nieskonkretyzowane informacje. I sumie wiadomo, z czego te niedopowiedzenia wynikają - z faktu, że Karolina Prewęcka nie dociska, nie szturcha, nie drażni swej rozmówczyni:
Przy jakich okazjach o tym opowiadasz?
Kiedy mam spotkania z widzami, w audycjach telewizyjnych i radiowych, w wywiadach prasowych. Przyznanie się do alkoholizmu zawsze mnie boli, a najbardziej zabolało w programie telewizyjnym "Miasto kobiet". Byłyśmy zaproszone razem z córką. Broniłam się przed tym, ale w końcu się zgodziłam. Bardzo przeżywałam wypowiedzi Oli. O wielu jej dramatach dowiedziałam się właśnie wtedy. Nie zdawała sobie sprawy, jak dokuczały jej dzieci, a ona z tego powodu cierpiała. Mała Ola intuicyjnie starała się mi pomóc. Perfumowała mój pokój, żeby nie było czuć zapachu papierosów i alkoholu. Opowiedziałam też o tym w książce. Otóż księża z południa Polski przygotowali książkę ze świadectwami osób, którym nałóg został odjęty. Umieścili w niej również moje Świadectwo.
I w gruncie rzeczy tyle. Chcesz, drogi czytelniku, poznać owo Świadectwo Stanisławy Celińskiej? A szukaj se książki księży z południa Polski! Zamiast jeszcze raz zagłębić się w temat na potrzeby wywiadu-rzeki, autorka pasuje, nie zgłębia, nie zmusza, nie stosuje słownych sztuczek... Fakt, że mówiło się o czymś wiele, wiele razy w innych źródłach w ogóle nie jest powodem do tego, by nie rozgadać się na poważnie do książki o sobie. Lech Dyblik gada, jeździ po kościołach, snuje długie przemyślenia w tym temacie w czasie swoich spotkań z publicznością. Mówi długo, dokładnie, z taką ilością szczegółów, by naprawdę zachęcić słuchacza do swojej historii, ale też nie przesadza, nie wybebesza się do cna, nie przekracza granicy dobrego smaku... Z Dyblikiem niestety jeszcze nikt nie pogadał do książki. Gada w prasie, w wywiadach internetowych, w wideo-rozmowach... Do książki o sobie jeszcze nie miał okazji.
Wspominając o fakcie braku jakiejkolwiek edycji tekstu z roku 2012 muszę też zahaczyć o to, że nawet nie uzupełniono zwykłego kalendarium na końcu książki. Wykaz ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych Stanisław Celińskiej nadal kończy się na 2011 roku... Dyskografia również - ostatni wpis - udział na płycie Cudowny Świat... z 2010 roku... W sumie, jeśli czytelnik nie ma ochoty się rozczarować, to polecam raczej pierwsze wydanie tej książki, wciąż dostępne na Allegro w podobnej do opisanego wznowienia cenie. Też w twardej oprawie, ale przynajmniej tylna zajawka nie szczuje nie wiadomo czym, nie obiecuje gruszek na wierzbie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz