Roman Szydłowski przez lata przecinał drogi swej zawodowej kariery dziennikarza i krytyka teatralnego z postacią Bertolta Brechta. Pisał o niemieckim dramaturgu na tyle często, że u schyłku życia był niejako brechtologiem - znawcą tematu życia i twórczości niemieckiego dramatopisarza i reżysera. Owa 140-stronicowa, broszurowa prezentacja przedstawiająca postać Brechta w pozytywnym świetle, związana jest oczywiście z faktem, że Brecht był tym "dobrym Niemcem" - po II wojnie światowej mieszkającym na wschodnich ziemiach podzielonego państwa. Nie musiał Brecht zapisywać się do niemieckiej partii komunistycznej - kacykom wystarczało popieranie polityki gospodarki centralnie planowanej; na resztę przymykali oko. Stopka książki wydanej w 1985 roku przez rodzimego giganta - wydawnictwo "Czytelnik" - informuje o pozytywnej kontroli cenzorskiej sygnaturą T-96/138. Autor owego vademecum wydania tej książki nie doczekał. Publikację oddano do składania 29 sierpnia 1983. Roman Szydłowski zmarł we wrześniu '83. Druk książki ukończono zaś dopiero w styczniu '85 - ot, takie to były uroki gospodarki planowanej z Warszawy.
Publikację znalazłem dawno, dawno temu w budce z książkami i zachęcony tylną zajawką stwierdziłem, że kiedyś ją na pewno przeczytam. Bo Bertolt Brecht to jest ten gość od tekstów do muzyki Kurta Weilla - przynajmniej przez - bez mała - kilka dobrych dekad w polskiej świadomości to Brecht był dodatkiem do Weilla, a nie odwrotnie; bo to właśnie Brecht jest autorem dramatu pt. Opera za trzy grosze; bo to właśnie z tego musicalu pochodzą te wszystkie najsłynniejsze piosenki duetu Brecht/Weill. Wszystkie te albumy muzyczne wydawane w Polsce, np: Brecht zaśpiewany, Songi Brechta, czy chyba dziś płyta najbardziej kojarzona - Kazik - Melodie Kurta Weilla i coś ponadto - prezentują twórczość obu panów, ale prezentują ją w sposób bardzo wyrywkowy - w postaci czegoś na kształt The Best Of. Opera za trzy grosze cierpi w Polsce na to samo, z czym od dekad zmaga się u nas musical Skrzypek na dachu - funkcjonują w przestrzeni oczywiście te najsłynniejsze piosenki zaśpiewane po polsku i porozrzucane są pojedynczo po wszelkiej maści płytowych wydawnictwach dokumentujących ten, czy inny przegląd piosenki aktorskiej, jednak albumu prezentującego na jednym wydawnictwie komplet polskich przekładów czy to właśnie Skrzypka..., czy Opery za trzy grosze, nie ma.
Pierwsze, i chyba najmocniejsze dotychczas wrażenie z repertuaru Brechta zrobił na mnie utwór pt. Legenda o martwym żołnierzu (rok 1918). Poznałem go w interpretacji Elżbiety Wojnowskiej, w genialnym tłumaczeniu Roberta Stillera. Tłumaczeniu, jakie zalecał sam Brecht - ma być poetycko, ale w formie nie należy uciekać od mowy ulicznej, nieco wulgarnej, swojskiej, miejskiej. Miała to być potoczność (daleka od całkowicie prymitywnego słownictwa) prezentująca sposób wysławiania się typowego mieszczanina. Oczywiście Brecht był tym, który jako pierwszy taki język wprowadził na scenę, do teatru. W 1928 roku! I oczywiście spotkał się z utyskiwaniem ze strony polityczno-inteligenckiej elity i z uznaniem i brawami publiczności typowo mieszczańskiej.
I w sumie nie wiem, komu ma bić brawo (poza Elżbietą Wojnowską za interpretacyjną moc) - 20-letniemu Brechtowi, czy Stillerowi za fenomenalne tłumaczenie... Urokowi nie do końca ugładzonych przekładów Stillera poddał się też Michał Bajor. Jego wykonanie Mandalay nadal robi spore wrażenie. Ugładzone tłumaczenia brechtowskich dramatów... Choćby właśnie Opera za trzy grosze, wydana w serii Biblioteki Narodowej (przeł. Bruno Winawer i Barbara Witek-Swinarska) i sam jej początek: JARMARK W SOHO: żebracy żebrzą. Złodzieje kradną, ladacznice łajdaczą się. Ugładzone do szpiku. A oto pierwsze, na jakie swego czasu natrafiłem (tłumaczy nie pomnę): JARMARK W SOHO: żebracy żebrzą, złodzieje kradną, kurwy się kurwią. W podobnym tonie songi Brechta śpiewa na swojej płycie Kazik Staszewski - w jeszcze zupełnie innym tłumaczeniu, ale właśnie z tym pazurem, w stylu mowy ulicznej, acz nie do szczętu wulgarnej.
Fotografia przedstawia rodzinę Brechtów w roku 1908 - od lewej: 10-letni Bertolt Eugeniusz Brecht, młodszy brat Walter, ojciec - Bertolt Fryderyk Brecht (zm. 1939), matka - Zofia Brezing (zm. 1920). Sam Bertolt Eugen życie rodzinne miał dość pogmatwane: jego pierwszy syn - Frank (ur. 30 lipca 1919; zm. 13 listopada 1943 na froncie wschodnim w Rosji) - to owoc nieformalnego związku z Paulą Banholzer. Ponadto geniusz niemieckiego teatru doczeka się dwóch żon + jeszcze jednego syna i dwóch córek. Muzą Brechta bez wątpienia była przez lata druga żona - Helena Weigel. Bertolt Brech zmarł na atak serca 14 sierpnia 1956 roku. Dygresja: 14 sierpnia 1961 roku urodził się Mirosław Maleńczuk, który już jako Maciej Maleńczuk w 2005 roku zaśpiewa kilka songów Brechta... Między innymi pierwszą piosenkę z musicalu Opera za trzy grosze - Okropna pieśń o Mackie Majchrze. Na perkusji towarzyszył MM Maciej Muraszko - perkusista i kierownik muzyczny grupy Psychodancing, z którą to grupą Maleńczuk przez osiem lat szturmował rynek prl-owskiej piosenki pop. Wówczas gdzieś tam w międzyczasie (rok 2009) pojawiła się Stanisława Celińska i zajumała Maleńczukowi pół zespołu - do tej pory wydając u boku Macieja Muraszko i Kuby Frydrycha sześć płyt (Atramentowa, Atramentowa - Suplement, Świątecznie, Malinowa, Jesienna, Przytul).
A Brecht? Dziś Bertolt Brecht nadal kojarzy się z tym gościem, który pisał słowa do muzyki Kurta Weilla. I mało kto oddziela dziś ten duet od tradycyjnej muzyki pop, choć panowie zrobili karierę w teatrze - w sumie w piosence musicalowej, czyli jeszcze bardziej skocznej i miłej uchu niż piosenki operetkowe. A że był Niemcem, a nie Francuzem? Cóż, od jego śmierci minęło prawie 70 lat. Przynajmniej uznawany jest dziś za Niemca, a nie za hitlerowca - tak, hitlerowcy to tylko ci z RNFu; ci z NRD byli dla polskich komuszych władz przez prawie pół wieku kumplami - "tymi dobrymi" Niemcami z NRD. Takim "dobrym Niemcem" był Bertolt Brecht, i mimo upływu dekad, takim pozostał, bo to w końcu on jest autorem najsłynniejszego swego dzieła - Opery za trzy grosze.
.
.
.
OCENA: 6/10 (dobra)
TYTUŁ: Bertolt Brecht
AUTOR: Roman Szydłowski
WYDAWNICTWO: Czytelnik
ILOŚĆ STRON: 144 + 24 strony wkładki ze zdjęciami
ROK WYDANIA: 1985
egzemplarz uratowany przed utylizacją
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz