Operę za trzy grosze spotkał w Polsce po dekadach podobny los, jak to się ma z rodzimą wersją Skrzypka na dachu. Z historii mleczarza Tejwe mieszkającego w Anatewce polski widz/słuchacz kojarzy piąte przez dziesiąte dwie, maksymalnie trzy piosenki z polskim tekstem: Gdybym był bogaczem (powiedzmy właśnie w wykonaniu Bernarda Ładysza) i np. To świt, to zmrok duetu Kazimierz Kowalski - Violetta Villas. Rynku fonograficznego nie zalały ścieżki dźwiękowe musicali Opery..., ani Skrzypka... Znamy pojedyncze utwory, do oporu powtarzane jak nie na wszelkiej maści składankach dot. autora muzyki, to pełnych albumach z utworami... kompozytora muzyki. A Opera...? Dziś to melodie Kurta Weilla... z różnych utworów dramatycznych Bertolta Brechta. Zestawy takie prezentują te piosenki w opracowaniu przypominającym groch z kapustą - skupiają się wyłącznie na niemieckim kompozytorze (kompletnie pomijając okres powstania danej muzyki), o niemieckim dramatopisarzu kompletnie milcząc.
Chociaż nie - jest taka składanka - Bertolt Brecht zaśpiewany - z prezentacją sylwetki autora, ale znów te piosenki podobierane bez ładu, bez składu. Kilka z nich to oczywiście songi z Opery za trzy grosze, ale umieszczone nie po kolei, bez opisu które z jakiego dramatu, bez roku informującego o czasie powstania... ot, twórczość potraktowano tu jak zbiór hitów (tfu!) radiowych.
Z pomocą przyszła mi seria Biblioteki Narodowej a w niej wybór czterech dramatów Brechta wraz z opracowaniem Konrada Gajka. Jest we wstępie tegoż opracowania kilka zdań dot. obecności Opery za trzy grosze na deskach polskich teatrów.
Brecht - wybuch tężyzny i fantazji na tle zblazowanej i ugłaskanej literatury. Przy tym jest on poetą na wskroś współczesnym. W jego wierszach jest tyle błękitu, ile smrodu benzynowego i wyziewów wielkomiejskich, tyle muzyki mórz, ile wrzasku jazzbandów. Brecht kocha całą piekielność elektrotechniczną dzisiejszego świata i śpiewa o tym świecie. Ale wśród tych wrzasków dolatuje go krzyk cierpiącej duszy człowieka. To go czyni poetą. Brecht to nowy dreszcz, to ostatni krzyk budzący gnuśnego filistra niemieckiego z leniwego snu. Brecht jest wielką nadzieją dzisiejszych Niemiec - pisał Izydor Berman na łamach Wiadomości Literackich w 1927 roku.
4 maja [1929 roku], a więc zaledwie w dziewięć miesięcy po prapremierze światowej, odbyła się na scenie Teatru Polskiego w Warszawie polska prapremiera "Opery za trzy grosze". Dyrektor tego teatru, Adolf Szyfman, powierzył wystawienie opromienionej światowym rozgłosem "Opery" Brechta i Weilla wytrawnemu zespołowi realizatorów i wykonawców. Widowisko wyreżyserował Leon Schiller, scenografię opracował Stanisław Śliwiński, kierownictwo muzyczne spoczywało w rękach Grzegorza Fitelberga; tekst przełożyli Bruno Winawer i Władysław Broniewski (songi). Na liście wykonawców znaleźli się popularni artyści scen warszawskich: Mariusz Maszyński jako Mackie Majcher, Maria Modzelewska w roli Polly, Ewa Kuncewicz jako Jenny, a jako Lucy Janina Szymbot; małżeństwo Peachum kreowali Bogusław Samborski i Janina Munclinger, w roli szeryfa Browna wystąpił Franciszek Dominiak; w dalszych rolach wystąpili Tadeusz Białoszczyński, Józef Machalski, Stanisław Żeleński, Mieczysław Milecki, Bohdan Wasiel, Marian Brokowski, Henryk Małkowski, Janusz Dziewoński, Roman Dereń, Zdzisława Życzkowska, Eugenia Drabik, Wanda Niedziałkowska, Rena Suchecka, Helena Sokołowska, Marian Zajączkowski, Aleksander Hubert, Jerzy Gołaszewski i in.
Niewiele brakowało, a premiera w ogóle by nie doszła do skutku z powodu nagłego zakłócenia stosunków polsko-niemieckich, wywołanego skandalicznymi wybrykami szowinistów niemieckich w Opolu. 28 kwietnia [1929 roku] artyści opery katowickiej, rewizytując swoich kolegów niemieckich, wystąpili dla ludności polskiej na Opolszczyźnie z "Halką" Stanisława Moniuszko. W mieście rozrzucono ulotki podjudzające do antypolskich wystąpień, a po przedstawieniu napadnięto i brutalnie pobito wielu polskich artystów. Incydent wywołał oburzenie w Polsce, został również potępiony przez postępowe kręgi społeczeństwa niemieckiego. Na znak protestu zawieszono w kraju na pewien czas wszelkie imprezy kulturalne z udziałem Niemców, z ekranów kin zdjęto filmy niemieckie, a z afiszów teatralnych i operowych utwory autorów niemieckich. By nie narazić Teatru Polskiego na wielkie straty finansowe, władze w końcu zgodziły się na wystawienie "Opery za trzy grosze" w zaplanowanym terminie. Prawdziwe kłopoty zaczęły się dla Teatru Polskiego dopiero po premierze, i to ze zgoła innych powodów. Leon Schiller wspominał po latach:
"(...) Premiera i następujące po niej przedstawienia zostały przyjęte entuzjastycznie przez szerokie masy publiczności postępowej, wśród których widziano wybitnych przedstawicieli skrajnej lewicy politycznej. Jednak po tzw. premierze prasowej nastąpiła awantura. Znaleźli się osobliwi krytycy, którzy przysięgali, iż znają widowisko Johna Gaya w oryginale, że jest ono pogodnym obrazkiem w stylu rococo, z którego komuniści - Brecht, Broniewski i Schiller - zdarli wszystko, co stanowił wdzięk, elegancję i humor tego utworu i zaprawili je hydrą propagandy bolszewickiej, drastycznym naturalizmem. Nawet poważni i na ogół postępowi literaci ulegli tej opinii historycznie nieudokumentowanej i przypuścili koncentryczny atak na świętokradców i agitatorów niewahających się bezcześcić swą propagandą przybytku sztuki teatralnej. Na to tylko czekała cenzura (...). Zaczęło się skreślanie poszczególnych strof niektórych pieśni i fragmentów dialogu, potem całych piosenek, całych aktów i osłabienie ostrza satyryczno-rewolucyjnego tego przedziwnego widowiska. Teatr bronił się dzielnie. Wyrwy czynione z dnia na dzień w tekście wypełniał pantomimicznymi improwizacjami lub wymownymi spojrzeniami w stronę widowni. Gdy jednak doszło do tego, że widowisko zanadto okrojone stało się nonsensem, Teatr Polski szykanowany jeszcze w inny sposób przez władze administracyjne, zmuszony został do zdjęcia sztuki z afisza po dwudziestu zaledwie przedstawieniach. Reżyserowi za karę uniemożliwiono pracę w stolicy".
Teatr Polski w Warszawie 1929. Mariusz Maszyński (Mackie) i Ewa Kuncewiczówna (Jenny)
Wydział Bezpieczeństwa Komisariatu Rządu zażądał ingerencji cenzury ze względu na moralność publiczną i bezpieczeństwo[!], skreślenia dotyczyły 'zagadnień polityczno-społecznych w tendencyjnym i jednostronnym oświetleniu' - jak napisano w "Kurierze Warszawskim" z 11 maja 1929 roku). Co przez to rozumiano, wyjaśnia m.in. przechowywany w Muzeum Teatralnym w Warszawie ocenzurowany egzemplarz suflerski tekstu "Opery za trzy grosze". Wykreślono zeń wszelkie krytyczne uwagi na temat władzy i religii, kompromitujące policję fakty jej powiązań z półświatkiem, w całości wyeliminowano zawierający najdobitniej sformułowane akcenty oskarżenia i buntu społecznego "Drugi finał za trzy grosze". Co więcej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało zakaz noszenia mundurów przez występujących w sztuce przekupnych policjantów, oczywiście angielskich. Ku uciesze zorientowanej publiczności przez pozostałe wieczory policja brała na scenie łapówki w cywilu. Postępowi recenzenci nie szczędzili władzom szyderczych uwag za chorobliwy brak poczucia humoru i protestowali przeciwko nietolerancji wobec postępowych tendencji w życiu kulturalnym kraju. Nie doszłoby zapewne do takiego skandalu i do zdjęcia "Opery za trzy grosze" z afisza już po trzynastu wieczorach, gdyby Leon Schiller wystawił tę sztukę jako pogodny i frywolny obrazek z życia londyńskiego świata przestępczego, z odpowiednim wyeksponowaniem wątku sensacyjnego i erotyki, Schiller tymczasem, wyprzedzając niejako Brechta - autora niezrealizowanego filmu "Die Buele" oraz późniejszej "Powieści za trzy grosze", położył w swojej inscenizacji duży nacisk na akcenty krytyki i buntu społecznego częściowo nawet kosztem rozrywkowych walorów widowiska. O tym, że było to mimo wszystko niezwykle ciekawe przedstawienie, świadczą liczne entuzjastyczne wypowiedzi, spośród których warto zacytować chociażby tylko głos Jacka Frühlinga ("Głos Poranny" z 15 maja 1929 roku):
"Teatr Polski, albo ściślej mówiąc, reżyser Schiller podkreślił w pierwszej linii fantastyczność całego widowiska. Złączywszy niezwykle szczęśliwie elementy widowiskowo-muzyczne z tzw. akcją, dał widowisko niesłychanie barwne, bogate, wyłamujące się spod logiki utartych kanonów scenicznych. Każdy obraz, każda scena posiada charakter snu, fantazji, marzenia, oglądanego przez soczewkę biedoty. Zachowując ten charakter, podkreślił równocześnie reżyser bardzo dobitnie podłoże socjalne, wyjaskrawił, a może nieco przejaskrawił momenty satyryczne. Panów Siedleckich i innych pięknoduchów warszawskich uraziło to bardzo mocno. Cóż robić? Ludzie z "Opery za trzy grosze", wierzący w gońców królewskich, którzy potrafią w ostatniej chwili uratować skazańca spod stryczka, spoglądający z rozrzewnieniem na sielankową zgodę między policją a złoczyńcami, są poza teatrem tak 'poziomi', że ośmielają się uważać sprawę pełnego brzucha za kwestię przynajmniej tak samo ważną, jak zbawienie duszy lub konieczność obrony granic. Trudno pisać o poszczególnych obrazach w inscenizacji Schillera, gdyż są to arcydzieła, które trzeba zobaczyć. Muzyka, pieśń solowa i chóralna, słowo, gest, barwa, wreszcie wciągnięty w orbitę teatru ekran kinematograficzny tworzą znakomicie zharmonizowaną całość. Prawie cała krytyka warszawska wytyka inscenizacji brak lekkości i humoru. Zarzut ten jest krzywdzący. (...) Na ogół widowisko jedno z najlepszych, jakie w ostatnich latach oglądaliśmy w Warszawie, Nic dziwnego, że niemal jednogłośnie odsądzono je od czci i wiary. Kto dla "Miłości bez grosza" i "Zakładu o miłość" potrafi znaleźć jakieś słowo usprawiedliwienia lub nawet uznania, dla tego "Opera za trzy grosze" wydaje się czymś dalekim, obcym, a ze względów socjalnych zasługującym na potępienie".
Koncertowa płyta Elżbiety Wojnowskiej wydana w 1988 roku to również zbiór ponad dwudziestu songów Brechta z różnych jego dramatów. Opera za trzy grosze także obecna - jednak nie cała.
[Jako musical z całą stanowczością] przyjęto "Operę za trzy grosze" w Łodzi, gdzie w 1932 roku wystawiona została na scenie Teatru Miejskiego, w reżyserii Karola Borowskiego, w przekładzie i opracowaniu muzycznym Tadeusza Sygietyńskiego. W głównych rolach wystąpili Józef Winawer - Smoła tj. J.J. Peachum, Krystyna Łapińska - jako Smołowa, Zdzisław Karczewski - Mackie Majcher, Halina Rapacka - Polly, Halina Tatarkiewicz - Woskowska - jako Jenny, Kazimierz Szubert - szeryf Brown, Tadeusz Białoszczyński - śpiewak uliczny.
W 1933 roku sztukę wystawił Teatr Wielki we Lwowie, w reżyserii Wacława Radulskiego i scenografii Ottona Axera. Recenzenci chwalili w tym spektaklu zgrabną reżyserię, pomysłowe dekoracje oraz świetne aktorstwo; wyraźnie nie dopisała strona muzyczna. Atrakcją przedstawienia była Irena Eichlerówna w roli Polly. W roli Mackie Majchra wystąpił Władysław Krasnowiecki, w rolach małżonków Peachum Czesław Strzelecki i Wanda Jakubińska, jako szeryf Brown Józef Machalski, w roli Jenny Zdzisława Życzkowska, a w roli Lucy Ewa Bonacka. W tym samym roku teatr lwowski pokazał "Operę za trzy grosze" publiczności Krakowa na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego. Po perypetiach Leona Schillera reżyserzy obydwu wymienionych spektakli maksymalnie złagodzili tendencję społeczno-krytyczną "Opery...".
Nie zapomniano u nas o Brechcie w następnych latach, mimo iż sława pisarza skazanego na emigracyjną poniewierkę nieco przebrzmiała, a propagowanie wyklętych przez III Rzeszę autorów nie leżało w interesie oficjalnej polityki kulturalnej rządu sanacyjnego. Olbrzymie powodzenie "Opery za trzy grosze" sprawiło, że również powstała na jej motywach "Powieść za trzy grosze" trafiła na światowy rynek wydawniczy; jej polski przekład ukazał się w 1936 roku.
Jeśli chodzi o muzykę i songi brechtowskiego dramatu w języku polskim, porozrzucane są to tu, to tam na wszelkiej maści składankach (głównie) z muzyką Kurta Weilla. A że Kurt Weill do niejednego dramatu Brechta muzykę napisał, zawsze jest to misz-masz piosenek z różnych dzieł Bertolta Brechta. Sam więc pozbierałem najlepsze (w sensie dobrze nagrane i nadające się do słuchania) songi polskojęzycznej Opery za trzy grosze i zrobiłem sobie składankę zawierającą wszystkie songi, jakie znalazły się we wszystkich trzech aktach Opery....
................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz