23 marca 1971 roku (w przeddzień rewanżu Górnika z Manchesterem) - przepisuję z gazety (...) "w kopalni Rokitnica w Zabrzu nastąpiło tąpnięcie i zawał. Ośmiu górników zostało rannych, a dziesięciu zginęło". Gdy wszyscy stracili nadzieję, że ktoś ocalał, kraj obiegła wiadomość, że na głębokości 780 wydarzył się cud. Alojzy Piontek, ostatni z zasypanych górników, przeżył. Wydobyto go 30 marca.
Pierwsze pytanie, jakie zadał dokopującym się doń przez tydzień ratownikom, tyczyło wyniku meczu Manchester - Górnik. Zdawało mu się, że grali wczoraj, a oni grali tydzień temu. Górnik przegrał 2:0 i konieczny był baraż na neutralnym terenie, w Kopenhadze mianowicie.
Piontek wyszedł z zawału nie dzień po rewanżu, a w przeddzień barażu. Czy mu w szpitalu pozwolili ten mecz oglądać - nie wiem.
(...)
Podana w zeszłym tygodniu w gazetach (które się sprzedają) wiadomość o śmierci Alojzego Piontka zdała mi się niedorzeczna. Każda śmierć jest niedorzeczna, a jego śmierć jakoś skrajnie niedorzeczna. Nie po to ocalał, żeby - nawet po kilkudziesięciu latach - umierać. W zasadzie powinien żyć wiecznie.
Prawda, że nawet cudem uniknąwszy śmierci, i tak na śmierć czekamy, jest zupełnie nie do zniesienia.
Po co takie cuda - Panie Boże?
Jerzy Pilch (listopad 2005)
Świat Książki 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz