Powieść pana Sławomira Matei w formie "Drogi pamiętniczku...". Powieść pisana w czasach, gdy Stolicą Piotrową rządził Papież Polak. Powieść wydana w czasach, gdy Anioł Pański w TVP1 odmawiał przy kamerach Papież Polak. Napisana po prostu dawno temu i ów upływ czasu jest teraz aż nadto widoczny. Część ugrzeczniona tej opowieści (praca w banku) trąci myszką. Te kilkanaście lat temu fabuła naprawdę mogła robić wrażenie (Paszportu Polityki nie dostaje się wszak za piękne oczy), ale dziś we wszechogarniającym konsumpcyjny rynek korporacjonizmie, zawartość książki jawi się co najwyżej jako szkic zachowań konsumpcyjnych człowieka, który nazywa siebie i pragnie być jednostką, jednocześnie pcha się w owczym pędzie tego, by zostać kółkiem w maszynie - i to na własne życzenie; oczywiście odpowiednio sterowany, odpowiednio zachęcany wszelakimi socjotechnikami wytwarzania potrzeb nie tylko konsumpcyjnych, ale i całego sposobu życia "odpowiedzialnego obywatela"...
[Powtarzajcie za mną: W pracy poznajesz nowych wspaniałych znajomych i prawdziwych przyjaciół! Praca daje ci niezaprzeczalną możliwość prawidłowego spędzenia nadmiaru czasu wolnego! Praca jest dobrem bezsprzecznym! Praca jest wartością niezastąpioną i wszechdobrą!] Brakuje jeszcze tylko tego dobrze znanego przysłowia, które aż za dobrze poznali nasi przodkowie: Arbeit macht frei - czy jakoś tak.
... Obywatela, który w gruncie rzeczy ma w dupie takie życie. Aż się chce nucić:
Tak niewiele żądam
Tak niewiele pragnę
Tak niewiele widziałem
Tak niewiele zobaczę
Tak niewiele myślę
Tak niewiele znaczę
Tak niewiele słyszałem
Tak niewiele potrafię
Ale wolność...
Sławomir Shuty - przedstawiciel krakowskiej alternatywy, komentator zjawisk
konsumpcyjnych. Prozaik, fotograf, reżyser filmów udergroundowych,
urodzony w 1973 r. "w blokach Nowej Huty, które mają radioaktywne
ściany”. Absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Utrzymana w formie codziennych zapisków opowieść o losach młodego
pracownika w dziale obsługi klienta wielkiego zagranicznego banku to
namiętny monolog przeciwko światu wielkich korporacji i ludzkim
trybikom, przeciwko upokorzeniu i uprzedmiotowieniu. Jej bohaterami są
ludzie, którzy stali się towarem na rynku pracy, pionkami w
niezrozumiałej grze, oszalałymi uczestnikami wyścigu szczurów,
znajdującymi wytchnienie tylko w jałowych weekendowych rozrywkach. To
brutalna i ostra, pełna zjadliwego humoru opowieść o hipokryzji i
cynizmie, frustracji i pogardzie, wyobcowaniu i wielkiej samotności.
Sławomir Shuty rejestruje w swojej powieści wiele współczesnych języków:
marketingową nowomowę i biurowe small-talks, slang czatów
internetowych, reklamowych sloganów, mowę ulicy i prasowych brukowców,
oficjalny pusty język sukcesu i szaleńczy, rozpaczliwy bełkot
odrzuconych.
Ta dziecinna zabawa w szefów i kretynów (jak stosunki pracy określił kiedyś Tymon Tymański) daje się czytelnikowi we znaki co kilkanaście stron. Męcząca i w gruncie rzeczy nic ciekawego do życia nie wnosząca zabawa. Główny bohater niby to pracuje w jakimś wielkim banku, ale tak naprawdę w książce jawi się to miejsce pracy jak jakaś podrzędna filia na zadupiu, która mieści się w małym pawilonie handlowym nowo otwartym... Nawet mieszkam w podobnym bloku, który widnieje na okładce. Nie jest to więc tzw. "wielki świat". Ot, kolejny trybik, który jest przekonany (bo mu tak na szkoleniach mówili), że zatrudniając się w Hamburger Banku złapał pana boga za rogi. Czytając, miałem wrażenie, że pracownicy słuchają po osiem godzin radia bZdet i czekają na piątek, piąteczek, piątunio, bo przecież weekend to jedyne dwa dni w tygodniu, w których się żyje, prawdziwie doświadcza, etc. No i można się zlasować jakimś proszkiem, czy tam tableteczką; jakimś parkopanem, czy czymś, co w niedzielę zapewni Ci permanentny "zwał", który Cię będzie trzymał nawet i w poniedziałek... Sie wi. Piguła, proszek i kogel-mogel rozładują tygodniowe stresy i frustracje pracy na stacji benzynowej.
Tak zwana demokracja tłucze pałą propagandy i cichego policyjnego terroru wolną myśl i każdy przejaw niesubordynowanej inwencji. Cała reszta człekokształtnych abonentów zamiast mózgów ma już polipowatą masę. Eter wypełniają wylansowane przez bogatych producentów i właścicieli mass mediów wygotowane z kalorii przeboje. Podryguj przed ubojem! Podryguj!
Druga (po Pastorze) przeczytana przeze mnie powieść napisana w formie strumienia świadomości; napisana "zlewem" a'la Kazik. Sam z siebie pewnie bym po tę książkę nie sięgnął, ale jest On - też podobnie jak autor - gość z Krakowa - Maleńczuk się nazywa. Co Maleńczuk ma wspólnego ze 'zwałem"? Poczytajcie sobie "czerwoną" rozmowę z Maciejem Maleńczukiem - po każdym strzale MM również doświadczał "zwału". U Maleńczuka ten "zwał" nie szedł "na marne" - teksty wtedy jakie pisał! ---- patrz: Człowiek z wiekiem. Ale to nie wywiad z Basią Burdzy i krakowskie pochodzenie Shutego sprawiły, że po tę książkę sięgnąłem. Nawet nie to, że główny bohater ma na imię Mirosław...
ZWAŁ – sztuka teatralna (na podstawie powieści Sławomira Shutego)
PRAPREMIERA: 10.03.2005
PREMIERA: 3.11.2005
Tak: Pan Maleńczuk na potrzeby teatru napisał tekst piosenki pod sztukę na podstawie Zwału. Utwór na pewno został opatrzony muzyką i wykonany w trakcie sztuki teatralnej w Teatrze Polskim w Poznaniu, ale na szerokie wody nie wypłynął. Po latach ostała się powieść Shutego i tekst utworu autorstwa MM:
Pan Maleńczuk zaczerpnął do swego tekstu m.in. fragmenty powieści Shutego.(str. 171) - Wszystko mi się naraz otwiera jak kanał. Wpływam. Nad łóżkiem cały ikonostas czasu minionego. Szpulowce, słone masło z kościoła, relaksy, gumiaki, gołe baby, niespełniony amerykański sen w pustym opakowaniu po marlborasach, jakie się to z kosza przy hotelu, ech... dajmy pokój wspomnieniom.
(str. 204) - Masz, damy ci z mamą na płaszcz, ile chcesz, to ci damy. Tylko żebyś sobie ten płaszcz kupił, a nie że pieniądze przefyrtasz i ani płaszcza, ani pieniędzy! Ale powiedz mi, dlaczego ty nie chcesz płaszcza. Taki elegancki czarny płaszcz do pracy, wiesz, jak byś wyglądał w takim płaszczu? Zobacz, koledzy z klatki takie płaszcze mają, Jacek ma, Arek ma, wszyscy mają, wszyscy chcą jakoś wyglądać normalnie...
----------------------------------------
NA KONIEC: Wspominałem już o tej znanej zabawie w szefów i idiotów? A tak, wspominałem. Skacz jak małpa. Zadawaj gładkie pytania. A co to? A do czego to? A w tym przypadku? A jeżeli to, to co tamto? Mów to, czego oczekują. Gestykuluj. Uśmiechaj się. Drap. Iskaj. Mamrocz. Niech wszyscy widzą, że coś robisz. Staraj się przynajmniej. Niech widzą, że się przynajmniej starasz. Małpi gaj. Oni to myśliwi, dawcy życia i śmierci. Biali kolonizatorzy, którzy za dobre sprawowanie obdzielą dzikusów wodą ognistą i samodetonującymi długopisami.
.
OCENA: 6/10 (dobra)
TYTUŁ: Zwał
AUTOR: Sławomir Shuty
WYDAWNICTWO: W.A.B.
ILOŚĆ STRON: 246
ROK: 2004
CENA: 4 zł.
Egzemplarz kupiony w internetowym antykwariacie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz