Nosowska puściła w świat kolejny solowy album - Degrengolada. To moment, kiedy tournee po telewizjach... yyy... kanałach YouTube raczej, trwa w pełnej okazałości. I przyszła pani Kasia do Żurnalisty i pierdolnęła taką rozmowę, że pierwsze co po obejrzeniu zrobiłem, to poleciałem do biblioteki wypożyczyć dwie książki, które zawżdy Nosowska powiła: jedną z czasów durnowatych filmików na Instagramie - A ja żem jej powiedziała, drugą zaś z faktu, że pierwsza sprzedażowo zażarła i w dodatku trafiło na pandemię - Powrót z Bambuko. Goryczy, przykrości, niepowodzeń i chuj wie czego jeszcze jest w nich tyle, że w końcu na poważnie Nosowska przestała być Osiecką, a jest po prostu Nosowską - znaczy sobą jest...
Bo przez ćwierć wieku sprawa ta nie była do końca tak oczywista. Nosowska to trzy dekady artystyczno-literacko-piosenkowej konwencji w rodzimym szołbizie, tabuny wydanych płyt z Heyem i solo, status tekściarki wybitnej, która opisywaniem obyczaju bawiła się przez lata na tyle sprawnie, żeby niemal w sposób maniakalny środowisko przyrównało Ją do Osieckiej. A że panią Agnieszkę choroba zabrała dużo za wcześnie, tekściarska bohema potrzebowała niemal na już kogoś tak słowem sprawnego jak Kasia Nosowska. Solowy debiut w postaci krążka "puk.puk" utwierdził tę bohemę w przekonaniu, że oto mamy do czynienia z następczynią. Czy Nosowska to nie jest jakaś nieślubna córka Osieckiej czasami? - pytano. Przecież ona i Agata wyglądają prawie jak siostry. Coś w tym musi być. Kasia w pewnym momencie weszła w konwencję tak mocno, że przy okazji pisania tekstów na album Maryli Rodowicz, postanowiła pobawić się stylem Osieckiej tak mocno, jakby to rzeczywiście były teksty z pośmiertnej szuflady, o czym wspomniała Maryla w rozmowie z Jarkiem Szubrychtem:
Kasia Nosowska napisała wszystkie teksty. Liczyłam wprawdzie, że Kasia napisze tak, jak pisze dla siebie, ona natomiast - jak mi później powiedziała - próbowała wejść w buty Agnieszki Osieckiej. No, ale Nosowska to Nosowska, raczej nie schodzi poniżej swojego poziomu.
Odnoszę wrażenie, że Katarzyna Nosowska przynajmniej od początku XXI wieku ma status Kazika Staszewskiego; że jeśli idzie o rozpoznawalność, słuchalność i społeczny oddźwięk twórczości tej dwójki, to o ile Kazika nazywa się często "Trybunem ludowym", to Katarzyna śmiało lśni na firmamencie polskiej sztuki pisania tekstów piosenek jako "Trybuna ludu"... Jakby się tak przejść po domach polskich rodzin, które muzyki słuchają i mniej lub bardziej się nią interesują, to uważam, że naprawdę w co drugim polskim mieszkaniu stoi na półce jakaś płyta Kazika albo Nosowskiej. Taki casus Krzysztofa Krawczyka z pokolenia wcześniej. Nie ma bata - u każdego z rocznika '80 - '95, leży gdzieś jakiś album Heya, Nosowskiej, Kazika, Kultu albo Kaenżetu, tak jak u roczników '50-'70 leży jakiś winyl albo taśma Krawczyka. Kontakt z twórczością Kasi mam jakoś od czasów singla, który wydano w '97 roku, by pomóc powodzianom, a tak naprawdę o jej życiu prywatnym nie wiedziałem praktycznie nic. I to właśnie rozmowa z Żurnalistą zaprezentowała mi kilka, wydaje się, że oczywistych faktów z prywaty Nosowskiej - że ojciec marynarz, że rodzinne miasto Szczecin. Wiadomo, że to wszystko jest na Wikipedii, ale Żurnalista przedstawił bohaterkę na tyle ciekawie, że właśnie dlatego wylądowałem z dwoma książkami wokalistki Heya w takim, a nie innym momencie z zamiarem must read.
---
Po ćwierć wieku bycia tekściarskim wcieleniem Osieckiej, Nosowska nareszcie (ja aż z ulgą odetchnąłem) publicznie w twórczości rzuciła pierwszymi bluzgami, dokładnie o tym, że słońce napierdala; a że piździ, że Taco był spoko, za to teraz chujowy; że Kartezjusz pierdoli. Teraz, gdzie oko poślesz: Mam problem, więc jestem - a ja, kurwa, mam dosyć... - w utworze Dosyć (Basta 2018). Grubo - nawet kurwa użyta jak przecinek. Tak Kasia komentowała ów utwór: To piosenka kończąca album. Wydaje mi się, że najbardziej się nadaje do tego, żeby zakończyć całą płytę. Po raz pierwszy w życiu po dwudziestu pięciu latach nagrywania zdecydowałam się na to, żeby użyć tak zwanych niecenzuralnych słów. Wydawało mi się ten jeden jedyny raz, że jest to bardzo uzasadnione. Piosenka opowiada o tym, że naprawdę, po tylu latach życia dziwię się i też nie chcę za bardzo uczestniczyć w modzie na narzekanie, w modzie na doszukiwanie się problemów we wszystkich możliwych sferach.
Nowa Nosowska objawiła się nam tym samym w 2018 roku... i do płyty dołożyła wówczas jeszcze książkę - właśnie tę z tytułem od Wałęsy, a w niej aż siedem słów wulgarnych powszechnie uważanych za obraźliwe: Katarzyna użyła kurwamaci, japierdola, że słońce wkurwia, powtarza: pierdolę to, pierdolę to; że ci popierdoleni, a ta, że podpierdalaczka.
Wszyscy uwierzyliśmy, że musimy, albo powinniśmy. Okłamano nas - pisze Nosowska. Katarzyna przestała nareszcie być na siłę dystyngowana słowem niczym Osiecka. Alleluja! W drugim literackim odbiciu język Nosowskiej zubożał niemal do szczętu i ja to szanuję, że Kasia się w tańcu w końcu nie pierdoli, nie ogranicza się, nie hamuje, nie autocenzuruje, żeby ładnie było. Po pięćdziesiątce jest sobą. Młodszą wersją Osieckiej była wystarczająco długo. A jak brzmi Kasia robiona w bambuko? A, proszę bardzo - 47 bluzgów jak się patrzy:
- spierdalamy,
- zjebany dzień,
- mniej wkurwiona,
- bo ty wkurwiałaś się bardziej,
- mąż ją napierdala,
- skurwysyn - mówi na głos,
- mogą się do czegoś przypierdolić,
- no pięknie, kurwa, pięknie,
- dlatego mnie zjebała,
- żebym się wypierdoliła,
- kutasy i trupie czachy na twarzy niezmywalnym markerem;
- pierdolę to,
- pierdolę to,
- Ale, kurwa, tato!!!
- Po chuj nagrywasz te filmiki? Weź się ogarnij, kurwo psychiczna; sprzedałaś się - wypierdalaj,
- wypierdolę?
- wkurwiało mnie wiele osób,
- kurwa jego mać, ma rację!
- wszyscy faceci to chuje, przynajmniej ma własnego chuja,
- szanuję wszystkich ludzi (każąc wypierdalać tym spoza mojej bańki),
- nie chcę przestać być chujem,
- Polska to jest gdzie indziej, kurwa jego mać!
- i to jebane gorzko gorzko,
- to co, kurwa, wyjebałby pan z domu?
- Kurwa, kiedy to piszę, w jednakowych proporcjach chce mi się śmiać i płakać, i trochę rzygać,
- w domu wkurwiasz, a u kochanki wzbudzasz zachwyt,
- Patrzy na zapierający dech w piersi rozpierdol,
- kurwa, kurwa, kurwa - chuj, chuj, chuj, pierdolone, pierdolone, pierdolone gówno!
- Szydzę z ludzi, dopierdalam im, kopię leżących,
- wyzwiesz nianię od durnych kurew,
- Dlaczego, kurwa, trujesz ludzi?!
- Patriarchalne kurewstwo,
- masuje nam zmęczone od zapierdalania za grosze ramiona,
- w wywrzeszczanym słowie "kurwa",
- podczas wybuchu używam kurew, spierdoliłaś mi życie.
Nosowska to taki nasz Pilch: wychodzi na to, że większość życia przejadłam, Wszystko, czego dokonałam, miało miejsce w przerwach między kęsami. Jerzego Pilcha na entej terapii alkoholowej terapeutka zapytała: Pije pan pomiędzy pisaniem, czy pisze między piciem? Nawet nie wiem, czy porównywać Kasię do naszego pana Jerzego, bo Meniasia miała takiego Pilcha na co dzień u siebie w domu. Z taką tylko różnicą, że konkubent Paweł komponował między piciem... Albo pił między komponowaniem. To właśnie z tych przeżyć bycia osobą współuzależnioną, Kasia powiła najpierw Bastę, później dwie książki, a teraz Degrengoladę - tytułowe słowo pojawiło się publicznie pierwszy raz w ustach Kasi w trakcie rozmowy z Sekielskim na temat alkoholizmu - w grudniu 2020 roku. Walka o związek jak na razie zakończyła się happy endem, bo wielo, wielo, wieloletni konkubent stał się mężem, a konkubina - żoną.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz