Dakann dużej części użytkowników rodzimego Internetu po grubych kilkunastu latach od słynnego (pierwszego) "Piątku" kojarzy się na cito z jedną humorystyczną sceną - jedzie, jedzie czerwono-żółta śmierć... Duet Barański/Skalik przez lata robiąc swoje w polu domu mediowego, rozciągnęli historię bohatera Piątku na wiele lat, tworząc - ukazujący się bardziej lub mniej regularnie - serial. Na jesieni 2018 panowie wrócili po pięciu latach zawieszenia do weekendowej serii i od tamtego momentu raczą oglądaczy nowymi epizodami; epizodami znacznie bardziej w treści rozbudowanymi niż to, co w 2005 roku zaprezentował Grzegorz, zajebując jeden do jeden formę prezentowania od Marka Koterskiego z jego Dnia Świra. Oczywiście kilkanaście lat pisania takich scenariuszy wyćwiczyło w autorze lekkość podawania tekstu i mimo tego, że często jest to niemal słowotok, to słowotok ten podawany jest równo, rytmicznie, niejednostajnie, dzięki czemu czytelnik (lub słuchacz) nie czuje znużenia, a często zdarza mi się wracać do pewnych słownych sekwencji, które wypowiedziane z szybkością ukraińskiego Snipexa, od czasu do czasu docierają do mózgu z opóźnieniem - jak ból po kuli przywołanego wschodniego Alligatora, rozrywający plery Ruska, co się wpierdolił na nie swój teren...
Jak informuje podtytuł książki, Toska jest jednym, klasycznym w formie pełnometrażowym odcinkiem z serii Piątek. Dobrze więc w sumie zrobiłem, że od razu sięgnąłem po audiobook czytany przez Barańskiego. Jakimś miłośnikiem Piątku nie jestem, aczkolwiek kojarzę sposób narracji i kilkakrotnie miałem okazję przed snem odpalić sobie nowy odcinek najnowszej serii, który pojawiał się bardzo często krótko po północy z czwartku na piątek właśnie. Nie ma się co oszukiwać - Dakann nie silił się na nową jakość swojego słodko-gorzkiego w wymowie (tym razem) literackiego świata. W bibliotece próżno szukać tej książki, a żeby ją kupić i przeczytać raz? Dla mnie nie ma to sensu w przypadku książki tego gatunku. Bo jest to gatunek prosty - jak kryminał - czytelnik pozna zwrot akcji przy pierwszym przeczytaniu i w sumie po co ma wracać do powtórnego czytania? Przecież już wiadomo jak się opowieść skończy. A wątków fabularnych jest tu jak na lekarstwo... Nie jest to Lód, nie są to Chłopi, nie są to wreszcie Księgi Jakubowe, z którymi aktualnie walczę, ale jest to walka przyjemna - wątków mnóstwo, świat opisowo bogaty, no i wiem, że na 500 stron ta opowieść się skończy. Taki kac po skończonej lekturze się jakoś fachowo nazywa nawet. Nie pamiętam jak. W każdym razie trzy godziny spędzone z głosem autora na słuchawkach jawiły mi się jako coś bardziej przyjemnego niż próba odtwarzania w głowie oratorskiego stylu Grzegorza ze wzrokiem wlepionym w kolejne linijki tekstu.
Autor postanowił w swojej książce opowiedzieć o smutku w polskim (warszawskim) sosie z punktu widzenia mieszkańca dużego miasta (stolicy). Swój klasyczny sposób narracji Dakann postanowił ubrać tu jakoś bardziej odświętnie. Czytelnik już tytułem dostaje po oczach i wyobraźni, pachnie on wszak Włodzimierzem Nabokowem - słynnym rosyjskim pisarzem. Coby czytającego nie męczyć niepewnością, czy tak w istocie jest, już pierwsza strona (o, dzięki ci Empiku, za możliwość przeglądnięcia fragmentu książki w formie e-booka) nie pozostawia wątpliwości, o co też autorowi chodziło z tym rosyjskim tytułem:
Żadne pojedyncze słowo w języku angielskim nie oddaje wszystkich odcieni znaczeniowych określenia toska. Na swoim najgłębszym i najbardziej bolesnym poziomie jest to odczuwanie wielkiej duchowej udręki, często bez jakiejkolwiek konkretnej przyczyny. Jeśli jest to uczucie mniej dotkliwe, oznacza tępy ból duszy, tęsknotę pozbawioną obiektu, usychanie z żalu, nieokreślony niepokój, mentalną agonię i głęboką nostalgię. W szczególnych przypadkach może być to pragnienie kogoś lub czegoś szczególnego, nostalgia, choroba miłosna. Na swoim najniższym poziomie staje się tożsama z ennui - nudą.
Wladimir Nabokow
Toska to jednak nie tylko Nabokow - to cały nurt rosyjskiego odczuwania smutku, tęsknoty, czy boleści... Boleści wielkiej, bezimiennej. Gdyby tak serce (...) pękło i wylała się z niego wszystka boleść, to chybaby świat cały zalała, choć teraz nikt jej nie widzi - jak pisał Antoni Czechow (tłum. Leokadia Styrcz - Przebinda). W literaturze tej nie chodzi o wąską tęsknotę za czymś, ale właśnie o cichy, nieutulony żal ściskający serce, czy duszę - czy jedno i drugie - z poczuciem bezsilności wobec losu, z którym człowiek i tak musi się pogodzić. Bohater wykreowany przez Dakanna radzi sobie z własnym stanem emocjonalnym, jak umie:
Ileż to razy już spychałem człowieczą empatię na bok, bo byłem zajęty samym sobą. Zawsze jestem. Nie mam przerostu ego, nie uważam się za pępek świata – ależ skąd. Ale jeżeli chodzi o życie codzienne, to myślę wyłącznie o sobie. Nie znaczy to, że siebie kocham – często jest wręcz przeciwnie, ale lubię siebie i na sobie się skupiam. Ja, ja, ja; cała reszta płynie koło mnie jak rzeka, przemija… Stałym wyznacznikiem jestem tylko ja sam.
Psychologia z Internetu wjeżdża na ostro. Albo psycho-test z Bravo, którymi polski odpowiednik niemieckiego dwutygodnika dla młodzieży bombardował onegdaj młodociany świat międzyludzkich relacji. Oto i szybki test stanu emocjonalnego w formie drzewa. Bohater Toski jako żywo przypomina mi postać nr 8 - skupiasz się na sobie, myślisz o własnym dobru i zanurzasz się we własnym świecie. I tyle - ani to rada, ani nie wiadomo jak to zinterpretować... Ot, suchy fakt aktualnego stanu emocji, z którym nie wiadomo co zrobić; poczucia bezsilności wobec losu nie można wszak zmienić pstryknięciem palcami. Czekajcie... Coś jednak można zrobić - może by tak się napić? Ale fabuły przedstawionej w książce nie chcę zdradzać. Jeśli czytelnik poczuł się zachęcony, by poprawić sobie humor słuchając o kimś, kto w życiu ma zdecydowanie gorzej, to zamiast odpalać jutubowe pato-stimy, które choć na chwilę zawsze koją rozmontowaną niemal do rozsypki duszę, polecam o wiele bardziej działający na wyobraźnię świat przedstawiony przez Grzegorza Barańskiego w dźwiękowej wersji swojej Toski. Kurde, a ponoć czytam tylko papierowe książki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz