Józef Ignacy Kraszewski napisał całe mrowie - dziesiątki, jeśli nie setkę - takich powieści. Wiadomo, że jedne bardziej, drugie zaś mniej musiały się autorowi udać, co przy tak wielkim natężeniu niczym dziwnym i niespotykanym być nie może. Ale jeśli każdy z prozatorskich utworów Kraszewskiego (nie zważając tylko na bohaterów i ich przygody) okraszony jest takim językiem?! To - jak to się pisze i mówi - "Daj Boże zdrowie!". Polszczyzna sprzed niemal dwustu lat na wyciągnięcie ręki dostępną jest! Twórczości Kraszewskiego prędzej, czy później warto skosztować. Jeśli komuś to pisanie zasmakuje, to delicyj autorowych cała sterta czeka. Pierwsze to moje spotkanie z J.I.K. i jeśli przypadkiem gdziekolwiek jakiś tytuł mi w oczy zaświeci, wezmę do czytania. Powieści Kraszewskiego nie są długie - poza tym - nawet jeśli fabuła mnie nie przekona - to język z pewnością wynagrodzi spędzony na śledzeniu losów tam spisanych czas.
Pokazana okładka książki ni jak ma się do tej, którą dane mi było
czytać. Wzięta została z bezpłatnego cyfrowego pliku serii "Wolne
lektury". Jedyny egzemplarz w lokalnej bibliotece pozbawiony był
obwoluty, więc i okładki. Musiała wystarczyć twarda oprawa, trochę
płócienna - na poły udająca skórę. Tekstu za to więcej niż w pliku, bo wydanie, które miałem przyjemność czytać, oparto na zbiorze dzieł Kraszewskiego, które wydało w 1963 Wydawnictwo Literackie. A powieść tam wzbogacona jest o wstęp napisany przez Kraszewskiego w Dreźnie w czerwcu 1871 roku, gdy pisarz przebywał w modnym natenczas dla Polaków pod zaborami mieście jednoczącej się właśnie II Rzeszy. Krakowskie wznowienie z 1989 roku posiada jeszcze nieodłączny wtedy stempel cenzorski. A sam tytuł pojawił się na mojej liście znów dzięki Kindze i jej poleceniom na kanale Esa czyta. Polecenie trafne, bo z Cyganami w fabule, a wśród nich - Tumry, Motruna z Lepiuków, Janek, jeden i drugi Adam, Aza, Maria...
A od kiedy na wyprzedaży bibliotecznej znalazłem reportaż autorstwa Angeliki Kuźniak pt. Papusza, temat cygańskich taborów sunących po Polsce raz po raz narasta we mnie na tyle, by tematykę na hobbystyczny sposób zgłębić. Zacząłem, rzecz jasna, od filmu Papusza. Następnie sięgnąłem po dwupłytowe wydanie muzyki napisanej do tegoż filmu przez Jana Pawluśkiewicza, a skończyć chcę na monografii pióra Jerzego Ficowskiego - Cyganie na polskich drogach. Książkowo zacząłem od Chaty za wsią - jest to bajka dla dorosłych. Ale prawdziwa bajka, a nie film animowany, czy kreskówka skupiona na głupkowatych gagach - jak to dziś nawet dorośli w taki sposób określają to, czym jest bajka. Porównałbym ją po trosze do Kopciuszka, tyle, że mieszkającego na obrzeżach ówczesnych dwóch zaborów - rosyjskiego i austo-węgierskiego. Trup ściele się gęsto w tej historii. Autor nie patrzy, że czytelnik może nawet trochę zaczął kibicować to jednemu, to drugiemu bohaterowi - kładzie ich do grobów bez ceregieli. A wszystko przez upór i zawziętość społeczności wsi. W takiej niedoli i najostrzejszej nędzy, z dni z na dzień grożącej śmiercią głodną, rosła sierota Marysia. Dobrodusznych krasnoludków w tej bajce zabrakło. Te wymyśli pół wieku później wieszczka pozytywizmu - Maria Konopnicka.
Chcąc nie chcąc, durnowate dziś powiedzonko wiejskie - "Co ludzie powiedzą?" - prawie do szczętu zwyciężyło. Prawie.
Gdy na początku lat 50. ubiegłego wieku Julian Tuwim rozmawiał z Jerzym Ficowskim o potrzebie opisu Cyganów i obyczajów cygańskich, wspominał tylko o XIX-wiecznych broszurach i artykułach w języku polskim. Fabularna powieść Kraszewskiego nie mogła być oczywiście brana pod uwagę jeśli chodzi o naukowo-badawczy charakter publikacji, mimo wszystko jest to całkiem sprawnie wpleciony w fabułę temat. Słowniczek języka Cyganów, który przedstawił w swojej książce Ficowski jest na pewno o wiele bogatszy niż wtręty cygańskie dokonane przez Józefa Kraszewskiego, ale to właśnie Chata za wsią, wydana po raz pierwszy w 1852 roku, była tak naprawdę pierwszym zderzeniem polskiego czytelnika z jakkolwiek uporządkowaną tematyką romską. Sam Kraszewski tak po latach opisywał swą powieść:
Nieboszczyk Syrokomla - Panie mu świeć nad duszą - w jednym z listów do mnie pisanych żądał na pamiątkę rysunku, ale chciał, by mu co posłać domowego, swojego, co by kraj przypominało. I poszły naówczas gdzieś schwycone w podróży "Stare wrota", jakie niedawno jeszcze u nas widzieć było można, do gumien i do dworów prowadzące. Z tych starych wrót poeta stworzył poemat, a rysunek posłużył mu za ilustrację. Tak samośmy z widoku lepianki na rozdrożu, za wioską wołyńską, ozłoconej ostatnim zachodzącego słońca promykiem, ulepili tę - "Chatę za wsią". Łacno się domyślić czytając, że ona pisana była w tych szczęśliwych czasach, gdyśmy wsie mieli i wsi mieszkać mogli, gdy się oczy pasło lasami i zielenią, a o uszy obijały się co dzień rozmowy ludu i o życie ludu ocierało się dzień cały. Toteż "Chata za wsią" cała jest na wzorach z natury, na żywych bytu ludowego materiałach osnuta.
Od roku 1852, gdy pisaną była, upływa prawie lat dwadzieścia: ludu tego i życia już nie ma. Co było obrazkiem, stało się. niemal historią. Zmieniały się stosunki dworu i wsi, mienia, pracy, obyczaje, mowa - pozostał tylko krajobraz i tło dawniejsze. Powieść drukowana był najprzód w "Bibliotece Warszawskiej", potem wyszła osobno u M. Wolffa w Petersburgu. Z tego wydania był dokonany przekład rosyjski w "Bibliotece dla Cztienija" drukowany, a w 1856 francuski wyjść miał w Brukseli. Tego ostatniego nigdyśmy w rękach nie mieli; dowiadujemy się o nim z notat pana Estreichera.
Cygański język i obyczaj studiowaliśmy podług źródeł nam dostępnych, a mało znanych; za onych też czasów nietrudno było u nas na Wołyniu spotkać się z Cyganami; mieliśmy ich jako kowalów, osiadłych po wioskach - i wiele się o nich nasłuchać było można. Rzecz jest całkiem z wołyńskiego bytu wzięta, bo autor naówczas jeszcze w tym pięknym, wesołym i poczciwym kącie mieszkał, od r. 1836 począwszy aż do 1859, jako gospodarz wiejski, nieustannie na oczach mając wieś, wieśniaków, krajobrazy i życie ówczesne, które już nigdy nie wróci... Z wolą i mimo woli odbiło się ono w tej powieści.
J.I. Kraszewski
Drezno
czerwiec 1871
drzeworyt z poematu Stare wrota wg rysunku J.I. Kraszewskiego
.
.
.
OCENA: 7/10 (bardzo dobra)
TYTUŁ: Chata za wsią
AUTOR: Józef Ignacy Kraszewski
WYDAWNICTWO: Literackie
MIASTO: Kraków
ILOŚĆ STRON: 312
ROK WYDANIA: 1989
STEMPEL CENZORSKI: M-11-20
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz