sobota, 27 stycznia 2024

przegląd nieświeżej prasy: o tym, jak Maleńczuk nie śpiewał dla Putina (Tygodnik WPROST 8/2011)

W lutym 2011 roku na łamach (papierowej wersji) tygodnika Wprost Maciej Maleńczuk udzielił wywiadu Piotrowi Najsztubowi. Okazało się, że Pan Maleńczuk śpiewający dla prezydenta Rosji i dziś robi nieco zamieszania, roztaczając wokół siebie ferment - pozytywny czy negatywny - jeden pies - ważne, że echo drukowanej rozmowy kilkanaście lat później wciąż budzi zainteresowanie. Fakt, że jestem fanem poczynań Maleńczuka na poziomie troszkę wyższym niż "zwyczajne" zainteresowanie Artystą, nie zmienia tego, że to czy owo zawsze mnie ominie. Nie ma takiej możliwości, by kariera Człowieka, którego działalność artystyczna trwa bez mała czterdzieści lat docierała do zainteresowanych zawsze i wszędzie. Proszę bardzo: rozmowa z Moniką Jaruzelską? Wiem, że taka została nagrana, choć mam po niej tylko zdjęcie; występ z żoną w Polsacie? Oczywiście, że się odbył - w "teleturnieju" gwiazd, gdy prowadzącym był m.in. Krzysztof Ibisz. Był to rok 2010 i również mi tylko zdjęcia (dwa) z tego eventu zostały...
 
 
Okładka z Dziwiszem też nie od razu pojawiła się na moim radarze. Maleńczuk swego czasu zdementował plotki o swoim występie dla prezydenta Rosji, cyt. z pana Wojciecha Waglewskiego, który na falach eteru przeczytał jeden z komentarzy: Maleńczuk śpiewał Putinowi i jadł mu z ręki. Fla - to nie rozumiem - mnie moralne i artystyczne dno.  Tylko nie wiem, czy Putin, któremu zresztą śpiewałeś... - jest to fragment audycji radiowej, zatytułowanej Koledzy - mowa o pierwszej - z 23 listopada 2023 roku...
 
MM: Nie śpiewałem dla Putina, chciałem to sprostować... tylko dla Miedwiediewa, który był wtedy prezydentem Rosji... I wydaje mi się, że sytuacja polityczna wówczas była taka, że wszyscy niemalże padali sobie, kurczę, w objęcia wtedy. Faktycznie wlazł na scenę; ja wtedy śpiewałem piosenki Wysockiego - no, też nie wolno, bo to przecież rosyjski artysta, nie? Ja robiłem w ogóle przekłady z rosyjskiego... I wlazł na scenę i podał rękę wszystkim, którzy tam byli. Muszę powiedzieć, że miał rękę ciepłą, taką, powiedziałbym nawet lekko bezwładną, żadnego uścisku.... Tak jakbym dotknął takiego wczorajszego chleba, taką tę rękę miał dziwną....
 
WW: Twarz miał ogorzałą?
MM: Twarz miał ogorzałą, obrzękłą. Obrzękły był prawdopodobnie od alkoholu... I jakichś tam medykamentów, które go stawiały na nogi z tego powodu. Był obrzmiały taki ogólnie cały. No i... Wyciągnął do mnie rękę, faktycznie podałem mu tę rękę wtedy.... Nadal chcę powiedzieć, że w dalszym ciągu jestem wychowany na literaturze rosyjskiej, w związku z tym mam pustkę pod stopami.
WW: No właśnie i, kurczę, mam kłopot z tymi Rosjanami, bo ja... tam rozmawialiśmy... się wkręciliśmy w orkiestracje, nie?
MM: No.
WW: ... i tyle jest fantastycznej muzyki rosyjskiej... no właśnie...
MM: ...rosyjskiej, bez dyskusji..
WW: No dobrze, no ale jak? Czy to można w dzisiejszych czasach? Coś... Coś czuję taką pewną...
MM: Nikt nam nie odbierze "Szecherezady"...  To, że sobie Putin nazwał "Szecherezada" swój jacht, to nie znaczy, że ja przestanę słuchać Rimskiego-Korsakowa... Nie przestanę. Nie przestanę i nikt mi tego nie odbierze, nikt mi rosyjskiej literatury nie odbierze. Po złości przeczytałem "Martwe dusze" i dużo rzeczy zrozumiałem jeszcze raz, bo "Martwe dusze" czytałem przed laty, ale nie w takim kontekście. A teraz mamy taki kontekst , jaki mieliśmy i powiem ci... Wyobraź sobie sytuację, w której jakiś pisarz, typu, Twardoch, albo ktoś taki obecnie znany, czy pani Tokarczuk... ogłosi wszem i wobec, że napisze teraz epopeję o polskim narodzie...
WW: No..
MM:...i da mu tytuł "Martwe dusze"... Wiesz, o co chodzi? Rzuciliby się na niego.... I na tego bidnego Gogolga też się rzucili...
WW: No, też...
MM: Także tu poszukiwanie ruskiej duszy przez samych Rosjan kończy się fiaskiem.
 

(rozmowa w całości do odsłuchu na stronie internetowej Radio Nowy Świat - audycja Koledzy [23 listopada 2023]
 
 
No, to wracamy do korzeni, czyli lutego 2011 roku... i rozmowy z MM, którą przeprowadził Piotr Najsztub w rubryce "Najsztub pyta"...
 
-------------------------------------------
 

Nie będę już się ciął
 
-------------------------------------------
 
Syty, trzeźwy, zadowolony 50-letni Maciej Maleńczuk śpiewa dla Miedwiediewa i starszych pań. A publiczność wstaje i klaszcze.

PIOTR NAJSZTUB: I jaki jest prezydent Miedwiediew z bliska?

MACIEJ MALEŃCZUK: Dobrze odżywiony. Różowawy? Taki, jakby samą śmietankę spijał. Ma dobrze postawiony głos... Jest zdecydowany, pewny siebie. Poza tym ma normalną głowę, dwie ręce i nogi, wygląda jak człowiek. 

Stoi na czele imperium zła?

Ja tak nie uważam.

Trochę się zdziwiłem, jak usłyszałem, że zaśpiewałeś w Pałacu Prezydenckim dla prezydentów Polski i Rosji. Ty. wieczny buntownik, kontestator...

Organizatorzy zadzwonili, a ja miałem akurat Wysockiego pod ręką, bo kończę płytę z jego piosenkami.

Ale śpiewać Wysockiego prezydentowi Rosji? Można by to uznać za prowokację, to nie jest bard jego młodości.

Mojej jest. Głównie mu tam śpiewano Wysockiego, najpierw Satanowski ze swoimi aktorami, dosyć koturnowo, a na koniec ja wyszedłem z gitarą, chyba nawet „ociepliłem" tę akademię.

 A jak znajdowałeś podczas tej akademii naszego prezydenta?

 Ja go znajduję jako takiego misia, który wreszcie zaczął się uczyć angielskiego. 

Skąd to wiesz?

Gazety to napisały i sfotografowały jego nauczycielkę. Najwyższy czas, panie prezydencie!

Jakie budzi w tobie emocje?

A czy ten człowiek w ogóle budzi emocje? Prosty sarmata, który obiecał, że nie będzie polował, stojący po prawidłowej stronie, nie warchoł, człowiek światły. Nie budzi mojej niechęci, mimo tych gaf, o których się mówi. Na razie jeszcze ma handicap. I nie spieprz tego, panie prezydencie!

Czytałem, że jesteś zwolennikiem pojednania polsko-rosyjskiego
.

Pojednania? A czy myśmy się jakoś bardzo poróżnili? Wychowałem się na literaturze rosyjskiej, na rosyjskim poczuciu humoru, na Zoszczence, na Bablu, na Bułhakowie. Kiedy słyszę język rosyjski, to drży we mnie jakaś struna, kompletnie inna, niż kiedy słyszę język niemiecki. Mamy z Rosjanami podobny styl życia, podobnie przesadzamy z alkoholem i nie mamy inteligencji emocjonalnej. I dotykały nas w sumie te same reżimy.

Twój Wysocki ma przypomnieć Polakom, że Rosja to nie tylko Armia Czerwona?

Tego właśnie chciałbym.

Słuchałem twojego występu na Balu Dziennikarzy. Miałem wrażenie, że ze sceny dosyć brutalnie atakujesz uczestników balu. że wyśmiewasz się z tych biznesmenów, polityków, dziennikarzy wbitych w smokingi i kobiet wbitych w suknie księżniczek.

Być może, to była moja jedyna obrona przed ich demonstracyjną obojętnością.

Zimny, obojętny establishment?

Jestem zaprzyjaźniony z takim młodym dziennikarzem, który był na balu. Kiedy zszedłem ze sceny, zapytałem go: Czy na pewno chcesz być jednym z nich Odpowiedział: Nie, nie, Maciek, mam nadzieję, że są jakieś inne drogi...

Buntownik w sierpniu kończy 50 lat. Martwisz się swoim wiekiem?


Martwię się zwłaszcza rano przed lustrem.

Co w nim widzisz?

Tragiczne resztki mojej młodości, które każdego kolejnego dnia znikają z mojej twarzy...

Widzisz pognieciony karton?

Tak, i natychmiast pojawia się myśl: Lifting! Botoks! Skalpel! Ratunku!

I co cię powstrzymuje?

Na razie jeszcze próbuję stosować metody naturalne, czyli np. nie pić za wiele, nie tyle co dawniej...

A ile to jest „nie za wiele"?

Tyle, żeby nie budzić się z kacem. Dwa, trzy piwa krzywdy nie zrobią.

Karton widoczny w lustrze popchnął cię do poważniejszego repertuaru, czyli do Wysockiego?

Nie, nie, nie... To była potrzeba wewnętrzna, „chowałem się" na Wysockim, przybliżył mi go Młynarski swoimi przekładami w latach 70. To były głównie te piosenki „sportowe” i słuchając ich, pękałem ze śmiechu. Wydawał mi się wtedy jednym z najśmieszniejszych poetów, jego tragizm dotarł do mnie dużo później, jak poznałem kolejne piosenki. Zresztą napisał ich prawie 700, a umarł w wieku 40 lat. więc były lata, kiedy pisał po sto piosenek! Musiał pisać i poprawiać bez przerwy!

Kiedy się o tym dowiedziałeś, wpadłeś w kompleksy?

Zdecydowanie! Mam takie powiedzonko: "Nie jestem aż tak genialny, żeby umierać na suchoty". Po prostu któregoś dnia uznałem, że jestem tylko zdolny. I z tego powodu mam jut 50 lat i ciągle tyję. Bo gdybym był genialny, to powinienem już nie żyć. Wybrałem życie zamiast geniuszu.

Kiedy to do ciebie dotarło?

Docierało stopniowo, w miarę jak ze zdziwieniem stwierdzałem, że nadal żyję, dobrze się czuję i nie choruję nawet. 
 
Kiedy stałeś na ulicy i śpiewałeś, tak było jeszcze na początku lat 90., to miałeś w głowie wizję, jak to ma się skończyć albo jak trwać? 
 
Cały czas byłem pewny, że zrobię wszechświatową karierę! Że mam tyle talentów w sobie i tak się uprę... I że mnie zauważy na tej ulicy jakiś szejk arabski i da mi granta... Za każdym razem, jak wychodziłem grać na ulicę, liczyłem na to - oczywiście oprócz tego, że coś wpadnie do pokrowca - że zostanę odkryty. I zostałem odkryty przez przedstawiciela Towarzystwa Miłośników Country! W 1985 r. zagrałem pierwszy koncert za pieniądze. Z towarzystwem country, na festynie na Śląsku, w sobotę o 10 rano. Przyszli górnicy w białych koszulach, przyprowadzili swoje wystrojone kobiety i dzieci, a myśmy grali. Ale potem, do 1990 roku nadal głównie żywiła mnie ulica. W tym czasie wybuchali Klaus Mitffoch, Oddział Zamknięty, T.Love Alternativ, Perfect, punkowe kapele...

Świat ci uciekał.

Uciekał, a ja ciągle byłem w welurach, miałem zepsute zęby, rozglądałem się za „towarem”, liczyłem na ulicy drobne, a oni wchodzili do profesjonalnych studiów nagraniowych.

Zszedłeś z ulicy, koncertujesz, nagrywasz. A czy się jeszcze rozwijasz?

Chyba tak, poetycko, literacko.

Na pewno? A nie jest tak, że wódka, narkotyki wyżarły ci pół mózgu?

Nie odnoszę takiego wrażenia... Może aż tyle nie „grzałem”? Dawniej kace, zachwianie inteligencji emocjonalnej powodowały, że z błahego powodu wybuchałem, robiłem dzikie awantury. To się zdarza zwłaszcza w małżeństwie. Bo w małżeństwie problemem jest nie tylko brak miłości, ale prawdziwa nienawiść, dlatego ludzie się rozchodzą. Przecież mamy tyle wspólnych rzeczy, mamy domy, dzieci, samochody i jeżeli tylko się nie nienawidzimy, to można to pociągnąć.

Maleńczuk minimalista... Mówisz jak jakiś 50-latek!

Bo moim zdaniem próby poszukiwania miłości przez 50-latka wyglądają żałośnie, to nie ten czas. Miłość należy do młodych. Co jeszcze zrobiło z tobą te 50 lat? Straciłem wiarę w człowieka na przykład. 
 
Co to znaczy?

Wierzyłem, że człowiek będzie się rozwijał! Np. jedną z prawdziwych zdobyczy socjalizmu u nas było odebranie ludziom katolickiego Boga, wiary w to kościelne państwo. Nie wiary w „coś” w ogóle, bo ta jest niezniszczalna. I nagle okazuje się, że w XXI wieku klepiemy pacierze, o krzyż walczymy, grzęźniemy w jakimś średniowieczu! Kiedy czytam, czym zajmowali się artyści w latach 20., 30. poprzedniego wieku w Polsce, a czym zajmują się dzisiaj, to widzę głębokie cofnięcie umysłowe.

Co jeszcze straciłeś, 50-latku?

Wzrok, dlatego nie czytam, tylko słucham audiobooków w samochodzie, właśnie kończę Moby Dicka.

A szaleństwo straciłeś?

Nie straciłem, tylko sobie odebrałem. Mały przykład: co zrobiłbym 10 lat temu, gdyby w windzie podszedł do mnie podpity gostek i powiedział: Maleńczuk, Maleńczuk, chodź no tutaj, chodź do mnie...? Teraz tak miałem, tylko się roześmiałem i poszedłem sobie. 10 lat temu trzepnąłbym go i byłoby wszystko na mnie. Tę przyjemność sobie odebrałem.
 
 

A bunt?

A przeciwko czemu mam się buntować? I przede wszystkim chodzi o inteligencję emocjonalną, o panowanie nad swoimi odruchami...

Maleńczuk, co wy mi opowiadacie! Artysta ma panować nad swoimi odruchami?! Oczekujemy od takiego artysty jak wy, Maleńczuk, że będziecie nas zabawiali swoją nadekspresją.

Artysta powinien być „na zimno”, to widownia powinna szaleć.

A poza sceną?

Aleja, przepraszam bardzo, mam już 50 lat i już się wyszalałem, już narozrabiałem i niejednemu w mordę dałem! A skandal mogę zrobić jeszcze tylko jeden, krzyczeć: Zalegalizujcie marihuanę! Bo nie ukrywam, że palę trawkę, kiedy tylko mi się nadarza okazja.

Czyli jesteś przestępcą?

I obawiam się, że to wydrukujecie... Samo palenie chyba nie jest przestępstwem, również posiadanie niewielkich ilości...

To jest przestępstwem.

Tak, ale w świetle ostatnich wypowiedzi premiera jakby trochę mniej... Gdybyśmy mieli teraz na głowie Kaczyńskiego i trójki społeczne, to może bałbym się mówić takie rzeczy, a tak to...

Mamy Tuska. Jaki on jest?

Biedny. Myślę, że to dobry człowiek, który musi kłamać. Człowiek, który kłamstwa nienawidzi, a musi to robić. Bo być politykiem to znaczy dobrze łgać.

On ma wyborców, ty publiczność. Coś cię w niej uwiera?

Jest coś takiego. Zawsze się naśmiewałem z instytucji wojska, uważam, że to błazenada. Śpiewam np. przedwojenną piosenkę Niech żyje wojna! o tym, że za czyjąś kieszeń oddajesz swoje młode życie. I wtedy na widowni słyszę szmery niezadowolenia, a nie aprobaty. Tak jakby nagle mundur przestałbyś błazeńskim strojem, a zabijanie było nagle czymś fajnym. Pacyfistów znowu się utożsamia z anarchistami, a stąd już blisko do terrorystów.

Jesteśmy na wojnie z terroryzmem, śpiewasz do narodu, którego wojsko walczy w Afganistanie.

No i za czyją kieszeń giną tam Polacy? Bo benzyna od tych wojen nie staniała. 
 
Walczą tam w imię doktryny wojennej USA.

To ja się przeciwko temu zdecydowanie buntuję!

Tu się nie zmieniłeś, 20 lat temu spędziłeś półtora roku w więzieniu za odmowę służby wojskowej.

I teraz nagle znieśli pobór i nic się nie stało, świat się nie zawalił. Dlaczego nie mogli tego zrobić wcześniej?! Ale piosenka nadal jest aktualna i będę ją śpiewał na koncertach.

Jeszcze ją lubisz?

Ciągle tak, bardziej się tylko martwię kacem, który będzie rano, żeby się udało zagrać koncert na trzeźwo albo z minimalną dawką alkoholu... Zminimalizować straty zdrowotne. Ale w tej chwili reakcje na widowni są takie, że warto jeździć, nie ma koncertów bez standing ovation. Wracam z lekką sodową.

Wracasz z myślą, że może jesteś geniuszem?

Z tym geniuszem jest pewien problem... 
 
Myśl się kołacze?

Bo wolałbym jeszcze nie zdechnąć, a nawet niewątpliwy geniusz Brodski, umarł w wieku 50 lat. A ja bym chciał jeszcze trochę pożyć!

Po co?

Bo mam małe dzieci. To nie jest tak, że chcę żyć w nieskończoność, na pewno nie chcę obciążać społeczeństwa swoją emeryturą. 
 
Dzieci to chyba takie alibi...

Wchodzisz mi na ambicję... no to dawaj żyletkę, pokażę ci! A tak naprawdę nie chcę jeszcze zostawić swoich dzieci na pastwę nie wiadomo kogo. Poza tym jestem w połowie swojego dzieła życia, bo postanowiłem zrymować Pieśń o Rolandzie. Więc nie dawaj mi żyletki. I nie wymagaj też ode mnie, żebym na koncercie rozrywał koszulę, raczej mam pod szyję zapięty garnitur. 
 
Myślisz czasami o sobie z autoironią? 
 
Cały czas.
 
Podziel się tym.

Że jestem stary, że oszukuję widownię, grając te wszystkie składanki składanek w jednej piosence.

Więc robisz w konia widownię. Co jeszcze?

Że całkowicie wypaliłem się jako autor piosenek, ponieważ piszę jedną piosenkę na pół roku albo na rok.

Bo?

Piszę piosenki, że w moim życiu źle się dzieje, jak cierpię. A ja nie chcę cierpieć!

I nie wyglądasz na cierpiącego.

Właśnie. I daj mi spokój z tym cierpieniem! Mam go dość!

Nie chcesz już pisać piosenek?

Nie chcę. Piosenki pisałem w nieszczęściu, na kacu... Teraz obu tych rzeczy unikam, to o czym mam pisać? Zdarzyło mi się napisać piosenkę Kaczory, bo mnie coś zabolało. A teraz nie boli i nie chcę, żeby bolało!

Po to są artyści, żeby cierpieli w naszym imieniu i nadawali sens twórczy temu cierpieniu. Żeby cierpieli za nas. A ty się na to wypinasz.

Pokaż mi teraz cierpiącego artystę.

Jest z tym kłopot. Dlatego do ciebie przyjechałem z nadzieją...

Cierpi np. zespół Lao Che, który cierpi z powodu Powstania Warszawskiego i na tym cierpieniu trzepnął już chyba trzy płyty. Kasia Kowalska jeszcze czasem cierpi... Peja cierpi. Lech Janerka jakby przestał cierpieć. I ja się z cierpienia wypisuję. Dlatego sam daj mi temat,a j zrobię z tego arcydzieło! Bo o czym? Co polskiego słuchacza chwyci? Do kogo ja się teraz właściwie zwracam, bo do młodego słuchacza już chyba nie... Na koncertach są ludzie w moim wieku albo trochę starsi, zwłaszcza panie. Jestem teraz takim... 
 
Fordanserem dla pań.

Fordanserem dla starszych pań.

Piękny koniec?

Trochę żałosny. To może jednak pójdę do łazienki, mam tam żyletkę... Albo nie, bo ja kocham dansing, poprzez dansing można sprzedać coś, co inaczej się sprzedać nie da. Dobrą poezję i trochę głębi. Trzeba to tylko dawkować, jak heroinę, bo nadmierna głębia może człowieka przygnębić.

Czy nie dorabiasz sobie ideologii? A może śpiewasz dla sytych i bezrefleksyjnych?

Może. Zwłaszcza końcówka koncertu jest tragiczna, bo tam się popisuję, pokazuję, że mogę śpiewać i w dur, i w moll, i wysoko i nisko...

Próbujesz mi powiedzieć, że nauczyłeś się w końcu śpiewać?

Tak, mogę powoli powiedzieć, że potrafię śpiewać, nie tylko w jednej oktawie. Że opanowałem ten instrument, swój głos, na piosenkarskim poziomie.

-------
 
kadr programu Bez maski - Moniki Jaruzelskiej, jeszcze przed czasami zapraszania gości na swój kanał YouTube (kwiecień 2015)

On & Ona - niedziela, Polsat (2010)

 
 
Ileż ja się naszukałem, namęczyłem, żeby odnaleźć ów gazetowy (cyfrowy) zapis rozmowy pana Najsztuba z MM sprzed niemat trzynastu lat... Jednak e-kiosk wciąż daje radę, mimo faktu, że ostatnie pdf-y kupowałem tam jakoś w 2014 roku. Nadal sztos. Działa to ciągle na wszystkich windowsowych platformach. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz