poniedziałek, 27 kwietnia 2020

HIMILLS BACH - TRASA T-U. Rocznica akcji Batalionu "Zośka"

Mariusz Denst ps. Denat - najbardziej znany jako samplowy na albumach Lao Che. O ile klimat kompozycji z debiutanckiego albumu płockiej ekipy jest ciężkawy i piekielnie wymagający, to od czasów "Powstania Warszawskiego" Denat jest profesorem samplingu. To genialny klimat wytworzony w 2005 roku na diamencie polskiej muzyki, zapisanym w historii już po wsze czasy, fenomenalnie uzupełniał podkład muzyczny, stworzony do przedstawienia tejże brutalnej historii. Kto bardziej uważny - dostrzegł ów fenomen Denatowego samplowania już w 1999 roku na albumie trip-hopowego składu Koli - czyli czasów bezpośrednio poprzedzających narodziny Lao Che.



To już wówczas, ponad dwie dekady temu na rynek trafił quasi-hiphopowy krążek pt. Szemrany. Były to pierwsze symptomy tego, co wkrótce miało odcisnąć solidne piętno na sposobie tworzenia rodzimej muzyki. 

Mamy 2011 rok. Oszałamiający, fenomenalny, wspaniały sukces artystyczny twórców "Powstania Warszawskiego" sprawił, że odtąd (czyli już od sześciu lat) Lao Che może nagrywać co chce, jak chce i kiedy chce, nie musząc martwić się o odbiór kolejnych projektów. W 2005 roku odnieśli sukces i w dziedzinie sztuki muzycznej wolno im wszystko. Sześć lat po tym sukcesie, dzięki stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa narodowego, Denst dostał niezobowiązującą szansę, by spróbować kontynuować ideę przedstawioną na "Powstaniu Warszawskim". Krótko pisząc, chodziło o muzyczny projekt na zamówienie. Takie podejście do sprawy często przyrównywane jest do niskiej jakości przygotowanego materiału - ot, muzyk zgarnął kasiorę do kieszeni, zrobił, co miał zrobić i wyszło, co wyszło. W tym przypadku było na szczęście zupełnie inaczej. Może krążek nie odbił się wielkim echem w polskim światku muzycznym, ale wartość historyczna - podobnie jak przy "Powstaniu Warszawskim" - jest niepodważalna. Denat wskrzesił swój poboczny projekt o nazwie Himills Bach i zaczął pożytkować dotację od ministra Bogdana Zdrojewskiego. Powstały wówczas dwa albumy - dziś o tym pierwszym: Himills Bach - Trasa T-U.

Trasa T-U to porywająca opowieść o akcji dywersyjnej, jaką w kwietniu 1944 roku przeprowadził II pluton kompanii Rudy z Batalionu Zośka. Tym razem zamiast utworów, dostaliśmy słuchowisko... Fantastycznie wykonane słuchowisko pełne zloopowanych podkładów i firmowych sampli Denata. Jest to rozszerzona dźwiękowa opowieść, którą przedstawił szerzej po raz pierwszy Aleksander Kamiński. Wpis z książki Zośka i Parasol zdążyłem już zamieścić.


Niestety - projekt zrealizowany w ramach stypendium z budżety Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a wydany przez wytwórnię Mystic - wydany jest bardzo biednie. Najzwyklejszy jednoskrzydełkowy digipack bez książeczki... Historyczne słuchowisko, wydane na płycie CD, a w pudełku zabrakło książeczki z tekstami... Jest to absurd. Nie ma nawet krzty komentarza pióra jakiego historyka... Nie ma nic, prócz krążka CD. Chociaż z drugiej strony - kupiłem ten album za niecałe 7 złotych, więc trudno liczyć na wypasione wydanie, co nie przekreśla tego, że czasem wypasione w wiedzę wydania się za bezcen trafiają.

Postanowiłem więc w rocznicę wydarzeń na trasie Tłuszcz-Urle, przetransportować mówione fragmenty albumu Trasa T-U. Ot, dla upamiętnienia i przypomnienia, że ważne historycznie tematy można przedstawić w wielce ciekawej formie, niekoniecznie za pomocą książki. Słuchowisko sprawdziło się świetnie, jako forma przekazania wiedzy.


POCZĄTEK
 „Na wszystkich odcinkach frontu wschodniego trwa niepowstrzymany pochód niemieckiego żołnierza”…

W lutym 1944 roku sytuacja na froncie wschodnim wymagała przeprowadzenia szeroko zakrojonej akcji dywersyjnej na zapleczu wroga. Łączniczki Kierownictwa Walki Podziemnej rozniosły na skrzynki kontaktowe różnych oddziałów rozkazy specjalne dotyczące serii ataków odwetowych na niemieckie pociągi frontowo-urlopowe.

Jeden z rozkazów trafił też do grupy dywersyjnej DSK81, a stąd piorunem do dowódcy Batalionu „Zośka” – porucznika „Jerzego” (Ryszard Białous). Stawiał od za zadanie wykolejenia i ostrzelania niemieckiego pociągu pospiesznego jadącego z Wołkowyska do Berlina. Akcja miała nastąpić na odcinku linii kolejowej Białystok-Warszawa.

Porucznik Jerzy przekazał rozkaz do realizacji dowódcy kompanii „Rudy” – Andrzejowi Morro. Panowie spotkali się kilkakrotnie w różnych lokalach konspiracyjnych batalionu, ustalając obsadę personelu, potrzebny stan broni, materiałów minerskich, który będzie przygotowany na magazynie oddziału w Kobyłce-Przeżówce.

Postanowiono dodatkowo wprowadzić do zadania aspekt szkoleniowy, dlatego zaplanowano użycie do operacji większej ilości ludzi niż zwykle. Chłopcy złapali także kontakt z miejscowymi grupami szturmowymi Wyszków, no, w celu nawiązania współdziałania przy odskoku - na melinie, w magazynie.


ROZPOZNANIE

W początkowej fazie rozpoznania Andrzej Morro wyznaczył do realizacji zadania Pierwszy Pluton Sad. Z końcem marca i w kwietniu trzyosobowe patrole rozpoznawcze z tego plutonu były wielokrotnie wysyłane w teren, m.in. harcerze Juras, Mietek i Zdzisiu Kobra. Pierwotnie wybrano miejsce ataku niedaleko wsi Klembów. Był to przepust kolejowy nad rzeczką Rządzą jednakże po dalszej analizie terenu Andrzej Morro zdecydował się zmienić plan działania i 24 kwietnia pchnął łączniczkę z rozkazem do Drugiego Plutonu „Alek”.

Andrzej Morro: Do dowódcy plutonu drugiego: do godziny dwunastej dnia 26 kwietnia złożyć mi opracowanie rozpoznania i plan wykonania akcji wykolejenia i ostrzelania pociągu pospiesznego w nocy na trasie Tłuszcz-Urle, na linii Warszawa-Małkinia. Na rozpoznanie wysłać jednego z drużynowych plus dwóch ludzi z jego drużyny. Migiem. Po otrzymaniu tego rozkazu dowódca drugiego plutonu, Kołczan, wysyła dnia następnego trzyosobowy patrol rozpoznawczy w składzie: Leonard Pecyna ps. Lolek, Zygmunt Śluzak ps. Sigma i Czesław Nantel ps. Kolka – na odcinek trasy kolejowej Tłuszcz-Urle.

Panie, nic z tego. Idzie transport niemiecki poza rozkładem…

Patrol przeprowadził rozpoznanie, proponując na wybranym odcinku sześć różnych miejsc zdatnych do uderzenia. Pośród nich zdecydowano się na nasyp kolejowy przy skrzyżowaniu toru z szosą na Wyszków w pobliżu wsi Szewnica. Był to odcinek prosty, bez żadnych łuków, z lasem sosnowym po obu stronach toru. Bazując na informacjach poprzednich patroli ustalono, że interesujący nas Urlaubfrontzug przejeżdża tędy codziennie w nocy ok. 21.30.

Zebrano też szczegółowe informacje dotyczące sił niemieckich w terenie. Tłuszcz, mianowicie: szesnastu żandarmów i kilku balszuców A... i sześciu granatowych policjantów. Jadów: dziesięciu żandarmów, ale nie zawsze. Budziska k. Łochowa: dwunastu żandarmów przy tartaku i baraki załogi wystawiającej posterunek na moście w Urlach. Kołczan wysyła przez łączniczkę do Andrzeja Morro meldunek wraz z planem akcji i szkicem sytuacyjnym terenu.

droga z Kukawek do Jadowa

ROZKAZ

„Na wszystkich odcinkach frontu wschodniego trwa niepowstrzymany pochód niemieckiego żołnierza”…

- Gienek, gdzie trzymali ciebie?

W godzinach południowych 26. Kołczan otrzymał rozkaz od Andrzeja Morro:
Andrzej Romocki ps. Andrzej Morro: Dnia 27 kwietnia w godzinach wieczornych wykonać wykolejenie i ostrzelanie pociągu pospiesznego SFR – Wołkowysk – Warszawa, przyjeżdżającego do Warszawy Głównej, chyba 23.04… 23.04 na trasie Tłuszcz-Urle… właśnie. Pełne zapotrzebowanie na ludzi, broń, sprzęt i środki lokomocji przedstawić mi dziś do godziny 19. Kontakt na sanitariat przez sanitariuszkę plutonową.

Ruszyła sprężyna konspiracji. Skrupulatnie uknuty plan zakładał koncentrację trzydziestu ośmiu uczestników operacji w gęstym zagajniku niedaleko toru kolejowego za wsią Szawnica. Był tam stary, opuszczony dom. Oddział tworzyli: Kołczan, dwóch obserwatorów z ramienia batalionu i kompanii, grupa pierwsza ataku (9+dowódca), grupa druga – minerów (9+dowódca), grupa trzecia ataku (5+dowódca), grupa czwarta od zwodu (4+dowódca), służby pomocnicze, łączniczka i dwie sanitariuszki.
…niemieckich sił zbrojnych… Dziś nad ranem, po przełamaniu zaciekłego oporu nieprzyjaciela…
„Na wszystkich odcinkach frontu wschodniego trwa niepowstrzymany pochód niemieckiego żołnierza”…


Należało powiadomić cały pluton, więc dziewczyny ruszyły w miasto, rozkazy dotarły na skrzynki kontaktowe poszczególnych drużyn… Wyznaczono też grupę do transportu broni z wcześniej umówionego magazynu. Kołczan zarządził koncentrację większości chłopców na wieczór… 26 kwietnia. Reszta miała przybyć w dzień akcji. 

droga z Kukawek do Jadowa


TRANSPORT BRONI 

Wyznaczeni przez dowódcę plutonu żołnierze do transportu broni i materiałów minerskich, zameldowali się na magazynie zaraz po otrzymaniu rozkazu: Witold Sikorski ps. Boruta, Andrzej Błędowski ps. Bury, Tadeusz Wiśniewski ps. Wilk, Andrzej Wajcowicz ps. Baca plus czterech innych kolegów. Do pobrania: dwa RKMy typu browning z dwunastoma magazynkami amunicji, osiem PMów, sześć karabinów, osiemnaście sztuk broni krótkiej, dwadzieścia granatów plastikowych, siedem granatów uderzeniowych, tysiąc osiemset sztuk amunicji. Wszystko zapakowane w różne paczki i torby. Na miejsce koncentracji ruszyli koleją. Siedzieli w jednym wagonie, obładowani pakami jak wielbłądy.

RKMy były owinięte workiem wraz z sadzonkami jabłonki dla niepoznaki. Był to czas sadzenia drzew owocowych. Wysiedli na stacji w Szewnicy, gdzie obstąpił ich tłum ciekawskich z zapytaniem o te sadzonki, ich cenę i „gdzie pan kupił”… Przechodzący żandarmi zainteresowali się zgromadzeniem, ale chyba wyczuli niebezpieczeństwo i pospiesznie opuścili stację, na kogoś tam krzycząc. Broń bezpiecznie przetransportowano do opuszczonej chałupy w zagajniku, gdzie powoli schodzili się też inni uczestnicy akcji.


W UKRYCIU

Już wieczorem 26 kwietnia większość harcerzy zgromadziła się na miejscu koncentracji w zagajniku za wsią Szewnica, nieopodal toru kolejowego. Wszyscy przybyli koleją bez specjalnych przygód po drodze. Kołczan wystawił czujki ubezpieczenia wokół miejsca postoju i ustalił kolejność czuwania. Wszyscy zachowali dyscyplinę i kompletną ciszę. Noc była zimna i nieprzyjemna. Pizgało. Dom był w stanie opłakanym, bez okien i drzwi. Niektórzy nie mogli spać i wyszli przed chałupę. Tak doczekali świtu.

Słoneczna pogoda nazajutrz zrekompensowała nocne niewygody. Po południu 27 kwietnia, przybyła też ostatnia grupa uczestników pod dowództwem Juliusza Bogdana Deczkowskiego ps. Laudański, wraz z sanitariuszkami i obserwatorami. Przywieziono prowiant dla całego oddziału. Cały ten dzień aż do wieczora oddział spędził w ukryciu i bez szmeru.


tory w kierunku Urli

AKCJA

O 20.30 Kołczan zdjął czujki i po krótkiej modlitwie nastąpił wymarsz. Ruszyli w wyznaczonych grupach w kierunku nasypu kolejowego. Minęli szosę. Była ciemna, bezksiężycowa noc. Powoli w ciszy, zbliżali się. Czujki przeszły na drugą stronę toru, oddział ubezpieczenia zajął swoje stanowiska w lesie. Jeden z żołnierzy plutonu – Mieszysław Szymańczuk ps. Symbor – był pracownikiem na kolei. Zajął pozycję obserwacyjną i miał dać znać alfabetem Morse’a o zbliżaniu się właściwego pociągu pospiesznego.

W tym czasie grupa minerska pod dowództwem Leonarda Pecyny ps. Lolek, szybko i sprawnie zakładała ładunki wybuchowe na torach. Ich praca była przerywana parokrotnie. Musieli chować się w lesie z powodu przejeżdżającego patrolu balszuców na drezynie, albo pociągu pancernego patrolującego tory w kierunku Urli. Przygotowano dwie miny, po sześć ładunków każda. W sumie ponad kilogram plastiku i dwie kostki trotylu. Obie miny były rozstawione od siebie na odległość stu metrów. Miały być zdetonowane elektrycznie. Zabezpieczeniem były zapalniki mechaniczne z przywiązanym sznurkiem.

-Jedzie! Jedzie!!!

Miny wybuchają, lokomotywa leży na boku, sycząc ciężką parą. Wagony ze zgrzytem powbijane w siebie, większa część powywracana. Niektóre spiętrzone. Dwa płoną. Kołczan daje znak grupom ataku, aby ostrzelały pociąg. Chłopcy podbiegają, wrzucają plastiki do środka, które wybuchają w wagonach raz po raz. Dwa RKMy pracują na skrzydłach, reszta także ostrzeliwuje hitlerowców ze swojej broni.

Cały pociąg oświetlony jest łuną palących się wagonów. Słychać krzyki. Z ostatniego wagonu, który trafem losu stał się niewykolejony, nieprzyjaciel puścił snop reflektorów-szperaczy i rozpoczął się ostrzał z karabinu maszynowego. Pluton grup szturmowych poszedł do odskoku.


ODSKOK

Nastąpił moment odskoku. Kołczan sprawdził stan i pluton rozwinął szyk w biegu ubezpieczonym i czujkami przednimi i tylnymi. Przez chwilę gnali polem, stosując metody kluczenia i schodzenia z linii odstrzału, aż… Aż dopadli do lasu. Niemcy zmobilizowali wszystkie lokalne siły, łącznie z lotnictwem i szybko rozpoczęli obławę aby pochwycić dywersantów. Wykorzystano jednostki zmotoryzowane SS i policji, psy i samolot zwiadowczy typu „Storch”, który wisiał wiele godzin nad lasami w celu wypatrzenia grupy zamachowców. Po wsiach rozpuszczono szpicli.

Tymczasem oddział Kołczana oddalał się od miejsca akcji szybkim marszem i sunął w kierunku Wyszkowa. Wspomagany miejscowymi oddziałami AK, kroczył leśnymi drogami umiejętnie wymijając zasadzki hitlerowców.

Harcerze robili małe postoje w głębi lasu, omijali wsie i leśniczówki, a po jedenastu kilometrach forsownego marszu, zalegli wczesnym rankiem 28 kwietnia w gęstym zagajniku, gdzie w ukryciu spędzili cały dzień do późnego wieczora w oczekiwaniu na przewodnika z terenowej komórki AK. Pogoda była do kitu. Prawie cały dzień mżył deszcz.


PRZEWODNIK DO GAJÓWKI

W nocy z 28 na 29 kwietnia pojawił się przewodnik, który miał przeprowadzić pluton Kołczana do gajówki Giziewiczka w pobliżu Wyszkowa. O piątej ruszyli. Światło. Wstawał piękny, słoneczny poranek. Poszli drogą znaną tylko wtajemniczonym po balach rozłożonych wśród bagien i podmokłych leśnych grzęzawisk.

To ten przemarsz po kładkach w lesie zewsząd zalanych wodą, pełnym wiosennych kwiatów, zapachów i ptaków rozbrzmiewających śpiewem, pozostawił na harcerzach niezatarte wrażenie w kontraście do obrazu wojny, jakiego doświadczali na co dzień i w związku ze stoczoną niedawno walką.

Rozwiązanie oddziału nastąpiło w okolicy gajówek Giziewiczka i Koszczyzna. Broń, po uprzednim zabezpieczeniu, zakopano, a dowódcy drużyn poinformowali swych podkomendnych, że mają wracać do Warszawy w zasadzie pojedynczo z różnych stacji, przychodząc tuż przed odjazdem pociągu.

tory w kierunku Urli

POWRÓT

Na stacji w Wyszkowie do pociągu wsiedli Antoni Sygietyński ps. Antek oraz Włodzimierz Chrobak ps. Dziodek. Usadowili się w przedziale i czekali na odjazd. Nagle do wagonu wpadli żandarmi. Był to nalot na przemytników żywności. Obraz przedstawiał się brutalnie: hitlerowcy wrzeszczeli, wyrywali paczki i rozdawali razy bardziej opornym. Jedna z kobiet, która nie pozwoliła wyrwać sobie bańki z mlekiem, została mocno uderzona kolbą.

- Papieren!

Widząc to wszystko, Dziodek podbiegł do żandarma i przypierdolił mu centralnie w szczękę, a Antek poprawił mu z drugiej mańki. Korzystając z zamieszania chłopaki wyskoczyli z wagonu i przeskoczyli ogrodzenie peronu. Biegnąc w kierunku lasu, zostali ostrzelani przez patrol niemiecki.

- Halt! Halt!

Dziodek zginął na miejscu, a Antka raniono i zabrano na przesłuchanie do wyszkowskiego gestapo. Była niedziela – 30 kwietnia. Łącznik grup szturmowych Wyszków powiadomił o zajściu Kołczana. W batalionie ogłoszono stan alarmowy i oczyszczono znane, pochwycone mu lokale. Antek bardzo dzielnie zniósł śledztwo kpiąc z oprawców. Nie wydał nikogo. Zmarł na trzeci dzień.

tory w kierunku Urli


MELDUNEK 

W dniu 28 kwietnia 1944 roku o godz. 21.40 dokonano wykolejenia pociągu pospiesznego SFR Wołkowysk – Warszawa. Przerwa w ruchu trwała 26 godzin. Zabitych: 36; ciężko rannych: 38 - dwóch zmarło w drodze, 180 lekko rannych. Tor uszkodzono na długości dwustu metrów. Linia telefoniczna została zerwana.

Parę dni po akcji mały oddział z Plutonu Alek pod dowództwem Andrzeja Feliksa Makólskiego ps. Jędrek, ruszył po zakopaną broń, którą szczęśliwie przetransportowano do magazynu na melinie w Brzozówce. Wyszkowskie grupy szturmowe przeprowadziły akcję odwetową, likwidując żandarma Heinricha, który zakatował Antka.


tory w kierunku Szewnicy - dwie stacje dalej znajduje się Tłuszcz


---------------------------------------------------------------------------------------------------


27 kwietnia 1944 roku: II Pluton Kompanii "RUDY" / Batalion "ZOŚKA"

Kołczan – dowódca,
Giewont – obserwator,
Florian – obserwator

Grupa pierwsza ataku:
Długi, Klanecki – dowódca, Dziodek, Maryśka, Boruta, Michał, Bąk, Bury, Szczuka, Szary, Madejski

Grupa druga - minerka:
Lolek – dowódca, Sigma, Warda, Gobur, Mały Tadzio, Symbor, Kolka, Dyzma, Antek, Mahomet, Mauli

Grupa trzecia ataku:
Czers – dowódca, Mały Jędrek, Wilk, Mały Jaś, Sosna, Patrik

Grupa czwarta – odwrót
Laudański – dowódca, Krzysztof, Pytek, Baca, Walek

Hanka Kołczanka – łączniczka
Maryna i Dorota – sanitariuszki


Mariusz Denst ps. Denat


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz