środa, 18 sierpnia 2021

HETFIELD vs. HAMMETT - cztery wieki rodowej historii gitarzystów Metalliki [część 7/7]

Po wygranej Północy w Wojnie Secesyjnej zwycięskie stany musiały wybrać między dwoma sposobami podejścia do pokonanych stanów Południowych. Radykalni Republikanie domagali się traktowania pokonanych niczym w okupacji wojskowej. Abraham Lincoln wychodził jednak z bardziej pojednawczego stanowiska i już w roku 1863, gdy szala zwycięstwa przechyliła się ostatecznie na stronę Północy, uchwalono Proklamację amnestii i odbudowy. W jaki sposób po dwóch latach wojny, której ton nadawali Konfederaci, zwycięstwo przechylało się na stronę Unii? Lincoln dobrze wiedział, że ma czarnoskórych po swojej stronie; wystarczyło więc czymś ich zachęcić, by decydowali się wstępować w szeregi armii Północy. 1 stycznia 1863 wszedł w życie dekret o całkowitym zniesieniu niewolnictwa. Byli niewolnicy nie bardzo jednak chcieli walczyć, gdy dostali już tak naprawdę to, czego chcieli. Lincoln złapał więc za inny środek motywujący do wstępowania czarnoskórych do wojska: stary, sprawdzony sposób darowania ziemi na własność, obwarowany jeszcze jednym warunkiem - 

- każdy były niewolnik, który zdecyduje się przyjąć amerykańskie obywatelstwo, będzie mógł ubiegać się o nadanie ziemi, w zamian za wstąpienie do armii amerykańskiej, oczywiście wstąpienie po stronie Północy. Czarni nowi obywatele USA wsparli armię Północy i ostatecznie przyczynili się do poddania Południa. 

USA należało odbudować i w sensie prawno-społecznym i fizycznym, ponieważ zniszczenia były ogromne. Wojna Secesyjna do dziś uważana jest za jedną z największych wojen totalnych w historii świata, ponieważ bardzo mocno doświadczyła ona cywilnych obywateli kraju; wojska prowadziły politykę palenia miasteczek i wsi do gołej ziemi, by nie zostawiać wrogom jakiegokolwiek pola do przetrwania. Przyjęcie amnestii Południowców zostało jasno określone: Amnestią objęci będą wszyscy mieszkańcy stanów ogarniętych secesją pod warunkiem złożenia przysięgi na wierność Unii - o przestrzeganiu Konstytucji Stanów Zjednoczonych oraz wszystkich aktów prawnych wydanych w czasie wojny dotyczących zniesienia niewolnictwa. Buntownicy zasiadający w Kongresie Skonfederowanych Stanów, a także oficerowie armii Konfederacji nie zostali dopuszczeni do ugody. Ponadto uwolnieni czarni niewolnicy stawali się osobami wolnymi, ale bez nadawania im praw politycznych. Środowiska Konfederacji zdający sobie sprawę, że kroki prezydenta względem całkowitego zniesienia niewolnictwa będą tylko przyspieszać, 14 kwietnia 1865 roku dokonały zamachu na Abrahama Lincolna. Ranny w głowę prezydent zmarł następnego dnia.

Zbyt śmiałe kroki Lincolna, dążące do całkowitego zniesienia niewolnictwa odbiły się czkawką w czasie kolejnej kampanii prezydenckiej. Tym razem wygrał kandydat Demokratów – Andrew Johnson, który próbował kontynuować zadania zapisane w Proklamacji amnestii i odbudowy. Napotykał jednak na znaczny opór w zdominowanym przez Republikanów Kongresie. Mimo wszystko w marcu 1865 uchwalono ustawę o prawach obywatelskich (Civil Rights Act) nakazującą równe w sensie prawnym traktowanie białych i czarnych obywateli. Dla czarnoskórych największe znaczenie miało wprowadzenie do Konstytucji 13. Poprawki: Nie będzie w Stanach Zjednoczonych lub jakimkolwiek miejscu podległym ich władzy ani niewolnictwa, ani przymusowych robót, chyba że jako kara za przestępstwo, którego sprawca został prawidłowo skazany. Kongres ma prawo zabezpieczyć wykonanie niniejszego artykułu przez odpowiednie ustawodawstwo. Poprawka weszła w życie 18 grudnia 1865 roku. Dopiero po zaakceptowaniu przez Kongres nowych konstytucji stany Południa mogły powrócić do Unii. Najwcześniej (w 1867) została przyjęta Alabama, najpóźniej zaś (w 1870) Wirginia, Missisipi i Teksas. Rzeczywista sytuacja czarnoskórej ludności nie uległa jednak większym zmianom, które dokonają się na dobre dopiero w połowie XX wieku. O ile uprawomocniono konstytucyjnie zakaz pracy przymusowej, to nadal przez najbliższe 100 lat USA nie ucieknie od segregacji rasowej: słabo opłacana praca, środki komunikacji, łazienki i ubikacje tylko dla czarnych obywateli, czy brak uczestniczenia w życiu politycznym (poza czynnym prawem wyborczym, które od roku 1870 gwarantowała formalnie wyzwolonym niewolnikom możliwość głosowania).

                                  wyspa Siquijor - miejsce urodzenia babci Kirka Hammetta

Został nam w tej historii praktycznie jeszcze jeden element: szkic pojawienia się Filipińczyków w obrębie oddziaływania USA. W roku 1521 portugalski żeglarz Ferdynand Magellan przybył na Filipiny i przyłączył je do Królestwa Hiszpanii w służbie którego udał się w drogę do Azji. Praktycznie do końca XIX wieku kraj był hiszpańską kolonią. W 1898 roku wybuchło na Filipinach powstanie niepodległościowe. Stany Zjednoczone przyłączyły się do konfliktu przeciw Hiszpanii, co w praktyce oznaczało przejęcie przez Amerykanów kontroli nad wyspami i tak naprawdę skolonizowanie ich pod własne dyktando. Filipiny uzyskały niepodległość w 1946 roku, będąc cały czas w strefie wpływów amerykańskich.


Pradziadkowie Kirka ze strony ojca:
Dennis Edward Hammett – 2.06.1889 w Teksasie; zm. 27 .02.1960 w Los Angeles, Kalifornia,
Sara Hammett

Dziadkowie Kirka ze strony ojca:
Ward Dennis Hammett – ur. 26.12.1914 roku; zm. 27.06.1975 w Michigan;
Adda Lee Hammett (z d. Wright)


Ojciec Kirka Hammetta – Dennis Lee Hammett był marynarzem w stopniu oficerskim. Pływał na statkach transportowo-handlowych. Można się tylko domyślać, w jaki sposób Hammett senior – Amerykanin o korzeniach brytyjskich – znalazł żonę, pochodzącą z Filipin Teofilę „Chefelę” Sash Oyao. Historia o zabraniu na statek przyszłej żony oraz teściowej nie musi być wcale zmyślona. Oto oficer Hammett szykuje się do kolejnej podróży. Znów ma popłynąć na Filipiny, rozładować na miejscu statek pełen eksportowanych produktów, zabrać zakontraktowane towary dla rynku amerykańskiego, no i po raz kolejny zobaczyć tę fantastyczną miejscową dziewczynę, która jakiś czas temu tak bardzo wpadła mu w oko. Ile razy ją jeszcze zobaczy? To zależy od ilości przyszłych ewentualnych rejsów na Filipiny. A może podjąć ten ostateczny krok i zaproponować Chefeli wyprowadzkę na stałe do Stanów? Wziąć ją za żonę, spróbować pomóc w załatwieniu pracy w miejscowym urzędzie… Warunki życia na Filipinach przecież do najłatwiejszych nie należą, może się zgodzi? Tyle czasu się już znają, że Dennis zaczął łapać się na tym, że coraz częściej nie może się doczekać kolejnych spotkań z panią Likong, a właściwie to na powrót Oyao. Zabrałby ją, jej matkę… No tak, jest jeszcze syn z niedawno zakończonego rozwodem małżeństwa. A niech tam! Zapyta ją! A może wcale nie musiał pytać? Może to Chefela wyszła z propozycją chęci przeniesienia się na zawsze do USA? Życiowe drogi tych dwojga skrzyżowały się tak a nie inaczej. Dziś wiadomo, że owocami tej miłości są Kirk Hammett oraz jego młodsza siostra, Jennifer. Na terenie Stanów znalazła się także babcia Kirka ze strony mamy - Balerina Oyao i przyrodni brat Kirka z pierwszego małżeństwa matki – Richard.

Wreszcie z pół-irlandzkich i pół-filipińskich korzeni rodzi się Kirk Hammett. Przyszedł na świat w kalifornijskim hrabstwie El Sobrante 18 listopada 1962 roku; niedaleko San Francisco. Ojciec nadal sporą część życia spędzał na wodzie, ciągle wykonując zawód marynarza; matka była w tym czasie pracownikiem rządowym. Kirk tak wspominał zupełnie normalne dziecięce lata: Dorastałem w mieście, chodziłem do katolickiej szkoły, kilka przecznic od mojego domu. Od czasu, gdy skończyłem sześć lat, do mniej więcej lat dwunastu, sam chodziłem do szkoły. (…) Ale wiedz, że byłem dość słabym uczniem. Z opowieści Kirka wyłaniał się dość ciekawy obraz – nie za dobrze radził sobie z byciem katolikiem, do tego stopnia, że w piątej klasie podstawówki nie zaliczył zajęć z religii. Jego główne wspomnienia lat szkolnych odnoszą się do czytania czasopism o potworach i komiksów-horrorów. Od czasu do czasu przyłapywali mnie na czytaniu i nauczyciel zabierał mi te gazety. Choć przyszły Rozpruwacz nie był człowiekiem konfliktowym, wypracował sobie bierno-agresywną postawę, która przyda mu się w czasach Metalliki. Kiedy zakonnice straszyły go, że zadzwonią do rodziców, aby o tym jego czytaniu komiksów poważnie z nimi porozmawiać, to patrzył im prosto w oczy i odpowiadał: W porządku. Oni i tak o tym wiedzą. Siostry zakonne uczące w szkole naprawdę zalazły Hammettowi za skórę: Doszedłem do wniosku, że katolicyzm to po prostu hipokryzja i krytykanctwo wszystkiego i wszystkich… To zupełnie nie pasowało do rzeczywistości, w której żyłem. Obecnie gitarzysta bardzo zainteresowany jest buddyzmem. Jako dziecko żył w rzeczywistości, którą pokazał mu jego jedenaście lat starszy przyrodni brat, Richard: Był całkowicie pochłonięty wszystkim, co wiązało się ze światem hipisów. Kiedy rozmawiał z moim ojcem, często rozprawiali na temat kwasu i LSD. Jako oficer marynarki, mój ojciec był narażony na tego typu rzeczy. Początkowo był bardzo tolerancyjny i otwarty na wszystko, co wiązało się z nowym stylem życia hipisów. Moje długie włosy to kolejna sprawa, która nie podobała się zakonnicom. Regularnie mnie upominały, abym je podciął, bo dotykały mi kołnierzyka. Regularnie obrywał od siostrzyczek: Na ogół używały do tego celu linijki. Wiesz, czasem oberwałem.

Babcia Kirka ze strony matki - Balerina Oyao - ur. 02.06.1902 na wyspie Siquijor na Filipinach; zmarła w niedzielę 18.07.2004 w Gilroy, California.
pogrzeb: w czwartek 22.07.2004 o godzinie 9.30. Pochowana na St. Mary Cemetery w Gilroy.

Kiedy w 1975 roku rodzice postanowili wyprowadzić się z San Francisco na przedmieścia, Richard, wówczas dwudziestotrzylatek, postanowił pozostać w mieście. Kirk, dla którego Rick był wzorem i za którym tęsknił, kupił sobie gitarę: Po części dlatego, że chciałem grać, a częściowo, bo chciałem być jak on, chciałem go naśladować; a był to rok 1977. Jednak Rick tylko sobie brzdąkał, był kimś w rodzaju gitarzysty na pół etatu, który lubił grać numery Boba Dylana. Kirk miał zupełnie inne cele, inny plan: Chciałem być najlepszy, jak tylko mogłem. Chciałem być Hendrixem, ale wiesz… bez tych wszystkich śmiesznych ubrań. Młody Hammett nie przekonał się do LSD; popalał za to trawkę. Najważniejsza ciągle była jednak muzyka. Bycie w kapeli było dla niego odskocznią od sytuacji rodzinnej, która z miesiąca na miesiąc stawała się coraz trudniejsza, ponieważ związek rodziców powoli zaczął się rozpadać. Sprawy ostatecznie doprowadziły do odejścia ojca, gdy Kirk miał 17 lat. Ze słynnego wywiadu dla Playboya (2001): Ojciec dużo pił, potem bił mnie i mamę. Od piętnastego roku życia interesowała mnie gra na gitarze i rzadko wychodziłem ze swojego pokoju. Pamiętam, jak odciągnąłem raz ojca od matki, gdy ją zaatakował; to było w moje szesnaste urodziny – odwrócił się w moją stronę i zaczął mnie okładać. I potem nagle pewnego dnia mój ojciec odszedł. Moja mama robiła wszystko co mogła, aby utrzymać mnie i siostrę. Z pewnością wiele tej złości z tamtego okresu jest w mojej muzyce. Był też, jak mówił, nękany przez sąsiada, gdy miał 10 lat. Heavy metal miał moc skupiania wokół siebie wyrzutków i odmieńców, przyciągał wszelkiego rodzaju zaniedbane, zagubione i błąkające się zwierzaki, których nikt nie chciał. W 1980 roku Hammett rozpoczął studia. Kierunki? Język angielski i psychiatria. Godził więc studenckie życie ze szlifowaniem umiejętności gitarzysty. Niespodziewanie w 1983 roku otrzymał telefon z zaproszenie na przesłuchania do Metalliki. Kandydatura został przyjęta i studia poszły w odstawkę.

Kirk z babcią w 2002 roku.

 

 
z Richardem w 2002 i 2016 roku

Kirk nigdy nie odnowił kontaktu z ojcem. Przez całą karierę w Metallice nie pokazał się z tatą ani razu. W jednej z najbardziej uroczystych chwil w karierze Metalliki - przy okazji wprowadzenia zespołu do Rock And Roll Hall Of Fame w 2009 roku - wśród zaproszonych gości mogliśmy obserwować żonę, mamę i przyrodniego brata. Ojca zabrakło. Dennis Hammett zmarł 11 kwietnia 2011 roku. W tamtym okresie Metallica pracowała z Lou Reedem nad nowym studyjnym dziełem uznanego rockmana. W którymś momencie w HQ rozbrzmiał utwór Junior Dad. James Hetfield tak wspominał tamten moment: Lou przyszedł pewnego dnia i powiedział: „O mój Boże, musicie tego posłuchać”. A ja na to: „Dobra, dobra, zaraz będę, jem teraz”. W końcu przyszedłem zacząłem słuchać, a łzy cisnęły mi się do oczu. Nie mogłem się powstrzymać. „Boże, muszę wyjść” – pomyślałem. Ktoś podszedł i powiedział, że muszę zobaczyć się z Kirkiem, bo on też płacze. To nas uderzyło. To był znak, że idziemy w dobrym kierunku. Kirk w taki sposób opłakiwał śmierć ojca. Mimo, że stronił od kontaktu z tatą, w momencie jego śmierci żal nad stratą rodzica wziął górę.

Jennifer, Chefela, Richard i Kirk

 

z żoną i synami: Angel, Vincenzo, Lani i Kirk

Downey w stanie Kalifornia jest niczym niewyróżniającym się niewielkim miastem, jakich wiele w tej okolicy. Jego historia sięga lat 70. XVIII wieku i czasów hiszpańskich kolonistów, którzy zostali wyparci z tych terenów przez Amerykanów. Dziś miasto ulokowane jest u splotu kilku głównych autostrad, jakieś 20 kilometrów od centrum Los Angeles. Miasto składa się w trzech części: południowego Downey, gdzie mieszkają ludzie o najniższym dochodzie, środkowego Downey, gdzie znalazła swe miejsce klasa średniozarabiających. Północne Downey jest najbogatszą częścią miasta. Downey nie znajduje się jednak na turystycznym szlaku, mimo, że stosunkowo niedaleko stąd mieści się Disneyland w Norwalk. To właśnie w Norwalk rozprawiano o planach zespołu zaraz po tym, jak w garażu domu należącego do rodziców Rona McGovneya podjęto decyzję o tym, że startuje Metallica. Najstarsza restauracja McDonald’s została otwarta w Downey w 1953 roku. Fakt, że fast food należy do niewielu zabytków miasta, jest wielce znamienny. Po prostu trudno wyróżnić czymś tę miejscówkę. Taco Bell otworzył się tam pierwszy raz w 1962 roku. Pomimo historii powiązanej z fast foodem, Downey jest zwykłym, robotniczym miastem na obrzeżach wielkiej aglomeracji. Mniej więcej rok po tym, jak mieszkańcy Downey zyskali wątpliwą przyjemność stołowania się w Tacos, 3 sierpnia 1963 roku urodził się James Alan Hetfield. Był to przełomowy rok dla muzyki w Downey, nie tylko dlatego, że urodziła się w nim przyszła gwiazda, ale też dlatego, że z Connecticut sprowadziło się tu śpiewające rodzeństwo Carpenterów, znane dziś jako The Carpenters. Dorastałem na przedmieściach Los Angeles w średnio zamożnej rodzinie. Nasz dom był w super miejscu. Mogłem chodzić do każdej szkoły, jakiej chciałem - podstawowej, gimnazjum i średniej - wszystko było w pobliżu – powie James w wywiadzie dla Classic Rock w 2009 roku.

od prawej: David Hale, James, żona Francesca

 Mama Jamesa – Cynthia Bassett Nourse, przez jakiś czas nosiła nazwisko po pierwszym mężu i była panią Hale. Urodziła wówczas dwóch synów, których po rozwodzie i ślubie z Virgilem zabrała do nowej rodziny. Cynthia i Virgil zostali małżeństwem w sobotę 8 lipca 1961 roku, biorąc ślub w Nevadzie. Jak określił kiedyś rodziców James: Mój ojciec był typem faceta, który chodził i powtarzał: "Obetnij włosy!". Mama była bardziej otwarta. Sporo malowała. Była matką z Berkrley, co znaczy, że była dość otwarta na głośną muzykę i długie włosy. Virgil był kierowcą ciężarówki z własną niewielką firmą transportową. Jako, że w związku z wykonywaną pracą Virgil często przebywał poza domem, Cynthia wzięła na siebie ciężar opieki nad dziećmi. Virgil był spokojnym i uprzejmym człowiekiem, ale – w przeciwieństwie do tolerancyjnej żony – bardziej skrytym i konserwatywnym. Być może sprawiał jednak tylko takie wrażenie. Jak silną i jak tolerancyjną trzeba mieć osobowość, by zdobyć się na przyjęcie pod swój dach nie tylko żony-rozwódki, ale i jej dwóch synów? James dla Classic Rock 2009: Próbowałem postawić siebie w sytuacji mojego ojca - ożenił się z kobietą mającą dwóch synów - aby zrozumieć jak było mu ciężko. Pamiętam, że byłem typem samotnika. Często widziałem, jak moja siostra pakuje się w kłopoty. Była buntowniczym, głośnym typem dziecka. Widziałem jakie pociąga to dla niej konsekwencje, kroczyłem więc innymi ścieżkami. To było pewnego rodzaju wymówka dla tych rzeczy, które niezbyt dobrze mi służyły. Z dawkowanych tu i ówdzie wypowiedzi Jamesa na temat ojca, dość śmiało można wysnuć wniosek, że Virgil junior był osobą dość stonowaną, powściągliwą i surową. Być może część charakteru ojca to sposób wychowania przez dziadka Jamesa – Virgila seniora, wojskowego, oficera marines (albo bardziej przez pradziadka, o czym będzie wzmianka w dalszej części). Częstokroć zdarza się przecież tak, że surowe zasady panujące w wojsku (w tym przypadku w Korpusie Piechoty Morskiej) żołnierze przynoszą również do ogniska domowego.

Pra-pradziadkowie Jamesa ze strony matki:
William Gleed, jr – ur. 12 października 1815 roku w Londynie, Anglia;
Julia Ann Sanford (z d. Williams) – ur. 28 maja 1799 roku w Cardiff, Walia; zm, 12 kwietnia 1849 roku w Quincy, Norfolk County, Massachusetts;


Pradziadkowie Jamesa ze strony matki:
James Alexander Gleed – ur. w styczniu 1867 roku w Londynie, Anglia; zm. 19 maja 1939 roku w Los Angeles, Kalifornia, USA;
Alice Gleed (z d. Hill) – ur. w piątek 03.01.1868; zm. w niedzielę 20.02.1955 w Los Angeles, California

Lucy Fidelia Nourse (z d. Sanford) – ur 12 marca 1866 roku w Quincy, Norfolk County, Massachusetts; zm. 27 marca 1934 roku w Quincy, Norfolk County, Massachusetts

 Dziadkowie Jamesa ze strony matki:
Ralph Carroll Nourse – ur. 23 listpoada 1892 roku w Quincy, Norfolk County, Massachusetts; zm. 13 grudnia 1958 roku w Los Angeles;
Alice Adelaide Nouse (z d. Gleed) – ur. w czwartek 24.11.1892 roku w Plumstead, Anglia; zm. w sobotę 23.05.1981 w Orange County, California.

James z mamą, tatą i siostrą; po prawej: siostra - Deandra
 
Christopher i David to dwaj przyrodni bracia Jamesa – starsi odpowiednio o dziesięć i dwanaście lat. Jest jeszcze młodsza siostra – Deandra, ur. latem 1966 roku. James powie później o swoich braciach: Byli ode mnie na tyle starsi, że nie mieliśmy wspólnych tematów do rozmowy, ale na tyle młodzi, że nie mogli mi rozkazywać. Dla Little Kid Rock w 2013 roku James mówił: Podziwiałem mojego tatę, moją mamę, też z pewnością moich starszych braci. I to właśnie do braci mogłem się odnieść jakoś bardziej, bo po części mówili moim językiem, no i przede wszystkim grali muzykę. Muzyka była obecna w naszej rodzinie. W całym domu było ją słychać. Wszędzie dookoła były instrumenty. Uważam, że muzyka jest rzeczą mocno inspirującą. O ile na płaszczyźnie „życiowej” tematów do wspólnego spędzania czasu z braćmi nie było, to muzycznie byli oni (szczególnie David, grający na perkusji w kapeli The Bitter End i posiadający sporą kolekcję winyli) potężną inspiracją dla Jamesa. Nawet w najmłodszych latach James zachęcany był do zainteresowania się muzyką, głównie przez matkę, która wybrała dla niego tradycyjną w tej rodzinie naukę gry na fortepianie. Zaczął jako dziewięciolatek i uczył się blisko dwa lata. Te podstawy przy klawiszach stały się później dla niego trampoliną do ponadprzeciętnego wyćwiczenia umiejętności panowania nad prawą i lewą ręką, co przy grze na gitarze jest wartością nie do przecenienia. Dzięki tym umiejętnościom Hetfield już na zawsze będzie kojarzony ze swoim niepowtarzalnym stylem "dolnego kostkowania".

Hetfieldowie tworzyli kochającą się rodzinę, rodzinę, którą łączyła (a przynajmniej tak się wydawało) wiara. Byli to ludzie wierzący, których wiara wywodziła się ze Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki. Warto przypomnieć sobie przynajmniej podstawowe założenia tej religii, aby lepiej zrozumieć podejście dorosłego Hetfielda do życia i twórczości. Wiara ta była obecna w jego życiu tylko we wczesnych latach, jednak odcisnęła tak ogromne piętno i wpłynęła na najważniejsze życiowe wybory, że jej wpływu nie można przeoczyć. Pomimo tego, że Stowarzyszenie jest oficjalnie uznawaną formą chrześcijaństwa, James w późniejszych latach, opowiadając o dzieciństwie, używał do określenia tej religii słowa "sekta". Nie można odmówić Hetfieldowi słuszności, ponieważ liczba wiernych Christian Science waha się w granicach trzystu - czterystu tysięcy wyznawców.

Stowarzyszenie Chrześcijańskiej Nauki (Christian Science) często mylone jest z Kościołem Scjentologicznym, a różnią się one od siebie zasadniczo; po pierwsze liczbą wiernych. Scjentolodzy mogą pochwalić się ok. ośmioma milionami członków. Stowarzyszenie Chrześcijańskiej Nauki ma wiele wspólnego z klasycznym nauczaniem chrześcijańskim. W centrum tej wiary stoi Bóg. Stowarzyszenie założone zostało w 1866 roku przez Mary Baker Eddy z New Hampshire – kobietę, która w dzieciństwie była chorowita – i głosi m.in., że moc uzdrawiania dostępna jest dla każdego z nas, a odpowiedzi na wszystkie pytania znajdują się w Biblii. Kościół całą ludzkość i wszechświat postrzega jako byty duchowe, a nie materialne. Religia ta głosi, także, że ze względu na absolutne nieskalanie i doskonałość Boga, grzech, choroby i śmierć nie są jego dziełem, a więc nie istnieją. Istotne jest wspomnieć, że w przypadku choroby preferuje się sposób uzdrawiania duchowego, a nie konwencjonalną medycynę. Głównym założeniem tego systemu wiary jest uzdrawianie przez modlitwę (medycyna nie jest zabroniona, ale większość decyduje się na modlitwę). Właśnie to założenie miało okazać się kluczowe dla rodziny Hetfieldów, a James później do pewnego momentu wyrażał wobec niego krytyczną postawę. Założycielka ruchu zmarła w 1910 roku w wieku 89 lat. Czy James kiedykolwiek buntował się przeciwko zasadom narzuconym przez rodziców? Raz z siostrą uciekliśmy z domu. Rodzice znaleźli nas cztery przecznice dalej i stłukli nas na kwaśne jabłko.
 
Dziadek Jamesa ze strony ojca: Virgil Hatfield, sr - ur. w czwartek 31.08.1893 w St. James, Stone County w Arkansas. zm. we wrześniu 1983 w Whittier, Los Angeles w Kalifornii – oficer armii Stanów Zjednoczonych. Na zdjęciu w mundurze oficera marines – Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Babcią Jamesa była druga żona Virgila seniora - Irene Hatfield.
 
Ze względu na poglądy religijne rodziny, James nie zawsze uczestniczył w zajęciach sportowych; po pierwsze w obawie przed kontuzjami, a po drugie nie miał wymaganych badań lekarskich, bo rodzice nie godzili się na taką wizytę. Odsunięty na margines z powodu sportu – który jest nieodłączną częścią życia większości nastolatków – Hetfield zaczął kwestionować wiarę swojej rodziny. Classic Rock 2009: Jako dziecko nie mogłem chodzić na lekcje biologii, uczyć się tego, jak funkcjonuje organizm - nie było zgody na uczenie się tego. Musiałem opuszczać klasę i czekać na korytarzu, albo iść do dyrektora. To było jak jakaś kara. Dziwnie było opuszczać zajęcia dotyczące zdrowia, kiedy wszystkie dzieciaki pytały: „Dlaczego idziesz? Jesteś jakimś dziwakiem?” W wywiadzie dla Playboya wspominał, jak trudno mu było zrozumieć podejście do zdrowia w jego religii: Mój ojciec nauczał w szkółce niedzielnej. Kręciło go to. W sumie wymuszał na mnie uczęszczanie na te zajęcia. Każdy przedstawiał swoje świadectwo i była tam dziewczynka ze złamaną ręką. Wstała i powiedziała: „Złamałam rękę, ale spójrzcie, teraz wygląda lepiej”. Ale wcale tak nie było; ręka była zniekształcona, zwisała. Kiedy teraz o tym myślę, budzi to we mnie niepokój. Mimo pewnych niedogodności związanych z religią, James kształtował własną osobowość i zaczynał rozumieć, że muzyka jest czymś, co naprawdę lubi.

Drugą z rodzących się wówczas pasji była motoryzacja. Wszystko dzięki ojcu, a także lokalnej społeczności: Wszystko kręciło się wokół „klubu samochodowego”. To wtedy się w to wpakowałem. Jestem pewien, że do bycia kierowcą zainspirowali mnie moi starsi bracia. Mój tato co jakiś czas wracał do domu z nowym projektem, niezależnie od tego, czy był to samochód, łódka, czy coś jeszcze, zawsze majstrował w garażu. Więc zawsze w domu był taki przepływ kreatywnej energii, który mnie ekscytował: „Hej, też chcę doświadczać czegoś podobnego na próbach w moim muzycznym garażu”. To właśnie były dwa najbardziej ekscytujące dla mnie miejsca. [Garaż] to było dobre miejsce do odkrywania i część domu, o której reszta rodziny nie za bardzo wiedziała, co tam się dzieje. Zawsze z ojcem nad czymś majsterkowaliśmy – nieważne, co to akurat było. Wiesz, mój ojciec dorastał bez ojca. Wychowywał go dziadek (John Oliver Hatfield – przyp. Marios). Więc uczył się dużo o męskich rzeczach i wiedział, co to znaczy samemu próbować i nabierać doświadczenia. Nie miał za dużo doświadczonych nauczycieli, czy doradców, więc zawsze był na miejscu. Wiesz, łowienie ryb – ja nigdy nie wędkowałem – ale naprawdę pracowałem przy samochodach. Zawsze w garażu wisiały tusze upolowanych jeleni. Było tam mnóstwo rzeczy, które pozwalały odkryć, jaki powinien być mężczyzna. Taka męska jaskinia.

Ile miałeś lat, kiedy nauczyłeś się prowadzić samochód?
Jakieś pięć lat? No dobra… Wiesz, nie mogłem za długo czekać, bo miałem kumpla w szkole średniej, który jako pierwszy miał samochód, zanim ktokolwiek w klasie sobie jakiś kupił. Wszyscy mu zazdrościliśmy tego samochodu. Po prostu spotykałem się z chłopakami w ich samochodach. Chciałem, żeby je odpalali i mogłem posłuchać dźwięku silnika. To było super.

Gdzie to było? W Downey?
Tak, Downey w Kalifornii.

Pierwszy samochód?
Mojego brata – Vancouver ’67. Walnęliśmy w drzewo i skasowaliśmy go po paru tygodniach. Przepraszam, Chris.

Niestety, na drodze młodzieńczego szczęścia stanęła mu poważna przeszkoda – rozwód rodziców. Był to rok 1976. Rozstanie rodziców wstrząsnęło całą jego rodziną. [Rozwód] Dużo zamieszał w moim życiu, jako dziecko nie wiedziałem co się dzieje. W pewnym sensie coś przede mną ukryto. To wielki charakterologiczny defekt, którym się wciąż przejmuję - uważam, że każdy coś przede mną ukrywa. Ojciec odszedł, a my przez kilka miesięcy nie wiedzieliśmy czy wróci. Matka powiedziała nam, że „pojechał w delegację”, i dopiero na końcu powiedziała prawdę. To był też strach przed byciem mężczyzną w domu, który nie wie co ma robić. Czułem, że nie nauczyłem się od ojca wszystkiego, że nie miał dla mnie czasu, a to wszystko tylko narastało. Wyrzuciłem mnóstwo nienawiści w jego stronę. On nawet nie pożegnał się z nami. Nie mam pojęcia co zaszło między moimi rodzicami, ale to musiało być coś naprawdę strasznego, skoro tak po prostu odszedł. Oboje byli bardzo religijni, a to kłóci się z rozwodem. Porzucenie… Zostałem porzucony. (…) Wtedy też powiedziałem do mojej matki: „Nie mam zamiaru iść więcej do szkółki niedzielnej, zmuś mnie”. Tak to było.

Życie codzienne, co zrozumiałe, stało się bardziej napięte i kiedy Cynthia z trudem godziła dom z pracą, ciągle czując, że nie poświęca wystarczająco dużo czasu dzieciom. James często kłócił się z siostrą, jak to zwykle rodzeństwo ma zwyczaju. Doszło nawet do tego, że James oparzył Deannę gorącym olejem. Później przyznał, że posunął się wtedy za daleko. Brak ojca w domu zapewne w niczym nie pomagał. W tamtym okresie mama Jamesa chorowała na raka, a walka z chorobą, biorąc pod uwagę jej przekonania religijne, nie zapowiadała się na łatwą. James: Nie była nawet zainteresowana dowiedzeniu się co jej dolega. Obserwowaliśmy, jak nasza matka usycha. Razem z siostrą mogliśmy tylko patrzeć na siebie, nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Mój brat, w końcu był starszy i rozumiał to, powiedział: „Dzieje się coś niedobrego, sprowadźmy pomoc”... ale było za późno. Zmarła na raka. (…) Po rozwodzie mama bardzo się zamartwiała, a to sprawiło, że zachorowała. Ukrywała to przed nami; nagle wylądowała w szpitalu i równie nagle odeszła.

Cynthia Hetfield umarła 19 lutego 1980 roku, kompletnie wywracając życie Jamesa: Musiałem na jakiś czas zamieszkać z moim bratem, zostawiając wszystkich przyjaciół i szkołę w połowie 11 klasy. Na szczęście David już się ustatkował, ożenił. Mieszkał w Brea. To właśnie on przygarnął mnie i moją siostrę. Ale moja siostra nie wytrzymała u niego zbyt długo, była za bardzo kłopotliwa. Znaleźli mojego ojca i posłali ją do niego. Ja nie chciałem mieć z ojcem nic wspólnego. Dużo czasu zajęło mi przywrócenie dobrych stosunków z ojcem, pewnego rodzaju przebaczenie czy ostateczny powrót do bezwarunkowej miłości ojca i syna. Wciąż było jednak tysiące pytań bez odpowiedzi. On również zmarł. W czasie terapii [odwykowej w 2001 roku] mnóstwo czasu poświęciłem swojemu dzieciństwu i zrozumieniu rzeczywistości mojej i moich rodziców. (…) Gdy mama umarła, zostawiła mnie moja pierwsza dziewczyna; coś we mnie drgnęło. Coś ogromnego. Nie było opłakiwania, rozpaczania. To jeszcze jedna bardzo dziwna rzecz, którą zauważyłem w związku ze Stowarzyszeniem Chrześcijańskiej Nauki – nie było pogrzebów i żałoby. Po prostu mówiono: „Ciało jest martwe, dusza odeszła, a życie toczy się dalej”. A żałoba, jak się później nauczyłem, w bardzo zdrowy sposób oczyszcza uczucia. Trzeba przez ten etap przejść, a my nigdy tego nie robiliśmy. Po prostu spychaliśmy emocje gdzieś głęboko. (…) Odnalazłem też tablicę pamiątkową mojej mamy – miejsce, gdzie spoczywają jej prochy. Wcześniej nie obchodziło mnie, gdzie są. Musiałem tam pojechać i powiedzieć, co miałem do powiedzenia. Trochę się wściec i zejść trochę na ziemię.

Młody Hetfield był jakby z czasów, w sumie nie tak odległych, gdy Pionierzy, którzy budowali Amerykę, przy okazji wytłukli rdzennych mieszkańców tych ziem – gwałtowny i porywczy. Przynajmniej takim wydawał się być na zewnątrz. Jednym z najbardziej ulubionych filmów Jamesa jest Dobry, Zły i Brzydki – jak opowiadał Mickowi Wallowi: W filmie występują trzy postacie, z których każda jest zupełnie inna, a ja w każdej z nich odnajduję cząstkę siebie. W środku był inny – dla młodego Jamesa świat był przerażającym miejscem, pełnym nieuczciwości i zdrady , kłamców, którzy tylko czekają, by kogoś skrzywdzić. Tego miejsca bał się bardziej, niż czegokolwiek innego, pozwalając, aby gniew i agresja stały się jego tarczą obronną. Pewnego razu dość wymownie scharakteryzowano go jako tchórzliwego lwa z Czarnoksiężnika z Krainy Oz. W rzeczywistości James Hetfield przypominał czarnoksiężnika – bojaźliwą, niepewną siebie postać, chowającą się za swoim przerażającym wizerunkiem scenicznym. Lubiłem zamykać się w moim własnym świecie. Muzyka bardzo mi w tym pomagała. Po latach powtarza: Muzyka codziennie ratuje mi życie. Jestem przykładem tego, jak muzyka może ocalić życie.

W 2019 roku James zgrabnie podsumował losy swojej rodziny w nagraniu dla Petersen Automotive Museum: Historia mojej rodziny? Mój tato opuścił dom, gdy miałem 13 lat. Moja mama umarła, jak miałem 16, więc moja rodzina szybko się rozpadła. Od tego momentu szukałem przynależności, by poczuć swego rodzaju bycie w rodzinie. Tak dołączyłem do klubu samochodowego, dołączyłem do zespołu. Stworzyłem też oczywiście własną rodzinę i wszystko to jest zasługą klubu samochodowego.

James z ojcem na początku lat '90. 
 
W przeciwieństwie do Kirka Hammetta, James po latach odnowił kontakt ze swoim ojcem. W filmie A Year And A Half in the Life of Metallica fani Metalliki mogą po raz pierwszy zobaczyć ojca i syna po odnowieniu relacji. James zabiegał o to, by tak się stało. Nie chciał żyć z piętnem tego, że nie zdąży wybaczyć ojcu. Próby poradzenia sobie z taką a nie inną rzeczywistością zajęły mu 14 lat. Relacja została na poły odbudowana, co pozwoliło synowi być przy śmierci ojca. Pojednanie było stopniowe; nie od razu wpadli sobie w ramiona. Wciąż jest wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi. W takiej sytuacji możesz człowieka latami nienawidzić - mówił James. Przynajmniej jednak byli w stanie znowu spędzić ze sobą trochę czasu – polując i robiąc podobne rzeczy – jak relacjonował lider Metalliki. Ojciec i syn mieli wspólną pasję w postaci muzyki country. Kiedy studencka stacja radiowa zaprosiła Jamesa, aby ten pojawił się obok gwiazdy muzyki country, Waylona Jenningsa – „aby spotkały się dwa zdecydowanie odmienne style muzyczne” – ludzie z radia zasugerowali, że James mógłby przeprowadzić mini-wywiad z Jenningsem. Chyba tata pomógł mi z kilkoma pytaniami – wspominał później. To zabawne, bo chciał, abym zdobył dla niego płytę z podpisem Jenningsa, a Waylon przyniósł kilka materiałów Metalliki, żebym podpisał je dla jego syna. To była super sprawa.

Po tylu latach bez kontaktu z ojcem, James przyznał: Widziałem w nim wiele z siebie samego. Nie chodzi o to, że nie rozmawiali wciąż na temat przeszłości, bo bez wątpienia istnieją takie sprawy, o które moglibyśmy się spierać. James nie chciał mącić wody. Przeszłość, jego zdaniem zawsze wszystko potrafiła schrzanić. Były takie kwestie pomiędzy ojcem i synem, które pozostały nierozwiązane, i do których Hetfield zmuszony był powrócić dopiero po śmierci swego ojca, który był poważnie chory w czasie tego szybkiego pojednania. Virgil Greeley Hetfield zmarł 29 lutego 1996 roku. Ostatnie 2,5 roku życia walczył z nowotworem. James był przy tacie w ostatnich dniach życia, dzięki czemu miał okazję się z nim pożegnać. Podobnie jak jego matka, ojciec do końca postępował zgodnie z zatrważająco surowymi zasadami Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki. Choć James wciąż wewnętrznie walczył z tym nurtem, szanował sposób, w jaki tata walczył z chorobą – odrzucając pomoc medycyny na rzecz modlitwy, odprawianej każdego dnia o wschodzie słońca. James tym razem podszedł do takiego postępowania ze znacznie większym podziwem: Tata codziennie sięgał po Pismo i czytał je. (…) Do końca trzymał się tych zasad, co wydaje mi się, pomogło mu zachować siłę i świadomość, że postępuje we własny sposób. Dla mnie było to coś niezwykłego - patrzeć ile sił mu to dawało. Godzinami dyskutowali na temat religii, nie tylko w wymiarze, który dotyczył ich rodziny, ale w wymiarze ogólnym: Powiedziałem mu, że nie ma we mnie złych uczuć… Poradziłem sobie w większości z moją złością, z tym, że odszedł, że nie było go obok mnie.
 

W tym momencie kończy się ta opowieść. James Hetfield i Kirk Hammett po raz pierwszy wystąpili na jednej scenie 29 listopada 1982 roku – Hetfield w Metallice, Hammett w supportującym Exodus. 16 kwietnia 1983 w Dover w stanie New Jersey zaczęło się coś, co trwa do tej pory: od tamtej chwili James (prawie) zawsze na scenie ma Kirka po swojej lewej stronie. I niech tak będzie przynajmniej przez kolejne 28 lat…

Oto ponad 400 lat dziejów kontynentu amerykańskiego zostało skondensowane do formy siedmiu niedługich części, w których starałem się poprzeplatać koleje historii Stanów Zjednoczonych z drzewem genealogicznym obu rodzin; z losami, które być może nie zostały zaprezentowane jakoś szczegółowo, ale w przypadku tak długich korzeni często jedynym źródłem jakichkolwiek danych są księgi miejskie, bądź parafialne, a w tych o nagromadzenie szczegółowych informacji trudno; ot, imię, nazwisko, data, a często wyłącznie rok urodzenia i miejsce pochówku. Z takich szczątkowych w gruncie rzeczy danych można jednak wykrzesać całkiem sporo, włączając w opowieść dzieje ziem, miast i miasteczek, w których żyły interesujące nas osoby, co mam nadzieję w mniejszej, lub większej części udało mi się czytelnikom zaprezentować.
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

APOCALYPTICA - "Ekscytacja kreatora połączeń" [METAL HAMMER 9/2024]

Apocalyptica zaskoczyła mnie w tym roku swoją płytą po trzykroć - wypuścili drugą część z materiałem Metalliki, który znów postanowili zagra...