wtorek, 24 maja 2022

ROMAN ROGIŃSKI - powstaniec 1863 roku: Zeznania i wspomnienia [wrażenia]


Podejmując temat Powstania styczniowego, przed oczami zawsze mam scenę z Żeromskiego w Rozdzióbią nas kruki, wrony, kiedy to chłop z pobliskiej wsi okrada zabiedzone zwłoki Boryckiego vel. Winrycha - ściąga z umarlaka rozwalone buty, brudne onuce, kufajkę, wyprzęga wóz z przewożoną przez powstańca bronią i zabiera na własny użytek. Chłop ten jest szczęśliwy, że w końcu wreszcie  i jemu, dzięki Boskiej pomocy, coś od życia skapnęło: Tak bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i za cierpienie ludu, szedł ku domowi z odkrytą głową i z modlitwą na ustach. Dziwnie rzewna radość zstępowała do jego duszy i ubierała mu cały widnokrąg, cały zakres umysłowego objęcia, całą ziemię barwami cudnie pięknymi. Głęboko, prawdziwie z całej duszy wielbił Boga za to, że w bezgranicznym miłosierdziu swoim zesłał mu tyle żelastwa i rzemienia.
 
 
Na Zeznania i wspomnienia Romana Rogińskiego natknąłem się jakoś na bibliotecznej wyprzedaży późną wiosną 2020 roku. Książka przykuła moją uwagę, bo choć wydana w 1983 roku, jej stan oraz białość kartek i śliskość papieru na jakim została wydrukowana sprawiły, że pięknie opiera się degradacji czasu. Oto, czym różni się PRL-owski, okropnie dziś pożółkły, porozklejany papier klasy piątej, od kremowego, śliskiego papieru klasy trzeciej, na jakim drukowano wydawnictwa PWN-u. Materiał do tej książki przygotował Stefan Kieniewicz, a wsparł się protokołami z przesłuchań Rogińskiego z Cytadeli, wspomnieniami owego dowódcy powstania na Podlasiu pt. Z pamiętnika Romana (wyd. Kraków, 1898 r.), oraz późniejszych wspomnień drukowanych w prasie na przestrzeni lat po powrocie z zesłania.

Lekturę zarówno Zeznań i wspomnień, jak i Z pamiętnika... podjąłem po tym, jak w Programie Trzecim Polskiego Radia w audycji Klub Trójki natknąłem się na temat owego zrywu narodowego, który zaproponował słuchaczom Arkadiusz Gołębiewski wraz z telefonicznymi gośćmi: Piotrem Semką oraz Andrzejem Melakiem. Był to kolejny moment, w którym warto było wspomnieć, zadumać się przez chwilę i próbować zanalizować jeden z mimo wszystko najbliższych nam czasowo zrywów - wszak w styczniu minęła "dopiero" 159 rocznica wybuchu Powstania. Bądź co bądź warto wspomnieć o tym, w jaki sposób dziś pamiętamy o wydarzeniach sprzed prawie 160 lat. Potrafimy pamiętać? Potrafimy tamten świat zrekonstruować? Potrafimy jeszcze ówczesne wydarzenia analizować? A warto wydarzenia te analizować w towarzystwie ludzi, którzy mają zasługi dla upamiętniania wydarzeń styczniowych. Osobą taką w tejże audycji był właśnie Andrzej Melak - współorganizator uroczystości upamiętniających Powstanie styczniowe, przewodniczący Komitetu Katyńskiego. Razem ze swoim bratem - Stefanem Melakiem - w latach 80. i 90. podejmował szereg inicjatyw, które upamiętniały wszelkich męczenników poległych w Katyniu, w Powstaniu Warszawskim, czy właśnie powstańców styczniowych.
 
-------------------------------------------------------------------
ludzie Powstania styczniowego, pojawiający się na kartach pamiętnika R.R.: 
Ludwik Mierosławski (czerwoni) - weteran Powstania listopadowego 1830 oraz chłopskiego Powstania wielkopolskiego 1848, Marian Langiewicz (biali),  Romuald Traugutt (biali), Zygmunt Padlewski (czerwoni), Roman Rogiński (czerwoni), ks. Stanisław Brzóska (czerwoni), Oskar Awejde (czerwoni), Leon Frankowski (czerwoni), Bronisław Szwarce (czerwoni), Dionizy Czachowski (biali), Karol Majewski (biali), Józef Oxsiński.
-------------------------------------------------------------------

Jak dziś przedstawiane jest znaczenie powstańczej ofiary sprzed niemal 160 lat? Jednym z ostatnich łączników, który fizycznie spotkał osoby, które dotykały Powstania styczniowego, jest właśnie ów gość Klubu Trójki - Andrzej Melak (rocznik '44): Pamięć historyczna przekazywana z pokolenia na pokolenie powoduje, że tak ważne, tragiczne i heroiczne wydarzenia z naszej przeszłości są utrwalane w każdym pokoleniu. W moim wypadku owym przekazywaniem wiedzy o Powstaniu styczniowym ś.p. dziadek urodzony w 1882 roku, który z opowieści swoich dziadków, rodziców, opowiadał o powstańcach walczących w okolicach podwarszawskiej Wiązowny. Moja prababcia - Maria Rosińska, z.d. Turska - urodzona w 1848 roku, żyła jeszcze, gdy ja miałem sześć lat. Nie wiedziałem oczywiście wtedy, co to znaczy Powstanie styczniowe, ale (pra)babcię pamiętam i wiele pamiątek po niej jest w naszej rodzinie. To jest tak, że zaszczepiony potrzebą wiedzy historycznej, którą przekazywał dziadek, mieszkając w okolicy Olszynki Grochowskiej - byliśmy żywo zainteresowani tym, co nam przekazywał dziadek. Stąd miłość i dążenie do pogłębienia wiedzy o tym jednym z największych zrywów, jakim było Powstanie styczniowe. Wybuchło ono w 1863 roku i miejscami trwało jeszcze aż do 1865 roku - do egzekucji ks. Stanisława Brzóski w Sokołowie (Podlaskim). Wokół Warszawy są miejsca pamięci, w których pochowani byli powstańcy styczniowi: w Puszczy Kampinoskiej, w okolicach Piaseczna. Na cmentarzu w Piasecznie, na cmentarzu w Powsinie spoczywają powstańcy - niektórzy dożyli wolnej Polski np. Walenty Pindelski. Ci, którzy wolnej Polski nie doczekali są tam złożeni, a okoliczna ludność z pieczołowitością dba o to, by zawsze w rocznicę składane kwiaty, by stał krzyż... Te miejsca były zawsze przypominane młodemu pokoleniu, jako miejsca walki Polaków o wolność naszej Ojczyzny spod zaboru rosyjskiego.

W byłym zaborze rosyjskim ślady powstania styczniowego są ciągle odkrywane - na północnym Mazowszu wzdłuż rzeki Wkry do dziś dnia odkrywa się nowe miejsca, nowe groby poległych powstańców. Jest to działanie ciągle żywe i można odnieść wrażenie, że przez ostatnie lata w nowym pokoleniu Polaków widoczna jest jakaś nowa energia, by miejsc tych poszukiwać i upamiętniać przeróżnymi obeliskami, kamieniami, krzyżami... Nie tylko na obecnym terenie Polski, ale także na Litwie, gdzie miał zamiar rozniecić ogień powstańczej walki bohater mojego wpisu, 23-letni wówczas - Roman Rogiński. I może nie samym działaniem Rogińskiego - którego pojmano tuż przed tym, jak próbował przeprawić się ze swym oddziałem przez Prypeć... otoczony przez wrogo nastawionych chłopów - ale powstańcze działania na Litwie również rozgorzały; jak wspominał Józef Piłsudski: Gdy rodziłem się, jeszcze na Litwie skrzypiały szubienice, które dźwigały najlepszych synów Litwy, którzy szli do Powstania.
 

 Roman Rogiński w marcu 1863 roku po aresztowaniu przez gen. Iwana Nostitza
 
Rogiński to kolejny Polak, który w trudnych czasach ziem polskich na politycznej mapie Europy, znalazł  przyczółek we Włoszech - a kilku wielkich z naszej historii już we Włoszech bywało - choćby pamiętany z podstawówki biogram Mikołaja Kopernika - kościelny kanonik boloński, astronom rzymski i  lekarz z Padwy; albo Jan Henryk Dąbrowski - znany z takiego jednego Mazurka - to on miał wyruszyć na czele Legionów utworzonych w Reggio Emilia z ziemi włoskiej do Polski. Rogiński też zanim Powstanie styczniowe rozruszał, cztery lata (1859-1862) był jednym z wykładających sztukę wojenną w polskiej szkole wojskowej - najpierw w Genui, później w Cuneo na ziemiach Piemontu.

Na Romanie Rogińskim się wszystko zaczęło, a na szubienicy ks. Brzóski dotliły się ostatnie iskry zrywu narodowo-wyzwoleńczego... Biali i Czerwoni próbowali połączyć swe siły; skończyło się jak zawsze - są trzymający z moskalami Biali: jedni się wahają, drudzy (post-Wielopolczycy) idą do władz moskiewskich, prosząc, żeby "jak najprędzej we krwi zdusić szaleństwo"...

Oto i początek powstania: W Białej Podlaskiej, Rogiński, młody człowiek, przygotowuje wybuch, organizując miasteczka i okoliczne zaścianki. W wigilię wybuchu - w nocy 21 stycznia 1863, spiskowi mieszczanie przed wyjściem na bój śpieszą do kościoła, aby pogodzić się z Bogiem. Idą gremialnie do spowiedzi, aby oczyścić się z grzechów. Księża rozgrzeszenia dać nie chcą, mówiąc: "idziesz na mord, na rozbój, rozgrzeszenia nie ma!". Rogiński wspomina ten moment w swoim pamiętniku: Gdym objawił mieszczanom, że nadszedł dzień powstania, rzucili się do kościoła, by wyjednać sobie błogosławieństwo i rozgrzeszenie. Nie było to tchórzostwo, lecz prawdziwe chrześcijańskie uczucie. Księża Reformaci przestraszyli się i na spowiedzi nie chcieli dać rozgrzeszenia, odmawiając ich od fatalnego kroku i mordowania bliźnich. Dano mi o tem znać. Można sobie wyobrazić, w jakie mnie to wprawiło rozdrażnienie. Wpadłem do kościoła, za mną tłum ludzi. Widzę, że księża rozprawiają, nie dają się przebłagać... W uniesieniu zapowiedziałem, że ich żywcem spalę, jeżeli rozgrzeszenia odmawiać będą. Księża ustąpili i rozpoczęła się spowiedź, lecz dla sprawy fatalne to miało następstwo, gdyż z dwustu ludzi, zaledwie osiemdziesięciu pojawiło się wieczorem.
 
25 marca 1863: Chłopstwo z popem na czele otoczyło mnie i trzymało przez kilka godzin, aż do przybycia dowódcy rosyjskiego, Albertowa - syna gubernatora z Płocka. Widząc niepodobieństwo oporu, poddałem się - zapisuje Rogiński w swym pamiętniku. Sąd wojenno-polowy skazał Romana Rogińskiego 23 lipca na karę śmierci, ale m. in. przez wstawiennictwo gen. Iwana Nostitza (o wielkim męstwie Rogińskiego) zamieniono wyrok na 20 lat katorżniczej pracy. Jak Roman Rogiński tłumaczył przed sądem swe zachowanie? Wszystko, com zeznał, jest rzeczywistą prawdą, która może służyć najlepszym dowodem, iż wykroczenia moje i przestępstwa przeciw prawu i Monarsze wynikły wskutek mojej młodości i pojęcia wyrobionego przez towarzystwo, w którym odebrałem wychowanie, Dziś nauczony doświadczeniem i przebywszy ciężką próbę zmieniłem moje pojęcia i jeśli będzie łaska Jego Książęcej Mości Namiestnika i Monarchy okazać mi miłosierdzie przy osądzeniu mej winy, to nadal postanowiłem zachować należytą wierność prawu i Monarsze.
 
Zeznając w Cytadeli Rogiński "sypał nazwiskami", pewne fakty o zdarzeniach i osobach jednak skrzętnie tając. Nie przyznał się oczywiście nikomu do wydawania współtowarzyszy; w pamiętniku nie ma o tym słowa. Na Syberię wywieziono go 15 sierpnia 1863 roku. Z zesłania powrócił do Polski w roku 1892. Zmarł na Ukrainie w roku 1915 w schyłkowym okresie Młodej Polski, gdy władze carskie ustępowały z Warszawy.

W Rozdzióbią nas kruki, wrony Stefan Żeromski przedstawił mizerię upadku Powstania styczniowego, rysując czytelnikom smutną, zimną, mokrą, szarą jesień roku 1864, jednak nie był to zupełny koniec działań partyzanckich. To, co Roman Rogiński zaczął 22 stycznia 1863, ostatecznie skończyło się dopiero w kwietniu roku 1865, kiedy to wojska carskie odkryły miejsce kryjówki księdza Stanisława Brzóski, skazując i wykonując na wikarym wyrok śmierci przez powieszenie.

 
Piotr Semka: Pamięć o Powstaniu styczniowym najważniejszą rolę grała w latach 1865-1915. To pokolenie wychowane na takiej właśnie niejasnej pamięci o tym, że jest jakiś zakazany temat... Bo ci, którzy przeżyli Powstanie, musieli walczyć o przetrwanie i bardzo często (tak jak to ludzie, którzy są przytłoczeni nieszczęściem), przeklinali Powstanie, jako nieszczęście, lekkomyślność, szafowanie krwią... Ale to pokolenie, które tworzyło Legiony (Piłsudskiego) jednak bez tej legendy Powstania styczniowego nie byłoby tak odważne. Każde potwierdzenie za pomocą walki, nawet beznadziejnej, jest potwierdzeniem tego, że się walczy o coś ważnego. To nie było coś, co było kaprysem czy jakąś ulotną fanaberią. W pośredni sposób poświadczali to Rosjanie - potwornie zwalczając jakiekolwiek, najmniejsze nawet próby uczczenia Powstania. Ja osobiście w tych sporach, czy Powstanie było klęską, czy marnowaniem krwi, czy też niezbędnym elementem przetrwania polskiej świadomości, jestem zdecydowanie po stronie tych uważających, że bez Powstania styczniowego byśmy się rozpłynęli w takiej niejasnej ni to lojalności wobec Rosji, ni to jakichś szczątkowych kwestiach tożsamościowych. To bardzo dobrze widać w rozkładzie Białorusi, gdzie to Powstanie było miażdżone niezwykle brutalnie i do dzisiaj jest to kraj bardziej uległy wobec Rosji. 
 
W każdej armii świata jest taka zasada, że pierwszy na ulicy salutuje młodszy stopniem. Od tejże zasady był jeden w przedwojennej armii polskiej, bardzo ważny wyjątek: nawet Marszałek Polski, wszyscy generałowie, wszyscy wyżsi oficerowie, pułkownicy, majorzy zobowiązani byli do salutowania jako pierwsi w razie napotkania na ulicy weterana Powstania styczniowego. Mieli uszyte przepiękne granatowe płaszcze z amarantowymi wyłogami i byli otoczeni czcią, która w ówczesnym społeczeństwie była niezwykle wzruszająca. Od pierwszego dnia niepodległości Marszałek Piłsudski deklarował, że ci ludzie muszą otrzymać każdy po Virtuti Militari (order cnoty i dzielności żołnierskiej), każdy po tytule Kapitana, każdy po mundurze... Były domy weterana, które przecież były finansowane przez Ministerstwo Obrony; i znajdowały się na to pieniądze mimo tego, że Polska była nieporównywalnie biedniejszym krajem.

Andrzej Melak: Trzeba powiedzieć jasno: żadne z powstań nie doprowadziło do biologicznego wyniszczenia narodu. Więcej Polaków ginęło na służbie  cara, walcząc z tymi, którzy walczyli o wolność w innych krajach, niż w czasie powstań. To między innymi przez wielkie rosyjskie wydatki na armię związane też z dwoma latami walk w Powstaniu styczniowym, Rosjanie zmuszeni byli sprzedać Ameryce Alaskę, by ratować krajowy budżet.

 
liczby Powstania styczniowego: 
 
- udział w działaniach powstańczych: 200 000
- polegli w walce: ok. 20 000
- straceni wyrokiem śmierci: ok. 1000
- zesłani na Syberię: ok. 40 000
- emigrowało: 10-20 tysięcy




 
.
OCENA: 6/10 (dobra)

TYTUŁRoman Rogiński, powstaniec 1864 r. Zeznania i wspomnienia
AUTORRoman Rogiński / opracował:Stefan Kieniewicz
WYDAWNICTWO:   PWN
MIASTO: Warszawa
ILOŚĆ STRON:  152
 ROK:  1983
CENA: 1 zł 

Egzemplarz uratowany przed biblioteczną utylizacją

 
 
PS: o wspomnianym przez Andrzeja Melaka Walentym Pindelskim z Powsina można poczytać na stronie Cyfrowego Archiwum Wilanowa i okolic - Grzegorz Kłos przedstawił losy powstańca styczniowego w aż XII okraszonych masą zdjęć, map i dokumentów częściach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz