piątek, 3 marca 2023

nr 119104 - CZŁOWIEK W POSZUKIWANIU SENSU [wrażenia]

Nr sto dziewiętnaście tysięcy sto cztery - więzień wyzwolonego przez Amerykanów obozu koncentracyjnego w Dachau. Był to czwarty niemiecki obóz koncentracyjny, w którym walczył o życie Viktor Emil Frankl - austriacki neurolog i psychiatra ur. w 1905 roku w zasymilowanej żydowskiej rodzinie inteligenckiej. Gdy anszlus Austrii stał się faktem, lekarz otrzymał z USA wizę, by uciekać z kraju i ratować życie; dostał tylko jedną - dla siebie: Moi rodzice, starsi ludzie, byli w siódmym niebie; sądzili, że wkrótce uda mi się wyjechać z Austrii. Frankl został w kraju, ponieważ nie wyobrażał sobie, że mógłby sam cieszyć się wolnością, kiedy rodzice przechodzić będą przez piekło. Ostatecznie rodzina Franklów trafiła do obozów zagłady: ojciec, matka, siostra, żona, Viktor... Morderczy pobyt w obozach przeżyło tylko rodzeństwo Franklów... Kilkanaście tygodni później Viktor Frankl zasiadł do spisywania wspomnień; ukończył książkę po dziewięciu dniach i miał plan, by wydana została anonimowo, podpisana jedynie obozowym numerem - 119104... 

 

Trudno jest pisać o tak do szpiku kości osobistych przeżyciach i spostrzeżeniach, publikując wszystko pod własnym nazwiskiem. Na szczęście wydawca wymógł na autorze personalia na tytułowej stronie; setki tysięcy bezimiennych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, którzy umierali z głodu, wycieńczenia i byli gazowani a następnie paleni w krematoriach - jest to aż nadto przerażająca liczba niemych, niezidentyfikowanych świadków potwornego losu, jaki zgotował człowiekowi człowiek. Walka o żywych świadków historii przerodziła się w pamięć o wojennych losach wszystkich tych, których skazano na zagładę. Życie ich przeminęło, ale oprócz nagrobnej tablicy, pozostało po nich coś o wiele bardziej cennego - żywy zapis losów czasu wojny.

O ile wspomnienia Seweryny Szmglewskiej, czy Tadeusza Borowskiego są zapisem chwili, będącym relacją stricte dokumentalną przekazującą fakty historyczne, o tyle Viktor Frankl opisując gehennę codziennego zmagania się z życiem w tak odczłowieczającym miejscu jak obóz zagłady, zrobił z tych wydarzeń podstawę dla określenia postaw moralnych, do których jest w stanie posunąć się człowiek; postaw moralnych, czyli jedynej wolności, jakiej nie był w stanie odebrać więźniom nikt w obozie koncentracyjnym. Doświadczenia obozowe autor przeciwstawił europejskiej kulturze społecznej XX wieku, która wmówiła człowiekowi, że musi być nieustająco szczęśliwy, bo nieszczęście uważa się za przejaw nieprzystosowania.

 

 

Systemowe szkolenie obywatela Zachodniej Europy do bycia szczęśliwym za wszelką cenę przybrało na sile w latach 90 XX wieku, a od początku wieku obecnego w badaniach społecznych zaczyna być widoczna tendencja odwrotna do zamierzonej: teraz człowiek ma za co żyć (nie sposób w XXI wiecznej Europie umrzeć z głodu), ale coraz częściej nie ma po co żyć. W tej pogoni za szczęściem więcej jest pytań "jak żyjesz?", a nie "po co żyjesz?". A przecież człowiek, który wie, po co żyje, nie troszczy się o to, jak żyje. Nie zaprząta sobie tym głowy. Wszak są ważniejsze sprawy; najważniejszą sprawą w odnalezieniu sensu jest godność. Są przecież kolejne i kolejne cele, a nie droga, która do nich wiedzie, bo dróg takich jest wiele. Czy nieuchronność i ogólna beznadzieja śmierci trwająca i w obozie koncentracyjnym i w zachodnim, wolnym, pięknym świecie nie determinuje życiowych celów jednostki? Jednak to system społeczny narzuca owe cele, które wcale nie muszą i bardzo, bardzo często nie są tożsame z oczekiwaniami człowieka uspołecznianego - zdawałoby się uspołecznianego na siłę... W takim systemie wszystko wydaje się być z góry ustalone, dlatego nie warto się szarpać, żeby "spełnić oczekiwania". Cała masa ludzi rzecz jasna stara się te oczekiwania spełnić. Ci, którym się to nie udaje, ale również bardzo, bardzo często ci, którym się "udaje" i uderzają głową w sufit, lądują na nie wiadomo której sesji w gabinecie psychologa. No i są też tacy, którzy chodzą już tylko do psychiatry i wychodzą z receptą (bardzo często tylko po to, by nadążyć za oczekiwaniami społecznymi)... Czy człowiek nie jest w stanie wyzwolić się spod wpływu swojego otoczenia? - pytał Frankl w rozdziale opisującym swój pobyt w oświęcimskim obozie. Statystyka chronicznego niedofinansowania ochrony zdrowia psychicznego i ilości pacjentów, którzy chcą, a nie mogą skorzystać z porady niech będzie dla wszystkich ostrzegawczą lampką. 

Ważnym elementem poczucia bycia wyalienowanym społecznie wydaje się problem identyfikacji godności człowieka. Dziś wygląda to tak, że zatarła się decydująca różnica między byciem człowiekiem wartościowym w sensie godności, a byciem wartościowym w sensie użyteczności (funkcjonowania z pożytkiem dla społeczeństwa). Ktoś, kto nie jest świadomy owej różnicy i utrzymuje, jakoby wartość człowieka wypływała wyłącznie z jego aktualnej użyteczności, powinien też konsekwentnie - pisze Viktor Frankl - mówię całkiem poważnie - domagać się eutanazji w myśl hitlerowskiej zasady pozbawiania życia tych, którzy utracili swą przydatność dla społeczeństwa, czy to ze względu na zaawansowany wiek, nieuleczalną chorobę, umysłową demencję, czy jakiekolwiek inne upośledzenie.

Aż mi się willa wisielców z Kortowa przypomniała... 

 

Życie każdemu daje szanse, by mógł wzrastać moralnie na przekór temu, co go w życiu spotyka. Dlaczego więc tak często odrzucamy te szanse pchając się w coś, czego nienawidzimy? Osobiste sprawy dotyczące sensu życia (tak trywialne dla otoczenia) są przecież dla nas najważniejsze. To, czym się było również jest formą bytu i sensem życia - być może najpewniejszym. A sens życia zmienia się nie tylko z dnia na dzień i z godziny na godzinę, lecz także od człowieka do człowieka. Dlatego liczy się przede wszystkim nie jakiś ogólnie pojęty sens, lecz to, co w danym momencie ma znaczenie w życiu konkretnej jednostki.

Viktor Frankl po trzech latach pobytu w niemieckich obozach koncentracyjnych za cel życia postawił sobie pomoc wszystkim, dla których nadrzędnym pragnieniem jest znalezienie w życiu celu i sensu. Tak narodziła się logoterapia - podstawową jej motywacją jest dążenie do wypełnienia sensu swojego życia, a nie tylko do osiągnięcia zadowolenia i zaspokojenia swoich popędów i impulsów, pogodzenia sprzecznych roszczeń czy adaptacji oraz przystosowania się do wymogów społeczeństwa i środowiska, które w rezultacie prowadzą do tego, że pacjent albo chce postępować jak inni (konformizm), albo robi to, czego inni od niego oczekują (totalitaryzm).

 




Intencję paradoksalną zabieram do osobistego stosowania.


.
.
OCENA: 8/10 (rewelacyjna)

TYTUŁCzłowiek w poszukiwaniu sensu
AUTORViktor Emil Frankl
WYDAWNICTWO:   Czarna Owca
TŁUMACZENIE: Aleksandra Wolnicka
MIASTO: Łódź
ILOŚĆ STRON:  224
 ROK WYDANIA:  2013

 egzemplarz wypożyczony z biblioteki

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz