Na ten tytuł trafiłem niedawno kompletnym przypadkiem w lokalnej bibliotece. Nie stała na półce "w swoim" dziale "film", ale przeniesiono ją na regał z napisem "polecamy". Akurat szukałem do wypożyczenia wywiadu-rzeki z Natalią Niemen i tylko przekartkowałem Koniec gry. W końcu Ogrodnik; mój rocznik, znakomity aktor z fenomenalną rolą, która już do końca życia będzie mi towarzyszyć, bo cyklicznie - raz do roku - lubię sobie w okresie Świąt Bożego Narodzenia odpalić Ostatnią rodzinę. (Wszystkie trzy) Kreacje aktorskie w tym filmie są absolutnie ge-nial-ne. I w dupie mam, co tam będzie gadał i pisał na ten temat Weiss, który latał za Ogrodnikiem, żeby ten dał mu do książki tonę materiałów, które Dawid zebrał, przygotowując się do roli młodego Beksy. Drugim bardzo ważnym dla mnie filmem jest Cicha noc - czyli Smarzowski bez Smarzowskiego; Jakubik, Ogrodnik... maksymalnie klimatyczna smarzowszczyzna zrobiona okiem Piotra Domalewskiego. 
Są jeszcze na tej liście dwa wcielenia: w ks. Jana Kaczkowskiego, oraz to pierwsze, wypuszczające aktora na szerokie wody - Rahima z Paktofoniki. Film pierwotnie obejrzałem oczywiście dla Gustawa, w którego wcielił się Arek Jakubik. Mimochodem trójka wcielająca się w członków hip-hopowego składu (Ogrodnik, Kowalczyk, Schuchardt) stała się rozchwytywanymi aktorami. 
Książka, dostrzeżona przeze mnie pierwszy raz w bibliotece "ukazała" mi się raz jeszcze - w supermarkecie Intermarche w koszu z książkami. Kosztowała wówczas 13 zł i w sumie byłem blisko, żeby ją kupić. Zupełnie w ciemno. No, może nie do końca w ciemno, bo kim jest Dawid Ogrodnik, doskonale wiem - rozpoznawalnym aktorem, który zagrał w jednym z pięciu, może dziesięciu najważniejszych filmów mojego życia. W sumie całkiem spoko byłoby się dowiedzieć, kim Dawid Ogrodnik (znów podkreślę - mój rocznik) jest w życiu. Dokonałem wyboru - książki z kosza nie kupiłem, a wróciłem po czasie do biblioteki z misją wypożyczenia. Nie żałuję, że nie kupiłem. Rozmowa z (krytykiem filmowym) Damianem Jankowskim jest... przeciętna. Pogawędkę podzielono na sześć części i mam wrażenie, że jakiejś wielkiej pracy redakcyjnej przy tym nie było, bo rozmowa (q w zasadzie rozmowy) przypomina coś na kształt taki, jakby panowie spotkali się na rozmowach do książki sześciokrotnie i nie było w tym jakiejś wielkiej zabawy w układanie chronologii. Wygląda to na sześć rozmów spisanych w sześciu rozdziałach. Panowie wraz z wydawcą po prostu zapierdalali w pocie czoła, by zdążyć z premierą na czas wejścia do kin filmu Johnny. Zdążyli.
Swoje dzieciństwo Ogrodnik w owym wywiadzie-rzece przedstawił niemal tak, jakby prawie że doświadczył tego, co grany przez niego bohater w filmie Cicha noc. Chłopak z Wągrowca sportretował swojego ojca, który pracując w Niemczech, przywoził mu nie wiadomo jakie skarby, jakieś super zabawki-auta-resoraki. Oto ojciec wraca z reichu z zabawkami, których w Wągrowcu nie sposób było uświadczyć.  Brzmią te Ogrodnikowe opowieści, jak coś z głębokiej komuny PRL-u, a gość jest z rocznika '86, więc wychowywał się w normalnych warunkach początkowego kapitalizmu. Na byle targowisku początku lat 90. dostępne było przecież niemal wszystko. Podróbkę pegasusa w 1995 roku miał niemal każdy chłopak, resoraków po kioskach było do kupienia całe mrowie. Nawet Lego kupowało się w najnormalniejszym sklepie z zabawkami. Nie trzeba było być z bogatej rodziny, żeby mieć czerwoną, zdalnie sterowaną motorówkę na baterie, którą śmigało się po falach w wannie; nie trzeba było szlajać się po Niemcach, bo rzeczy z Niemiec lądowały zwyczajnie na polskich targowiskach i każdej budzie przerobionej na miejsce do handlowania.  
Wiemy z tej książki również to, że Dawid jest w terapii. Od dwunastu (stan na rok 2022) lat ma swoją terapeutkę-przyjaciółkę (jej imię nie pada w tej książce) Grażynę,... której płaci od dwunastu lat za to, żeby ta wysłuchiwała jego zmagań z wyczerpującym fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie zawodem aktora, w którym "w miesiąc przeżywamy stany, których zwykły człowiek doświadcza w całym swoim życiu" - czy jakoś tak to szło. Nawet Jankowski w pewnym momencie zaśmiał się z faktu, że Dawid wciąż i wciąż szuka odpowiedzi, które na spotkaniach zadawane są mu przez terapeutkę i na dodatek dobrowolnie za to płaci. Nie wiemy też jak ma na imię ojciec, matka, jedna i druga siostra... Ja wiem, że wywiad-rzeka jest o sobie, ale dlaczego ma być aż tak, kurwa, egocentrycznie? Dobra... Córka ma na imię Jaśmina. Żona? A może Dawid nie ma żony, może jest konkubentem? Nie uwierzycie: ni chuja się tego z tej książki nie dowiecie. Na szczęście ego pozwoliło aktorowi dość obszernie opowiedzieć o swej muzycznej karierze i na serio podjętej próbie zostania zawodowym klarnecistą. A publiczna szkoła muzyczna to przecież opowieści nie w kij dmuchał. Kiedy ja rozbijałem się łajbą po mazurskich Siemianach, Dawid Ogrodnik, paręnaście miesięcy po wygraniu konkursu w Szczecinie, nadal szlifował umiejętności dmuchania w kij. Próby dostania się do publicznej, "normalnej" szkoły teatralnej również opisane są z taką nutką zadziornej upartości: "nie dało się od razu, to dam radę opłacać prywatną szkołę tego typu, a i tak wam, kurwa, pokażę i się w końcu dostanę na PWST". Podobne podejście do sprawy uprawiania sztuki miał onegdaj Piotr Rogucki. W ich przypadku opłaciło się zagryźć zęby i robić swoje. 
Przez większość stron, jest to (niemożebnie mnie irytujący) kołczing terapeutyczny. Czułem, że mam do czynienia z jakimś cholernym neofitą uwikłanym w pieprzone schematy terapeutów, co biorą 200 zł za godzinę. Znów dopadł mnie w książce neoficki syndrom przeżywania życia w stylu tego, czym dekadę wcześniej "uraczyła" czytelników Natalia Niemen. I, co ciekawe, również u Ogrodnika sporo jest  religijnych wynurzeń. Może to po prostu specyfika ludzi, którzy odkryli nie wiadomo jaką prawdę o życiu i próbują tę ezoterykę przedstawić tym, którzy jeszcze "nie przejrzeli na oczy"?
Po stokroć bardziej przemawia do mnie Arek Jakubik i jego sposób na wychodzenie z traum po kolejnych rolach. Arkadiusz zrobił z tego nie tylko sposób na pozbywanie się demonów, ale i dzieli się tym ze wszystkimi, nie tylko z psychologiem. Nie płaci terapeutce za godzinę trzy razy w tygodniu, a przelewa wszystko na papier, wchodzi do studia, nagrywa płyty i jeszcze opycha je w Empiku i na koncertach. Sprzedaje takie śmieszne srebrne krążki, gra koncerty... Ma coś do powiedzenia poza planem filmowym, ma coś do wyrzucenia z siebie, nie krępuje się przedstawiać tego w piosenkach i zarabiać na swojej pozaaktorskiej sztuce. Nie zamyka swoich przemyśleń i nie walczy o psychiczną równowagę w czterech ścianach na kozetce u psychologa. Uzewnętrznia się na scenie drąc ryja do mikrofonu. Nawet jeśli posługuje się słowami poetów, które przekształca dla własnej sztuki, robi to tak sugestywnie, że autentycznie wchodzi w koleją rolę, która pozwala mu jakoś uwolnić się z traumatycznego przeżycia bycia bohaterem w kolejnym filmie Smarzowskiego.
Czy interlokutorzy wspomnieli cokolwiek o rolach granych przez Dawida? Najwięcej jest o "Chce się żyć"; trochę o "Ostatniej rodzinie", najmniej o (zbliżającej się wówczas) premierze filmu "Johnny". Coś tam wspomniano o "Jesteś Bogiem" i "Idzie". O "Cichej nocy" nie ma słowa...
...
OCENA: 5/10 (przeciętna)
TYTUŁ:  Koniec gry
AUTOR:  Dawid Ogrodnik, Damian Jankowski
WYDAWNICTWO:  WAM / Mando
MIASTO: Kraków
ILOŚĆ STRON:  272
 ROK WYDANIA: 2022
Egzemplarz wypożyczony z biblioteki.


 
 
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz