czwartek, 3 grudnia 2020

Maciej M. Maleńczuk - ZACHARIASZ BIEGUN - "NIWA" [ODC. 6] (czerwiec 2010)

Przeszklony ogromny budynek, najwyższy w Centrum, prześwitywał ażurową konstrukcją. Wszyscy wewnątrz biegali wte i wewte, niosąc w rękach, to kawę, to znów jakieś papiery, na dachu bez przerwy lądowały helikoptery, a te, które oczekiwały na możliwość przybicia, krążyły wokół gigantycznej szklanej pułapki niczym szerszenie wokół gniazda. Budynek buczał, gwizdał i ryczał syrenami ostrzegawczymi, błyskał światłami nawigacji i ostrzegał przez megafon, że jeśli ten czy tamten statek nie zrobi miejsca, zostanie natychmiast odholowany przez policyjne służby na magnetyczny parking. Wewnątrz gwizdały łączenia i wszelkiego rodzaju komunikatory. Cały ten rozgardiasz
faktycznie był podobny do roju szerszeni, które nigdy nie śpią i zawsze gotowe są śmiertelnie ukąsić, jeśli tylko przyniesie to korzyść gniazdu, czyli siedzibie NOKTO, najbardziej znienawidzonej i najchętniej oglądanej telewizji w całej konstelacji B. I choć prawdziwe przywileje i bazę mieli, owszem, na B17, ale emisję – wszędzie.
 
Zachariasz Biegun, właściciel interesu, rozparty w czerwonym fotelu z łuski ichtiozaura, śledził na monitorach pracę swych podwładnych. Nic nie mogło ujść jego uwadze, był stale połączony ze wszystkimi patrolami przeczesującymi planetę i zawsze, ale to zawsze, miał coś do powiedzenia tej czy tamtej ekipie. Zwano go Zachariaszem Kędzierzawym z racji wypolerowanej łysiny, którą się wyróżniał spośród mniej lub bardziej zarośniętego personelu. A łysina była czymś niezwykle rzadkim w konstelacji B.

O B12 szkoda gadać, tamci musieli strzyc się raz na kilka dni, inaczej zarastali na amen. Łysina szefa była więc oznaką faktycznej przynależności do arystokracji. Im mniej włosów, tym dalej od dzikich, tak rozumowano w konstelacji B. Każdy inny, odróżniający się słabym owłosieniem, był otoczony uwielbieniem i szacunkiem jako Kosmiczny Brat – ktoś taki jak my, ale jednak lepszy, bo nie stąd. To Łysi robili największe kariery, im przypisywano największe talenty i ich szanowano, a na B1 nawet czczono jako Posłańców Niebios! Czemu więc nie wolno było ostrzyc się na zero u pierwszego lepszego fryzjera? Tych nie brakowało. Było to jednak nielegalne i ktoś po prostu ostrzyżony musiał liczyć się z wpadką, i to poważną. Towarzystwo Łysych nie tolerowało ogolonych. Jeśli kogoś przyłapano na goleniu, to wkrótce jego ciałem bez głowy zajmował się dział zabójstw. NOKTO robiło z tego reportaż, jak to ten czy tamten chciał przeniknąć w Struktury, lecz masakrowany leży teraz bez głowy na skraju rozpadliny i rozkłada się, ku przestrodze. Co tu kryć – nie tylko na B12 prawo było farsą. Na B17 była to mieszanka korupcji, powiązań kastowych (Łysi, ale nie tylko), przemytu porostu, stałego lobbingu kilku korporacji telewizyjnych, takich jak OPUS LIBERTE, INFO czy NOKTO, której szefem był Zachariasz Biegun. Łysy jak kolano.

Zachariasz był dzisiaj wyjątkowo podniecony. W ogóle podniecał się łatwo, a jego entuzjazm był jak wrzód na tyłku wszystkich ekip, nie można było tak po prostu opieprzać się, gdy pracowało się w NOKTO. Już Kędzierzawy dbał o to. Tym razem miał w ręku prawdziwą bombę. Podsłuchaną kłótnię
małżeńską, która być może skończy się rozwodem, i to czyim! Rudowłosej Zielonookiej Płastugi i jej męża, Znanego i Uznanego Dziwkarza, słynnego Eugeniusza Zero, który rozsławia imię B17, rzeźbiąc w hartzu! Pamiętajmy, że niewielu było ludzi bogatszych niż Eugeniusz Zero – może tylko Kędzierzawy, może Mono i jeszcze paru innych – lecz to Zero był bodaj najbardziej znaną postacią w konstelacji. Uczono o nim w szkołach, cytowano jego sentencje. A o stawkach za pomnik czy rzeźbę spod jego ręki, krążyły opowieści. Zachariasz zamierzał właśnie obejrzeć materiał, zawierający, jak mu powiedziano, małżeńską kłótnię, do jakiej doszło w domu rzeźbiarza. I nie mógł nacieszyć się, jakąż to petardę zaserwuje wieczorem gawiedzi. Obraz na monitorach z początku był kompletnie zamazany. Współbrzmiał z zakłóceniami dźwięku, słychać było tylko sapanie wspinającego się po linie Pająka, gościa od zakładania kamer i podsłuchów. Jak tego dokonał w strzeżonej posiadłości Eugeniusza Zero? Owszem, było to zasługą jego umiejętności (w końcu był Pająkiem), ale i pomocy drugiego dowódcy ochrony budynku. Bo NOKTO miało haka na każdego. Także i na Andro Paksa, któremu zdarzyło się przedawkować porost w jednym z burdeli Mono. Zrobił się agresywny, ochroniarze Mono próbowali go wyprowadzić, a trzeba zobaczyć te monstra. 
 
Tymczasem Andro Pax, najzwyklejszej postury gość, poniesiony porostem skasował ochronę i w ogóle całą knajpę. Dokonał legendarnej demolki w lokalu Mono, i to w pojedynkę! Jego nadzwyczajna siła i szybkość uwieczniona przez kamery mogła zrobić podejrzenie, że może nie jest człowiekiem, a na przykład mieszkańcem B12... A tego Andro Pax nie chciał. Obraz ustabilizował się i pojawił się On – Eugeniusz Zero, największy artysta-rzeźbiarz w całej konstelacji B. Był w gaciach, w wielkich płóciennych gaciach, stał przed lustrem i przeciągał się, patrząc z zachwytem na swoje odbicie. Gapił się w swoją twarz, jakby chciał policzyć zmarszczki. Był z niego kawał chłopa, potężne przedramiona oplatał łańcuch żył. A on stalowymi dłońmi przeczesał zakola i westchnął:

- Euta rosa lauta tera, satra werda epta lamus – („po jakiemuż to?” – stęknął Biegun) – a Eugeniusz Zero ciągnął dalej:

- Epta lamus irde verdi vatro rao ero gamat...

Do pokoju tymczasem wkroczyła Zielonooka Rudowłosa Płastuga, zawinięta w ręcznik. Eugeniusz Zero westchnął i odwrócił się w jej stronę:

- Kosmiczne wiatry przywiały cię wreszcie do domu.
- To twój dom – odszczeknęła Zielonooka Rudowłosa Płastuga, z pewnym wahaniem biorąc do ręki pilota.
 
Z nadętą miną włączyła Tele. Nastąpiło piętnaście minut milczenia, które właściciel NOKTO wykorzystał na skonsumowanie trzydziestoletniego jaja bataka w paliczkach na laku. Nie smakowało mu.

- Zawsze mam kwasy po tych cholernych paliczkach. Mogliby chociaż nie podawać ich na laku... – marudził, dłubiąc w zębach złotą wykałaczką w kształcie nagiej, niezwykle cieniutkiej Nefertiti.

- Nie masz mi nic do powiedzenia? – przerwał ciszę Eugeniusz Zero.
 
Przez całe te piętnaście minut stał wparty zaciśniętymi pięściami o etażerkę i uporczywie wpatrywał się w lustro.

- Może ty mi coś opowiesz? Znasz wiele ciekawych historii – odburknęła Zielonooka Rudowłosa Płastuga.

Zmieniła kanał.

- Czy może to być historia o wrednej, niewdzięcznej suce, która puszcza się z fryzjerczykiem, raniąc tym samym wrażliwe serce poety? – Eugeniusz Zero uśmiechnął się i stanął w wyzywającej pozie, prezentując skalny tors.

- Narcyz – westchnęła Płastuga.
- Dziwka – odparował Eugeniusz i wziął głęboki oddech.

Zielonooka Rudowłosa Płastuga walczyła ze sobą jeszcze chwilę, a potem powiedziała, ale tak cicho, cichutko:

- Może i byłam dziwką. Może się i puszczałam. Kiedyś. W końcu jestem najlepszą dupą w galaktyce... Ale teraz to zupełnie co innego. Niwa...
- Nie wymawiaj tego imienia w moim domu! – warknął Eugeniusz Zero, zbity z wyżyn Adonisa znów do pozycji rogacza.

- Nie powinien się gniewać, wszak jest rogaczem! – parsknął Zachariasz Kędzierzawy. 
- Wszyscy wiedzą już o tym, że puszcza cię w trąbę w całej galaktyce B! – rechotał ten, który rozpętał całe to piekło.

Demoniczny Zachariasz Biegun sięgnął po cygaro. Przez ten rechot stracił coś z rozmowy, cofnął więc taśmę.

- Wiem, że to twój dom – bąknęła Zielonooka Rudowłosa Płastuga.
- Tak, mój! – Eugeniusz Zero lekko podniósł głos. - Stał się twoim, odkąd za mnie wyszłaś! Byłaś tancerką z drugiego rzędu... mieszkałaś z koleżanką... wszakże to ja wprowadziłem cię w świat ludzi łysych jak kolano!
- Kiedy ty wprowadzałeś ją w świat ludzi łysych, ona robiła cię z fryzjerem! – rechotał Zachariasz, porajcowany cygarem.
- Gienek...
- Bardzo proszę, abyś zwracała się do mnie Eu-ge-niusz – przerwał jej z naciskiem.
- Może dla swoich dziwek lub też terminatorów w kamieniołomie jesteś sobie wielkim Eugeniuszem Zero.
- A kim ty jesteś, co? Do przenajsłodszej pizdy matki boskiej kurewskiej, powinnaś chyba być milsza, w końcu nie robiłem ceregieli, wyciągnąłem cię z B12 czy nie? Za cholerny przemyt porostu mogłabyś dostać z pięć lat w damskim mamrze. Słyszałaś, jak tam się siedzi? Co mogłyby zrobić z tak piękną dupą jak twoja? A przecież jesteś najlepszą dupą w całej konstelacji – kpił nasz Eu-ge-niusz, choć Zero.

- Wiedziałam, że tego nie zrobisz. Nigdy nie pozwoliłbyś sobie na wmieszanie się w coś takiego...

Zachariasz Biegun zatrzymał taśmę. Przez chwilę delektował się cygarem, nie, tak naprawdę delektował się tym, co przed chwilą usłyszał: Przemyt porostu. Miał haka na Eugeniusza Zero! Puszczalstwo Płastugi było niczym, newsem na jeden – dwa dni, w końcu Zero też nie był święty. Płacił alimenty kilkunastu dziewczynom, nic nienormalnego w wyższych sferach B17. Ale przemyt porostu to co innego – to przepustka do rozpadliny, do której nikt z NOKTO za żadne pieniądze nie chciał wleźć! Włączył znów taśmę.

- Do stu tysięcy beczek zjełczałego porostu! – wrzasnął Eugeniusz Zero. - Muszę się poważnie zastanowić nad tym wszystkim! Kocham cię. Jesteś najlepszą dupą w galaktyce, ale wyszłaś z półświatka i grzęźniesz w tym bagnie jeszcze bardziej niż kiedyś! Ja naprawdę nie mogę sobie na to pozwolić!

- A ja – odparła Zielonooka Rudowłosa Płastuga – nie mogę sobie dalej pozwolić na ukrywanie prawdy – spuściła wzrok i zamilkła na dobre.

- O co chodzi, do suczych jąder? – mruknął Eugeniusz i wziął głęboki oddech. Po czym wrócił do liczenia zmarszczek.

- Choćby to miał być mój ostatni raz, powtórzę to imię w twoim domu.
 
Eugeniusz Zero wyprostował się i podszedł do Płastugi. Zatrzymał swoją twarz nie dalej niż cal przed jej twarzą i spokojnie, ale to bardzo spokojnie powiedział:

- Nie rób tego - zaczął szybciej oddychać i zmienił się na twarzy.
 
Rysy jego skamieniały, a oczy przemieniły w sztylety. Zapewne nie mogąc wytrzymać tej konfrontacji, Płastuga odwróciła się od swego męża i powiedziała wprost do filmującej ją kamery NOKTO:

- Kocham człowieka o nazwisku Kaniwares Manning i nawet śmierć tego nie zmieni. Nie wiedziałam być może tego wcześniej, ale po tym, co się wydarzyło... już wiem na pewno. To wspaniały mężczyzna, któremu oddałam wszystko. Jeśli kiedykolwiek jeszcze go zobaczę... – z jej oczu spłynęły dwie ogromne łzy - ...jeśli mnie zechce...

Odwróciła się znów twarzą do męża.

- A teraz niech się dzieje co chce.

Eugeniusz Zero wykonał tak błyskawiczny ruch, że Zachariasz w ogóle go nie zarejestrował. Słychać było tylko odgłos uderzenia. No tak, dał jej w twarz. Płastuga po prostu zniknęła z ekranu, Zero wyszedł z pokoju i to było wszystko. Zachariasz Biegun czekał jeszcze jakiś czas, ale nic się już nie wydarzyło. Kamera filmowała puste pomieszczenie, w końcu została wyłączona. Ot i wszystko. W Kędzierzawym mieszały się uczucia. W ogóle był bardzo popędliwy, kochliwy i cukierkowo romantyczny. Fakt, że Płastuga bezpośrednio do kamery wyznała dozgonną miłość Niwie, rozkleił go zupełnie. Toż to para roku! Toż to miłość, przed którą gospodynie domowe padną na kolana. Nakręćmy o tym pieprzony serial! Dał się nieść fantazji: reporterzy odszukają Manninga na B12, zrobi się z nim wywiad za kratami, puści mu taśmę z wyznaniem Płastugi i sfilmuje reakcję. Ktoś, kto bierze na siebie pięć lat na B12, nikogo nie sypie, przeżywa być może jakieś tam swoje piekło... Gdyby oglądalność była dobra, można by faceta nawet spróbować ułaskawić, a na razie zorganizować widzenie (najlepiej „bezdozorowe”) i wszystko to puszczać w odcinkach i zarabiać kolejne setki tysięcy złotych sztabek pierwszej próby! Zapałał sympatią do tego Niwy i do tej dzielnej dziewczyny. Już ja z was gwiazdy zrobię, o nie, tego się nie wypuszcza z ręki. Zachariasz miał nosa i już w myślach liczył sztabki. I wtedy zadzwonił interkom. Osobisty sekretarz Eol Flynn przejętym głosem odezwał się w te słowa:

- Szefie. Natychmiast niech pan włączy INFO.

Zachariasz Biegun pełen najgorszych przeczuć włączył to cholerne konkurencyjne INFO. Właśnie przeprowadzano wywiad z chirurgiem, a na pasku przesuwała się informacja:

ZIELONOOKA RUDOWŁOSA PŁASTUGA, ŻONA BOHATERA NARODOWEGO EUGENIUSZA ZERO WYPADŁA Z OKNA SWOJEGO DOMU NA BLUE-BERRY STREET. JEJ STAN JEST CIĘŻKI. TRWA OPERACJA. KOLEJNE INFORMACJE BĘDZIEMY PODAWAĆ NA BIEŻĄCO. MĄŻ I OCHRONA DOMU UDZIELAJĄ WYJAŚNIEŃ. DOTYCHCZASOWE USTALENIA WSKAZUJĄ NA NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK.

Zachariaszowi przez głowę przeleciał piorun. Wzmożona aktywność jego łysej pały spowodowała regularne parowanie, pot na jego łysinie skraplał się i parując, leniwie lewitował w kierunku klimy. – z głowy Zachariasza snuł się iście siwy dym! 
 
- Jakem Zachariasz Biegun, jakem Kędzierzawy, jakem Łysy wśród łysych, nie daruję tego.
- Zero!!! – wrzasnął na całe gardło. - Ty zawszony hipokryto udający lepszego niż inni! Spieprzyłeś mi serial dekady!

Natychmiast włączył z powrotem taśmę i uruchomił moment, w którym Zero zadaje dziewczynie cios. Spokojnie obejrzał cały fragment na zwolnionych obrotach, a potem wstał i wziął głęboki oddech.

- Nie do wiary – wymruczał. - Ktoś zaingerował w materiał. Prymitywne cholerne cięcie, nie do wiary! Co za skurwiel... Wyrzucił dziewczynę przez okno, nieszczęśliwy wypadek?! I kto do kurwy nędzy grzebał przy materiale?!

To wszystko się po prostu nie mieściło w łysej jak kolano głowie Zachariasza. Był wściekły, nie, to mało powiedziane, Kędzierzawy Ne był wściekły. To było coś o wiele gorszego. Był całkowicie spokojny. Wcisnął interkom i cichym,wycofanym tonem rzekł:

- Pająk, do mnie. I znaleźć mi Andro Paksa z ochrony Zero.
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz