poniedziałek, 3 maja 2021

USTAWA RZĄDOWA. PRAWO UCHWALONE DNIA 3 MAJA, ROKU 1791...

... Konstytucją zwana. Reguluje prawa, przywileje i obowiązki wszystkich obywateli. Pierwsza w Europie (ubiegliśmy Francuzów o cztery miesiące) i druga na świecie (po skolonizowanych ziemiach brytyjskich, których mieszkańcy wywalczyli niepodległość i nazwali swe państwo Stanami Zjednoczonymi, co oczywiście skrupulatnie zapisano w ichniejszej Konstytucji uchwalonej w marcu 1789 roku). Tyle teorii. A praktyka? My, Polacy, szczycimy się tym majowym dokumentem; prawie każdy z nas pamięta datę uchwalenia Konstytucji, ale czy wiemy, dlaczego ta ustawa rządowa jest i była tak ważna? Czy w ogóle była ważna, pominąwszy to, że była pierwszą taką ustawą na Starym Kontynencie? W 230 rocznicę uchwalenia postanowiłem sobie przypomnieć treść i formę tej wyjątkowej dla Polaków ustawy. Pełny tekst spisanej ręcznie Konstytucji odczytany został w czasie posiedzenia Sejmu Wielkiego w południe - 3 maja 1791 roku. Ustawę wydrukował później warszawski księgarz i drukarz - Michał Gröll. Po śmierci biznes jego przetrwał pod zaborami do roku 1804.

 

 

Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich Konstytucję uchwalano, aż cisną się na usta dwie wersje wydarzeń: albo stroniący przez całe dotychczasowe życie od alkoholu król Stanisław August Poniatowski, najebał się jak szpadel i w przypływie pijackich omamów stwierdził, że od teraz będzie wielkim obrońcą niepodległości Polski, albo wstępniak do Konstytucji połechtał go bardziej, niż usta carycy Katarzyny, w których niejednokrotnie trzymał swojego penisa aż do tamowania oddechu rosyjskiej władczyni. A co z tym wstępniakiem?

W Imię Boga, W Trójcy Świętej Jedynego

STANISŁAW AUGUST

Z Bożej Łaski I Woli Narodu

Król Polski,

Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Podlaski, Inflancki, Smoleński, Siewierski i Czernichowski 

 

I jak? Nie poczułbyś się czytelniku połechtany? Z drugiej strony był fakt, że to dzięki Katarzynie nasz ostatni król zasiadł na tronie. W ostatniej dekadzie XVIII wieku wojska rosyjskie czuły się u nas jak u siebie; I Rozbiór Polski przebiegł niemal 20 lat wcześniej bez przeszkód - tak - również z królem Stanisławem na tronie. Po prostu nasz ostatni król okazał się w sumie kolaborującą z Rosją szmatą do wycierania podłogi, a nie królem. Już sam wybór na króla Polski w roku 1764 odbył się w iście żenującej scenerii: wojska rosyjskie otoczyły obradujący sejm, w ten sposób wymuszając elekcyjny wybór Poniatowskiego. Nie każdemu w Polsce pasował król sterowany z Kremla. Odpowiednio motywowana przez Niemców i Austriaków część polskiej szlachty zawiązała w w 1768 roku Konfederację barską. Cztery lata konfederaci walczyli z ogromną armią rosyjską. Rady nie dali. Ponieśli klęskę, która zakończyła się pierwszym rozbiorem. 

Ostatni nasz król to taki D. Obajtek tamtych czasów - robił długi, zapożyczał się niby to dla rozwoju Orl... yyy kraju, a tak naprawdę okazały się te fundusze zwykłym kredytem konsumenckim... który zaproponowała spłacić caryca Katarzyna. Obajt.. yyy Poniatowski miał do podjęcia jedną rzecz, by widmo zadłużenia spadło mu z barków - miał zgodzić się na kolejne rozbiory kraju.

Naćpany nie wiadomo czym król, zaczął ni z gruchy ni z pietruchy pertraktacje z obozem walczącym o niepodległość kraju. Jak to się mówi - chciał "coś" zrobić dla ojczyzny ratowania. Owocem współpracy stała się właśnie Konstytucja 3 maja, którą król własnoręcznie podpisał. Wiwatom nie  było końca... Niektórzy się śmiali, że to z przyzwyczajenia, bo co rusz musiał coś podpisywać na rozk... milusią prośbę Kaśki co w Rosji mieszkała. Gdy upojenie zeszło królowi z żył, zobaczył, co się święci: wojska rosyjskie na rozkaz carycy ruszyły na Polskę. Co mógł zrobić w takiej sytuacji władca pokroju Poniatowskiego? Błyskawicznie z wszystkiego się wycofał, zdelegalizował Konstytucję, którą sam podpisał, a na finał poprosił o interwencję wojska rosyjskie, przyłączając się do Targowicy.

Mniej więcej w taki sposób  z ahistorycznego punktu widzenia postrzega się dziś postać Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ot, rosyjski długopis. Legalizował wszystko, co mu kazano; zgodził się na dwa rozbiory i - jak wspomniałem - zdelegalizował Konstytucję... A to wszystko zrobił dla pieniędzy.

---

Jednym z najważniejszych (jak na ówczesne czasy) "wywrotowych" punktów w Konstytucji 3 maja był akapit ustępu VI - znoszący liberum veto. W Polsce przez wiele wcześniejszych lat nie udało załatwić się żadnej palącej sprawy, a to z tego powodu, że na Sejmie - gdy wybrani posłowie mieli radzić w temacie rozwiązywania problemów, wystarczyło, że jeden baran krzyknął Liberum Veto! - co oznaczało Nie zgadzam się!, i całe obrady Sejmu szlag trafiał. W praktyce wystarczał więc jedn pijany, lub niespełna rozumu osioł, do tego garść monet i każdy agent pruski, austryiacki, moskiewski, etc, mógł manipulować Sejmem jak chciał, czym chciał i kiedy chciał. Paraliż Sejmu oznaczał oczywiście paraliż kraju. Amerykanie, walcząc o własną niepodległość i niezależność od Anglii, bacznie przyglądali się temu, co dzieje się właśnie w Polsce, by u siebie uniknąć podobnych błędów. Zrezygnowali np. z jednomyślności w sprawowaniu władzy i przeszli do rządów większości. Punkt o jednomyślności paraliżował sprawowanie władzy; porównywano go właśnie do liberum veto z polskiego sejmu i zwracano uwagę na związany z tym przepisem fakt trwającego właśnie rozbioru Polski.

Uchwalenie Konstytucji planowano na 5 maja 1791 roku, ale z obawy przed interwencją wrogów konstytucji termin przyspieszono na 3 maja. Obrady konstytucyjne bardziej przypominały pucz, zamach stanu, czy jakiś inny rodzaj nielegalnego przejęcia władzy. Poniatowski tak polecił wysyłać zaproszenia na sejm w takim terminie, by posłowie - szczególnie ci bardziej promoskiewscy - nie dotarli na obrady. Trochę pokręcono przy zaproszeniach i koniec końców 3 maja do Warszawy zjechało 182 posłów i senatorów (z puli 500 uprawnionych do głosowania). Gdy wszyscy zaproszeni znaleźli się w sali zamku królewskiego, drzwi wejściowe szczelnie zabarykadowało wojsko, by nikt głosującym "nie przeszkadzał". Ale nawet  tych 182 wybrańców narodu nie mogło dojść do porozumienia i ok. 60 głosujących było przeciw uchwaleniu konstytucji. Król, na krzyki niezadowolonych niewzruszony, podniósł rękę, poprosił o konstytucję, złożył przysięgę i do podpisu. Później staropolskim zwyczajem msza, jakiś ochlaj, jakaś wyżerka, no bo w końcu możemy! Uratowaliśmy Polskę!

Wiwat Król!

Wiwat Konstytucja! 

 

Czternastu sygnatariuszy konstytucję podpisało. Koniec wolnej elekcji - czas na monarchię dziedziczną; koniec liberum veto - przegłosowujemy teraz wszystko większością głosów; chłopstwo zyskało prawa (tak, mimo, iż dotychczas szlachta traktowała tę największą grupę społeczną jak gadające narzędzia rolnicze), mieszczanie zyskali możliwość uczestnictwa w izbach niższych sejmików miejskich - prawa te były istną potwarzą dla szlachty, której dodatkowo trochę praw ukrócono - koniec paktowania przeciw królowi w jakichś konfederacjach; koniec udziału w życiu publicznym dla szlachciców, którzy oprócz dziedziczonego tytułu mieli tylko puste kieszenie. Ta gołota była właśnie najłatwiejszą do przekupienia grupą szlachecką, która miała wpływy na losy kraju. Bo przecież jeśli nie masz żadnego majątku, to i nic nie tracisz, kiedy dostajesz propozycję krzyknięcia liberum veto! 

Novum w trzeciomajowej konstytucji było wprowadzenie - używanego do dziś - trójpodziału władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Sądownicza co prawda dziś trochę może nie domaga, ale nadal jest kilka możliwości walki o swoje prawa: od sądu rejonowego po Sąd Najwyższy. Ustawy uchwala sejm przy kontroli senackiej, a wszystko wprowadza w życie premier wraz z Radą Ministrów. Stanowisko Prezydenta jest u nas dziś funkcją czysto reprezentacyjną, natomiast w 1791 roku król (wraz z ciałem doradczym) był tym od wprowadzania reform w życie.

Szlachta od tych wszystkich "wywrotowych" praw dostała białej gorączki. Od zawsze punkt widzenia zależy przecież od punktu siedzenia. Teraz rządzą nami wywrotowcy! Kraj sprzedany! Polska umarła! Jej już nie ma! - krzyczeli. Skonfederowali się pobiegli po ratunek do... carycy Katarzyny... 20 000 oburzonych szlachciców wróciło do Polski na czele ze stutysięczną armią rosyjską, by "odzyskać wolność". Poniatowski, widząc co się święci, przyłączył się do Rosji, i całą tę reformę anulował. Reformatorzy w obawie przed powieszeniem, ścięciem, utopieniem, poćwiartowaniem i spaleniem zmuszeni zostali do ucieczki z kraju. Układ Poniatowskiego z Katarzyną II doprowadził w 1793 roku do drugiego rozbioru.

Ostatnią osobą na placu boju był Tadeusz Kościuszko, który zorganizował pierwsze wielkie powstanie przeciw niszczycielskiej sile zaborców. Insurekcja kościuszkowska, której symbolem do dziś są kosynierzy, niestety upadła w 1794 roku (przegrana bitwa pod Maciejowicami ostatecznie przypieczętowała III rozbiór i zniknięcie Polski z mapy Europy w roku 1795). Oto nastał całkowity upadek Rzeczypospolitej szlacheckiej. Rozpoczął się ciemny okres niewoli polityczno-obyczajowej.

Konstytucja 3 maja to dziś przebłysk zdrowego rozsądku i przyzwoitości wśród elit narodowych, które na moment odłożyły walkę polityczną i pomyślały, że warto pójść na kompromis, bo Polska jest przecież ważniejsza, niż żrące się między sobą przemijające elity. Myśl o nadrzędności kraju napędzała później powstańców we wszystkich powstaniach; napędzała też i legiony Piłsudskiego - pamięć o konstytucji 3 maja była tak wielka, że gdy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, Święto 3 maja stało się najważniejszym świętem państwowym - ważniejszym od rocznicy odzyskania niepodległości.

 

 

 tekst na podstawie filmów Wojtka Drewniaka i Jakuba Czerwińskiego.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz