wtorek, 4 stycznia 2022

DANIEL DEFOE - PRZYPADKI ROBINSONA KRUZOE [wrażenia]

PACIOREK: Czy czytałeś ostatnio coś dobrego i czy możesz polecić (tę) książkę?
MALEŃCZUK: Tak oczywiście. Przeczytałem po raz setny "Robinsona Cruzoe" i wszystkim zadaję pytanie: Jak się kończy "Robinson Cruzoe?"..., bo tego nie wie nikt.
PACIOREK: I naprawdę tyle razy to "walnąłeś"? 
MALEŃCZUK: Wiele razy to czytałem, ale pamiętam, że właśnie nigdy nie dochodziłem do końca. Gdzieś tam w pewnym momencie zarzucałem, a teraz się uparłem i przejechałem do końca... I jest zaskakujący koniec.
Właśnie w taki sposób MM zareklamował najsłynniejszą prozę spod ręki i głowy niejakiego Daniela Foe - angielskiego pisarza i prekursora gatunku, który znamy dziś pod hasłem powieści przygodowej. Ów przedrostek De w nazwisku to jedno z niemal 200 pseudonimów, jakimi posiłkował się autor na przestrzeni lat. Przedrostek ten zabrzmiał natomiast tak arystokratycznie, że Foe postanowił przy tejże formie nazwiska pozostać.

Rozmowa Karola Paciorka z Maciejem Maleńczukiem w ramach serii Imponderabilia upubliczniona została w październiku 2020 roku. I od tamtego momentu "Robinson Kruzoe" tak łaził za mną i dopominał się przeczytania "bo pewnie nie wiesz, jak kończy się przygoda Robinsona" - szeptał mi wewnętrzny głos. Jak nie wiem... No ucieka z wyspy, odpływa na innym statku, co nie? No odpływa, odpływa... ale później tam wraca. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Zaskakujące?

Przeniosłem się więc na parę tygodni do roku 1998, kiedy to byłem uczniem szóstej klasy szkoły podstawowej, bo wtedy Przypadki Robinsona Kruzoe były lekturą obowiązkową. Nie pamiętam już czy czytano całość, czy fragmenty. Dawkowałem sobie teraz tekst na spokojnie, coby poczuć się tak, jak ów rozbitek - żeby się ciągnęło, dłużyło... ale też w edycji wydawnictwa PWW Warszawa (z roku 1998 właśnie) nie ma rozdziałów ani ilustracji. Jest to ponad 180 gęsto zadrukowanych stron ciągłego tekstu. Sama forma opracowania determinuje dość mocno szybkość (a raczej powolność) czytania.

Właśnie! Co z tą formą? Cruzoe, czy Kruzoe? Jakie nazwisko nosił nasz bohater - XVII wieczny żeglarz? Otóż wszystko zależy nie tylko od przekładu oryginalnego tekstu, ale w ogromnej mierze także od zredagowania tego, co przetłumaczone. Daniel DeFoe pisał bowiem w XVII i XVIII wieku i jego świat przedstawiony również oparty był o wiek XVII  - Przypadki Robinsona Kruzoe jest to więc opowieść przygodowa (co jasne), ale też współczesna. Tekst opowiadania, który wydano w 1719 roku, opowiada historię, która być może wydarzyła się na przestrzeni siedmiu dekad (1630-1690). Jasnym wydaje się fakt, że przez 300 lat tekst ten był przez setki wydawców redagowany i nieustannie dopasowywany do potrzeb i czasów na przestrzeni trzech wieków.
 
 
Edycja wydawnictwa PWW Warszawa zredagowana przez panią Zenonę Marciniak na podstawie tłumaczenia Agnieszki Kuligowskiej wita nas tytułem z nazwiskiem Kruzoe, ale są oczywiście przeróżne inne wydania, gdzie formą obowiązującą jest Cruzoe. Pierwszy akapit opowiadania również różni się między sobą w zależności od wydania, a już w nim czytelnik dostaje odpowiedź, z jakim bohaterem będzie miał do czynienia:

Przyszedłem na świat w 1632 roku w mieście York. Rodzina moja, acz zacna, była cudzoziemskiego pochodzenia. Ojciec, przybysz z Bremy, najpierw osiedlił się w Hull, skąd dorobiwszy się majątku na kupiectwie, przeniósł się do Yorku. Tam ożenił się z moją matką z domu Robinson, a po ojcu Kreutznaer, lecz na skutek przekręcenia wyrazu, tak typowego dla Anglików, moje nazwisko wymawiano i pisano Kruzoe, co zostało powszechnie zaakceptowane nawet przez moich współtowarzyszy.

Tak więc, drogi czytelniku, wybierz sobie bliższą Ci wersję tej historii i wyrusz w świat przygody na własnych zasadach. 
 

Brykowe kalendarium dla ucznia:

30 września 1632 - Robinson przychodzi na świat jako trzeci syn państwa Kruzoe;

1 września 1651 - pierwsza wyprawa i od razu ze sztormem w tle: 18-letni Robinson wsiada na statek, który wypływa z Hull do Londynu. Daleko nie odpływa; statek idzie na dno, a załoga dociera na piechotę do Yarmouth;

- nasz bohater dociera do Brazylii, gdzie sporą część swojego kupieckiego majątku inwestuje, stając się współwłaścicielem plantacji cukru, która po wyzwoleniu z bezludnej wyspy okaże się głównym źródłem utrzymania i dalszych służbowych kroków.

- Robinson wsiada na statek płynący do Gwinei; załoga zostaje napadnięta przez piratów z Mauretanii i nasz bohater trafia do korsarskiej niewoli (na 2 lata);

30 września 1658 - Kruzoe (po dwóch latach wzorowego zachowania jako jeniec) zostaje oddelegowany do załogi, która ma wyruszyć na morze w celu łowów; zyskuje wolność, dostając się na statek przyjacielsko usposobionego kapitana;

1 września 1659 - Robinson ma 27 lat; wsiada na statek, który rozbije się na jednej z niezamieszkałych wysp na Karaibach; spędzi na niej samotnie (ukrywając się co kilka lat przed ludożercami) 28 lat;

13 września 1659 - rozpoczyna się sztorm, który przyniesie zgubę całej załodze. Przeżyje tylko Kruzoe;

30 września 1659 - 19 grudnia 1686 - pobyt Robinsona na bezludnej wyspie, którą bohater nazwie Wyspą Rozpaczy. Jak pisał w swoim pamiętniku: dwadzieścia osiem lat, dwa miesiące i dziewiętnaście dni od chwili mego przybycia na wyspę - zadanie matematyczne: o ile miesięcy machnął się Kruzoe, korzystając z własnoręcznie wykonanego kalendarza? 

17 czerwca 1660 - Ugotowałem żółwia i znalazłem w nim 60 jaj. Jego mięso wydało mi się najsmaczniejsze na świecie - początek choroby układu pokarmowego, która zmusiła Robinsona do leżenia przez wiele długich dni;

29 czerwca 1660 - Gorączka już nie wróciła i od tego dnia zacząłem stopniowo przychodzić do zdrowia;

---------------------------------------------------

A dlaczegóż to Kruzoe z własnej woli wracał wielokrotnie na wyspę, którą swego czasu nazwał Wyspą Rozpaczy? Jakby to nie zabrzmiało, człowiek wszystko wytrzyma, do wszystkiego się przyzwyczai. W zależności od okoliczności zmieniają się w człowieku priorytety, potrzeby, chęci... Punkt widzenia zawsze po prostu zależy od punktu siedzenia. Poza tym człowiek będzie z ckliwością wspominał lata swej młodości, a późna młodość Robinsona przypadła właśnie w czasie 28 lat pobytu na owej wyspie.

30 września 1661 - Uświadomiłem sobie także, że życie, jakie teraz prowadziłem, było szczęśliwsze od tego, jakie wiodłem dawniej. Zarówno moje troski, jak i radości uległy teraz całkowitej zmianie, co innego mnie cieszyło, inne też miałem pragnienia i odczucia. 

1663 - Nie przywiązywałem żadnej wartości do takich rzeczy, które nie były mi przydatne, i skoro tylko zaspokoiłem głód i swoje potrzeby, reszta była dla mnie obojętna. Gdybym ubił więcej zwierzyny, niż mógłbym zjeść, musiałbym ją rzucić na pożarcie psu lub drapieżnemu ptactwu; gdybym wysiewał więcej zboża niż potrzebowałem, z pewnością by zgniło, niepotrzebnie ścięte drzewo pewnie by zbutwiało leżąc na ziemi bez użytku. W obecnym położeniu nie miałem z pieniędzy najmniejszego pożytku. Leżały w skrzyni i poczerniały od wilgoci panującej w jaskini. Gdybym miał pełną skrzynię diamentów, miałyby dla mnie równie małą wartość.

 

Pamiętacie taki jeden facebookowy wpis? Z miejsca tenże post stał się memiczny. Czas leci, a ludzie i ich priorytety nie bardzo się zmieniają:

 

1668 - ... życie wydało mi się lepsze, niż w społeczności ludzkiej. Bo gdy nawet narzekałem na brak wymiany myśli i mowy, zadawałem sobie pytanie, czy rozmowa z własnymi myślami i z Bogiem nie była lepsza od najwspanialszego nawet ludzkiego towarzystwa? Nasz bohater wytrenował sobie własnego rozmówcę: to w opowieści autorstwa DeFoe po raz pierwszy pojawia się gadająca papuga, którą Robinson nazwał Poll. 

---------------------------------------------

1670 - pewnego dnia około południa, podążając ku łodzi, zdumiałem się niezmiernie ujżawszy na brzegu ślad ludzkiej stopy, rysujący się wyraźnie na piasku. Stanąłem w miejscu jak rażony gromem, lub jakbym zobaczył upiora. Cóż za ironia losu. Jeszcze niedawno oddałbym wszystko za ludzkie towarzystwo, teraz umieram ze strachu na samą myśl, że mogę spotkać człowieka.

1674 - przez 15 lat, które spędziłem na wyspie, nie spotkałem nawet cienia człowieka, więc być może nie należała do tych, gdzie chciano by osiedlać się na stałe.


ROBINSON JAK Z OKŁADKI:

Muszę jednak opisać mój strój podróżny, bowiem gdyby zobaczył takiego pątnika jakiś mieszkaniec Anglii, na pewno przeraziłby się śmiertelnie, albo uśmiał do rozpuku. Na głowie miałem wielką niekształtną czapę z koziej skóry, z wiszący z tyłu płatem dla osłony karku zarówno przed deszczem, jak i słońcem. Kubrak, uszyty z koźlej skóry, sięgał mi do połowy uda. Spodnie, również skórzane, kończyły się nad kolanami, lecz długa koźla sierść zwieszała się z nogawek aż do połowy łydek. Pończoch ani obuwia nie nosiłem. Czasem tylko na stopy wciągałem bezkształtne łapcie, podwiązywane tasiemkami.

Na kaftan kładłem szeroki pas z gładkiej skóry, który z braku klamry, związywałem dwoma skórzanymi rzemykami: po jego obu stronach zwisały dwie pochewki, w których miast sztyletu i szabli tkwiły mała piła i siekierka. Miałem też drugi pas, nieco węższy, przewieszony przez ramię, do którego przytwierdzone były dwie torby, także z koziej skóry: w jednej miałem proch, w drugiej kule. Na plecach dźwigałem kosz, na ramieniu strzelbę, nad głową zaś ogromny, niezgrabny parasol, który po strzelbie był dla mnie najważniejszy. Chociaż nie miałem możliwości pielęgnować swojej skóry, a żyłem w strefie oddalonej od równika nie więcej niż o osiem, do dziewięciu stopni, moja twarz nie była ciemna. Początkowo długą brodę zacząłem podcinać krótko, zostawiając jedynie na górnej wardze sumiaste wąsy, jakie widywałem u Turków w Sale. Wspominam o tym mimochodem, nikt bowiem mnie nie widział i nikomu nie zależało na tym, jak wyglądam. 

PIĘTASZEK - 26-letni Murzyn, przywieziony na wyspę Robinsona przez jedno z ludożerczych plemion. Piętaszek był jeńcem przeznaczonym do zjedzenia. Odratowany przez Kruzoe w roku 1680; a imię, jakie nadał mu Robinson nie pochodzi wcale od śladu słynnej pięty na piasku, który to ślad dostrzegł Kruzoe swego czasu na plaży w roku 1670, a od dnia, w którym Piętaszek został przez naszego Anglika odratowany - czyli od piątku.

 

grudzień 1686 - do Wyspy Rozpaczy dociera statek ze zbuntowaną hiszpańską załogą. Na ląd wyprowadzony zostaje kapitan, który ma zostać na wyspie. Robinson wraz z Piętaszkiem pomagają w uwolnieniu kapitana i umiejętnie zaprowadzają porządek na zbuntowanym pokładzie. Robinson w ramach wdzięczności zostaje nowym kapitanem hiszpańskiej załogi. Trójka prowodyrów buntu zostaje na wyspie - mają wybór - albo sąd i stryczek po powrocie do Anglii, albo trudne, ale spokojne życie na wyspie Robinsona. I to właśnie po to Kruzoe kilkakrotnie wracał na swoją Wyspę Rozpaczy - dopomagać co jakiś czas zesłańcom, przywożąc im a to narzędzia, a to alkohol, a to kobiety w celu ożenku albo przeznaczone na służbę [(feminizm trigger on :)].

Robinson Kruzoe miał po uwolnieniu początkowo tak wielki uraz do żeglugi, że po dopłynięciu do najbliżej zaludnionego lądu postanowił, że do Europy wróci drogą lądową, na piechotę. Piętaszka oczywiście zabrał ze sobą i wespół z inną gromadą chcącą dostać się do Europy, wyruszyli wszyscy w długą, trudną górską, śnieżną drogę trafiając co jakiś czas na wielkie hordy setek hiszpańskich wilków, a nawet niedźwiedzia, którego własnoręcznie unieszkodliwił Piętaszek - strzelbą rzecz jasna. I tak - w kwietniu 1688 roku - nasi bohaterowie dotarli do Lizbony. Następnym miejscem na mapie był Paryż, a ostatecznie - 14 stycznia - 1689 roku Robinson Kruzoe wylądował bezpiecznie w Dover.

Mając blisko lat 60, bohater nasz ustatkował się: miał żonę (która dość szybko umarła) oraz doczekał się trójki dzieci. Od tego momentu wielokrotnie powracał na swą Wyspę Rozpaczy, doglądając zostawionych tam buntowników. Ludność na wyspie znacznie się powiększyła przez owe lata doglądania, a Robinson Kruzoe żył sobie szczęśliwie. Gdy opowieść się kończy, 62-letni bohater naszej historii zapowiada część drugą, która dotyczyć będzie kolejnej dekady ciekawych przygód. Musiał pan Kruzoe pożyć sobie grubo ponad 70 lat... z których ledwie 28 spędził na swej Wyspie Rozpaczy.

 


 

 

MACIEJ MALEŃCZUK: wszystkim zadaję pytanie: Jak się kończy "Robinson Cruzoe?"..., bo tego nie wie nikt.

Gratuluje! Skutecznie podjęliście, drodzy czytelnicy, wyzwanie Pana Maleńczuka :)


.
.
OCENA: 7/10 (bardzo dobra)

TYTUŁ:   Przypadki Robinsona Kruzoe
AUTORDaniel DeFoe
TŁUMACZENIE: Agnieszka Kuligowska
WYDAWNICTWO:   PWW Warszawa
ILOŚĆ STRON:   184
 ROK:   1998
CENA: 1 zł.
 
Egzemplarz uratowany przed biblioteczną utylizacją


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

APOCALYPTICA - "Ekscytacja kreatora połączeń" [METAL HAMMER 9/2024]

Apocalyptica zaskoczyła mnie w tym roku swoją płytą po trzykroć - wypuścili drugą część z materiałem Metalliki, który znów postanowili zagra...